Rozdział 13
Prysznic, tego właśnie mi trzeba- stwierdziłam zaraz po przebudzeniu. Podniosłam się łóżka i zabrałam rzeczy na przebranie. Nie miałam dziś chęci na nic, więc zwykle dresy i top spełniały idealnie swoją rolę. Pognałam niezauważona do łazienki. Już po chwili moje myśli skupiały się tylko na spływających po moim ciele kroplach. Po skończonej porannej toalecie zgarnęłam jabłko z kuchennego blatu i stwierdziłam, że wybiorę się biegać. Kiedy byłam jeszcze w liceum miałam w zwyczaju każdego ranka uprawiać jogging, jednak z czasem, lub jego brakiem, ten nawyk zanikł. Przyodziałam na siebie typowy, treningowy zestaw i opuściłam mieszkanie. Już po paru minutach znalazłam się na mojej ulubionej trasie biegowej. Biegłam od dobrej godziny, gdy ujrzałam znajomą twarz. Nie, nie, nie. Dlaczego musiało mi się to zdarzyć, właśnie w momencie gdy nie planowałam nikogo spotykać?
Coś trzeba zrobić. Wybrałam strategię: 'udaję, że jestem tak pochłonięta bieganiem, że cię nie zauważyłam'. Powinna wypalić...
-Nie wiedziałem, że biegasz- powiedział z ogromnym uśmiechem Liam
Moja strategia poszła się pieprzyć, kiedy tylko nie zauważyłam gałęzi, potknęłam się i wpadam wprost w ramiona młodego mężczyzny.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. W ogóle co tu robisz? Z tego co mówiłeś powinieneś być w LA- starałam się być miła, ale nie wiem, czy moja mina nie zdradzała niechęci do towarzystwa.
-Nagła zmiana planów. Przy okazji spotkam się ze znajomymi.
-Fajnie... Więc ja wracam do joggingu, trzeba dbać o formę. To papa!- pożegnałam się i zgodnie z moją wypowiedzią wróciłam do wcześniej wykonywanego zajęcia. Jak to jest, że jak jestem na randce z Harrym zbierają się paparazzi, a kiedy nie chcę nikogo spotkać, Liam spaceruje sobie jak gdyby nigdy nic, a wokół niego nie zbiera się masa fotografów i fanek. To brzmi jak paradoks jakiegoś marnego fanfiction napisanego przez dziesięciolatkę.
Wyszłam przebrana z łazienki. Oczy mamy i Mel były utkwione w mojej osobie. Kiedy przeszłam przez pomieszczenie, a one nadal przypatrywały mi się z tą grobową miną postanowiłam zareagować.
-Coś nie tak?
-Kochanie-zaczęła mama
-Siora, chodzi po prostu o to, że jesteś sławna
Miałam już zapytać, o co im chodzi, ale Melissa podsunęła mi pod nos stosik gazet. Chwyciłam pierwszą i zerknęłam na okładkę. Znajdowało się na niej zdjęcie, które ukazywało mnie i Harrego zaraz po wyjściu z klubu. Sprawdziłam, na której stronie znajduje się artykuł i wzięłam się za czytanie.
Kim jest ta ruda piękność? Oto Jasmine Johnson- córka znanej na całą Europę bizneswomen Adrianne Johnson, studentka dziennikarstwa i czyżby nowa miłość Harrego Stylesa? Para była widziana wczoraj...
Nie zamierzałam tego czytać ani chwil dużej. Zebrałam wszystkie gazety, które znajdowały się na stoliku i wyrzuciłam je do kosza. Szkoda mi celebrytów... Nie mogą nawet wyjść ze znajomymi, bo już robiona jest wielka afera. Nie pochwalam pracy osoby, która pisze takie rzeczy, dlatego postanowiłam odejść z pisma Celebr!tes. Wykonałam krotki telefon, w którym poinformowałam Anę Marshall o mojej decyzji. Przyjęła to bez problemu, zważając na fakt, iż byłam zatrudniona tylko na okres próbny. Rzuciłam uśmiech dziewczynom i zmieniając temat, zapytałam:
-I jak przygotowania do ślubu? Znasz dokładną datę i miejsce?
-Tak, wybraliśmy pierwszy grudnia. I udało mi się namówić Juana na ślub w Manchesterze.
-Ale czad! Już nie mogę się doczekać- powiedziałam rzucając się sis w ramiona
Wybuchłyśmy śmiechem.
-A ty, kochanie, kiedy sobie kogoś znajdziesz?- tym razem odezwała się mama. Wiedziałam, że za chwile zacznie się temat wczorajszego wyjścia
-Nikogo nie zamierzam szukać. Jeżeli ktoś warty uwagi się znajdzie, to napewno was o tym poinformuję
-No jakoś o Stylesie musiałyśmy się dowiedzieć same. A nie zaprzeczysz, że ci się podoba- powiedziała mi Mel z uśmiechem pod tytułem: no-i-co-na-to-powiesz
Nie odezwałam się, ponieważ nie mogłam się tak po prostu przyznać, że on mi się podoba. Z resztą to tylko zwykle zauroczenie. Skoro tak szybko przyszło, równie szybko też minie.
Siedząc na mojej kochanej sofie przeglądałyśmy katalogi z sukniami ślubnymi. Nie mogłam wyjść z podziwu, że wszystkie kreacje wyglądały niczym z Disney'owskich bajek. Nie mogła mnie odpuścić pewna myśl, mianowicie: czy znajdę kiedyś mężczyznę, z którym stanę na ślubnym kobiercu? Przez całe moje życie kroczyłam z maksymą: poradzę sobie bez facetów! Pewnie moje myślenie było spowodowane brakiem ojca, jednak teraz coraz cześciej przekonuje się do tej rzekomo silniejszej płci. To nie tak, że nie byłam w związkach. Byłam i to w wielu, jednak żaden z nich nie były zbyt trwały. Wspomnienia z liceum, kiedy to byłam po prostu kolejną do zaliczenia, potwierdzały mnie w przekonaniu, że nie warto im ufać. Od kiedy zamieszkałam sama, a dookoła otaczają mnie sami zakochani, też chciałabym znaleźć kogoś, do kogo będę mogła się przytulić.
-Ta jest cudowna- powiedziałam kiedy natrafiłam na pewną sukienkę, która bardzo wpadła mi w oko.
-No co ty?! Szukam czegoś bardziej tradycyjnego- odpowiedziała siostra, z nosem wlepionym w katalog
Moim zdaniem owa sukienka jest bardzo efektowna, a przede wszystkim oryginalna. Melissa nie lubi wychodzić poza schemat, więc nie zdziwił mnie fakt, że nie przypadła jej do gustu.
-Muszę wam coś powiedzieć...- zaczęła moja mama z niepokojem w głosie- poznałam pewnego mężczyznę, z którym bardzo dobrze się dogaduję. Często się spotykamy i pomyslałam, że może wy też chciałybyście go poznać. Ma na imię Vincent i ma firmę budowlaną, z którą niedawno podpisaliśmy kontrakt.
-Ale super. Wzięłam w kancelarii wolne na prawie miesiąc, więc planuję spędzić go w UK. Może umówimy się na jakiś obiad, póki tu jestem?- odezwała się Mel
-Bardzo dobry pomysł. Może Juan też by wpadł do nas?- zapytałam
-Zadzwonię do niego i się okaże
-Nie za dobrze macie, siostra, że sobie tak bierzecie miesięczne wolne?- zapytałam z przekąsem
-Jasmine, ogarnij się troszeczkę- upomniała mnie mama
-Mamooo, ona mi cały czas dogaduje i nie reagujesz, a jak ja się odezwę to odrazu się czepiasz- powiedziałam, na co moja siostra rzuciła mi spojrzenie pełne pogardy- nie no i tak was kocham- dodałam i przytuliłam obie
Po pół godziny byłyśmy już umówione na wielki, rodzinny obiad w najbliższy piątek. Będzie mama i Vincent, Mel i Juan, Agnes i Max oraz ja- jak zwykle sama. Dziewczyny chcą, żebym zaprosiła Harrego, bo skoro jest moim znajomym to... Z resztą co mi szkodzi. To tylko niezobowiązujące zaproszenie na rodzinny obiad, prawda? Moje przemyślenia przerwała Melissa, która gwałtownie poderwała się z sofy i pobiegła do łazienki. Mama popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem.
-Nie wiem, co jej jest
-To się dowiedz. Jesteś jej siostrą, napewno ci powie
-A ty jej mamą. Dowiemy się razem
Zapukałam do drzwi i zapytałam:
-Sis, wszystko dobrze?
Z pomieszczenia nie było słuchać odpowiedzi, tylko odgłosy wymiotowania, które po paru minutach ustały. Wtedy w drzwiach pojawiła się Mel. Wyczytałam z jej twarzy, że chce porozmawiać. Znamy się od tylu lat, że bez problemu odczytuje pewne znaki. Wydaje mi się też, że brązowowłosa nie chce przeprowadzić tej rozmowy z mamą, która chyba także to zauważyła, ponieważ wycofała się.
-Wydaje mi się, że mogę być w ciąży- strzeliła prosto z mostu moja siostra, jak to miała w zwyczaju. Zawsze była bardzo bezpośrednia, jednak dziś zaskoczyła mnie
-Jeżeli masz takie podejrzenia, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby się przekonać
-Tak, ale boje się jak zareaguje na to Juan
-Nie ma się co martwić na zapas; będziesz się nad tym zastanawiać potem, ale do cholery! Przecież bierzcie niedługo ślub, chcecie być razem, kochacie się. Napewno się ucieszy. A teraz ogarnij się, to przejdziemy się do apteki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top