Rozdział 8

Czasem każdy czuje wewnętrzny ból, który ma większy powód, prawda? Moment, kiedy czujesz, że z niczym sobie nie radzisz, wszyscy się od Ciebie odwrócili... Jeszcze chwilę wcześniej jakaś rzecz sprawiła, że rozpierało Cię szczęście, a teraz wszystko nagle prysło jak bańka mydlana. Tak bardzo chcesz się komuś wygadać, ale wiesz, że w tej chwili nikt Cię nie zrozumie. Znacie to? Bo ja nawet bardzo. Jeden głupi telefon sprawił, że siedzę teraz zapłakana i nie wiem co zrobić. Wypadek samochodowy. To takie okropne dwa słowa, które w połączeniu kojarzą się ze łzami i szpitalem. Niewygodne krzesełko w poczekalni sprawiło, że wstałam i zaczęłam się przechadzać w tę i z powrotem po korytarzu. Moja najukochańsza mamusia. Osoba, która wydała mnie na świat. Osoba, która wspierała mnie całe życie. Wtedy, kiedy ojciec nas zostawił, wtedy kiedy dostałam pierwszą jedynkę, wtedy kiedy pierwszy raz chłopak ze mną zerwał i wtedy kiedy pierwszy raz pokłóciłam się z Agnes. I teraz miała mnie tak po prostu opuścić? Jeszcze tyle przed nią... Niedługo ślub Melissy. Oczywiście, zaraz po tym jak zadzwoniła do mnie policja z wiadomością o wypadku, poinformowałam o tym siostrę. Powiedziała, że wsiada w najbliższy samolot i przylatuje do Londynu. Londyn... Moje miejsce na Ziemi. Moja mama dziś przyleciała tutaj, specjalnie dla mnie. Odwołali jej spotkanie w związku z nowym hotelem, ale stwierdziła, że skoro obiecała, że mnie odwiedzi to obietnicy musi dotrzymać. Boże, to moja wina. Gdybym jej nie powiedziała, żeby nie przyjeżdzała to nie uległaby wypadkowi. Albo gdybym to ja wyjechała po nią na lotnisko, nie wsiadłaby to tej pieprzonej taksówki. To moja wina. Pogrążona w tej myśli usiadłam ponownie na krzesełku i zaczęłam szlochać. Nagle dostałam SMS'a od Agnes:
Co tam u Ciebie? Jak było w pracy? Skończyłam rozpakowywanie więc jadę do Ciebie.
Postanowiłam do niej odpisać i podzielić się tragedią, która dotknęła moją rodzinę. Agnes w końcu była moją najlepszą przyjaciółką i często mama i Melisa też traktowały ją jak rodzinę.
Jestem w szpitalu, mama miała wypadek.-napisałam.
Po krótkiej wymianie wiadomości z Ag dowiedziałam się, że przyjaciółka przyjedzie do mnie, ale najpierw pojedzie do mojego mieszkania po pare moich rzeczy.
Kiedy ujrzałam przyjaciółkę na korytarzu rzuciłam się by ją przytulić. Ukryłam głowę w jej ramieniu i po raz kolejny dziś rozpłakałam się jak małe dziecko.
-Tak bardzo się boję
-Ciiii, kochanie
Minęło sporo czasu kiedy byłam ukryta w ramionach Agnes. Podniosłam wzrok, a za plecami Collins stała osoba, której się tu nie spodziewałam. Co do cholery robił Harry Styles w szpitalu, w którym leżała moja mama?

Naprawdę się go tu nie spodziewałam. Nawet nie wiedziałam, kiedy wylądowałam w jego ramionach. Tak dobrze było czuć, że ktoś jest przy tobie. Minęły dwa tygodnie naszej znajomosci, a ja na samą myśl o zielonookim czułam motyle w brzuchu. Nie mogę. N I E M O G Ę. Zawsze sobie powtarzałam, że poradzę sobie bez faceta. Nie ma mężczyzn- nie ma kłopotów. Kiedy usłyszałam odgłos otwieranych drzwi, wyrwałam się z uścisku i popędziłem w stronę wychodzącego z sali lekarza.
-Co z moją mamą?- niemal wykrzyknęłam, kiedy znalazłam się przed doktorem.
Był to dosyć przystojny mężczyzna, wyglądał na około 27 lat. Spojrzał na mnie, przeczesał włosy o kolorze ciemnego blondu i odrzekł:
-Przeprowadziliśmy wstępne badania i obędzie się bez operacji. Pani mama wybudziła się i ma złamaną rękę.
Po wypowiedzeniu tych słów, niejaki Lucas Jackson uśmiechnął się, a jego wzrok powędrował na mój dekolt. Serio!? W takiej chwili!? Przy mojego boku nagle pojawiła się Ag i Hazza. Kiedy mój sąsiad objął mnie w talii, wcale się nie wkurzyłam, jak to miałam w zwyczaju, lecz uśmiechnęłam się w stronę doktorka. Wzrok Jacksona spad teraz na rękę Stylesa zawieszonej nad moim biodrem. Hahaha. I co teraz?
-Kiedy mogę do niej wejść?
-Hmm... Narazie jeszcze nie. Kiedy stan sytuacji się zmieni, zawiadomię panią.

Nie powiem, lubiłam się podobać mężczyznom. Jednak nie czułam się komfortowo z dekoltem po pępek. Ubierałam się stylowo, ale nie wyzywająco. Nigdy nie chciałam wyglądać jak jakaś tania dziwka.

Wróciliśmy do siedzenia na krzesełkach. Poznałam powód obecności Harrego tutaj. Okazało się, że gdy Agnes wpadła do mojego mieszkania po rzeczy spotkała na klatce Stylesa. Powiedziała mu co się wydarzyło, a on zaproponował, że ją podwiezie. Chodź moja przyjaciółka próbowała odrzucić propozycje, brunet się uparł i postawił na swoim.

Czekamy już godzinę. Próbuję przekonać moich towarzyszy aby już wrócili do swoich spraw, do swojego życia. Przecież spokojnie poradziłabym sobie tu sama. Tym bardziej, że za 40 minut moja siostra ląduje. Hazz zaproponował, że po nią wyjedzie. Oczywiście nie obyło się bez kłótni, nie chciałam obarczać chłopaka dodatkowymi problemami, choć i tak już dużo dla mnie robi siedząc razem ze mną w poczekalni i usiłując poprawić mi humor jakimiś marnymi żartami. Jakie będzie zdziwienie Melissy, kiedy na lotnisku pojawi się sam Harry Styles z One Direction. Wait! Fanki. Przecież one odrazu rozpoznają chłopaka i zagrodzą mu drogę.
-Harry, jak planujesz pojechać na lotnisko? Zapomniałeś o fankach?
-Nie, darling. Poprosiłem Liama, który jest w Los Angeles, żeby napisał jak wspaniałe się tam ze mną bawi. Ubiorę kaptur, okulary i nie powinni mnie zauważyć.
Ciekawe, czy to się uda. Oczywiście wierzę w możliwości bruneta, tym bardziej, że ma już doświadczenie w ukrywaniu się, ale zdążyłam zauważyć, że jest ogromną ciapą i wcale bym się nie zdziwiła gdyby wywrócił się na środku lotniska, a cały jego kamuflaż spadł z jego głowy, odsłaniając jego osobę. Aż uśmiechnęłam się na tą wizję.
-No to powodzenia życzę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top