(4) Toxic
Jimin poprawił okulary, które zsuwały mu się z nosa, idąc ramie w ramie z bratem, który był na tyle dobry by poczekać na niego i pojechać razem do szkoły. Od razu jak wysiedli z samochodu, dopadł ich Jin, który teraz z dumnie uniesioną głową szedł za rękę z starszym chłopakiem, posyłając kpiące spojrzenia każdej innej parze, czy po prostu każdej dziewczynie, która śmiała na nich spojrzeć.
Każdy w tej szkole wiedział jak wielką suką jest Kim Seokjin. Nie tylko uczniowie, ale również nauczyciele się go obawiali. Dlatego pewnie czuł się tak świetnie, szanowany, pewny swego. Nikt nie chciał podzielić losu wrednej pizdy od matematyki, która skończyła przyklejona do krzesła z gumami do żucia we włosach. I nic nie mogła zrobić. Ani go pozwać ani uwalić na koniec roku.
Syna prezydenta Korei? Ah proszę, nawet złej oceny nie miała prawa mu postawić. Seokjin był faktyczną królową.
I nie miał słabości.
Chociaż, może jednak?
Kim Namjoon, chłopak, który gdy tylko się pojawił owinął sobie nieświadomie chłopaka wokół palca. Jego intelekt, klasa, wygląd - to wszystko kręciło gwiazdeczkę szkoły. Nie minęło dużo czasu, a Seok złapał z nim naprawdę dobry kontakt, chociaż nigdy nie spodziewał się, że może dostać aż tyle krytyki. Namjoon był zupełnie inny, czuły, kochany, dbający o wszystkich, ale mimo wszystko pokazujący kto ma faktyczną władze. Nie raz mówił jak bardzo nie podoba mu się zachowanie Jina, że woli go takiego jaki jest na ich wspólnych wyjściach i spacerach.
O dziwo, Kim zmienił swoje zachowanie na nieco łagodniejsze.
Tylko raz chciał kogoś zabić, a tą osobą, był Jimin, gdy starszy zauważył jak niski chłopak całuje w policzek jego chłopaka. Jin dawno nie czuł takiej złości względem kogoś i gdy tylko do nich podszedł już planował jak zniszczy Jimina za tak karygodny czyn. Namjoon jednak wyprzedził go, przedstawiając niskiego kwiatuszka jako młodszego brata z tej samej matki. To zdecydowanie wszystko zmieniło i Kim spojrzał na wtedy jeszcze czarnowłosego zupełnie inaczej. Wyglądał cholernie niewinnie, jak nikt inny w tej szkole, więc Seok zdecydował, że się nim zaopiekuje i po rozpieszcza. W ten sposób został matką swojego pierwszego dziecka. Taehyung doszedł dopiero po miesiącu, kiedy to chłopak wyszedł ze szpitala po niemałej kontuzji.
Taehyung, który z uśmiechem pomagał starszemu ubrać się na randkę z bratem jego przyjaciela. Każdy cenił szarowłosego chłopaka, który wraz z Jiminem tworzył nierozłączne duo dwóch koteczków, pupilków nauczyciela i mokrych snów niektórych uczniów. Kto nie chciałby dorwać się do takiego maluszka i pokazać im jak świetnie czasami zostawić swoją aureolkę na półce i oddać się iskierką podniecenia.
Namjoon znał taką osobę, nawet dwie, ale oficjalnie wiedział tylko o jednej. Min Yoongi, jego najlepszy przyjaciel, otwarcie powiedział kiedyś przy nim, jak bardzo chciałby dobrać się do jego młodszego brata. Min oczywiście nie miał świadomości, że ta mała perełka, która tak go kręci jest młodszym bratem Namjoona. Skąd miał wiedzieć? Jimin nie miał naprawdę żadnego podobieństwa względem, był drobny, malutki, faktycznie wyglądał jak kociak, a jego tyłek był dosłownie jak brzoskwinia.
Yoongi pamiętał z jaką powagą Kim powiedział mu o Jiminie i tak postała ich wielka zasada "nietykalności młodszego brata", którą Min złamał szybciej niż myślał.
Jednak wspomnienia jego słodkich ust były uzależniające.
— Hyung! — zza rogu wyszedł Taehyung, który z okrągłymi okularami na nosie podbiegł do ich trójki, tuląc się do Jina, grzecznie witając się z Namjoonem i całując z Jiminem w kącik ust. Była to dla nich rutyna.
— Moje dwa słodkie maluszki — fioletowowłosy pogłaskał ich po włoskach, nie mogąc przestać się uśmiechać — Poradzicie sobie kochani?
— Tak! A na obiedzie siedzimy razem, jak zawsze, prawda? — Taehyung trzymając za ramiączka od swojego plecaka, uśmiechnął się delikatnie do starszych chłopaków, którzy pożegnali się z nimi i poszli w swoim kierunku.
Taehyung spojrzał na przyjaciela i puścił mu oczko, kierując się pod sale od chemii.
— Jak tam z Jeonggukiem? — Jimin uśmiechnął się cwaniacki do młodszego chłopaka.
— Póki co unikam go jak ognia. Niech nie myśli, że jestem łatwy — zaśmiał się, nie wspominając słowem, o wiadomościach, które dostał od starszego — Widziałem go na parkingu z Lisą — dodał po chwili.
— Au... zabolało?
— Głupie pytanie — westchnął — Nie rozumiem, interesuje się mną, mówi, że mi pomoże, przytula mnie, całuje, a potem i tak idzie do ten rudej kurwy.
— Pomaga? Całuje? — Jimin uniósł, zdziwiony, brwi — W czym ci pomaga?
Taehyung spiął się, przełykając ślinę. Całkowicie zapomniał trzymać języka za zębami, a teraz musiał wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
— No wiesz... — zaczął bawiąc się nerwowo palcami — ...z biologią?
— Taehyung, jesteś na rozszerzonej biologi, będziesz z niej pisał testy końcowe. Z całym szacunkiem, jesteś moim daddy Kim, ale Pierdolisz.
— Wolę być na dole, pierdoliłem tylko ciebie — odgryzł się, pokazując chłopakowi język — ...jest szansa, że on mi się podoba okey? I to wcale nie tak, że zacząłem udawać jaki to słaby jestem z biologii.
— Ah, teraz to ma sens — Jimin zaśmiał się, łapiąc haczyk — Masz same szóstki z biologii, mogłem się domyślić.
— A co z tobą i Yoongim? — Taehyung zakończył szybko temat o jego niedoszłym kochanku.
— Wysłał mi rano zdjęcia fiuta, dodając, że śnił o mnie i przez to spóźni się na pierwszą godzinę — odparł, zaraz śmiejąc się pod nosem — Mógłby częściej wysyłać mi takie rzeczy, odpłacałbym się tym samym.
— Jejku, pamiętasz nasze matching spódniczki? — Kim zaklaskał w dłonie — To było takie urocze! Chciałbym się w niej kiedyś pokazać Kookiemu...
— TaeTae, jesteś geniuszem!
— Eee, no oczywiste. Szanujmy się.
— Bez przesady.
— Kurwo.
— Dobra słuchaj! Jak już ty będziesz miał Jeona to zaprośmy ich gdzieś i przebieramy się razem! Zrobimy im pokaz!
— Seks w jednym pokoju i zakład kto będzie głośniej krzyczał? Podoba mi się to~!
— To chyba oczywiste kto będzie głośniej frajerze — Jimin uwiesił się na jego ramieniu.
Chłopcy spędzili chemię na cichych rozmowach, co nie umknęło uwadze nauczyciela, który zdecydowanie pozwalał im na zbyt wiele. Tak jak reszta pracowników oświaty. W końcu ci chłopcy byli do przodu z każdym tematem przez wszystkie konkursy, w których brali udział. Byli niesamowicie uprzejmi, z klasą i niesamowitą średnią. Stypendia dla nich to nic.
Jedna z masek każdego z nich.
Jimin uczył się by jego brat był jeszcze mniej czujny. Najłatwiejsza do udawania rzecz. Stypendium wydawał na ich ukochane wino, żelki, bieliznę, ewentualnie płyty Twice i wszystkie karty jakie mogły być.
Taehyung uczył się by móc iść na dobre studia, znaleźć szybko pracę i wyciągnąć jego rodzinę z długu. Wszelkie pieniądze szły na opłacenie podatków, przedszkola jego braciszka, leczenia matki i innych podstawowych rzeczy.
Jeden i drugi był zdeterminowany. Wspierali się jak mogli i w razie potrzeby tłumaczyli sobie tematy, z którymi mieli problem.
🔆
Różowe włosy zostały zaczesane do tyłu, kiedy Jimin zmęczony usiadł na ławce. Szczerze nienawidził w-f, a mimo to aktywnie brał w nim udział by mieć czystą średnią. Nienawidził Taehyunga, który miał zwolnienie całoroczne przez powikłania genetyczne, które odziedziczył po matce. Gdyby tu był, mógłby chociaż z kimś ponarzekać, a tak siedział sam i patrzył jak więksi od niego biją się o piłkę. Chłopak westchnął cicho i poprawił krótkie spodenki, które nikomu nie przeszkadzały. W końcu Park nadal był atrakcją dla napalonych nastolatków.
— Trenerze? Mogę iść się napić i wziąć tabletki na gardło? Chyba coś mnie bierze — zaśmiał się cicho, stając przed mężczyzna, który kiedy tylko zobaczył kto pyta go o zgodę, od razu mu jej udzielił ze spokojnym uśmiechem.
Chłopiec pobiegł do szatni, zdecydowanie nie mając zamiaru wracać na zajęcia, a potem jakoś uciec od problemów.
Otworzył drzwi od szatni i zawiesił kluczyk na haczyku przy jego ubraniach. Wyszukał w torbie butelkę wody i szczotkę, by móc poprawić swoje włosy. Wziął łyk zimnej cieczy, a potem poprawił różowe kłaki.
Szczotka jednak upadła z hukiem na białe kafle, kiedy Jimin poczuł palce na swoich biodrach. Spiął się, a z jego ust wydobył się niemęski pisk. Chłopak podskoczył delikatnie i zaraz gwałtownie odwrócił się. Jego bijące w zastraszającym tempie serce przyspieszyło tylko gdy zobaczył te zmrużone, kocie, ciemne oczy, w których mógł dostrzec skrzące się płomienie.
— Hyung... — Jimin szepnął zdziwiony, na co Min uśmiechnął się, dłońmi wdzierając się pod jego koszulkę — Co... Co ty tu robisz?
— Przyszedłem do swojej kici - odparł spokojnie, sunąc palcami po jego skórze, która pod wpływem dotyku delikatnie drżała — Nie tęskniłeś, skarbie?
— Głupie pytanie — Jimin sapnął, zarzucając ręce na kark starszego i przylegając do jego torsu. Yoongi z satysfakcją obserwował każdy ruch chłopaka, zwyczajnie ucieszony taką reakcją z jego strony. Choć Park w tym momencie wydawał bardziej ostrożny, co było łatwe do wytłumaczenia. To nie był jego teren. I albo Jimin zbyt dobrze umiał nosić maskę najsłodszego ucznia w szkole, albo nie czuł się aż tak pewnie na obcym terytorium by móc aż tak działać Minowi na psychikę.
— Tęskniłem i to bardzo hyungie... brakowało mi ciebie... — szepnął, przez co ciało Mina przeszedł dreszcz podniecania, który ponowił się w momencie gdy mała dłoń znalazła się na jego kroczu — Tego też mi brakowało — Jimin czując za to jak ciało starszego spina się pod jego dotykiem, uśmiechnął się pod nosem.
To była sekunda jak pulchniutkie usteczka, pokryte balsamem zaatakowały te wąskie, popękane, smakujące wiśniowym papierosami. Cichy pomruk wydostał się z krtani Yoongiego, napierając na słodkie wargi i pogłębiając ich pieszczotę, która z każdym kolejnym przesunięciem się wskazówki zegara na nadgarstku starszego, stawała się bardzie żarliwa, namiętna.
Jimin zdecydowanie żałował, że jest w szkole, w szatni, a za kwadrans przyjdzie tu reszta jego klasy. Chłopak zdawał sobie sprawę, że gdyby okoliczności byłyby inne, nawet by się nie zastanawiał, tylko zerwał czarną, przylegającą do wytatuowanego torsu koszulkę i ponownie dał się ponieść.
Ale dlaczego miałby się poddać i skończyć na tym?
— Yoongi... — Jimin jęknął w jego usta, kiedy starszy ścisnął jego pośladki, podwijając krótki, dresowy materiał. Blondyn otarł się swoim kroczem o to chłopaka — Hyung, toaleta.
Min zrozumiał o co chodziło. Złapał młodszego za nadgarstek i przeszedł szybko przez szatnie. Wepchnął Jimin do toalety, a ten boleśnie uderzył plecami o ścianę. Jednak czy to ważne?
Ważne były ponownie złączone usta, dłonie pod koronkową bielizną od Taehyunga, palce sunące po jego różowej, mokrej dziurce. Słodkie jęki, które uciekały z ust chłopaka, ciche warknięcia ze strony blondyna i ich ruchy, które miały tylko bardziej podniecić drugą stronę. Jimin powoli przestawał wytrzymywać, a Yoongi z premedytacją ocierał się swoim twarde krocze o to jego.
Min cholernie chciał wypieprzyć swojego nowego koteczka.
Ale czas mu na to nie pozwalał. Zostało dziesięć minut do dzwonka, a go w ogóle nie powinno być w szatni. Szybkie numerki nie są dla niego, zdecydowanie był długodystansowcem. W końcu to nie jego klasa, a sam obecnie miał fizykę. Ale po co miał na niej siedzieć?
Jimin w momencie kiedy oderwali się od siebie, oblizał napuchnięte wargi. Nic go już nie powstrzymywało. Zjechał dłońmi po torsie chłopaka aż do jego paska od spodni, który szybko odpiął i odrzucił na bok, przez co po łazience głośnym echem odbił się dźwięk uderzającej klamry o kafelki. Min przygryzł dolną wargę, kiedy młodszy chłopak klęknął przed nim. Różowowłosy złapał w zęby zamek i rozpiął rozporek chłopaka w akompani cichego pomruku zadowolenia starszego.
Jimin zaczął sunąć wargami po wybrzuszeniu w bokserkach chłopaka, zasysając się na twardym penisie. Yoongi odgarnął różowe kosmyki z twarz młodszego, nieprzerwanie obserwując każdy jego najmniejszy ruch.
— Jimin, czas nam ucieka — stwierdził niechętnie, poganiając tym trochę młodszego, który pokiwał posłusznie głową. Ściągnął w końcu bokserki blondyna, przez co nabrzmiały kutas uderzył go w policzek, choć Jimin nawet nie miał zamiaru się na to skarżyć. Oblizał ponownie swoje wargi, otwierając je i powoli biorąc członka chłopaka do ust. Jego język jeździł po żylastym penisie, kiedy to Yoongi zaciskał palce na miękkich włosach.
Starszy nabrał gwałtownie powietrza, kiedy chłopak pod nim zaczął poruszać głową, tym samym pobudzając go jeszcze bardziej.
— Ja pierdole... — Yoongi westchnął głośno, patrząc prosto na chłopaka — Właśnie tak Jimin... idealnie... — wychrypiał, a z jego ust w dalszym ciągu dało się słyszeć krótkie i ciche stęknięcia.
Taehyung stał w szkolnej toalecie, poprawiając swoje kręcone włosy. Jego okrągłe okulary leżały na blacie, a jego torba z breloczkiem Sailor Moon od Jimina leżała obok jego nóg. Chłopak cieszył się na myśl, że nie musi się martwić lekcją, a może zająć się troszkę sobą i swoimi obowiązkami. Wiedział, że Jimin będzie obrażony, ale to nic nowego, przyzwyczaił się i kochał patrzeć na jego puchate polisie kiedy jest zły.
Kim sięgnął po oprawki i założył je ba nosek, uśmiechając się do swojego odbicia. Ale tylko na chwile.
— Dzień dobry Taekki — Jeon pojawił się dosłownie za nim, Tae nawet nie usłyszał kiedy starszy chłopak wszedł do łazienki.
— T-Taekki? — spytał zdziwiony, odwracając się do niego przodem — Dlaczego Taekki?
— Tak wyszło, uroczo brzmi, nie sądzisz? — czerwonowłosy (albo lepiej brunet ze zmytym wiśniowym kolorem) zaśmiał się cicho, schylając się i całując policzek chłopaka.
— Fuj! Nie całuj mnie! Będę miał ślady tej obrzydliwej, taniej szminki! — Taehyung tupnął nogą, przecierając policzek rękawem.
— ...szminki?
— Lisa ma okropny gust. Nie dość, że nie umie się ubrać poprawnie do szkoły, ma za małe rzeczy to jeszcze nie umie się malować. Widziałeś w ogóle te grudki podkładu na jej czole? A ta szminka? Ona ją sobie ze świecówek robiła? Ohyda!
— Taeś, maluchu... — Jeon się zaśmiał widząc jak chłopak przejął się tym wszystkim — Dlaczego miałbyś mieć ślady tej szminki?
— Bo... Bo stałeś z nią na parkingu! A ona jest głupią szmatą!
— Myślisz, że się z nią przelizałem? Oh Tae... — Jeongguk ujął jego policzki, uśmiechając się do chłopaka — Tylko ciebie mogę całować. Nie pamiętasz?
— ...na pewno?
— Pinky słowo? — spytał wyciągając małego palca, którego chłopak złapał i uśmiechnął się pięknie.
— Przepraszam, po prostu nikt nigdy nie brał mnie na poważnie poza Jiminem. Nie jestem przyzwyczajony do takich rzeczy — odparł, nadal trzymając dłoń starszego — ...chwila, chwila. Co ty tu robisz co? Masz fizykę z tego co wiem... Jungkook! — Taehyung trzepnąć go w ramie — A ja się potem dziwie dlaczego ty nie rozumiesz. Bo pan wielki Jeon nie chodzi na lekcje!
— Aj tam, jedna jaskółka wiosny nie czyni, panie przewodniczący.
— Głupek — chłopak westchnął kiwając głową na boki — Przychodzisz do mnie jutro. Dam ci podwójną ilość zadań.
— Ale Tae!
— Cicho. Nie ma ale. Ja rządzę — odparł dumnie, poprawiając swoje włosy w lustrze — Jesteś złym chłopcem, Jungkookie. Ja cię uczę, a potem ty nie wykorzystujesz swojej wiedzy. Głuptas z ciebie. A jesteś starszy ode mnie — dodał odwracając się przodem do chłopaka, który oparł się rękoma o blat, zagradzając tym samym drogę młodszemu chłopakowi.
Ale czy Taehyungowi to przeszkadzało? Skądże!
Taehyung był zachwycony lekko zarumienionymi polisiami króliczka, spierzchniętymi usteczkami, w których tkwił srebrny kolczyk. Te ciemne oczy, w których już nie raz utonął kiedy uczyli się fizyki, teraz były wypełnione małymi iskierkami w kształcie serduszek, przeznaczone tylko i wyłącznie dla niego. To było rozczulające.
Kim położył dłoń na jego buzi, na co Jeon wtulił się w rączkę z pierścionkiem w kształcie kociej łapki, która była symbolem przyjaźni mniejszego z Jiminem. TaeTae przejechał po jego zadbanej skórze kciukiem i uśmiechnął się delikatnie pod nosem.
Jungkook uwiesił wzrok na jego zadbanych wargach, które błyszczały przez różowe drobinki w brzoskwiniowej pomadce ochronnej. Wykrojone, miękkie wargi, które tak bardzo go kusiły. Sam Taehyung sprawiał wrażenie jakby pochodził z nieba, a jego maska, którą miałby nosić pochodzi z czeluści Tartaru, stworzona przez samych tytanów. Jeon nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł śmieć skrzywdzić tą skrzydlatą istotę.
Taehyung przejechał językiem po dolnej wardze, po czym przygryzł ją delikatnie, w momencie kiedy zauważył wzrok starszego chłopaka. Podobało mu się to w jaki sposób Jungkook na niego patrzył. Nie w ten obleśny, czy kpiący, odpierający mu resztki godności sposób. Nawet jak patrzył na jego ciało, Jeongguk patrzył na niego rozczulony, zachwycając się nim całym.
Podobało mu się to.
Dlatego sam stanął na palcach i musnął delikatnie kącik ust chłopaka. Speszony odwrócił wzrok, czując jak policzki go pieką, ale sam Jungkook był zachwycony tym słodkim gestem, którym został obdarowany. Czuł jak jego żołądek zaciska się z ekscytacji, kiedy Taehyunga w tym samym czasie zżerał stres, spowodowany oczekiwaniami na reakcje chłopaka. Jeon po dłuższej chwili zwyczajnie złapał w dłonie jego policzki i wpił się w jego wargi, co było niesamowitym zaskoczeniem dla mniejszego, który tak gwałtownej reakcji się nie spodziewał. Zacisnął palce na jego koszulce i jęknął w jego wargi.
Jungkook starał się być delikatny, ale to zupełnie nie było w jego stylu. Był przyzwyczajony do szybkiego i ostrego seksu, tak samo jak do niechlujnych pocałunków, których Taehyung nienawidził. I choć Kimowi wyjątkowo to nie przeszkadzało, zwyczajnie czuł się zagubiony, bo takie tempo zdecydowanie nie było przeznaczone dla niego. Szarowłosy liczył, że pocałunek z Jungkookiem będzie delikatny, wolny, pełen emocji. Chciał zapomnieć o całym świecie, móc delektować się tą słodką chwilą. Przeczesywać jego włosy, głaskać policzki i zwyczajnie nie czuć się jak z Hoseokiem.
A Jungkook całował dokładnie tak samo jak on. Może nie licząc faktu, że starszy nie podduszał go ani nie szarpał za włosy, jedynie głaskał.
Taehyung stopniowo zaczynał się denerwować, choć fakt oddawał mokre pocałunki. Zaczęło mu być słabo przez wszystkie emocje, dlatego oparł dłonie o blat, co Jeon odebrał jako znak do posunięcia się o krok dalej.
Przygryzł jego wargę, tym samym zmuszając chłopaka do Dania mu dostępu. Jego język ocierał się o ten szarowłosego.
Żylaste dłonie powędrowały na biodra Kima i mocno się na nich zacisnęły. Taehyung czuł się uwięziony.
Nie mógł się ruszyć, bał się cokolwiek powiedzieć, widząc w głowie Hoseoka, a nie Jungkook.
Jego Jeon taki nie był. Jego książę z bajki był subtelny, czuły, opiekuńczy. Taki sam jak w momencie gdy ten przyszedł do niego. Wtedy, słodkie i krótkie buziaki były o niebo lepsze niż to co teraz.
Hoseok był taki sam: gwałtowny, egoistyczny, ignorancki. Dla niego liczył się czas, pieniądze i własną przyjemność. Dla niego Taehyung był bardzo ładną marionetką, którą najchętniej wybrałby jako swoją prywatną kurwe, gdyby tylko mógł. Dla niego Kim Taehyung nie był osobą, tylko workiem na spermę, zarabiającym pieniądze.
Dlatego gdy poczuł dłonie wsuwając się pod koszulkę, zebrał w sobie wystarczająco siły i odepchnął chłopaka od siebie, który zaskoczony prawie stracił równowagę. Taehyung otarł usta i spojrzał przerażony na bruneta, choć próbował ukryć swój strach.
— Przestań się mną bawić Jungkook — Taehyung spojrzał mu prosto w oczy — Nie chce upaść jeszcze niżej.
— Wcale nie upadłeś Taehyung. O czym ty mówisz? — Jeon spojrzał na niego zdezorientowany, nie mając pojęcia dlaczego chłopak nagle go odepchnął. W końcu wszystko było dobrze, robił to co zwykle, więc dlaczego Taehyung jest tak samo przerażony jak wtedy w klubie?
— Jestem striptizerem. Czego ty oczekujesz ode mnie? Że będę cieszył się na widok mężczyzny, który obiecuje mi coś czego i tak nigdy nie będzie mógł spełnić? — spytał, szybko poprawiając swoje ubrania.
— Taehyung... — Jeon złapał jego dłonie — Ja naprawdę chce ci pomóc. Uwolnię cię od tego całego zła. Ale musisz mi uwierzyć.
— Nie chce znów zostać zdeptany. Zgodziłem się na ten układ, bo wierzyłem, że mnie nie wydasz, że może przy tobie poczuje się bezpiecznie, ale im dłużej patrze na ciebie tym bardziej... mam wątpliwości czy postąpiłem słusznie.
— Taehyung...
— Weź wszystko co mam. Weź mnie, moją duszę i serce, ale proszę Jeongguk — Kim zacisnął dłonie na tych większych — Ale nie baw się mną. Pomóż mi.
Jeon patrzył na niego, widząc jak chłopak z jednej chwili zmienił się tego prawdziwego siebie. Tego, który cholernie się o wszystko martwi, tego co cierpi i się boi. Tego którego Jeongguk musiał uspokajać, śpiewając mu kołysanki, gdy tamtego dnia przyszedł do niego.
Tae złapał swoją torbę i okulary, które założył. Spojrzał ostatni raz na Jeona i wyminął go, wychodząc z łazienki. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek. Szarowłosy znów stał się tym słodkim, chłopakiem, który uśmiechał się do wszystkich. Drugoklasista kierował się do gabinetu przewodniczącego, idąc najbardziej zatłoczonym korytarzem w szkole.
Jednak Jungkook nie chciał go puścić, bo bał się, że Taehyung faktycznie upadnie bez jego pomocy.
Ale skąd mógł wiedzieć, że złapanie chłopaka na samym środku i obrócenie go w swoją stronę będzie złe? Że chłopak nie potrzebował takiego zapewnienia, że wystarczyły by trzy słowa? Że Taehyung nie był gotowy na pocałunek przy innych, nawet jeśli kilka chwil temu oddawał namiętne buziaki od starszego? Że Jimin będzie akurat wychodził z szatni, a Namjoon i Jin mieli zamiar podejść do młodszego? Że Kim przestraszy się tak samo jak w toalecie, a jego oczy zajdą się łzami?
Że Taehyung z całej swojej siły odepchnie chłopaka, uderzając jego policzek z otwartej dłoni przy wszystkich, patrząc na niego jak na potwora.
Szarowłosy stał przez chwilę, a potem zapłakany uciekł od wszystkich, omijając przerażonego Jimina, który pobiegł od razu za przyjacielem.
„Wybacz mi Taehyung."
Hey yo
Ktoś w ogóle jeszcze tu jest .-.?
Czy mogę ten rozdział nazwać wielkim comebackiem?
I guess
Nie chce was zanudzać wyjaśnieniami, powiem tylko, że nie byłam zadowolona z efektu swojej pracy. Ale posiedziałam, rozpisałam sobie wszystko i jest!
Dodatkowo uznałam, że potrzebuje odświeżenia wszystkiego, więc stworzyłam nowe okładki.
Proste, ładne, schludne, ave
P.Sv1 - przepraszam was kochani
P.Sv2 - wyczekująco następnego rozdziału, bo będzie baaaardzo ciekawy~ 🤷🏻♀️
Kocham was!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top