nie musimy się z tym spieszyć

— nie musimy się z tym spieszyć. - szepnął mi na ucho, ale mimo wszytko ruszył biodrami, przez co podrażnił nas obu. — ja sobie poradzę, a nie wiem czy pierwsza randka jest odpowiednia do takich zbliżeń. - dodał i usadowił mnie w normalnej pozycji.

Luke idioto, debilu i nie wiem co jeszcze. Sprzedałem sobie mentalnego liścia w twarz, a potem wzrok wbiłem w niego.

Nie wiem co mi odwaliło, że w ogóle to zaproponowałem, ale jego odpowiedź skutecznie spotęgowała moje zażenowanie, nie tyle sytuacją, a samym sobą. Odetchnąłem głęboko, a dłońmi zasłoniłem czerwieniące się policzki. Chciałem być miły, chciałem trochę go podejść, a wyszło jak zawsze, czyli za przeproszeniem chujowo.

Usiadłem wygodniej obok, ale nadal niezbyt daleko. To głupie, ale się napaliłem. Pragnąłem jego bliskości, dotyku, czułości... to była tylko chwila, kiedy nasze krocza się spotkały, a mnie już to zadowoliło na tyle, by brnąć w to dalej.

— boisz się? a może nie chcesz z takim małolatem? Mike... ja będę zaraz legalny, nikt tego nie sprawdzi. - tłumaczyłem, ale on był nieugięty. Niby się uśmiechał, ale jednak z jego wyrazu twarzy nie można było za wiele odczytać.

Moje zażenowanie rosło, ale tak już się nauczyłem, że jak się coś zaczyna, to trzeba skończyć. Idiotę z siebie zrobiłem, więc można było dowalić jeszcze bardziej. Chyba gorzej i tak być nie mogło.

— nie o to chodzi, kochanie. - mężczyzna przyciągnął mnie do swojego boku i cmoknął w skroń. — nie chcę, żebyś czuł się jak zabawka. Wiem, że w przeszłości zdarzyła ci się przykra sytuacja i... - na chwilkę zamilkł, patrząc mi głęboko w oczy. — nie chcę cię zranić. Myślę o nas na poważnie, Lu. Nie chcę się spieszyć i stracić przez chwilę zabawy twojego zaufania, bo po prostu za bardzo mi na tobie zależy.

Na te słowa moje serce szybciej zabiło i spojrzałem na Michaela zszokowany. Serio myślał o mnie jako o swojej drugiej połówce. To już nie były niewinne zaloty, to zmieniało się w prawdziwe uczucia. Położyłem mu dłoń na policzku i krótko pocałowałem jego usta.

— cieszę się, że o mnie tak myślisz, Mikey. Cieszę się, że myślisz na poważnie o nas, bo... - uniosłem na niego wzrok i założyłem mu kosmyk włosów za ucho. — zakochuję się w tobie, z każdą sekundą coraz bardziej. Sprawiasz, że jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek.

Wypowiedzenie tych słów pozwoliło mi się uspokoić. Miałem świadomość tego, że Mike wie o moich uczuciach, ja wiedziałem o jego i to było piękne. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie w ciszy jedynie się uśmiechając. Jego troskliwe spojrzenie doprowadzało mnie do szaleństwa. Uczucie jakie ogarniało mnie w tamtym momencie było nie do opisania, nie potrafiłem go porównać do niczego, co do tej pory przeżyłem. Na mojej twarzy malował się coraz większy uśmiech, a ja nieco zawstydzony wtuliłem się w ramiona starszego.

— jesteś cholernie uroczy. - mruknął z taką przyjemną chrypką w głosie.

Jego głos, połączony z dotykiem to coś wyjątkowo delikatnego. Nie byłem w stanie powiedzieć czegokolwiek. Ułożyłem się znowu obok niego i ciasno objąłem ramionami. Odpuściłem poprzednią propozycje, bo mimo tego, że byłem już na to gotowy, nie chciałem wyjść na napaleńca. To był zdecydowanie czas na co innego. To był czas, w którym oboje uświadamialiśmy sobie, że całe życie czekaliśmy tylko na siebie.

Znowu słyszałem jak rytmicznie bije mu serce. Wsłuchiwałem się w ten dźwięk jak w najpiękniejszą piosenkę świata, a Michael delikatnie głaskał mnie po włosach. To było coś niesamowitego. Ogarnęło mnie uczucie bezpieczeństwa i bycia kochanym. Uśmiechałem się cały czas nieświadomie, a może świadomie, ale nie potrafiłem tego powstrzymać. Delikatnie głaskałem go po plecach i powoli zacząłem przysypiać, totalnie się rozluźniając. Michael chyba to zauważył, bo złapał za pościel i przykrył nią nas obu co było cholernie urocze.

///

Znacie to uczucie kiedy możecie się przytulić do kogoś, kogo kochacie? Jeśli nie to trudno, ale ja znam. Noc z Michaelem była cudowna. Bez wątpienia jedna z lepszych jakie doświadczyłem w swoim życiu. Możliwość budzenia się w ramionach ukochanej osoby była jednym z wielu powodów, dla których warto kochać, a ja się tej miłości uczyłem i chyba całkiem nieźle mi szło.

— dzień dobry, kochanie. - usłyszałem cichy szept, tuż przy uchu. Moja twarz od razu się rozpromieniła i oblała delikatnym rumieńcem.

— dzień dobry. - zachichotałem cicho łapiąc go za dłoń. — przyjemnie mi się spało, nie wiem jak dzisiaj zasnę sam. - przyznałem i robiłem szlaczki na jego ręce.

— jeszcze tylko trochę i będziesz mógł zamieszkać ze mną. - oznajmił Michael, pozostawiając mnie w zakłopotaniu

— zamieszkać? - upewniłem się po chwili

— dokładnie tak. Tylko ja i ty.

Jego ciepłe usta miały spotkanie z moim czołem, a ja szerzej się uśmiechnąłem na ten gest. Mówił to z taką pewnością, że tylko upewniłem się, że traktuje mnie i wszytko między nami bardzo poważnie. Nie powiedziałem nic więcej bo zwyczajnie ogarną mnie szok, ale pozytywny szok. Musnąłem delikatnie jego usta, jeszcze bardziej się w niego wtulając.

— nie mogę się doczekać. - szepnąłem podekscytowany.

Poczułem jego gorące dłonie na swojej skórze. Położył mi je na biodrach i wciągnął mnie na siebie, a ja wyłożyłem się na nim bardzo wygodnie. Podparłem podbródek na jego mostku i patrzyłem mu z dołu prosto w ślepia.

— masz śliczne oczy, wiesz?

— dziękuję. - cicho się zaśmiał i cmoknął mnie w czoło. — dla mnie ty cały jesteś cudowny. Począwszy od pełnych, malinowych ust, drobnego, prostego i lekko zadartego noska, uroczych dołeczków w policzkach, mięciutkich włosów w kolorze słomy, tęczówek takich jak ocean i szerokiego uśmiechu. - tu zrobił przerwę. — kończąc na twoich zgrabnych, długich nogach, wąskich biodrach, tych pełniejszych kształtach... - spojrzał na mnie pytająco i niezbyt pewnie przeniósł dłonie na moje pośladki, żeby powoli przyzwyczaić mnie do swojego dotyku, a ja uśmiechnąłem się do niego z aprobatą. — kocham w tobie dosłownie wszystko, Lukey.

Zatkało mnie jak nigdy dotąd. Spoglądałem na niego z tyloma sprzecznymi myślami i uczuciami. Czułem się jak czynny wulkan emocji, który nieplanowo miał wybuchnąć. Ciepłe dreszcze przechodziły mnie naprzemian z zimnymi, a oddech stawał się cięższy, a zaraz potem lżejszy niż kiedykolwiek. Mogłem to potraktować jak wyznanie miłości? Nie wiedziałem tego. Czy potraktowałem to jako wyznanie miłości? Zdecydowanie tak.

Złapałem Clifforda za policzki i przyciągnąłem do siebie bliżej, atakując jego usta swoimi. Składałem na jego wardze drobne pocałunki, a on nie pozostawał mi dłużny i odwdzięczał się tym samym. Nasz „niewinny buziak" zmienił się w prawdziwą wojnę o dominację. Raz szala zwycięstwa przechylała się na moją stronę, raz na jego. Po dłuższej chwili mu uległem i pozwoliłem na to, aby jego język prowadził mnie w tej pieszczocie, bo jakby nie patrzeć, on ciagle miał w tym większe doświadczenie ode mnie.

W między czasie czułem jak jego palce zaciskają się na moich pośladkach co dodatkowo mnie nakręcało. Z czasem trochę za bardzo, bo Michael po chwili odsunął się z cichym śmiechem i poinformował, że nie nadąża. Sam się zaśmiałem robiąc przy tym małą przerwę. Tlące się w mojej głowie myśli ciągle nie dawały mi spokoju. Ciekawiło mnie czy do czegoś dąży... wczoraj nie chciał, ale dzisiaj to nie wczoraj, prawda?

Leżałem trochę jak kłoda mimo, że starałem się ułożyć w miarę naturalnie, a przede wszystkim wygodnie. Usłyszałem bicie jego serca, kiedy położyłem głowę na jego  klatce. Biło spokojnie, miarowo i tak z miłością? Mógłbym tego słuchać całymi dniami. Odwalało mi przez to wszytko i nawet nie będę się z tym ukrywał.

Zaryzykowałem. Moje chłodne dłonie znalazły się pod koszulką starszego. Delikatnie przesuwałem opuszkami palców po jego żebrach. Michael był drobny, a wcale na takiego nie wyglądał. Bez problemu mogłem je wyczuć, ale nie było to takie niezdrowe wychudzenie. Zagryzłem wtedy wargę, bo wiedziałem, że ze mną jest gorzej. Nie chciałem by komentował to w jakikolwiek sposób, jeśli mnie zobaczy. Starałem się przytyć i długo walczyłem z niedowagą, ale nie potrafiłem. Działo się tak przez narkotyki i wszystkie inne używki, ale nic już nie mogłem zrobić.

Popatrzyłem na niego z delikatnym uśmiechem, w momencie gdy jego dłoń znów kierowała się nieco bliżej mojego krocza.

— jednak chcesz? - nie mam pojęcia dlaczego, ale zabrzmiało to jak nie ja.

— ale co? - spytał niewinnie, a pewnie dobrze wiedział o co chodzi

— jednak chcesz się zbliżyć...

Problem w tym, że ja nie byłem jeszcze przekonany. Ogromnie mu ufałem, ale jednak to nie było to. Patrzyłem na niego wyczekująco, mając jednocześnie nadzieje, że nie ma wielkiej ochoty na tego typu zabawy.

— może nie w ten sposób, o którym myślisz? - spojrzał mi głęboko w oczy i delikatnie się uśmiechnął, masując przy tym moje udo od wewnętrznej strony. — rozluźnij się i mi zaufaj.

Miałem z tym lekki problem, no bo jak mogłem się wyluzować, skoro leżałem na swoim ideale, a on trzymał dłoń pomiędzy moimi nogami? Nie mogłem się na niczym skupić, a Michael zwinnym ruchem sprawił, że leżałem na plecach, marszcząc w zdziwieniu brwi.

— w takim razie co robisz? - zapytałem po chwili, nie wiedząc na co powinienem się przygotować.

— co powiesz na masaż? - usłyszałem tuż przy uchu, a sekundę później poczułem jego gorące usta na swoim karku.

— jestem jak najbardziej za. - cicho wymruczałem i pochyliłem głowę do przodu, dając mu pole do popisu.

Poczułem jak Mike wkłada dłonie pod moją koszulkę i delikatnie drapie mnie pazurkami po brzuchu. Uśmiechnąłem się na uczucie przyjemności i wtuliłem policzkiem w poduszkę.

— bardzo ci się podoba, co? - usłyszałem jego cichutki głos. Przytaknąłem tylko głową.

Było mi tak dobrze, że nawet nie miałem siły się odezwać. Całkowicie poddałem się dotykowi. Nigdy wcześniej nie miałem styczności z czymś podobnym i musiałem przyznać, że to kolejna rzecz którą uwielbiam w Michaelu. A jest nią to, że małymi, niewinnymi gestami potrafi przywrócić na moją twarz szeroki uśmiech. Co ważniejsze, jest to szczery uśmiech, a on... on jakby przez to stawał się moim narkotykiem. W sumie jakby się tak zastanowić to nie brałem od dobrych kilku tygodni, no z wyjątkiem tamtej wpadki, ale... wyszło na dobre.

Rozkoszowałem się jego dotykiem, jednocześnie nie wiedząc co mogę zrobić. Znowu leżałem jak kłoda i czerpałem przyjemność, której sam nie potrafiłem mu dać. Przynajmniej na obecną chwilę. Coś nie tak, a może bardzo tak, ale ja nie lubiłem pozostawać dłużny. Niestety z każdym dniem zadłużałem się coraz bardziej i prawdę mówiąc, już dawno przestałem liczyć. Co za ironia.

— wszytko w porządku?

— tak, dlaczego pytasz? - lekko zestresowany zapytałem, bo nie chciałem robic niczego źle.

— milczysz i... - kontynuował niepewnie. Poczułem jak jego dłonie przestały pracować, a on jedynie opierał się na nich delikatnie.

— milczę bo jest mi bardzo dobrze i nawet nie wiem co mogę mówić. - zaśmiałem się cicho, starając się go dojrzeć, kiedy obróciłem głowę. -— jeśli będzie ci wygodniej to mogę zdjąć koszulkę. - zaproponowałem, a on bez wahania się zgodził.

Lekko się zarumieniłem i zrzuciłem z siebie zbędny materiał, ukazując swoje wychudzone ciało. Nie miałem pojęcia gdzie widział te pełne kształty, bo jedyne co ja widziałem to ciało pełne kości - nic innego, pełnego we mnie nie było. W głębi duszy błagałem, żeby tylko nie komentował mojego stanu. Położyłem się znowu i zamknąłem oczy, starając się uchować wstyd głęboko w sobie. Michael obserwował każdy mój ruch i delikatnie gładził moje biodra. Kiedy już wyrzuciłem koszulkę gdzieś obok, mężczyzna złożył delikatny pocałunek na mojej łopatce, a mnie przeszył przyjemny dreszcz.

— gdybym zrobił coś nie tak to proszę, powiedz mi o tym. - wyszeptał tuż obok mojego ucha i znowu zaczął delikatnie rozmasowywać - tym razem moje plecy w najbardziej spiętych miejscach. Jego dotyk rozgrzewał moje wnętrze do tego stopnia, że mruczałem cicho z przyjemności, a Michael napawał się tymi dźwiękami, co jakiś czas cmokając moje ciało.

— tak bardzo to kocham. - wychrypiałem w poduszkę, dłonią szukając jego dłoni, którą po chwili złapałem.

— i kochasz jeszcze coś? - usmiechnął się i splótł nasze palce razem.

— może - uśmiechnąłem sie niewinnie i lekko ścisnąłem jego dłoń.




•••
chyba im za dobrze, więc cieszcie się póki możecie, bo nigdy nie wiadomo kiedy czar pryśnie. ❤️

tak na dobry początek roku szkolnego, nie obrażę się jeśli będziecie aktywni pod #HiUncleff

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top