(2) Black Swan

Ciepłe wargi odbierały mu zdolność do racjonalnego myślenia. Do ich uszu docierały tylko ich przyspieszone oddechy, słodkie mlaskania i stęknięcia różowowłosego, które pieściły uszy starszego, budując mu jego i tak, wygórowane ego. Jimin pociągnął jego blond włosy, sapiąc wprost do jego ust, czując jak cholernie potrzebował Yoongiego by w końcu poczuć spełnienie. Jego uda drżały, czuł jak jego koronkowe majtki robią się mokre z podniecenia, a twardy penis, ociera się o ciasne spodnie. Jego gardło zaschło, strużka śliny ciekła z jego kącika, przez brak możliwości by zaczerpnąć powietrze.
Żylaste dłonie zacisnęły się na krągłych pośladkach, podnosząc za nie chłopaka, który sprawnie owinął jego biodra nogami, dociskając tym samym swoje krocze do jego.
Kuchnia zaczęła im nie wystarczać.

— Ja pierdole... — Park jęknął głośno kiedy Yoongi zaczął obcałowywać jego szyje, zostawiając na niej krwawe ślady. Śliski język przejechał po jego grdyce co odebrało mu oddech na parę chwil. Wszystko zaczęło dziać się bardziej chaotyczne.

Min pragnął zerwać z chłopaka koszulę, która przeszkadzała mu w zostawianiu malinek. Jimin miał stać się jego płótnem, z którym starszy zrobiłby co tylko chciał. Mógłby je pięknie przyozdobić, spełnić swoje wszystkie fantazje, przelać niektóre emocje. W jego głowie pojawiła się wizja, jak od mostka chłopaka tworzy czerwoną ścieżkę aż do jego ud, które stały by się jego głównym cele. Wyobraźnią słyszał stęknięcia i prośby młodszego o więcej.
Choć dobrze wiedział, że zdecydowanie bardziej woli zniszczyć to piękne płótno.

Chciał słyszeć swoje imię, chciał skosztować jego ciała, wycałować jego pośladki. Zaspokoić młodszego braciszka Namjoona i pokazać mu, że gumowe kutasy nie mają nawet prawa równać się z nim.

Kuchnia zaczynała mu przeszkadzać, a przez fakt, że w domu nadal trwała popijawa, nie mógł zdecydować się na obrócenie chłopaka i zerżnięcie go na blacie. To było zbyt ryzykowne miejsce, a Yoongi powoli już nie wytrzymywał. Jego resztki samokontroli zaczęły go opuszczać w momencie, kiedy te słodkie usta znalazły się na jego szyi i zostawiły po sobie piękną, czerwoną pamiątkę. Taką jakich Park miał już wiele.

— Kurwa mać, Yoongi bierz mnie — westchnął, kiedy ich krocza ponownie na siebie naparły, a dłonie starszego zaczęły masować jego spragnione wejście przez materiał spodni.

Min warknął. Jeśli ktoś by wszedł, podczas gdy różowowłosy leżał by na blacie z rozchylonymi nogami, a blondyn smakował największej słodyczy na tej planecie, po prostu mieli by przejebane. Namjoon najpierw zabiłby Yoongiego, poćwiartował jego ciało, odciął chuja, zamieniłby się w sadystę. A Jimin znalazłby się na smyczy,

Yoongi wolał by chłopak był na jego smyczy.

Więc nie myśląc dłużej, przycisnął trzęsące się ciało do siebie i jak najszybciej wyszedł z kuchni. Modlił się w duchu by ludzie byli już pijani i by potem nikt ich nie wydał. Dopiero na schodach odetchnął z ulgą. Minął sypialnie rodziców i chwycił za klamkę od drzwi młodszego.

— Yoongi n-nie... — chłopak poruszył się nie spokojnie w jego ramionach, a chłopak spojrzał na niego zdezorientowany. W końcu teraz każda kolejna sekunda byłą dla nich męczarnią. Pragnęli siebie, swoich ciał, ponownie złączonych ust — Idź do jego pokoju... inaczej nas usłyszą... - sapnął.

Chłopak zrozumiał wszystko.

I już po krótkiej chwili drzwi od pokoju starszego z braci zamknęły się z hukiem, a młodszy został przyciśnięty do drzwi. Jego opuchnięte wargi ponownie zostały zaatakowane.
Jimin pokochał smak Yoongiego. Blondyn, mimo swoich lekko popękanych warg i wypitego alkoholu smakował jak czyste piekło. Każdy pocałunek, który mu podarował piekł, był ostry, ale można było wyczuć namiastkę słodyczy. Min sam w sobie mógł być szatanem, a Jimin niczym Lilith pojawia się nagle i zaczyna kusić sam pierwiastek zła. To było niesamowite, bo bez słów dokładnie się rozumieli. Chcieli poznać każdy skrawek swych ciał, pierwszy raz zaprowadzić się do bram niebios by splunąć na nie i wyśmiać wszystkie czyste dusze, które zechcą na nich spojrzeć.

Park na oślep przesunął dłonią po drewnianej fakturze drzwi, by wymacać kluczyk, który zawsze był włożony w zamek. Sprawnie przekręcił metalowy przedmiot by zarzucić dłonie na kark jego kochanka i wpleść palce w miękkie włosy, i za nie pociągnąć. Blondyn zamruczał z aprobatą, wsuwając jedną dłoń pod materiał i delektując się gładką skórą.

Tą którą oznaczy, by pokazać, do kogo ten malec należy.

Yoongi przeniósł ich na łóżko jego przyjaciela, choć to było w ogóle nieistotne w tamtym momencie. Jego kolano znalazło się między udami młodszego, przyciśnięte do jego krocza, zataczało kółka. Blondyn złapał materiał w dłonie by w jednej chwili rozerwać koszule i słyszeć jak niektóre guziki spadają na podłogę. Jego usta znalazły się na krystaliczne skórze, wywołają dreszcze u jego właściciela.
Jego jeżył zahaczył o twarde sutki, które zaczął pieścił, jeden przygryzając, drugi ciągnąc za pomocą palców. Srebrna kuleczka tak idealnie pasowała do różowych punkcików. Jimin był w pewnej chwili przekonany, że dojdzie zanim w ogóle przejdą do punktu kulminacyjnego.

Chłopak wypchnął biodra w górę, ocierając się o kolano i otwierając usta, nie chcą dłużej tłumić swoich jęków, które i tak Yoongi bardzo pragnął słyszeć. Małe dłonie złapały z całej siły koszulkę nastolatka by przewrócić go pod siebie. Usiadł idealnie na jego kroczu i westchnął niekontrolowanie kiedy przez materiał spodni wyczuł jak twardy kutas ociera się o jego pośladki. Teraz to on górował, to on mógł się poznęcać.
Z małą pomocą, pozbył się ubrania chłopaka i swoich dłońmi zaczął sunąć po jego torsie. Blada skóra, lekki zarys mięśni, mnóstwo tatuaży, które przedstawiały najróżniejsze rzeczy. Park rozpływał się widząc ten zadziorny uśmieszek i oblizywane wargi, do których schylił się by jeszcze raz móc je skosztować.

— Biedny chłopiec — wymruczał nagle, kładąc dłoń na kroczu chłopaka i ściskając jego nabrzmiałego penisa — Jesteś taki niedopieszczony, dlaczego taka suczka jak ty nie ma jeszcze właściciela?

— Bo czeka na odpowiedniego... — westchnął, kręcąc biodrami i rozpinając swoje spodnie, patrząc z błyskiem w oku na chłopaka, który zachłysnął się śliną widząc czerwoną koronkę — Nie każdy zasługuje na to by zobaczyć moje ciało.

— A jednak, teraz jestem ja. Spragniony ciebie. Co zamierzasz z tym zrobić? — spytał pomagając chłopakowi zdjąć rurki z nóg by mógł położyć dłonie na jego pośladkach i podziwiać czerwone majtki — Uciekniesz mi, kiedy tak bardzo chce cię skosztować?

— Yoongi...

— A może zostaniesz ze mną? — spytał ponownie zawisając nad chłopakiem i pozbywając się swoich spodni — Dasz mi się skosztować? Dasz oddać się swoim instynktom?

— Hyungie... — Jimin westchnął, unosząc biodra by ich krocza się dotykały — Proszę...

— O co mnie prosisz?

— Zerżnij mnie — warknął, patrząc prowokująco w oczy chłopaka — Chce cię już poczuć, błagam...

— Oh skarbie, błagać tej nocy będziesz mnie jeszcze nie raz.

Yoongi obrócił Jimina na brzuch.

Jimin miauknął niezadowolony, bo mimo wszystko liczył, że będzie mógł patrzeć na twarz jego obiektu westchnień kiedy ten będzie dochodził czy chociaż odczuwał przyjemność związaną z seksem. Chciał wbrew woli obrócić się ponownie na plecy jednak siarczysty klaps, którego dostał zdecydowanie go powstrzymał. Różowowłosy jęknął z bólu, a w jego podbrzuszu zaczęła się kumulować kolejna dawka niezdrowego podniecenia.
Park  czuł jak jego pośladek piecze, a długie palce starszego sunęły po zaczerwienionym miejscu z uśmiechem satysfakcji. Już po chwili od ścian odbił się kolejny dźwięk uderzenia, a po tym była już ich masa. 
Chłopak zaciskał z całej siły dłonie na poduszczę jego brata kiedy duża dłoń Mina ponownie lądował na jego ciele. Z popękanych ust blondyna dało się słyszeć mruczenie, a jego czarne jak noc oczy miały w sobie czysty ogień. Nawet jeśli Jimin nie widział gdzie Yoongi się patrzył czuł palące spojrzenie jego tęczówek, w których mógłby się zgubić mimo kompasu czy mapy. Dać złapać się w sidła, jak zwierzyna łowcy, nie ze względu na własną słabość, a na chęci zostania zjedzonym.

Oh, Yoongi dobrze wiedział, że Jimin pragnie być zjedzony.

Kiedy uznał, że pupa chłopaka, pieszczotliwie nazywana w jego głowie "peachy ass", jest już wystarczająco czerwona, a ślady jego dłoni zostaną na długo, pochylił się do czerwonej, skąpej bielizny i przesunął po niej swoim językiem. Park jęknął nagle, wyginając swoje ciało w lekki łuk, a blondyn oblizał kącik ust, czując istną słodycz.
Jego śliski mięsień zaczął mozolnie przesuwać się po koronkowym materiale, czując, schowaną za nim pulsującą dziurkę, która tak bardzo potrzebowała uczucia. Jakim potworem byłby Min gdyby nie dał jej należytej uwagi? Dla niego to była czysta przyjemność, gdy widział wijącego się chłopaka, który rozchylał bardziej swoje nogi by Yoongi mógł wsunąć swój język jeszcze głębiej, oraz gdy słyszał te słodkie błagania o szybsze tempo. Blondyn stał się jego panem, który decydował o tym co zrobi, a płaczliwe sugestie chłopaka rozważał w głowię by wykorzystać je lub nie.
Rimming nigdy nie był dla niego tak przyjemny jak z tym chłopakiem. I był pewny, że gdy będzie miał jeszcze okazję to nie raz każe mu usiąść sobie na twarz by sprawić sobie i jemu przyjemność.

Jimin był blisko dojścia, dlatego jego biodra były unoszone coraz wyżej, samemu nabijając się na język starszego, który przynosił mu taką nieziemską przyjemność.
Zapłakał kiedy Yoongi się od niego odsunął. Wstyd było mu się przyznać, ale nikt go nigdy jeszcze tak nie potraktował. Zazwyczaj uprawił najzwyklejszy seks, ewentualnie znajdował się na kolanach, a czyiś członek był pieszczony przez jego usta. Bywał na różnych imprezach, toteż próbował wielu pozycji. Ale nikt nigdy nie sprawił mu takiej przyjemności  językiem. To było takie niesamowite, że czuł jak się od tego uzależnił.

Nie zwrócił uwagi, że jego majtki zostały rzucone na ziemię. Oprzytomniał dopiero kiedy poczuł jak Yoongi przerzuca go na plecy i rozchyla bardziej nogi, które koniec końców oplotły jego biodra. Jimin z ekscytacją patrzył jak chłopak zdejmuje swoje bokserki i... o mój boże.
Dlaczego? Dlaczego Min Yoongi musiał być takim ideałem?
Park czuł jak rumieni się widząc jak blondyn porusza dłonią po swoim członku by ten stwardniał jeszcze bardziej o ile to było możliwe.

— Nie mamy gumek — mruknął patrząc w oczy różowowłosego, przygryzając przy tym wargę.

— A czy ja wyglądam jakbym ich potrzebował? — spytał wyciągając dłonie w jego kierunku, kładąc ręce na jego karku — Pokaż mi jak to jest znaleźć się w niebie i zapomnijmy o wszystkim co ludzkie — szepnął do jego ucha, przygryzając jego płatek i oblizując srebrne kółeczko.

Min Yoongi stracił właśnie kontrole nad sobą.

Stał się demonem, którego Jimin tak bardzo pragnął. Tym pieprzonym szatanem, który bez jakiegokolwiek ostrzeżenia wbił się w ciasne, ciepłe wnętrze chłopaka, by ten wręcz boleśnie zacisnął się na jego penisie i krzyknął na cały pokój i zapewne dalej. Jimin nie był rozciągany przez palce, a język i mimo dużej różnicy nie odczuwał dość dużego bólu. Chwilowy dyskomfort i delikatne pieczenie, nic więcej. Yoongi rozpychał go i bez żadnego ruchu powodował u chłopaka istną rozkosz, która była wymalowana na jego twarzy. Ślina blondyna im wystarczała.  Minęło kilka minut zanim Min zaczął ruszać miednicą, dzięki czemu chłopak pod nim mógł przyzwyczaić się do jego rozmiarów. Uczucie bólu zniknęło i zostało zastąpione niespotykaną przyjemnością.

Jimin wbił paznokcie w plecy, sunąc nimi po wytatuowanych, czarnych skrzydłach chłopaka, które zawsze go zachwycały. Teraz miał możliwość pozostawienia kilku, albo więcej niż kilku, śladów na jego ciele by oznaczyć Yoongiego. Czerwone szramy były jego nową ozdobą.

Tak jak każda malinka pozostawiona przez wargi Mina.

Jimin jęczał mu wprost do ucha, przyciągał bliżej siebie, ponownie łączył ich usta i ciągnął za farbowane włosy.
Yoongi położył dłonie na jego biodrach i sam dociskał tą piękną gwiazdę do siebie za każdym razem, gdy ponownie się w nim zagłębiał, pieszcząc jego prostatę i czując nadal mocno zaciskające się na nim mięśnie. Park lśnił. Dla niego i tylko dla niego, dając mu coś czego nikt inny, mimo starań po prostu nie mógł. Inni ludzie byli za słabi by opanować szatana, by dać mu coś co go zadowoli, ucieszy, spełni. Jimin nie był człowiekiem. Jimin był jego dopełnieniem, idealnie stworzoną istotą, która mogła go nawet zdominować gdyby chciała. 
Tamtej nocy różowowłosy każdym swym słowem, pocałunkiem powoli owijał sobie starszego wokół palca, aż doszedł do momentu kiedy Yoongi trzymał smycz, przypiętą do obroży Parka.

A Park trzymał jego duszę w swojej klatce.


Taehyung zadrżał. Czerwone włosy Jeona zostały odgarnięte do tyłu, a jego kolczyk w wardze błyszczał się od śliny. Gdyby nie fakt w jakiej sytuacji się znajdowali Kim bez problemu powiedziałby, że to cholernie seksowne. Ale teraz, kiedy jego całe życie jest zagrożone przez tego dupka wiedział, że nawet nie ma prawa tak myśleć. Choć pomyślał.

— Jungkook... — Taehyung zebrał w sobie resztki odwagi, które mu pozostały i podniósł dumnie głowę — Porozmawiajmy jak dorośli i nie róbmy niczego pochopnie...

— Kiedy ja już zdecydowałem co się stanie słońce. Zresztą sam to zaproponowałeś — uśmiechnął się, ujmując podbródek chłopaka tak by ten patrzył w jego roziskrzone oczy — Zrobisz wszystko bym nie wypuścił tego nagrania.

— Czyli jednak to nagrałeś... — posmutniał. Kim w głębi swoje skaleczonego serduszka wierzył, że Kook tylko się z nim droczy, że nie nagrał go gdy ten "pracuje". Przecież uczyli się razem fizyki. Jeon zawsze był sympatyczny, choć w szkole ludzie się go bali. Przy Taehyungu zawsze zdarzyło mu się rozgadać, pijąc herbatę z cytryną. To była ich, można by rzec, tradycja. A teraz? Szaro włosy stracił jakiekolwiek nadzieję, że starszy chłopak jakkolwiek się nad nim zlituje.

— Wyglądałeś jak bogini na scenie, to była moja jedyna okazja by móc zobaczyć ja jeszcze raz. Nosisz tak wiele masek Kim Taehyung. Która jest prawdziwa?

— Na pewno nie ta, którą widziałeś — mruknął smętnie, odwracając wzrok — Nie jestem boginią. Nie mów tak.

Hoseok go tak nazywał.

Nienawidził być boginią.

— To kim jesteś?

I to pytanie aż za bardzo uderzyło w chłopaka. Bo Taehyung w tym momencie nie wiedział kim był. W jego głowie był mętlik, bałagan, jakby pojawiła się burza i zniszczyła wszystko co miała na swojej drodze. Przygryzł dolną wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią. Nie był boginią, nie chciał być, bo za bardzo kojarzyło mu się to z tym zasranym, przepełnionym napaleńcami miejscem. Nie był tanią podnietą, nie upadł tak nisko, nadal trzymał głowę w górze, nawet jeśli jego korona się przechyliła. Był przykładnym uczniem, przyjacielem, bratem, synem. Ale poza tym?

Zacisnął dłonie na torsie wyższego chłopaka, który bardziej docisnął jego trzęsące się ciało. Zaraz po tym zadaniu przyszło pytanie kim chciałby być. Tego też nie wiedział. Lubił modę, ale czy był w stanie się z tego utrzymać?

Z jego myśli wyrwał go czuły pocałunek, który został złożony na jego policzku, tym samym niwelując samotną łzę, która zaczęła płynąć po jego karmelowej skórze.

— Jeongguk... — młodszy przyłożył zdziwiony dłoń na palące miejsce, na jego buzi i spojrzał zdziwiony i zarumieniony na chłopaka — Dlaczego to zrobiłeś?

— Bo widzę, że potrzebujesz — westchnął.

Jeon Jeongguk to była zagadka całego liceum. Nieczuły chłopak, trzymający się z Yoongim i parą zakochanych kundlów. Brat szanowanego nauczyciela, syn lekarza i prawniczki. Powinien być wychowany, mieć klasę, nie zawodzić swojego nazwiska. I choć jego rodzice nigdy nie narzekali na syna, bo jego osiągnięcia sportowe były niesamowite, tak ciągłe bójki czy jedynki z przedmiotów ścisłych strasznie irytowały starszego Jeona.
Za to Jungkook nawet się nie starał by to poprawić. Pierwszą klasę przeszedł na warunku, plują na koniec roku wiedźmie od fizyki do kawy. Drugą zdał ledwo, a teraz był w kropce.
Zapewne nigdy by tego nie zmienił gdyby nie Taehyung.

Taehyung, którego od dawna obserwował. Właściwie odkąd wraz z Jiminem pojawili się w szkole. Te roześmiane oczy, jego uczynność, troska o innych go rozczulała, co było do niego niepodobne. Tamtego dnia postanowił pewnego dnia mieć go dla siebie. Z pomocą przyszłą ta sama gruba baba, która chciała go ujebać na koniec roku.

— Kim Taehyung, przewodniczący szkoły zgodził się na dawanie ci korepetycji. Może to cię uratuje.

Faktycznie, on go uratował. Pozwolił się lepiej poznać, zdobył zdjęcia sprawdzianów, które czerwonowłosy musiał pisać i uczyli się razem jak rozwiązywać zadania. Nie raz młodszy wyciągał go z kłopotów i raz nawet pojawił się na basenie by kibicować czerwonowłosemu w zawodach, mimo że ten nienawidził wody i po prostu nie umiał pływać.

Jeon tamtej nocy miał zawitać u swoich znajomych po dodatkowe zgrzewki piwa na impreze u Namjoona. Jednak kiedy ci pakowali to do samochodu, światła zgasły, a na scenie pojawił się on. Ten sam chłopak, który swoją niewinnością mógł rozczulić każdego, stał w szpilkach, z czerwonymi wargami, makijażem, w erotycznym stroju (który swoją drogą Kook chętnie by zerwał). To był dla niego szok. Jego małe kociątko, które było zawstydzone gdy tylko ich spojrzenia się spotykało, stało na scenie i kręciło biodrami do innych ludzi.

Poza szokiem był też ból.

Pomylił się co do niego? - to było pierwsze co mu przyszło do głowy. Wydawało mu się, że Taehyung zadrwił z jego naiwności. Wyobraził sobie jak z kpiną w głosie opowiada o nim swoim kochanką, którzy wpychali mu więcej pieniędzy pod majtki byle by ten ponownie rozłożył swoje smukłe nogi.

Zmieniło się to w momencie kiedy ktoś dotknął Kima.

Bo Taehyung nie był zachwycony czy chociaż udawał jak inne prostytutki, które widział w tym klubie.
Taehyung odskoczył, przerażony nagłym ruchem nieznajomego, jednak szybko się uspokoił i dalej grał w swoim teatrzyku.

— Taehyung... — Jeon ujął jego policzki, przygryzając dolną wargę, kiedy ciemne oczka spoczęły na nim, a drobne ciałko delikatnie zadrżało — Usunę to. Nikomu nigdy nie powiem, że cię widziałem, ale mam kilka warunków co do tego.

— Powiedz mi. Proszę powiedz o co chodzi, zrobię wszystko! — Zadeklarował się od raz, kładąc swoją dłoń z srebrnym pierścionkiem na tą starszego.

— Chce wiedzieć dlaczego? — powiedział spokojnie , przesuwając dłonie po jego szyi, aż dotarł do ramion. Zdjął z niego jego kurtkę, która powiesił na wieszaku obok nich. Taehyung stał sparaliżowany, nie wiedząc co ten chłopak planuje. Najpierw pierdoli go wzrokiem, potem przyszpila do ściany, a teraz wygląda na zmartwionego.

W co ty grasz Jeongguk?

— ...Powiem ci tyle ile będę w stanie — mruknął niepewny swoich słów — Coś jeszcze?

— Tak. Bądź moją kobietą.

Jungkook stanął przed nim, pewnie śledząc mimikę młodszego.

— Twój? A-Ale w jakim sensie?

— W każdym. Bądź mój. W szkole, po szkole. O każdej możliwej porze. Chce cię mieć dla siebie. Mieć świadomość, że jak rozłożę ramiona ty w nie wpadniesz i mnie obejmiesz. Chce ci pomagać, ratować, być przy tobie. Tego samego oczekuje. Chce wszystkiego co mogę od ciebie dostać.

— ...ciała też?

— Ciała też — potwierdził, co przeraziło młodszego, jednak ten szybko sprostował — Nie od razu. Wszystko po kolei. Nie będę cię straszył.

— To brzmi jak związek — mruknął nieprzekonany, na co Jeon odwrócił speszony wzrok i liczył, że chłopak się nie połapię — Ale... jeśli cię to uszczęśliwi, a twoje słowa będą prawdziwe to... mogę się na to zgodzić, Jeonggukie.

Jungkook uśmiechnął się pod nosem i ponownie zwiesił wzrok na chłopaku, który spróbował się uspokoić. Szarowłosy posłał mu niepewny uśmiech i zagryzł wargę myśląc nad czymś intensywnie. Zacisnął ręce w piąstki aż pobladły mu knykcie, po czym z jego ust dało się słyszeć głośne westchnięcie.

Podniósł głowę i objął starszego chłopaka, przymykając na moment oczy. W ramionach Kookiego niewytłumaczalnie czuł się bezpiecznie. Czy starszy chłopak chciał mu pomóc? Nie miał pojęcia. Chciał znać szczegóły z jego pracy i życia. Jednak Taehyung poczuł niewyobrażalne ciepło na sercu.

Chce ci pomagać, ratować, być przy tobie.

Jeśli chłopak nienawidzący fizyki chciał mu pomóc był gotowy zaryzykować i wytłumaczyć mu wszystko po kolei i stać się jego, jak ten to nazwał, kobietą. Bo to nie miało być tak samo jak z Hoseokiem.

Jungkook nie był Hoseokiem, Jungkook był jego Kookiem, z którym kochał rozmawiać.

Kim nawet nie zauważył jak silne ramiona go do siebie przytulają, a ten ze stresu i zmęczenia po prostu zasypia, wtulony w jego tors.


Dzień dobry moje piękne kruszynki
Strem Black Swan kochani

Jestem ciekawa jak wam się póki co podoba :>

I czy macie jakieś swoje sugestie co stanie się teraz z Yoonminami/Taekookami

Strem Black Swan

Wgl pozdro mamo, weszłaś mi do pokoju jak pisałam smuta i mi znalazłaś powtórzenie, kocham cię

justineavenue masz smuta kochanie, buziaki

Buzi dla was w czółko, widzimy się niedługo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top