6☾
Pojawiłam się na miejscu przed czasem i kiedy zobaczyłam szyld nad drzwiami westchnęłam.
„Centrum Sportu". Jeśli Leo myśli, że namówi mnie do ćwiczeń to jest w wielkim błędzie. Swoją drogą zastanawiam się, czy on aby czasem nie chce mi czegoś zasugerować.
Weszłam do środka niezbyt pewnie. Wykupiłam wejściówkę przechodząc do damskiej szatni.
Tak jak prosił wzięłam ze sobą sportowe rzeczy. To znaczy coś co miało je imitować. Ogólnie rzecz biorąc nie zaliczałam się do fit ery. Zajęcia wychowania fizycznego w liceum raczej omijałam. Przebierając się zwróciłam uwagę na to, jak polubiłam Leo. Wydawało mi się, że łączy nas cicha nić porozumienia. Wyglądało na to, że on zarówno tak jak ja trzymał się na odludziu. Mogę to chyba tak nazwać prawda? Mimo tak krótkiej znajomości czułam się tak, jakbyśmy znali się od wielu lat. A może po prostu od bardzo dawna z nikim nie nawiązałam żadnej bliższej kumpelskiej relacji? Prawda była taka, że zaraz po zakończeniu liceum ukróciłam wszystkie znajomości.
Ubrałam na siebie legginsy i dopasowany podkoszulek sięgający mi przed pępek. Do tego sportowe i buty w wysoki kucyk podpięty z boku czarnymi spinkami jak z lat '90tych.
Oddałam na recepcję swój kluczyk, a stojący za nią osiłek powiedział do mnie.
- Zapraszam panią na drugą salę. Te drzwi po lewej – kiwnął na nimi podbródkiem, a ja podziękowałam mu i minęłam tych wszystkich ludzi ćwiczących na przyrządach. Było ich tutaj naprawdę dużo i przez co nie czułam się swobodnie. Miałam dziwne wrażenie, że przyglądają się mojemu nie do końca powiedzmy sobie szczerze wyrzeźbionemu ciału. Okej. Powiedzmy, że każdy musiał jakoś zaczynać. Może i na początku tego zdrowego "bum" zdarzyło mi zmusić się do jakiegoś koktajlu, jednak zazwyczaj po krótkim okresie wracałam do swoich starych nawyków dochodząc do wniosku, że to jednak nie dla mnie.
Przeszłam przez szklane drzwi na drugą salę gdzie jak się okazało znajdował się Leo. Ku mojemu zdziwieniu nie było tutaj nikogo więcej. Jeszcze raz rozejrzałam się po pomieszczeniu z niedowierzaniem. Stałam w drzwiach rozglądając się dookoła, on widząc moje zawahanie zaśmiał się głośno i klasnął w ręce opierając się o liny.
- Tchórzysz? – spytał na dzień dobry, a ja prychnęłam kręcąc głową. Co to to nie. Skoro już tutaj jestem to na pewno nie.
Nie odpowiadając zbliżyłam się więc do ringu, który stał na środku sali i rozchylając liny weszłam może trochę mało zgrabnie do środka. A miało być tak pięknie.
Leo miał na sobie tylko sportowe spodenki sięgające mu do połowy uda i opaskę na włosy, która w uroczy sposób odgarniała kręcone włosy z jego czoła. Na szyi miał przewieszony błękitny ręczniczek i nucił pod nosem piosenkę, która akurat szła w tle. Zwróciłam też uwagę na srebrny klucz zawieszony na jego szyi. Nieśmiało zwróciłam uwagę na to, że jego klatka piersiowa była idealnie umięśniona. Dopiero teraz mogłam przyjrzeć się też dokładniej tatuażom, które pokrywały jego ciało. Uwagę przykuwał zdecydowanie jeleń na lewym barku, nieduży księżyc nad sercem i gałęzie oliwne pod obojczykami. Reszta ciała była pokryta oczywiście innymi małymi wzorkami, jednak nie chciałam zbyt długo mu się tak przyglądać. Podeszłam więc do niego i zagryzłam dolną wargę.
- Więc? Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? –spytałam i obróciłam się dookoła swojej osi. Na sali mieściło się też parę innych ringów, które akurat teraz były puste przez co w pomieszczeniu z każdym naszym słowem było słychać echo.
- Powinniśmy zacząć od tego, że tutaj odbywają się głównie zajęcia dla dzieci z trudnych rodzin. W ten sposób pomagamy im rozładować agresję. To uczy ich także kontrolować emocje.
- Uczymy? – podłapałam, a on kiwnął głową.
-Czasem pomagam w zajęciach. Ludzie bardzo często noszą na sobie głębokie rany, których z wierzchu nie widać - Kiwnęłam głową uważnie słuchając, a on po chwili kontynuował – to nie oznacza jednak, że nie potrzebują uleczenia. Poza tym.. Chciałem też pokazać Ci.. Coś swojego. Może się wciągniesz. Może nie.. To taka alternatywa. Może oderwiesz się od tych książek – już miałam coś powiedzieć jednak mi przerwał - Mi osobiście pomaga to również w podejmowaniu decyzji i przemyślaniu wielu spraw. – W głośnikach rozpoznałam Kiwi, dlatego mimowolnie się uśmiechnęłam. Leo chwycił więc za rękawice bokserskie i założył je kilkoma ruchami na ręce. Zauważyłam z jaką łatwością mu to przyszło.
Oparłam się więc o liny znacznie odsuwając się od worka, a Leo podszedł do niego i bez namysłu zaczął boksować.
Pod wpływem jego uderzeń worek zaczął lekko drgać, a on z każdym ciosem zdawał się coraz bardziej odpływać. Nie wiem o czym myślał, ale wydawało mi się, że to coś bardzo go denerwowało. Musiałam zauważyć, że oprócz ataku Leo co jakiś czas podejmował również obronę. Usiadłam więc po turecku na ziemi oglądając jego pokaz. Zastanawiałam się, czy można w ten sposób jakoś sobie ulżyć. Poczułam się jakby znowu coś ciężkiego usiadło mi na ramionach i poczułam, że wcale nie mam ochoty też tego robić. Wydawało mi się to.. Odrobinę idiotyczne. Przerysowane.
Na jego ciele pojawiły się lekkie kropelki potu, od których lekko lśnił. Zaskakujące było to, że jego skóra nie miała na sobie najmniejszej skazy. Poruszał się tak płynnie.. Musiałam przyznać, że mimo wszystko wywarło to na mnie wrażenie, problemem było jednak to, że nie wyobrażałam sobie na tym miejscu siebie. Jedyne emocje, które go zdradzały pojawiły się na twarzy. A dokładniej na tym jak marszczył brwi i zaciskał wargi. Jego policzki lekko drżały, a on skupił się na uderzeniach.
Nagle się odsunął. Spojrzał na mnie i oddychając przez usta ściągnął rękawice.
- Teraz ty – powiedział, a ja uniosłam wysoko brwi.
- O nie.. – Pokręciłam głową – Wiesz.. Nie wiem czy to dobry pomysł. Nie jestem jakoś no wiesz.. Specjalnie przekonana. – jednak on nie zważając na moje marudzenie podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń. Chwyciłam więc ją i z jego pomocą wstałam.
Leo założył na moje dłonie rękawice, które przed chwilą nosił.
- No dalej. – zachęcił mnie sam opierając się na linach w tym samym miejscu co wcześniej ja.
Podeszłam więc do worka i przełknęłam ślinę.
Uniosłam dłonie, a wtedy Leo powiedział.
- Słuchaj.. Nie myśl o technice. Pomyśl o tym co cię męczy. Pozwól temu.. – zawahał się - Odejść w ten sposób.. A przynajmniej postaraj się wyrzucić to co masz w sobie na zewnątrz i daj temu znać, że się nie poddajesz z każdym uderzeniem. Z każdym ciosem wyrzucaj z siebie trochę nienawiści.
Na myśl od razu nasunęła mi się ta cała frustracja która siedzi we mnie od czasu wypadku. Spojrzałam na worek i zacisnęłam wargi. Uderzyłam.
Potem pomyślałam o tej imprezie. A potem się posypało. Pomyślałam o mojej szkole. O wszystkim co przez ostatni czas mnie dobijało. O poczuciu winy i niezrozumieniu, które w sobie nosiłam.
- Właśnie tak – usłyszałam za sobą doping Leo, który stał teraz gdzieś za moimi plecami.
Pomyślałam o Taylor i po raz kolejny uderzyłam i pomimo, że czułam zmęczenie miałam ochotę na więcej. Nagle poczułam jak Leo staje za mną i chwyta mnie za ramiona uderzając razem ze mną.
Nie wiem dlaczego, ale wraz z nim poczułam niekontrolowany przypływ energii i dostałam nowej siły. Uderzałam razem z nim. Miałam wrażenie, że wołamy w ten sposób, jednak każdy z nas o swoją własną sprawę. Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale kiedy Leo się odsunął ja również opuściłam ręce i oddychając przez usta podeszłam do linek opierając się o nie.
Czy mi ulżyło? Nie wiem.
Póki co chyba na chwilę uśmierzyłam ból który w sobie nosiłam.
Odwróciłam się w stronę Leo. On także oddychał przez usta. Ściągnął z dłoni rękawice i rzucił je w róg ringu.
- i jak? – spytał patrząc na mnie, a ja skinęłam głową.
- Miałeś rację – przyznałam, a on nie wydawał się być zaskoczony. – Skąd te dzieci wiedzą o waszym klubie? – postanowiłam podłapać temat.
- Pracownicy opieki społecznej wysyłają tutaj dzieci z trudnych rodzin. Poza tym dowiadują się też od swoich kolegów. Dodatkowo nikt nie bierze za to pieniędzy. Robimy to dla tych dzieciaków. Mogą się też tutaj wygadać – powiedział i sięgnął po koszulkę którą zawiesił na jednym ze sznurków. Naciągnął ją na siebie, a ja skinęłam głową.
- To muszą robić ludzie z powołaniem – stwierdziłam, a on zgodził się ze mną. – I w ilu tutaj pracujecie? – spytałam.
- W sumie.. W 6'ciu. Ja jednak nie jestem na każdym treningu. Tylko dwa razy w tygodniu.
- Więc tym się zajmujesz– zauważyłam, a on uniósł brwi.
- Po części.. – powiedział – Dopiero szukam swojej ścieżki. – podniósł liny i skinął głowa w moją stronę, dlatego zrozumiałam aluzję i przeszłam przez nie lądując z powrotem na dole. Z tej wysokości ring wydawał się naprawdę imponujący. – A teraz chodźmy się przebrać i zapraszam Cię w końcu na tą herbatę – zaśmiałam się i zgodziłam się przez skinienie głową.
- W takim razie za 10 minut przy wyjściu – powiedziałam i podeszłam do blatu, aby zabrać z niego swój kluczyk.
Na moich policzkach pojawiły się lekkie wypieki zmęczenia. Ściągnęłam z włosów gumkę i przeczesałam włosy palcami. Rzeczy z treningu wrzuciłam z powrotem do torebki i wróciłam do swoich codziennych ubrań.
Musiałam przyznać, że choć byłam do tego pesymistycznie nastawiona to na końcu jednak bardzo mi się to spodobało.
Zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z szatni ruszając do wyjścia przy którym już stał znudzony Leo. No dobra.. To zajęło trochę dłużej niż 10 minut.
- Więc gdzie idziemy – spytałam, a on wzruszył ramionami.
- Do jakiejś najbliżej kawiarni.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top