4☾

Zanim weszłam do domu oparłam się o bramkę starając się opanować emocje.
Musiałam wyciszyć się zanim weszłam do środka. Zwłaszcza, że z zewnątrz zwróciłam uwagę na to, że światła w domu były zaświecone. To oznaczało, że wrócili moi rodzice. Postałam tam chyba z 10 minut, a potem zorientowałam się, że żaluzja w domu naprzeciwko lekko się poruszyła, dlatego zdecydowałam się wracać. Pani Smith..
Kiedy weszłam do środka już po przestąpieniu progu poczułam mocny zapach przypraw korzennych. Wieszaki jak zwykle były zapełnione kurtkami a buty taty rozrzucone w przedpokoju. Poprawiłam więc stopą mały kraciasty dywanik, który lekko się przekrzywił i równo ułożyłam jego buty.
- Jestem! – powiedziałam na tyle głośno, aby mnie usłyszeli i usłyszałam wołanie mamy z kuchni.
- No to świetnie! – ściągnęłam więc kalosze zostawiając je w przedpokoju i odwiesiłam kurtkę na haczyk. Książkę zostawiłam na komodzie i zgasiłam za sobą światło przechodząc przez salon do kuchni. Mama siedziała przy wyspie kuchennej pochylona nad telefonem. Zauważyłam, że zdążyła przebrać się już w swoje ubrania po domu. Były to jej sprane spodnie dresowe i za duża bluza po tacie z czasów młodości. Z nosa spadały jej okulary w metalowych czerwonych oprawkach, które co chwile poprawiała palcem wskazującym, a na twarz uparcie spadały jej pojedyncze blond pasma, które wypadały z jej koka spiętego niedbale czarną klamrą do włosów.
Moja mama wcale nie była blondynką. Od paru lat jednak cały czas rozjaśniała swoje włosy eksperymentując z różnymi papilotami i wałkami na noc.
Zauważyłam też, że w piekarniku piekł się placek. To chyba miał być piernik.
Nie chcę zawczasu oceniać, ale moja mama jest mistrzem w robieniu zakalców. Przelałam więc wodę z filtra do czajnika i nastawiłam wodę na herbatę. W tym samym czasie mama odwróciła się w moją stronę na barowym okrągłym krzesełku unosząc brwi.
- Gdzie byłaś? – spytała, a ja popatrzyłam na nią i wzruszyłam ramionami.
- U naszego nowego sąsiada – Mama uniosła brwi tak wysoko, że były prawie na wysokości połowy jej czoła.
- Mamy nowego sąsiada? – wydawała się bardzo zainteresowana tym tematem. Patrzyła na mnie przenikliwie, a ja kiwnęłam głową.
- Tak, wprowadził się do.. – zawahałam się przez moment – do nawiedzonego. – zgodnie z tym co przewidywałam mama wybałuszyła oczy i pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Co to za człowiek? – spytała podejrzliwie. Oho.. Zaczęło się.
- To Leo. – odchrząknęłam przechodząc do kwestii która chyba bardziej ja interesowała - Młody.. Ma 24 lata. Poza tym nie wiem o nim zbyt wiele. Poznałam go dopiero dzisiaj. Wydaje się być miły. – Mama jakby nieco się uspokoiła bo z powrotem założyła na nos okulary znów nachylając się nad telefonem. O dziwo nie zwróciła uwagi na to, że poznałam go dzisiaj, a już byłam u niego w domu. Nawet dobrze. Ominie mnie kłótnia o moją rzekomą nieodpowiedzialność. A może uznała, że to dobrze, że w ogóle gdzieś wyszłam.
- Nie wiedziałam, że ktoś nowy się wprowadza- zagadnęła, a ja wyciągnęłam z szafki swój ulubiony kubek i zasypałam go fusami herbaty. – Ciekawe jak długo wytrzyma tam w środku. – wzruszyłam ramionami.
- Ten dom należy do jego rodziny. Wątpię, żeby w takim razie szybko stąd zniknął.
- Naprawdę? – mama znów odłożyła telefon.
- Tak.. Wspomniał, że mieszkał tutaj w to samo lato, kiedy się urodziłam, ale później się wyprowadzili.
- Naprawdę???? - wywróciłam oczami, a moja mama podrapała się po głowie – Wiesz kochanie, nie pamiętam nic takiego.. Z tego co wiem ten dom był prawie przez cały czas pusty. Nie licząc drobnych incydentów, gdy ktoś wprowadził się może na dwa dni.
- Może zapomniałaś. – westchnęłam zalewając kubek wrzątkiem.
- Może.. Ale raczej na pewno bym pamiętała. – zaparła się, a ja westchnęłam.
- Dobra będę u siebie gdybyś mnie potrzebowała. – kiedy stanęłam w progu kuchni mama odchrząknęła, dlatego odwróciłam się raz jeszcze w jej stronę.
- Hayley.. – zaczęła – naprawdę bardzo się cieszę, że znowu gdzieś wyszłaś – powiedziała czule, a ja uśmiechnęłam się nieco zażenowana.
- Mamo.. – zaczęłam i odchrząknęłam. – ciasto Ci się przypala.
Spojrzała w stronę piekarnika i zerwała się z krzesła otwierając go na oścież skąd wyleciała chmara ciemnego dymu. Zaczęła kaszleć i odganiać go od siebie ścierką. Pokręciłam głową i otworzyłam kuchenne okno. A nie mówiłam?
Wychodząc po schodach na górę zauważyłam, że drzwi od sypialni rodziców są uchylone. Zajrzałam więc do środka. Tata siedząc w swojej ulubionej czerwonej kraciastej koszuli siedział na podłodze tyłem do mnie. Nie mógł więc zauważyć, że mu się przyglądam. Składał swoje rzeczy do walizki. Uśmiechnęłam się sama do siebie i poszłam do swojej sypialni. Zamknęłam za sobą drzwi i oparłam się o nie. W dłoni trzymałam książkę od Leo.
Potem usiadłam na brzegu łóżka.
Położyłam kubek z herbatą na szafce nocnej patrząc tym samym za okno, ale światło w sypialni Leo było zgaszone. Wstałam zatem z łóżka i ściągając z niego koc podeszłam do okna. Skro chciał zasłony to będzie miał. Wdrapałam się na parapet i przewiesiłam go przez karnisz na którym kiedyś wisiała firanka. W pewnym momencie swojego życia z niej zrezygnowałam.
Dopiero potem przebrałam się w piżamę i kładąc się pod kołdrę zapaliłam lampkę przy łóżku. Następnie włączyłam lampki, które oświetlały regał z książkami na całej długości ściany za moim łóżkiem i wzięłam do ręki egzemplarz Makbeta. Raz jeszcze przejechałam dłońmi po jego grzbiecie i otworzyłam okładkę przez dłuższą chwile zatrzymując się na roku wydania.
Wiem, że to dziwne ale obawiałam się, że ta książka za chwilę rozsypie się w moich dłoniach.
Kartki były już w niej pożółkłe i cienkie jak skrzydła motyla. Zastanawiałam się przez chwilę nad tym kto wcześniej ją czytał. Co myślał, gdzie ją ze sobą nosił. Tak jak Leo uważałam, że zabytkowe obiekty mają duszę. Ja jednak stosowałam ta zasadę tylko mówiąc o książkach.
Wzięłam głębszy wdech i przewróciłam na pierwszą stronę. Czas uciekał tak szybko, że nawet nie zdając sobie sprawy z tego kiedy zasnęłam.

★★★

Kiedy otworzyłam oczy patrzyłam na gwieździsty nieboskłon. Usiadłam na miękkiej trawie przyglądając się białej pokrwawionej sukience. Przede mną znajdowała się złota uchylona bramka.
Już kiedyś tutaj byłam..
Wstałam więc na nogi i przeszłam przez nią znajdując się w kwiatowym ogrodzie.
Zwróciłam uwagę na to, że krzewy pokrywało wiele nierozkwitniętych jeszcze wielokolorowych pąków. Podeszłam do nich przyglądając im się uważnie. Z daleka widać było las. Już kiedyś tutaj byłam.. To uczucie mnie nie opuszczało. Przez chwilę wydawało mi się, że usłyszałam czyjś szept. Rozejrzałam się więc dookoła swojej osi jednak nikogo tutaj nie było. Na mój kark z niedbałego koka na czubku głowy spadło pasmo włosów.
Nie mogłam jednak zauważyć tego, że pasmo stawało się siwe i jednocześnie półprzezroczyste.
Choć śniłam zdawało mi się jakbym całkowicie przeniosła się do tego miejsca.
Ku mojemu zaskoczeniu czułam się jednak tutaj zadziwiająco dobrze.
Wcale nie miałam ochoty stąd wychodzić. Zapach ogrodu odurzał. Był słodki, ale zarazem rześki. Zza krzewów przyglądały mi się półprzezroczyste postaci mówiąc do siebie słowami, których nie słyszałam. Nie mogłam ich słyszeć. Nie mogłam ich widzieć. Nie byłam taka jak oni.
W trawie cykały świerszcze. Tego byłam pewna. Raz jeszcze rozejrzałam się po ogrodzie. Nim jednak cokolwiek zrobiłam poczułam jak ziemia osuwa się spod moich nóg, a mnie otoczyła pustka.

★★★

Złota bramka jak zwykle była uchylona.
Przeszłam więc przez nią z powrotem znajdując się w ogrodzie.
Tym razem zdawałam sobie jednak sprawę z tego, że śnię.
Że śnię bardzo realistycznie.
Postanowiłam zatem przejść się po ogrodzie. Skoro to sen to mogę trochę pozwiedzać.
Zdecydowałam się pójść w kierunku lasu, który zachęcał z oddali. Wyglądał bardzo spokojnie. W głębi duszy wiedziałam, że ie grozi mi w nim nic złego.
Szłam więc boso ścieżką zostawiając za sobą piękny ogród.
Niedługo potem weszłam więc między drzewa w ogóle nie widząc półprzezroczystych postaci przyglądających mi się zza drzew. Okazało się, że pośrodku drzew znajdowała się polana otoczona wrzosami. Trawę pokrywała rosa, a na jej środku mieściła się sadzawka.
Postanowiłam więc do niej podejść. Z każdym krokiem zauważałam jednak, że jej wody są ciemne. Wręcz czarne. Coś jednak zachęcało mnie do tego, aby spojrzeć w jej odmęty. Podeszłam więc na jej brzeg i dostrzegłam na wodzie jakiś ruch. Potem kolejny.. I.. Na wodzie zaczęła formować się moja sylwetka.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top