6. Ucieczka

-Tobi ma porozmawiać z Madarą o Utau? -Zdziwił się chłopak i spojrzał niepewnie na Hidana. Ten tylko wzruszył ramionami.

-To nie był mój pomysł. -Mruknął zrezygnowany.

-Nie mogę tu być bez jego wiedzy. Gdyby się przypadkiem dowiedział mógłby ze mną zrobić to co z Ino. -Westchnęłam a Tobi skinął głową.

-Nie mów mu, że tu jestem. Po prostu zapytaj czy nie potrzebuje w szeregach lojalnej złodziejki.

-Dobrze! Tobi z nim jutro porozmawia. -Powiedział wstając.

-Dziękuję Tobi. -Powiedziałam uśmiechając się a ten się tylko ukłonił i wyszedł.

Hidan zamknął za nim drzwi na klucz i usiadł obok mnie łapiąc delikatnie moją dłoń. Spojrzałam mu w oczy i dostrzegłam w nich niepewność.

-Nie martw się wszystko będzie dobrze. -Powiedziałam próbując przekonać tym nie tylko jego, ale i samą siebie.

-Przyznaj, że sama w to nie wierzysz. -Powiedział wpatrując się w moje oczy a ja cicho westchnęłam.

-Wierzę, że jakoś sobie z tym poradzimy. -Powiedziałam wpatrując się w okno.

"-Zdaje mi się, że znowu wygrałam, milordzie.
Victoria rozłożyła karty na pokrytym zielonym suknem stole i obdarzyła swego przeciwnika olśniewającym uśmiechem.
-Proszę przyjąć moje gratulacje, panno Huntington. Los jest dziś dla pani wyjątkowo łaskawy."*

Przeczytałam po czym spojrzałam na Hidana. Leżeliśmy obok siebie a ja czytałam na głos jedną z przyniesionych przez Deidarę książek, ale od jakiejś chwili nie mogłam się skupić na słowach w książce czując na sobie wzrok chłopaka.

-Myślisz, że dla nas los też będzie łaskawy? -Zapytał Hidan wpatrując się we mnie.

-Nie wiem. Mam taką nadzieję. -Mruknęłam niepewnie po czym wpatrzyłam się w sufit.

Poczułam jak materac obok mojej głowy zapada się i zobaczyłam jak Hidan nade mną zawisa. Wpatrzyłam się w jego fioletowe tęczówki a na moich ustach zawitał delikatny uśmiech.

-Boje się. Nie chcę cię stracić. -Powiedział przeszywając mnie wzrokiem a ja nie wiedziałam co powiedzieć więc milczałam.

-Madara nie pozwoli nam być razem, czuję to. Zdołałem go trochę poznać. A nawet gdyby się zgodził nie wiem czy chcę żeby ktoś taki jak ty żył w ten sposób. -Mówił dalej patrząc na mnie z góry.

-Wiec co chcesz zrobić? -Zapytałam.

-Mam dość sporo odłożonych pieniędzy ucieknijmy gdzieś daleko. Znajdę normalną pracę. Kupimy jakiś mały domek w górach czy gdzieś nad morzem, gdzie tylko będziesz chciała. Będziemy żyć jak normalni ludzie. -Mówił a ja nie wierzyłam w to co słyszę.

-Mówisz na poważnie? -Zapytałam w szoku przeszywając go wzrokiem.

-Tak Utau. Całkiem poważnie. -Odparł nie spuszczając ze mnie spojrzenia.

-Dobrze, jeśli tego właśnie chcesz to się zgadzam. -Powiedziałam a jego twarz rozjaśnił uśmiech.

Pochylił się bliżej mnie i złączył razem nasze usta a ja oddałam pocałunek. Nie miałam pojęcia na czym opierała się nasza relacja. Czy to możliwe, że zakochaliśmy się w sobie? Nie czułam, tak zwanych motylków w brzuchu, ale puki było dobrze nie zagłębiałam się w ten temat.

Gdy nam obojgu zabrakło powietrza Hidan odsunął się ode mnie kawałek patrząc mi w oczy a ja utopiłam się w jego tęczówkach.

-Uciekniemy dziś w nocy. -Powiedział a ja jedynie skinęłam głową obdarowując go słodkim uśmiechem.

Wybiła właśnie trzecia w nocy. Hidan spakował kilka swoich rzeczy i to co ja dostałam od Deidary, do małej torby podróżnej i spojrzał na mnie.

-Gotowa? -Zapytał a ja jedynie skinęłam głową.

-Zaczekaj tu chwilę sprawdzę czy na pewno wszyscy śpią. -Powiedział po czym kładąc torbę obok drzwi, po cichu wyszedł z pokoju.

Żałowałam jedynie, że nie mogłam się pożegnać z Deidarą i Tobim, ale Hidan stanowczo zabronił mi wspomnieć im, że uciekamy. Siedziałam na łóżku jak na szpilkach czekając aż Hidan wróci niestety gdy po chwili klamka opadła a drzwi się otworzyły stanął w nich Deidara.

-Widzę, że nawet się nie chciałaś pożegnać. -Powiedział poważnie patrząc na torbę a mój żołądek się ścisnął z nerwów.

-Deidara ja... -Zaczęłam, ale chłopak mi przerwał.

-Szz... Rozumiem Hidan nie pozwolił. Czułem, że będziecie chcieli uciec. Nie dziwie się, po tym co stało się z moją dziewczyną to normalne, że nie chciał takiego losu dla ciebie. -Powiedział wzdychając i pomału do mnie podszedł a ja milczałam.

-Wiesz gdzie jedziecie?

-Nie mam pojęcia. Tam gdzie nas drogi poniosą. Nie mamy żadnych konkretnych planów. -Powiedziałam wzruszając ramionami.

-Rozumiem. -Mruknął cicho i na chwilę ucichł.

-Utau... Uważaj na siebie i zadzwoń kiedyś powiedzieć jak wam się układa. -Powiedział wciskając mi w dłoń kawałek papieru z numerem telefonu.

-Na pewno kiedyś zadzwonię. -Uśmiechnęłam się a on odwzajemnił uśmiech po czym wyszedł z pokoju a po chwili wrócił Hidan.

-Na dole czysto, Madara śpi. Tabletki zadziałały idealnie. -Powiedział biorąc do ręki torbę i podając mi drugą dłoń, po cichu wyszliśmy z pokoju.

Przeszliśmy przez ciemny korytarz oświecony jedynie słabym światłem telefonu Hidana, po czym wsiedliśmy do samochodu i zostawiając wszystko za sobą ruszyliśmy przed siebie. Po około dwudziestu minutach jazdy, Hidan stanął przed jakimś obskurnym warsztatem samochodowym.

-Załóż kaptur i stań tam pod bramą. -Powiedział chłopak po czym wyszedł z auta i wyciągnął z niego torbę z rzeczami po czym bez słowa ruszył do warsztatu.

Po chwili wyszedł z niego z innym mężczyzną. Facet chwile się przyglądał pojazdowi po czym podał Hidanowi mały pakunek i wsiadł do auta. Zanim siwy do mnie podszedł samochód zniknął za bramą warsztatu. Chłopak złapał mnie za rękę i pieszo ruszyliśmy przed siebie.

W ciszy przeszliśmy kilka ulic po czym wsiedliśmy do taksówki. Hidan podał kierowcy miejsce gdzie chce pojechać a już po chwili mknęliśmy autostradą.

Cisza w pojeździe i stukający w dach samochodu deszcz, który rozpadał się na dobre sprawił, że moje powieki stały się niesamowicie ciężkie i nawet nie wiedziałam kiedy, moja głowa opadła na ramię Hidana a ja zasnęłam.

Poczułam delikatne szarpnięcie za ramię. Otworzyłam oczy i podniosłam głowę z kolan Hidana.

-Za chwilę będziemy na miejscu. -Powiedział a ja skinęłam głową przecierając oczy.

Za oknem widać było wschodzące słońce a mnie nagle naszły wątpliwości. Czy ten cały Madara się wkurzy jak zobaczy, że Hidan uciekł? A jak zacznie go szukać? Co będzie gdy nas znajdzie? Zabije nas szybko czy będzie nas torturować aż umrzemy?

Samochód stanął na małym parkingu przed jakąś restauracją. Hidan zapłacił kierowcy po czym razem wyszliśmy z taksówki.

-Może najpierw coś zjemy? -Zapytał chłopak a ja skinęłam głową.

-Z chęcią. Jestem potwornie głodna. -powiedziałam a Hidan złapał mnie za rękę i razem weszliśmy do restauracji.

~*~*~*~

* Fragment książki "Ryzykantka" autorstwa Amanda Quick

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top