Rozdział 12

Po raz kolejny wybuchliśmy śmiechem, jak to miało się zwyczaj dziać kiedy byliśmy razem. Przyznam, że jestem miło zaskoczona towarzystwem Harrego. Siedzielismy w wynajętej loży, popijaliśmy drogi trunek i rozmawialiśmy o wszystkim.
-Może chcesz iść zatańczyć?- zaproponował brunet
Odpowiedziałam mu skinieniem głowy, dopiłam zawartość szklaneczki i razem ruszyliśmy na podbój parkietu. Wywijaliśmy się w rytm muzyki, a w pewnym momencie zielonooki przysunął się bardzo niebezpiecznie blisko. Nachylił się do mojego ucha i powiedział:
-Bardzo się zdziwiłem, kiedy zaproponowałaś to wyjście
Wiem, że nie powinnam tego mowić, ale alkohol buzujący w moich żyłach zrobił swoje.
-W sumie ja też się zdziwiłam. Wygląda na to, że to spotkanie jest ustawiane przez moją siostrę i przyjaciółkę
-Nie bardzo rozumiem. Jak to ustawione? Nie chciałaś przyjść tu ze mną?

No to się wkopałam. Czas wymyślić coś i obrócić to wszystko w żart.

-Nie, to nie tak. Po prostu one się martwią, że skończę jako stara panna, a skoro napatoczył się akurat członek najpopularniejszego boysbandu na świecie, czemu by nie wysłać biednej Jasmine na randkę...

Oj tak. Kiedy się stresuje zaczynam nawijać i nawijać, nie potrafiąc skończyć. Całe szczęście, że udało mi się przerwać wypowiedź, na co brunet nie zwrócił zbytniej uwagi. Uff, sytuacja uratowana.

Przez resztę naszego pobytu w klubie nabijaliśmy się z tego w jaki sposób dziewczyny ustaliły nam randkę. Kiedy już byliśmy zmęczeni i postanowiliśmy wrócić do mieszkań czekała na nas niezbyt miła niespodzianka. Mianowicie, przy wejściu czekali na nas paparazzi. Widocznie ktoś z klubu powiadomił ich o obecności Harrego. Nigdy jeszcze nie widziałam czegoś takiego. Oślepiający błysk fleszy, wzajemnie przekrzykiwanie się. Mój towarzysz dosyć sprawnie zakrył mnie kurtką, jednak jestem pewna, że zdołali mnie uchwycić. Naprawdę szybko, wręcz biegiem udaliśmy się do najbliższej taksówki. Wykazaliśmy kierowcy adres. Aż do przyjazdu pod kamienicę między nami panowała niezręczna cisza. Żadne z nas nie wiedziało jak skomentować zaistniałą sytuację.
-Przepraszam...- wydukał brunet kiedy znaleźliśmy się na klatce schodowej.
-Przecież to nie twoja wina, nie masz na to wpływu
-Moja, gdyby nie ta cholerna sława nie miałbym takich problemów. Jutro będziemy na okładkach tych wszystkich szmatławców...
-Och, nie martw się na zapas. Z resztą takie sytuacje dużo pokazują. Jutro zwolnię się z pracy. Nie wytrzymam tam ani chwili dłużej. Przecież to jest wchodzenie z butami w czyjeś życie! 
-Hej nie unoś się tak. Jutro przemyślisz wszystko na spokojnie. Nie powinnaś rezygnować z pracy, poniekąd z mojego powodu.
Co prawda, to prawda. Choć na początku stwierdziłam, że jakoś wytrzymam, teraz nie widzę takiej możliwości.
-A teraz uciekaj już spać. Dobranoc, darling- powiedział i musnął ustami mój policzek.
Nie wiem jak długo po odejściu Harrego stałam jak wmurowana. Zrobiło mi się gorąco i zapomniałam o całym, bożym świecie. Całus w policzek? Darling? Choć nie pocałował mnie, tak naprawdę, to nawet ten mały gest zdołał przyprawić mnie o masę motyli w brzuchu. Tego było już za wiele na moją głowę. Pomimo wszystkiego uważam ten wieczór za udany. Oczywiście pomijając moment kiedy znalazłam się w mieszkaniu. Przez lawinę pytań o moją randkę pękała mi głowa. A ja głupia liczyłam, że bedą spać i uniknę tej sytuacji...

-Nie Agnes, nie spaliśmy ze sobą! Nie mamo, nie będzie kolejnego ślubu! Nie, Mel, nie będziesz ciocią- wykrzyczałam i pobiegłam do sypialni.
Sen to to czego mi trzeba. Pomimo, że byłam zmęczona, to nie mogłam zasnąć, bo po mojej głowie krążyła pewna postać. Postać wysokiego bruneta o hipnotyzujących, szmaragdowych oczach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top