Hey Angel, do you know the reasons why..
W szkole zadzwonił ostatni dzwonek, co oznaczało, ze mogłem juz opuścić placówke i wrócić do domu. Dzisiejszy dzień był spokojny, za spokojny. Zastanawiało mnie dlaczego ani razu Louis i jego "gang" nie znęcali się nad mną. Codziennie przez 2 lata Louis Tomlinson gnębił mnie bez przerwy. Udałem się w stronę szafek szkolnych, w których znajdowały się ubrania uczniów. Moja miała numer 624 i znajdowała się w dolnym rzędzie. Byłem dość wysoki, a szła za tym moja niechęć do codziennego zginania się ku podłodze. Już miałem wykonać skłon, lecz poczułem małe dłonie na moich barkach. Po moim ciele przeszły dreszcze. Od razu na myśl przyszedł mi Louis. Przecież on nie odpuściłby mi ani jednego dnia.
-Gdzie się wybierasz skarbie? - zaśmiał się lekko, nie powienem nawet patrzeć na niego jak na anioła, ale widzieliście jego piękne niebieskie oczy? Te brązowe włosy, które były tak idealnie ułożone wręcz dopasowane do jego kości policzkowych, a te malinowe, wypełnione usta. Nawet nie próbowałem wyrywać się z jego żelaznego uścisku. Wiedziałem, co mnie czekało. Tylko zastanawiało mnie to, jaką opcje wybierze dzisiaj. Uderzenia w brzuch czy może jednak wkładanie mojej głowy do toalety? Szczerze powiedziawszy wolałbym to drugie. Miałem obawy co do tego, czy mój brzuch wytrzymałby kolejne kopnięcia i uderzenia.
-Miejmy to za sobą Louis, zrób co masz zrobić i puść mnie do domu - miałem dosyć, że kocham osobę, która mnie gnębi. Nie rozumiem jak mogłem poniżyć się niżej niż zakochać się w swoim gnębicielu.
-Oh, mój drogi. Dzisiaj wypróbujemy coś nowego.-zaczął. Coś nowego? Nagle moje myśli zaczęły krążyć wokół jednego epitetu: coś nowego. Czy coś nowego oznaczało coś strasznego czy może coś łagodniejszego?
Co jeśli mnie skrzywidzi, robi to codziennie ale boję się, że tym razem będzie gorzej niż codziennie.
-Czy-czyli - bałem się go, on to widział, ale czy wykorzysta mój strach w jego "nowym" karaniu.
-Boisz się skarbie - wiedział, że ma nade mną kontrolę, widział mój strach w oczach. Chciałbym go pocałować, ale nie mogę zabiłby mnie
-Lubisz chłopców tak Harry?-zaśmiał się lekko i to zabolało moje serce.
-Nawet jeśli tak, nie masz prawa mnie osądzać- oczywiście, że ma przecież to Louis Tomlinson, on może wszystko.
-Oj Harry, Harry - prychnął lekko, a jego dłoń powędrowała na mój policzek, moje kolana automatycznie zrobiły się lekkie jak wata a myśli skupiały się na tym jak bardzo miękka jest jego skóra.
Nagle poczułem jak przyciska mnie do szafek i uderza pięścią w brzuch. Odruchowo syknąłem, lecz gest Louisa był już dla mnie przyzwyczajeniem. Jednak ślady, które pozostały po wcześniejszych uderzeniach, zaczęły dawać się we znaki. Początkowo spotkanie z pięścią Tomlinsona nie bolało tak bardzo, ale po chwili ból przeszył całe moje ciało.
-Żartowałem, gnoju.-chrząknął po czym zadał mi kolejny cios. Bardziej bolesny.-Nie zasługujesz na coś nowego.
Łzy poleciały mi po policzkach. Dzisiejsze spotkanie z jego pięścią dało mi do zrozumienia, że takie pośmiewisko jak ja nigdy nie będzie z takim chłopakiem jak Louis.
-Dla-dlaczego czy t-to robisz?-złapałem się za brzuch żeby chociaż nie czuć tak mocno tego bólu.
Starszy pozwolił sobie jedynie na przejechaniu po mnie wzrokiem i puszczeniu moich ramion. Zsunąłem się po powierzchni szafek cały czas ciężko oddychając i cicho łkając. Siedząc na ziemi wpatrywałem się w Louisa wiszącego nad moim marnym ciałem. Wpatrywał się we mnie pożerając mnie wzrokiem. Co chwilę na jego twarz wkradał się delikatny uśmiech, który powodował kolejny napływ łez do moich oczu. Oznaczało to bowiem, że wyrządzanie mi krzywdy przynosiło mu satysfakcję.
-Dowiesz się w swoim czasie.-rzucił krótko i wyszedł z budynku pozostawiając mnie rozdartego, zapłakanego i delikatnie zakrwawionego. Czułem się jak sierota, która nie potrafiła znaleźć odpowiedniego miejsca, cały czas przenosząca się z kąta w kąt w celu odnalezienia czegoś pasującego.
Ledwo o siłach doszedłem do domu. Nie mogłem pokazać mamie, że coś się dzieje, nie teraz kiedy wszystko niby jest "dobrze". Mama dopiero co trochę otrząsnęła się po śmierci ojca, nie chce żeby się znów załamała. Kiedy dotarłem do swojego pokoju od razu poszedłem do łazienki sprawdzić czy uderzenia Louisa zostawiły jakieś ślady, bez zaskoczenia zauważyłem że na moim brzuchu pojawiły się 3 duże siniaki w kolorze niebiesko-fioletowym. Skrzywiłem się na swój widok. Na widok swojej marnej twarzy i posiniaczonego ciała Postanowiłem zapobiec dolegliwościom i wziąłem maść przeciwbólową, którą przypisał mi ortopeda po moim rzekomym upadku ze schodów, po czym wsmarowałem ją w brzuch. Na początku mój organizm źle zareagował na niespodziewany zimny okład ale po chwili stało się to przyjemne. Ból jakby powoli unosił się w powietrze, lecz wymalowane na twarzy cierpienie nadal z niej nie schodziło.
Może to było moje przeznaczenie? Może urodziłem się po to, żeby każdy się nade mną znęcał? Nigdy jeszcze nie byłem szczęśliwy. Nie wiem co to szczęście, miłość, wierność lub troska innej osoby. Całe życie byłem w depresji, każdy nade mną się znęcał. Teraz rozumiem, że to jest mój los.
A co jeśli... kiedyś spotka mnie coś dobrego? Może wkrótce coś się zmieni i ktoś mnie pokocha? Poczuję, jakie to uczucie. Uczucie potrzeby bycia i posiadanie świadomości o tym, że jest się pewnej osobie ważną w życiu osobą. Szczerze mówiąc to zazdrościłem ludziom, którzy zaznali smaku szczęścia, poczuli falę miłości. Zacząłem rozmyślać nad różnymi sytuacjami. Ale niestety to byłyby tylko cuda. A w cuda to ja nie za bardzo wierzę.
Jak codziennie nie miałem co robić po szkole. Chciałbym mieć przyjaciół, którzy bez zapowiedzi odwiedzili mnie w domu. Miałem dosyć być samotnym, chciałem się rozerwać i być chociaż trochę lubiany. Od dawna ludzie mówili o aplikacji 'kik'. Uważałem ją jednak za głupią "grę", która tylko wciągała ludzi dopóki inna się nie pojawi.
Wyszedłem z łazienki cicho zamykając za sobą drzwi. Od razu udałem się do swojego pokoju, w którym miałem zamiar spędzić resztę dnia. Wszedłem do pomieszczenia również cicho przymykając drzwi. Podszedłem do łóżka, na którym po chwili znajdowałem się w pozycji leżącej. W ręku oczywiście trzymałem swój telefon-bez niego jestem jak bez ręki. Odblokowałem ekran i kliknąłem w sklep z aplikacjami. Postanowiłem zainstalować tego całego kik'a. Miałem nadzieję, że na tym portalu poznam choć jedną osobę, która byłaby w stosunku do mnie miła i sympatyczna. Po prostu chciałem mieć jednego przyjaciela. Tyle zdecydowanie by mi wystarczyło.
Czekając na zainstalowanie aplikacji, sprawdziłem swojego Twittera, lecz nie liczyłem na to, że ktoś do mnie napisze. Po jakieś minucie wyskoczył mi mały dymek z powiadomieniem, że aplikacja została zainstalowana. Szybko nacisnąłem na powiadomienie i przeszedłem do rejestracji. Podałem standardowe informacje potrzebne do dołączenia, ale miałem mały problem z nazwą. Nie chciałem dać czegoś, co by od razu kojarzyło się ze mną więc "kittyboy" lub "harry94" nie pasowało. Nagle wpadłem na świetną nazwę "theunknownboy". To mógłby być każdy, więc ta nazwa wydawała mi się w sam raz. Od razu jak aplikacja zaakceptowała moją nazwę moje konto zostało założone.
Na początku wyskoczyły mi osoby, których numer telefonu posiadam w swoich kontaktach. Nie było ich za wiele, ale cóż. Lepsze to niż nic. Przesunąłem po ekranie palcem w bok i ukazały mi się osoby, które mieszkają w mojej okolicy. O dziwo było ich około ośmiu. Tak dużo, czy może tak mało? Wyskoczyły mi następujące nazwy: karenlane
mickeycole
ilikepenguins
homealonebae
tommoboy21
kittielover
christianbae
princessofworld
Zainteresował mnie ten piąty nick. Nie podejrzewałem o kogo chodzi. Z resztą nie kojarzyłem nikogo z wypisanych, ale tego kogoś szczególnie. Byłem ciekaw kto wymyślił tę jakże kreatywną nazwę.
Kliknąłem na ten login z małą nadzieją na to, że ta osoba będzie miała zdjęcie profilowe, ale oczywiście moja nadzieja wygasła kiedy na profilowym była drużyna Doncaster Rovers, jak się się mylę. Nie przepadam za za piłką nożną ale zaryzykowałem naciskając przycisk "dodaj do kontaktów ". Od razu na ekranie wyskoczył mi dymek żeby zacząć konwersację. Bałem się zacząć. Co jeśli powiem coś nie tak, albo jak się ośmieszę? Czasami miałem za dużo zmartwień "co jeśli " "a gdyby". Pomyślałem sobie: "Styles weź się w garść i napisz "hej" i będzie dobrze"
Theunknownboy: hej x
Odpowiedź od chłopaka przyszła niespodziewanie szybko. Bo to był chłopak, prawda?
tommoboy21: witam xx
theunknownboy: zaskoczyłeś mnie powiem Ci szczerze...
Nie wiedziałem jak zacząć tę konwersację. Było trudno nawiązać kontakt z kimś kogo nie znałem, nic o nim nie wiedziałem.
tommoboy21: oh, dlaczego?
Uśmiechnąłem się delikatnie, ponieważ ten ktoś do mnie odpisał. Myślałem, że napisze do niego tylko zwykłe "cześć", a on będzie kazał mi spadać. Ale myliłem się.
theunknownboy: bo jestem Ci obcą osobą
Kamień spadł mi z serca, wiedząc, że ktoś ze mną pisze lub chce pisać i nie zostaje do tego zmuszony.
tommoboy21: lubię poznawać nowe osoby:)
Na moją twarz wkradł się szerszy uśmiech. Wydawało mi się, że ten chłopak był..czarujący. Mimo, że dopiero zacząłem z nim rozmowę uznałem, że jest całkiem fajny. Już go lubię.
theunknownboy: jeśli mam rację jesteś chłopakiem? Przepraszam, że pytam ale nie jestem pewien
Bałem się czy odpisze czy nie albo czy w ogóle odpisze i czy naprawdę ma ochotę ze mną pisać.
theunknownboy: ja uroczy? Nigdy! Jak się masz tommoboy?
Wiedziałem, że tak nie ma na imię, ale wypadało by zmienić temat, bo zrobiło się niezręcznie.
tommoboy21: hej hej, nie zmieniaj tematu nieznajomy!
theunknownboy: ja nie zmieniam tematu.. Tylko chciałbym się dowiedzieć jak się masz.
Mój lekki uśmiech zamienił się powoli w mały śmiech, który powstał przez nieznajomego mi chłopaka.
tommoboy21: wszystko dobrze! Ale i tak jesteś uroczy:)
Na mojej buzi ukazał się szereg białych zębów. On był dla mnie taki miły..
theunknownboy: jak to działa? Teraz ja ci to mówię?
Byłem w nastroju na żarty, od kilku lat nikt nie potrafił sprawić, że uśmiech pokaże się na mojej twarzy. Dziwne, że on to zrobił.
tommoboy21: oddaj mi swoją uroczość!
Zaśmiałem się cicho na słowa chłopaka. Ja go naprawdę polubiłem mimo tego, że znamy się niecałe pięć minut.
theunknownboy: ale naprawdę nie ma co oddawać
On był taki...taki inny. Był miły, słodki i uroczy. Naprawdę cieszę się, że go poznałem.
tommoboy21: o proszę, uroczy i skromny. Już Cię lubię;)
Wielki uśmiech ułożył się na mojej twarzy.
theunknownboy: dziękuję Ci bardzo, Ja ciebie też już lubię nieznajomy mi chłopaku
tommoboy: możesz mi mówić Tommo, kolego!
theunknownboy: a ty tommo mów mi loczek
Poczułem ciepło w środku swojego ciała. Nie znam tego uczucia. Naprawdę pierwszy raz ktoś sprawia, że coś czuję, jakieś inne uczucie oprócz bólu.
tommoboy21: loczek! To uroczee!
Dlaczego on mi to robił? Dlaczego sprawiał wrażenie, że mnie naprawdę polubił? A może on mnie lubi tylko ja mam jakieś chore myśli? Tak czy siak, ja go polubiłem. Jest super.
theunknownboy: znów zaczynasz? haha
tommoboy21: i tak jesteś uroczy, nie ukrywajmy
theunknownboy: mama mi mówiła, że nie wolno kłamać.
tommoboy21: no właśnie, loczku. Jesteś uroczy i proszę mi tu nie kłamać:)
theunknownboy: Podaję się tommo! Jesteś tak bardzo trudny do przekonania!
tommoboy21: zawsze dostaję to czego chcę, aniołku
theunknownboy: aniołku? Dlaczego akurat to? Mógłbyś mnie inaczej przezywać. Zwykle nazywają mnie: pedał, niezdara, ćwok. Dużo by wymieniać, naprawdę
tommoboy21: dla mnie jesteś aniołkiem, wiesz? A tych co tak mówią to pouczę niezłym kopniakiem w czułe miejsce.
theunknownboy: proszę zrób to tommo, mam dość bycia pośmiewiskiem
tommoboy21: nikt nie będzie wyzywał uroczego aniołka!
theunknownboy: przepraszam muszę iść nie powienem nawet do Ciebie pisać
Opuściłeś konwersację.
Co ja sobie myślałem. On po prostu się ze mną bawi i tyle, nikt nie kochał, nie kocha i nie będzie kochał. Głupia aplikacja, która narobiła mi tylko nadziei na to, że ktoś może polubić taką niezdarę jaką byłem ja.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top