3. Oni mnie zabiją

-Szef dał nowe zlecenie sprawa jest grubsza więc załatwisz to razem z Kakuzu. On już dostał wszystkie dane. Jutro o dziewiątej ruszacie wiec porządnie się wyśpij żebyście tego nie spieprzyli. -Ledwo słyszałam męski głos przez zamknięte drzwi łazienki.

-Jasne. -Powiedział Hidan. Usłyszałam zamykane drzwi od pokoju a po chwili stanął w progu łazienki.

-Chodź. Ja muszę się już położyć jutro z rana wychodzę. -Skinęłam głową i wyszłam za nim z łazienki.

Chłopak ściągnął spodnie i koszulkę po czym w samych bokserkach bez słowa się położył z prawej strony łóżka. Trochę się speszyłam. Wiedziałam, że będę spała z nim w jednym łóżku. Przecież mi o tym powiedział, ale jakoś głupio mi było rozebrać się i położyć.

-Co jest? -Zapytał widząc moje poddenerwowanie.

-Bo tak jakby nie bardzo mam w czym spać. -Mruknęłam czując jak moje policzki zalewa rumieniec.

-Jak dla mnie możesz spać nago skarbeńku. -Uśmiechnął się zadziornie a ja dalej stałam w miejscu z czerwonymi policzkami.

-Dobra, dobra żartowałem. Wyjmij sobie coś mojego z szafy. Jutro kupię ci parę ciuchów. -Powiedział a ja skinęłam głową i podeszłam do szafy.

Wyjęłam z niej pierwszą lepszą koszulkę i ruszyłam do toalety. Rozebrałam się szybko zostawiając na sobie tylko majtki i ubrałam jego koszulkę. Czarny materiał z czerwoną chmurką na środku klatki piersiowej sięgał mi kawałek za pupę więc zadowolona, że nie zobaczy mojej bielizny wyszłam z pomieszczenia. Obeszłam łóżko i położyłam się z drugiej strony przykrywając się kołdrą po samą szyję bo w pokoju było dość zimno.

Zamknęłam oczy próbując zasnąć, ale fakt, że jestem w domu pełnym morderców a jeden z nich leży tuż obok mnie nie dawał mi spać. Nie miałam pojęcia ile tak leżałam zanim usłyszałam poddenerwowany głos Hidana.

-Dziewczyno nie wierć się tak nie mogę zasnąć.

-Przepraszam. Nie mogę spać. -Mruknęłam pod nosem próbując spojrzeć na niego przez ciemność.

-Dlaczego? -Zapytał zdziwiony.

-Nie wiem. Chyba się boję. -Sama nie wiedziałam dlaczego powiedziałam to na głos.

Hidan westchnął cicho po czym poczułam jak się przysuwa, przez co się spięłam. Poczułam jego rękę na moich plecach i to, że mnie do siebie przyciągnął.

-Nie bój się. Przy mnie ci nic nie grozi. -Powiedział a ja nie wiedzieć czemu się rozluźniłam. Wtuliłam twarz w jego klatkę i wdychając jego zapach odpłynęłam w krainę snów.

Gdy rano otworzyłam oczy nikogo nie było w pokoju. Zerknęłam na zegarek który pokazywał siódmą czterdzieści. Westchnęłam cicho i usłyszałam zgrzyt w zamku. Przestraszona zsunęłam się z łóżka chowając za nim.

-Utau? -Usłyszałam głos Hidana i wyjrzałam zza łóżka.

-Co ty robisz? -Zapytał zdziwiony.

-Wystraszyłam się. Nie wiedziałam, że to ty. -Chłopak się uśmiechnął i usiadł na łóżku.

-Tylko ja mam klucz do mojego pokoju nie musisz się bać. -Powiedział i podał mi talerz z jedzeniem który dopiero teraz zauważyłam.

-Dziękuję. -Powiedziałam biorąc go od niego i zaczynając jeść.

-Mam dla ciebie książkę. Pewnie dość długo mnie dziś nie będzie zlecenie jest dość ciężkie wiec długo nam zajmie. -Powiedział kładąc książkę obok mojej nogi. Skinęłam w podziękowaniu i uśmiechnęłam się delikatnie.

-Te drzwi obok łazienki są na balkon jakbyś chciała się przewietrzyć możesz wychodzić. Nikt nie powinien cię tam zobaczyć bo nic tam nie ma oprócz drzew, ale mimo wszystko uważaj. -Powiedział a ja się uśmiechnęłam.

-Dobrze dziękuję. -Powiedziałam a on poczochrał mi włosy.

-W łazience jest kosz z brudnym praniem możesz to wyprać i ogarnąć trochę w pokoju. -Skinęłam głową na znak, że rozumiem.

-Trzymaj się i bądź cicho żeby nikt cię nie usłyszał. -Znów skinęłam głową pokazując, że będę ostrożna.

-Gdyby ktoś pukał to nie odpowiadaj, ja nie będę pukać wejdę od razu. -Powiedział a gdy po raz kolejny potaknęłam głową zapadła chwila ciszy.

-Zbieram się. -Powiedział wstając. Zagryzłam wargę niepewnie a gdy był przy drzwiach odezwałam się cicho.

-Hidan? -Odwrócił się spoglądając na mnie pytająco.

-Uważaj na siebie. -Powiedziałam ledwo słyszalnie a on się tylko uśmiechnął.

-Wrócę nim się obejrzysz. -Powiedział i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Zjadłam szybko resztę tego co mi przyniósł i położyłam się na brzuchu otwierając książkę i zaczynając czytać.

Minęły jakieś dwie godziny a ja potwornie się nudziłam. Książka którą zostawił mi Hidan nie była totalnie w moim stylu wiec gdy zrobiłam pranie z nudów zaczęłam układać ciuchy w szafie mężczyzny. Nagle usłyszałam jak ktoś wkłada coś do zamka. Zdziwiłam się bo myślałam, że Hidan wróci dopiero za kilka godzin. Niestety wszystko wskazywało na to, że to nie był Hidan bo drzwi się nie otworzyły od razu. Ktoś ewidentnie próbował otworzyć zamek nie za pomocą klucza co mnie przeraziło.

-Przeklęte zamki. -Usłyszałam zza drzwi czyjś głos i na pewno nie należał on do Hidana. Poczułam jak żołądek ściska mi się z nerwów. Na paluszkach podeszłam do drzwi od łazienki gdy usłyszałam kolejny głos.

-Deidara-sempai co robisz? -Czułam jak po czole spływa mi pot. Stałam z dłonią na klamce od łazienki.

-Kurwa Tobi wystraszyłeś mnie wypierdalaj stąd.

-Ale to nie pokój Deidary. -Powiedział znów tamten.

-Hidan trzyma tu coś ciekawego i chcę się przyjrzeć z bliska.

-A co? A co? -Zapytał jak zaciekawione dziecko tamten.

-Dziewczynę.

-O jej! Tobi chce zobaczyć!

-Stul pysk bo nas ktoś przyłapie. -Warknął przyciszonym głosem.

-Deidara nie może otworzyć? Tobi może pomóc. -Powiedział już ciszej.

-No to trzymaj to cholerstwo. -Powiedział a ja poczułam, że najwyższy czas się schować więc szybko weszłam do łazienki cicho zamykając drzwi na zamek. Przystawiłam ucho do drewna nasłuchując ze strachem.

Oni mnie zabiją. Przeszło mi przez głowę. A już mi się zaczęło tu podobać. Usłyszałam jak drzwi się otwierają a po pokoju rozniósł się głos jednego z nich.

-Hej laleczko, wyłaź. Dobrze wiem, że gdzieś tu jesteś. -Byłam przerażona. Nie wiedziałam co robić. Nawet nie miałam stąd jak uciec bo okienko było tak małe, że bym się przez nie, nie przecisnęła.

Głupia! Powinnam była wyjść na balkon! Huczało mi w głowie. Zobaczyłam jak klamka od drzwi łazienkowych przesuwa się w dół. Przerażona rozglądnęłam się dookoła za czymś, czym mogłabym się obronić, ale nic nie zobaczyłam. Z braku pomysłów chwyciłam za leżący na półce dezodorant.

-Wiemy, że tam jesteś nie ukryjesz się laleczko. A jak grzecznie otworzysz to może i ja będę grzeczny. -Powiedział.

-Wychodź, wychodź! Tobi chce cię poznać! -Zawołał ten drugi i wydawało mi się, że klasnął w ręce.

-Ten zamek puści przy mocniejszym pchnięciu wiec albo otworzysz po dobroci albo go rozwalę. -Mówił a ja słyszałam, że traci cierpliwość.

-Dobra sama chciałaś. -Warknął, po czym usłyszałam trzaśnięcie a drzwi stanęły otworem.



Do zobaczenia w sobotę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top