Rozdział 5
Obudziłam się z okropnym bólem głowy. Chciałam poleżeć dłużej, jednak dźwięk budzika przypomniał mi o pracy. Z trudem zwlekłam się z łóżka i udałam się do łazienki. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze przestraszyłam się. Podkrążone oczy, zaspany wzrok i spierzchnięte usta mówiły, a raczej krzyczały, że czas się ogarnąć. Przemyłam twarz letnią wodą. Odrazu lepiej- pomyślałam, kiedy ponownie przeglądnęłam się. Zgarnęłam IPhona, włączyłam muzykę i wskoczyłam pod prysznic. Z każdą ciepłą kroplą uświadamiałam sobie jak dobrym pomysłem było wstanie dwie godziny przed pracą, ponieważ miałam dużo czasu na pozbycie się złego samopoczucia. Ale za to okropnym pomysłem było upicie się wczoraj z Agnes. Jak mogłam być tak głupia i nie pomysleć o tym jak będę się uczuła? Właśnie, Agnes. Pewnie nadal wtula się w poduszkę na moim łożku. Obie źle przyjmujemy promile. Upite mamy głupie pomysły, a na następny dzień zdychamy. Tak jak idiotyczne było wybranie się pod drzwi z numerem 13. O Boże! Styles moim sąsiadem! Dopiero teraz zaczęłam to ogarniać. Prawda jest taka, że spodziewałam się po nim innego zachowania. Kiedy zakończyłam moje poranne rytuały, owinęłam ciało ręcznikiem i ruszyłam do kuchni aby zrobić śniadanie. Kiedy już kończyłam usłyszałam znajomy dźwięk dzwonka do drzwi. Zapominając o fakcie, że jestem w samym ręczniku poszłam otworzyć. U progu stał nie kto inny, niż sam Harry Zadufany Styles.
-Kogo my tu mamy...?- powiedziałam ociekającym jadem tonem.
-Przyszedłem aby przeprosić za moje słowa. Nie miałem na celu, aby one miały taki wydźwięk. Pewnie wyszedłem na okropnego buraka. Może zaczniemy od nowa?- powiedział i zlustrował mnie od góry do dołu.
Cholera mogłam się przyjemniej ubrać!
-No nie ukrywam, że wyszedłeś. Ok. Jestem Jasmine Johnson, twoja sąsiadka.
-Harry Styles, miło mi- posłał mi uśmiech.
-Może chciałbyś wejść na kawę, herbatę, cokolwiek?- sama niewiem dlaczego to zaproponowałam. Odrazu zaczęłam przeklinać sama siebie za ten pochopny pomysł. Czemu to miało niby służyć. No dobra, przyszedł, przeprosił, ale to nie powód, żeby zapraszać go do domu. Jakby nie było to obca osoba!
-W sumie dlaczego nie
-A więc zapraszam- tym razem to ja posłałam szczery uśmiech w stronę bruneta.
Wstawiłam wodę na herbatę, według życzenia Harry'ego. Przeprosiłam go na chwile, by się ubrać. Wykonałam czynność w pośpiechu, aby jak najszybciej wrócić do mojego zielonookiego gościa. W łazience miałam chwilkę na uporządkowanie myśli. Nie ukrywam, że cieszę się, że w tej chwili w moim salonie siedzi takie ciacho jak Harry Styles. Sytuacja niczym wyciągnięta z jakiegoś fanfiction.
Kiedy znalazłam się ponownie w salonie czajnik wydał dźwięk, który oznajmiał, że woda jest już przegotowana.
-Jaką chcesz herbatę? Mam czarną, czerwoną, oolong, białą, yerba mate, owocową, Earl Grey...
-Dziewczyno, kupiłaś całą herbaciarnię!?
Oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Po chwili opanowaliśmy się, a Styles powiedział:
-Masz może zieloną?
-Oczywiście, że mam, zielona to moja ulubiona. Tylko jaką wolisz z pigwą, maliną, jaśminem, czy może zwykłą?
-Poproszę zwykłą- powiedział ukazując dołeczki w policzkach.
Gdy krzątałam się po kuchni czułam jego wzrok na sobie, a gdy się odwróciłam jego uśmiech sprawił, że moje policzki zapłonęły. Czy On do cholery patrzył mi się na tyłek?! Podałam brunetowi kubek i usiadłam obok niego na sofie.
-A więc co robisz w życiu?- zapytał
-Studiuję dziennikarstwo
-Dziennikarz, hmm, są mi dosyć bliscy, mam nadzieję, że choć trochę zmienisz moje spojrzenie na reprezentantów tego zawodu- powiedział, przez co po raz kolejny tego dnia się roześmialiśmy
Siedzielismy i rozmawialiśmy o wszystkim. Zwykle konwersacje bez większego celu, głębszych tematów. Okazało się, że mamy wiele wspólnego. Nie tylko tą samą ulubioną herbatę, ale także książki, filmy. Kolejne minuty mijały w przyjemnej atmosferze, nawet Harry skusił się by zjeść ze mną śniadanie. Moja gościnność chyba nie zna granic. Jednak nagle przypomniałam sobie o czymś. Praca! Zerknęłam na zegarek. Całe szczęście mam jeszcze 20 minut, a dojazd zajmie mi około 10 minut.
-Muszę cię przeprosić, ale za chwilę muszę wychodzić do pracy
-A gdzie pracujesz? Bo ja niedługo mam spotkanie w centrum, mogę cię podwieźć.
-Nie, nie rób sobie problemu
-To będzie dla mnie sama przyjemność. A więc gdzie jedziemy?
-Główna siedziba pisma Cebebr!tes
Wpadłam do sypialni aby powiadomić Agnes, że wychodzę i razem z brunetem opuściłam budynek. Takim sposobem Harry Edward Styles, w własnej osobie odwiózł mnie do pracy.
Chyba czas się obudzić, bo po alkoholu śnią mi się dziwne rzeczy...
Pomyślelibyście, że praca w piśmie o celebrytach może być tak nudna? Gdybym miała porównać do czegoś te 6 godzin spędzonych w redakcji byłaby to biologia. Moim zadaniem na dziś było oglądanie wywiadów z gwiazdami, wysuwanie wniosków i przekształcanie ich w ciekawe dla czytelnika artykuły. Po prostu cudownie! Kiedy po raz trzeci analizowałam wywiad z Arianą Grandę postanowiłam zająć się czymś bardziej pożytecznym, niż wgapianie się w ekran komputera. Padło na robienie porządków w torebce. Wysyłałam całą jej zawartość na blat biurka. Masa paragonów i jakiś notatek- do wyrzucenia. Kiedy schowałam resztę rzeczy do mojej skórzanej przyjaciółki od Marca Jacobsa na blacie pozostały dwie karteczki, które wywołały na mojej twarzy niemały uśmiech. Na jednej był zapisany adres mailowy, na drugiej natomiast numer telefonu i podpis: Harry xx. Zapewne pierwszy to ta, którą podarował mi Liam Payne. Zaśmiałam się pod nosem. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że będę się kiedyś zastanawiała, do którego z członków jednego z najpopularniejszych boysbandów na świecie napisać najpierw. Jednak osunęłam myśli o nich na bok i postanowiłam wrócić do wywiadów. W końcu kto by chciał wylecieć z pracy w ciągu jej pierwszego dnia? Dokończyłam krótki artykuł na temat Ariany i skierowałam się do gabinetu mojej szefowej. Zapukałam do drzwi, a kiedy usłyszałam ciche 'proszę' weszłam do środka. Złożyłam wydruk na biurku Anny Marshall, a ona chwyciła go i zaczęła czytać. Kiedy już skończyła, spojrzała na mnie z uśmiechem i powiedziała:
-Jest genialny. Jeżeli nadal będzie szło ci tak dobrze, to za tydzień idziesz w teren.
-Jaak to w teren?
-W piątek, za tydzień odbywa się After Party po rozdaniu jakiś mało ważnych nagród, bo rozdanie nie jest ważne, a właśnie impreza po. Mamy na nią wejściówki. Będzie tam pełno młodych gwiazdeczek, a ty ze swoim wiekiem i urodą pasujesz do tamtego towarzystwa. Będziesz po prostu dobrze się bawić, w towarzystwie znanych osób, a potem zapiszesz wszystkie smaczki, z czego powstanie idealny reportaż.
- Podoba mi się ten pomysł. Jeżeli nie zmieni pani zadania, to jestem jak najbardziej chętna.
-Dobrze. A i nie musisz mówić do mnie 'pani'. Jestem Ana.
Więc przygotowania do imprezy czas zacząć!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top