Rozdział 19
-Jesteś w stanie założyć coś bardziej eleganckiego z tym gipsem?
-Tak, nawet... A dlaczego pytasz?
-Zabieram cię dziś wieczorem na kolację
-Kolację, powiadasz. To będzie randka?
-Jeżeli tego chcesz to będzie
-A więc randka- powiedziałam z uśmiechem i sięgnęłam po garść M&M'sów.
Byłam przygotowana na to, że prędzej, czy później dostanę takie zaproszenie od Stylesa. Jednak nie spodziewałam się go akurat w tym momencie. Postanowiłam posłuchać rad bardziej doświadczonej koleżanki, Agnes, która zawsze powtarza, że mężczyznom nie można okazywać większego entuzjazmu. Dlatego wiadomość o naszej randce przyjęłam bez wybuchów, jednak w środku odprawiałam dzikie tańce szczęścia.
...
Z pomocą zielonookiego wsiadłam do jego auta. Po krótkiej rozmowie łatwo dało się dostrzec, że oboje jesteśmy podekscytowani.
-Gdzie mnie zabierasz?
-Za chwilę się dowiesz- odpowiedział
Podróż nie zajęła długo. Po około dziesięciu minutach podjechaliśmy pod restaurację. Miejsce to wyglądało na dosyć ekskluzywne i drogie. Mimo to sprawiało wrażenie przytulnego i idealnego na pierwszą randkę.
Oczywiście z pomocą Stylesa wygrzebałam się z auta. Kiedy stanęłam obok pojazdu, mój towarzysz podał mi kule i mogliśmy ruszać w stronę wejścia.
Podczas przepysznego posiłku dużo rozmawialiśmy i często wybuchliśmy śmiechem, przez co spotkaliśmy się z nie do końca przychylnymi spojrzeniami ze strony innych gości restauracji. Kiedy spożyliśmy w całości nasze dania i wypiliśmy lemoniadę pod restauracje zjechało się kilka czarnych samochodów. Zbagatelizowałam je, jednak Harry zaniepokoił się ich przyjazdem. Kiedy z aut wysiadło kilka zakapturzonych osób, wyposażonych w aparatury fotograficzne zrozumiałam zdenerwowanie Stylesa.
-Teraz zabieram cię w ciekawsze miejsce- powiedział i poprosił kelnera o rachunek
Po chwili znaleźliśmy się znów w aucie. Dzięki znajomości właściciela restauracji udało nam się opuścić lokal, bez zbędnego spotkania paparazzi. Oddaliliśmy się coraz bardziej od miejsca naszego zamieszkania, a kierowaliśmy się w stronę Harrow. Podczas podróży parę razy próbowałam dowiedzieć się szczegółów jej celu, jednak na marne.
-Jak to jest z tą sławą? Nie przeszkadzają ci paparazzi i fani na każdym kroku?
-Gdyby nie byłoby to uciążliwe, nie byłoby tej przerwy- zaśmiał się- na początku to wielka frajda. Jak każdy marzyłem, żeby być w centrum uwagi, a wtedy marzenia stały się realne. Teraz jest to okropne. Prasa i internet to upierdliwe hieny, które przyczepiają się do każdego szczegółu mojego życia, które nie są wcale takie ciekawe, jak je prezentują- powiedział na jednym wdechu.
Po około godzinie dotarliśmy pod pewien budynek. Z powodu słabego oświetlenia nie mogłam dostrzec napisu na nim. Po chwili jednak ujrzałam dosyć nie wyraźny zarys. Hotel Stanmore.
-Co robimy w Stanmore?- zapytałam
-To jedno z moich ulubionych miejsc. Panuję tu cudowna atmosfera, więc postanowiłem się z tobą nią podzielić
Po otrzymaniu kluczy do pokojów udaliśmy się do nich. Przed drzwiami do mojego tymczasowego mieszkania pożegnaliśmy się, a Harry wręczył mi karteczkę z zapisanym numerem jego lokum.
W nocy obudziły mnie odgłosy typowe dla burzy. Muszę przyznać, że jedną z rzeczy, których szczerze nienawidzę jest właśnie to zjawisko. Boje się za każdym razem, kiedy w otoczeniu zagrzmi. Kiedy na niebie pojawiła się błyskawica, a ja zatrzęsłam się ze strachu, postanowiłam zadzwonić do Agnes. Jak to na dorosłą osobę przystało, za każdym razem kiedy miałam okazję przebywać niedaleko wyładowania wybierałam numer przyjaciółki.
Zdarzyła się rzecz, której obawiałam się najbardziej. Collins miała wyłączony telefon. Nie miałam pojęcia co zrobić. Czułam się jak małe dziecko, ogarniał mnie paniczny strach. Starałam się powtarzać sobie w myślach, że nie ma się czego bać, jednak ta metoda nie podziałała. Szczelnie przykryłam się kołdrą i czekałam aż burza ustanie. Czas dłużył mi się potwornie. Po około dziesięciu minutach, które wydawały mi się dwoma godzinami usłyszałam pukanie do drzwi. Kto w środku nocy postanowił mnie odwiedzić?
Zabrałam kule i dokuśtykałam do drzwi, a następnie otworzyłam je. U progu stał Harry ze zmartwionym wyrazem twarzy.
-Co tu robisz?- zapytałam
-Agnes opowiadała mi, że boisz się burzy, dlatego postanowiłem sprawdzić czy wszystko ok- odpowiedział
Nie byłabym sobą, gdybym nie odpowiedziała, żeby wracał do siebie. Jednak była to kolejna sytuacja, w której przekonałam się jak bardzo Styles jest uparty. Wskoczył do mojego łóżka i oznajmił, że tam zostaje. A mi nie pozostało nic innego, niż delikatnie wtulić się w jego bok i pogrążyć się w śnie.
Byłam zdziwiona, że to właśnie on daje mi poczucie bezpieczeństwa. Jednak nie może mnie opuścić myśl, że nie do końca pasuję do jego świata. Nie należę do grona, które dobrze czuje się w blasku fleszy, a u boku bruneta będzie to nieuniknione. Ale przecież pewne uczucie jest w stanie zwalczyć wszelkie przeciwności. Pytanie, czy zielonooki daży mnie tym uczuciem...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top