8☾
★★★
Złota bramka jak zwykle była uchylona.
Przeszłam więc przez nią z powrotem znajdując się w ogrodzie. Tym razem pączki krzewów pięknie się rozwinęły.
Zdawałam sobie sprawę z tego, że śnię.
Że śnię bardzo realistycznie. Tak jakbym znajdowała się teraz w tym miejscu.
Postanowiłam zatem przejść się po ogrodzie. Skoro to sen to mogę przecież trochę pozwiedzać.
Tym razem zdecydowałam się pójść w kierunku lasu, który zachęcał z oddali. Wyglądał bardzo spokojnie. W głębi duszy wiedziałam, że nie grozi mi w nim nic złego.
Szłam więc boso ścieżką zostawiając za sobą piękny ogród.
Niedługo potem weszłam między drzewa w ogóle nie widząc półprzezroczystych postaci przyglądających mi się zza konarów. Okazało się, że pośrodku drzew znajdowała się polana otoczona wrzosami. Trawę pokrywała rosa, a na jej środku mieściła się sadzawka.
Postanowiłam więc do niej podejść. Z każdym krokiem zauważałam jednak, że jej wody są ciemne. Wręcz czarne. Coś jednak zachęcało mnie do tego, aby spojrzeć w jej odmęty. Podeszłam więc na jej brzeg i dostrzegłam na wodzie jakiś ruch. Potem kolejny.. I.. Zauważyłam, że na jej tafli zaczęła formować się moja sylwetka. Zrozumiałam, że to ja sprzed paru miesięcy. Byłam tak zapatrzona w obraz, że nie zauważyłam tego jak mój bark robi się półprzezroczysty. Tak bardzo chciałam dotrzeć obraz.. Wcale nie przejmowałam się upływającym czasem. Nim jednak dokładniej coś ujrzałam poczułam jak ziemia osuwa się spod moich stóp, a mnie ogarnia pustka.
★★★
Ze snu wyrwał mnie dzwonek do drzwi, który rozległ się echem po pustym domu. Wstałam więc zaspana z kanapy i zapaliłam wszystkie światła po kolei. Nawet nie wiedziałam kiedy usnęłam. No cóż, przynajmniej jednego możemy być pewni. Wysokiego rachunku za prąd.
Otworzyłam drzwi frontowe i poza zimnym podmuchem wiatru zobaczyłam za progiem Leo trzymającego w dłoniach duży prostokątny prezent opakowany w biały papier i przewiązany zieloną wstęgą z dużą kokardą na środku. Zmarszczyłam brwi zaskoczona. Nie tyle jego obecnością, a bardziej.. Zawartością? Czułam, że na policzku odbiła mi się poduszka. Cudnie.
- Dzień Dobry. Kurier! – przywitał się ze mną szeroko się uśmiechając przez co w jego policzkach pojawiły się głębokie dołeczki. – Czy zamawiała Pani doborowe towarzystwo? – spytał, a w odpowiedzi zaśmiałam się zaskoczona jego pomysłowością. Podrapałam się więc po głowie rozglądając dookoła.
- Czy pan czasem nie pomylił adresu? – Podsunęłam, a on pokręcił głową.
- Panna Hayley Evans jak mniemam czyż nie? – upewnił się ani na chwilę nie tracąc pantałyku.
Wzruszyłam ramionami, a następny podmuch wiatru przyspieszył naszą krótką wymianę zdań.
- Adresat w takim razie chyba się zgadza. Zapraszam do środka. – zrobiłam mu miejsce w przejściu szybko zamykając drzwi, a Leo odwiesił swój płaszcz na wieszak.
Zaprosiłam go na górę, a sama pozostałam w roli dobrego gospodarza idąc do kuchni, aby przygotować coś ciepłego do picia. Ułożyłam filiżanki na drewnianej tacce starając się z całej możliwej siły jaką miałam, aby nie rozlać herbaty. Perfekcyjnej pani domu to ze mnie nie będzie.
Drzwi do mojej sypialni były otwarte na oścież, a kiedy weszłam do środka czując pod palcami miękki dywan zwróciłam uwagę na to, że Leo rozsiadł się wygodnie na łóżku. Pośrodku za to ułożył tajemniczy pakunek z którym przyszedł.
Położyłam tackę na pościeli sama siadając naprzeciw niego. Mężczyzna od razu wziął do rąk filiżankę i powąchał herbatę. Z pewnością zwrócił uwagę na jej wyrazisty zapach. Nie czekając jednak na to, aż rozwiniemy jakiś konkretny temat uniósł brwi i wskazał podbródkiem na to co ze sobą przyniósł.
- Otwórz – polecił mi, a ja wzięłam głębszy wdech.
- Więc to dla mnie? – pociągnęłam temat, a on przytknął. Mistrz dedukcji. Podrapałam się po głowie. Czułam się niezręcznie, z drugiej jednak strony ciekawiła mnie zawartość paczki. W żadnym razie nie spodziewałam się żadnego.. prezentu. Tym bardziej zmartwiła mnie jego zawartość. Nie byłam nawet w stanie zgadywać co takiego przyniósł.
- Musisz sprawdzić, czy kurier dostarczył paczkę w całości – zwrócił uwagę, a ja wzięłam ją więc do rąk. Ku mojemu zdziwieniu była bardzo lekka. Nie wiem dlaczego, ale widząc jej rozmiary założyłam, że będzie nie wiadomo jak ciężka.
- Kto jest zatem nadawcą? – uniosłam podejrzliwie brew, a Leo śmiejąc się wskazał palcem w górę po czym upił łyk z filiżanki bardzo ostrożnie, aby się nie poparzyć.
Od dawna nikt nie zrobił mi prezentu. A na pewno nie prezentu niespodzianki. Po raz kolejny tego wieczora westchnęłam. - Okej – uśmiechnęłam się i z powrotem ułożyłam go na pościeli pomiędzy nami poczym rozwiązałam kokardę. Wstążka bardzo płynnie przesunęła się między moimi palcami. Następnie kiedy odłożyłam ją na bok zaczęłam rozrywać cienki papier. Robiłam to bardzo ostrożnie, ponieważ obawiałam się, że zniszczę zawartość.
- Co to takiego.. – zamyśliłam się na głos i nim odkryłam zawartość popatrzyłam w jego oczy.
Dostrzegłam w nich błysk. Rzęsy przez przytłumione białe światło lampek rozłożonych równomiernie na ścianie z książek rzucały na jego policzki długie cienie.
- No otwieraj, otwieraj. – pospieszył mnie, a ja zwróciłam odrzuciłam papier na ziemię za łóżkiem.
Uważniej przyjrzałam się niespodziance i dopiero po chwili tak naprawdę uświadomiłam sobie czym jest, dlatego nieco szerzej otworzyłam oczy i wzięłam głębszy wdech. No, tego to na pewno się nie spodziewałam. Leo pospieszył bardzo szybko z odpowiedzią i podekscytowany zaczął tłumaczyć swoją wizję.
- Zauważyłem na twoim regale parę obcojęzycznych książek. – Przyglądałam się dużej mapie świata pomalowaną czarną farbą ze złotymi konturami państw i ich opisami. Całość oprawiona została w piękną drewnianą ramkę. – Teraz kiedy odwiedzisz jakieś miejsce będziesz mogła zdrapać farbę i kupić książkę w tym ojczystym języku. Spod spodu wyjdzie wtedy prawdziwy kolor mapy. Jeśli zdrapiesz więc całą to zobaczysz piękny wielokolorowy świat. Czyli taki jaki jest naprawdę. - Przejechałam opuszkami palców po Europie i wyczułam pod palcami chropowatą matową fakturę czarnej farby. - Nie będziesz miała teraz wymówki żeby aby siedzieć w domu. Tylko spójrz na to ile miejsc czeka na to aż je odkryjesz. – machnął dłonią nad całym światem, a ja musiałam się z nim zgodzić. Horyzonty wydawały się bardzo szerokie.
Przesunęłam ją nieco do góry tak aby światło teraz lepiej na nią padało. Całość zaczęła się pięknie mienić pod wpływem złotych akcentów. Popatrzyłam na Leo i uśmiechnęłam się do niego czując wzruszenie.
- To naprawdę piękne – powiedziałam szczerze. – Nikt nie zrobił mi jeszcze w życiu takiej niespodzianki. – przełknęłam ślinę i szybko odwróciłam od niego wzrok aby nie zobaczył moich iskrzących się oczu. – Myślisz, że mogę już coś tutaj zaznaczyć? – spytałam, a on kiwnął głową.
- Myślę, że tak. – zgodził się ze mną, a ja przeniosłam swoje spojrzenie na południową część Szkocji. Zdrapałam więc delikatnie paznokciem złotą farbę i ku mojemu zaskoczeniu spod spodu wyłonił się piękny błękitny kolor.
- Co to za miejsce? – spytał Leo, a ja uśmiechnęłam się.
- To Rosevood. Małe niepozorne miasteczko z przepięknymi wrzosowymi polami. Odwiedziłam je kiedyś z dziadkami gdy byłam jeszcze dzieckiem. – uśmiechnęłam się w jego kierunku. – Byłam też tutaj. – sunąc palcem po mapie zatrzymałam się nad Krakowem. Zdrapałam więc tak jak poprzednio farbę tym razem odkrywając kolor czerwony. – Też z dziadkami. Mam z tym miejscem naprawdę wiele wspaniałych wspomnień.
- Naprawdę? – podchwycił temat Leo – Może opowiesz mi coś więcej. Nie wiem o nim zbyt wiele.
- Musiałbyś sam to zobaczyć. Zatrzymaliśmy się w Krakowie i stamtąd odkrywaliśmy całe województwo małopolskie. Do dziś mimo tego, że też byłam wtedy dzieckiem mam w pamięci zapach lasów. Szum ich liści.. Śpiew rzek. Ruiny zamków. Piękne kolorowe haftowane stroje góralek. Najbardziej w pamięć zapadły mi jednak właśnie te przepiękne góry pokryte lasami. Chmurami które na nich odpoczywały. Wiesz.. Przechadzając się uliczkami zabytkowego Krakowa czułam namacalną historię. Mury przesiąknięte historią. – rozmarzyłam się wracając pamięcią do tamtych dni. – Pamiętam piękny zielony kolor trawy, jej skoszony soczysty zapach. Babie lato unoszące się w powietrzu.. Nawet słońce wydawało się tam łaskawsze.
- Brzmi jak kraina z baśni – zauważył, a ja uśmiechnęłam się.
- Bo taka jest. Bardzo często przez wielu nie odkryta. Bagatelizowana. – wzruszyłam ramionami i marszcząc brwi dodałam - Jest jeszcze jedno miejsce na świecie w którym byłam. – mówiąc to popatrzyłam na niego, a on zaciekawiony przechylił głowę w bok czekając na to, aż rozwinę swoją opowieść. – Ale tak naprawdę to nawet nie wiem gdzie je zaznaczyć – mówiąc to popatrzyłam na to jak wielki jest świat. Przygryzłam delikatnie dolną wargę raz jeszcze próbując skojarzyć to miejsce z jakimś które kiedykolwiek w swoim życiu odwiedziłam.
- Co to za miejsce? – Leo nie mógł wytrzymać ciszy panującej między nami.
- Właściwie to nie wiem. – Moja odpowiedź nieco go zdezorientowała – odwiedzam je bardzo często w snach. Za każdym razem znajduję się w pięknym ogrodzie. Ogarnia mnie cisza i.. Spokój. Wiem, że jestem tam bezpieczna. Próbuję skojarzyć to miejsce z czymkolwiek, ale nic nie nasuwa mi się na myśl. – przyznałam i po chwili odważyłam się powiedzieć na głos to co już od dłuższego czasu chodziło mi po głowie - Wiesz.. Czasem wydaje mi się, że jestem szalona bo te sny wydają mi się tak realistyczne, że mam wrażenie jakbym naprawdę tam była. – spojrzałam na Leo a on pokręcił głową.
- Nie wydajesz się być szalona. – powiedział tylko, a ja wzruszyłam ramionami i spojrzałam z powrotem na mapę.
- Sny bywają czasem bardzo realistyczne. Wierzysz w ich sens? Jakieś głębsze przesłanie? – podchwycił temat, a ja wzruszyłam ramionami.
- Jeśli pytasz o sennik to czytam. Ale staram się nie uzależniać od tego swojego życia. – zwinnie zmieniłam temat - To co? Może w takim razie pomożesz mi to gdzieś tutaj zawiesić? – spytałam wyrywając go z zamyślenia.
- Oczywiście. Wybierz tylko miejsce które wydawałoby Ci się odpowiednie – Rozejrzałam się więc po pokoju i wskazałam na gładką ścianę obok drzwi.
- Co powiesz na to? - zaproponowałam, a on uznał to za dobry pomysł. Poszłam więc po narzędzia mojego taty, które trzymał w szafce pod zlewem w ich łazience i wraz z jego drobną pomocą zawiesiłam obraz na ścianie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top