Prolog☾
Otworzyłam oczy patrząc na gwieździsty nieboskłon.
Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego nieba.
Rozejrzałam się dookoła zauważając, że znajduję się w jakimś dziwnym nieznanym mi do tej pory miejscu.
Nie mogłam zrozumieć też tego jak się tutaj znalazłam. W głowie miałam pustkę.
Na sobie miałam co prawda tą samą białą sukienkę, którą założyłam dziś przed wyjściem..
Teraz jednak zamiast lekko powiewać na wietrze mokra przylegała do mojego ciała splamiona nieregularnymi plamami krwi.
Szybko dotknęłam zranionych miejsc jednak ku mojemu zdziwieniu nie wyczułam na ciele żadnych ran. Czy to znaczy więc, że mam na sobie krew kogoś innego?
Rozejrzałam się dookoła, ale nie zauważyłam tutaj nikogo oprócz mnie.
Nie czułam też ani zimna ani ciepła.
Naprzeciw mnie znajdowała się za to uchylona złota bramka.
Zachęcała aby przez nią przejść, dlatego nie widząc na razie żadnej innej możliwości wstałam i ruszyłam przed siebie ostrożnie stawiając każdy kolejny krok.
Przestąpiłam przez jej próg z niedowierzaniem patrząc przed siebie.
Uderzyła we mnie mocna kwiatowa woń, a mój wzrok przykuły krzewy różnej wysokości, których nazw nawet nie znałam. Wśród nich rozpoznałam tylko niebieskie hortensje. Poza tym każdy z nich był inny.
Każdy z nich miał przepiękny niepowtarzalny kolor.
Niektóre z nich gęsto rozkwitnięte przywodziły na myśl skupisko małych różyczek o pięknych czerwonych płatkach. Drugie natomiast kształtem i kolorem białe gwiazdy.
W ogrodzie były też drzewa stanowiąc wokół ogrodu tajemniczy las.
Gdzieniegdzie na kwiatach odpoczywały także motyle o przepięknych wielokolorowych skrzydłach. To wszystko wyglądało tak bajecznie...
Miałam wrażenie, że trafiłam do jakiegoś zaczarowanego ogrodu!
Nagle naszły mnie wątpliwości czy jestem tutaj sama, dlatego rozejrzałam się dookoła własnej osi. Nie zauważyłam jednak chowających się za krzewami półprzezroczystych sylwetek, które uważnie mi się przyglądały szepcząc coś do siebie wyraźnie zaaferowane.
Gdzieś za mną odezwały się za to cykady tak jakby czekały na moje przyjście kojąc moje nerwy przyjemnym koncertem swoich skrzypiec.
Obróciłam się raz jeszcze dookoła własnej osi, lecz i tym razem nikogo wokół siebie nie zobaczyłam.
Poczułam za to jak niewidzialne dłonie łapią mnie za ramiona, a potem ziemia uciekła mi spod nóg.
Wokół znajdowała się pustka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top