Rozdział 2

Nasz dzień był naprawdę męczący- nie dość, że spędziliśmy aż 6 godzin w galerii, to jeszcze musiałam tachać te 10 toreb wyładowanych po brzegi ciuchami, które wybrała mi Agnes. Całe szczęście znalazłyśmy chwilę by wejść do kawiarni i napić się pysznej, orzeźwiającej lemoniady.
-Tego właśnie było mi trzeba- powiedziałam po wypiciu ostatniego łyka napoju.
-Mi też. Uwielbiam te nasze wypady- odpowiedziała z uśmiechem blondynka i wyciągnęła z torebki dzwoniącego Iphone'a.
Dziewczyna odeszła na bok by porozmawiać, a ja usłyszałam strzępki rozmowy:
-Tak, kotek...za 40 minut w naszym mieszkaniu...tak, kocham cię...papa.
No tak, Max. Max to chłopak Ag. W sumie to ja ich zeswatałam na jednym z licealnych bali, jednak nie spodziewałam się, że z tego wyjdzie coś tak poważnego. Para mieszka ze sobą od pół roku. A skoro już o związkach, to ja jestem szczęśliwą singielką. Przynajmniej tak wszystkim mowię, ale prawda jest taka, że chciałabym mieć osobę, z którą mogłaby porozmawiać w każdym momencie, która wywoływałaby uśmiech na mojej twarzy, która zawsze byłaby blisko mnie. Mama wiecznie zapracowana, Ag nie zawsze ma czas, a ja zazwyczaj kończę na kanapie, oglądając po raz setny Dirty Dancing i zajadając się pizzą. Jestem osobą dość towarzyską, mam wielu znajomych, jednak nie zaczęto wychodzę z nimi do klubów, na imprezy, ponieważ takie klimaty wcale mi nie odpowiadają. Głośną muzykę mogę mieć w domu, alko też, więc dlaczego miałabym przebywać w miejscu pełnym spoconych ciał i zalanych w trupa nieznajomych facetów, którzy na siłę próbują się do mnie przystawić? Z moich rozmyślań wyrwała mnie Agnes mocno mnie przytulając i przepraszając za to, że nie może spędzić ze mną więcej czasu, ale Max na nią czeka. Pocałowałam jej policzek, ona powtórzyła gest i udałyśmy się przed główne wejście, gdzie pomachałyśmy sobie, a każda udała się w swoją stronę. Po 15 minutach znalazłam się przed wejściem do kamienicy gdzie znajdowało się moje mieszkanko. Czując, że ręce za chwile mi odpadną, doczłapałam na pierwsze piętro, otworzyłam drzwi, rzuciłam w kąt buty i zakupy. Jak dobrze już być w domu- pomyślałam i położyłam się na sofie. Muszę naprawdę poszukać jakiejś pracy. Pieniędzy mi nie brakowało- praca mamy zapewniała mi dobrobyt, jednak chciałam się usamodzielnić i nie żyć cały czas na garnuszku mamusi. Mieszkanie, studia, auto, ciuchy... Źle się z tym czułam. To już ten czas. Najchętniej zaczęłabym robić coś w stronę dziennikarstwa, ale kto przyjmie niedoświadczoną studentkę trzeciego roku? Jednak wolałam sprawdzić, wiec zgarnęłam laptopa na kolana i wpisałam w wyszukiwarkę frazę, która
mnie interesuje. Po chwili przeczytałam bardzo satysfakcjonującą informacje.
To właśnie to, czego szukałam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top