3

Przekręcił kluczyk w zamku, szarpnął za klamkę, z niemałym hukiem wtargnął do mieszkania. Minho nawet nie zdjął butów tylko położył torbę przy ścianie, po czym udał się do pokoju z którego dobiegały odgłosy telewizora. Na jego szczęście Han siedział po turecku na kanapie, oczy chłopaka były szeroko otwarte i skupione w kierunku przedpokoju, a na jego kolanach leżał jeden z ich kotków. Brunet uśmiechnął się w myśląc widząc że buzia ukochanego nie jest czerwona ani opuchnięta. Jego twarz była otulona jedynie światłem z telewizora i delikatnym błyskiem z lampy. Mimo to Lee znał ciało młodszego na pamięć, ucieszył się że Jisung nie uronił tego wieczoru ani łzy.
- Minho hyung? Co ty robisz... - głos blondyna lekko zadrżał. Jego wielkie oczy wprowadziły Minho w zakłopotanie. Podszedł niepewnie do kanapy, przysiadł kucając przed chłopakiem. Jego wzrok padł na ręce drobniejszego mężczyzny, która spoczywała tuż za uchem mruczącego zwierzaka. Jak bardzo Minho teraz chciałby być na miejscu tego kota...Nie musiałby przepraszać, ani wstydzić się za swoje zachowanie, a co najważniejsze - nie ranić miłości swojego życia.
- Sungie, jestem chujem śmierdzącym, wiem. Możesz kazać mi spać na kanapie albo na podłodze. Mogę przez miesiąc robić pranie i prasowanie za nas obu. Będę kupował dla Ciebie kebaba codziennie, tylko wybacz mi. Proszę - słowa jak woda wyleciały z ust starszego. Przepraszanie nie przychodziło mu z łatwością, tym bardziej jeśli wina leżała po jego stronie. Bywał zbyt dumny, zbyt arogancki. Zamykał się w sobie w chwili smutku czy złości. Często żadne słowa do niego nie dochodziły. Bywał w swoim świecie. Jedynie Han Jisung był jego głosem rozsądku, jego ratunkiem, jedyną osobą dla której Minho mógłby zrobić wszystko. - Przepraszam. Tak bardzo mi przykro. Miał być nasz wieczór. Tak długo na to czekaliśmy a ja.. .
- Minho, spójrz na mnie.- polecił blondyn łapiąc go za kolano. Chłopak niechętnie podniósł wzrok na drobniejszego zaciskając powietrze w gardle. Jisung był zmartwiony, jego twarz była rozluźnięta, usta wykrzywione w delikatny sposób, oczy jakby puste - To co było, już minęło. Jesteś tutaj teraz. To się liczy.
- Czekaj, czekaj. Nie nakrzyczysz na mnie?
- Zacznę krzyczeć jeśli powiesz ze przyszedłeś teraz tylko na chwile i ze musisz wracać do studia - Ji przewrócił oczami, a na jego twarzy zagościł głupawy uśmiech. Minho miał dosłownie ochotę dać sobie w twarz. Sposób w jaki jego partner wywoływał na nim poczucie winy zawsze było takie same oraz zawsze działało. Lee wyciągnął dłoń w celu złapania nią tej należącej młodszego i przeklnął pod nosem.
- Jisung. Nie jesteś zły? - Tancerz odetchnął z ulgą gdy poczuł ciepło dłoni Hana na swojej. Niemal zapomniał kiedy ostatnio mogli trzymać swoje ręce splecione razem. Młodszy nadal uśmiechał się do niego ciepło, doskonale wiedział że działa na chłopaka jak miód na serce.
- Jestem. Bo zamiast zjeść porządnie w domu to co szykowałem przez dwie godziny, postanowiłeś upić się z ekipą w środku tygodnia i nawet nie przyniosłeś dla mnie jednej butelki! To ja powinnienem być pijany we wtorek i usychać ze smutku za moim mężem, nie uważasz? - jego głos był pretensjonalny. Brunet czuł ze same przeprosiny to za mało. Wiedział ze nie wydobrucha partnera zwykłymi przeprosinami. Jisung potrzebował więcej. Zawsze potrzebował więcej. - Mam nadzieje ze wyjaśnisz mi który z kolegów namówił Cię na chlanie, hyung. Do kogo mam napisać żeby mi nie kradł chłopaka? Do Taeyonga czy Tena? A może...
- Sungie, to był pomysł tego nowego chłopaka, okey? Przepraszam naprawdę, chciałem się tylko chwile zintegrować ale nie wyszło tak jak powinno. Już więcej tak nie zrobię. Obiecuję że już nigdy nie będę pił z chłopakami bez Ciebie! Przyrzekam na życie swoje i na piątkowe promocje Kebab King! - Minho wyprostował się jak do salutowania, widząc jak iskierki rozbawienia pojawiają się w ciemnych oczach swojej drugiej połówki.
Szybko zrozumiał że Jisungowi brakowało po prostu trochę uwagi ( a nawet więcej niż Minho myślał że powinno wystarczeć ). Han nie chciał spędzić tego wieczoru ani minuty na gniewaniu się na starszego, zwłaszcza ze ten olał swoje obowiązki i przyleciał wybłagać go o wybaczenie na kolanach. Chciał cieszyć się tym ze Minho nareszcie jest obok. Tak bardzo za nim tęsknił, chciał jedynie aby starszy dostał nauczkę.
- Hmm, zgoda. Wybaczam Ci, hyung. Ale i tak musisz robić pranie, a kebaba poproszę jutro na śniadanie - Minho odetchnął z ulgą, aby zaraz wdrapać się na kanapę i objąć blondyna ramionami. Jisung natychmiast wtulił się w partnera, ciesząc się że może poczuć jego perfumy w nozdrzach. - Tęsknie, Minho. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Cholera, Sungie. Jest mi tak głupio. Postaram się być częściej w domu, kochanie - odsunął się delikatnie, dłoń ułożył na pucatym policzku swojego chłopca. Nie dowierzał że od prawie trzech lat ten drobny Koreańczyk naprawdę był tylko jego. Rozczulał go tak bardzo, ze żałował za wszystkie smutki które Jisung musiał przez niego ostatnio przechodzić.
- Najważniejsze ze teraz jesteś tu ze mną. Kocham Cię, czy ty mnie tez? - blondyn wyszeptał te dwa zdania wprost do ucha starszego, wywołując u niego delikatne dreszcze. Poza swoją obecnością, radosnymi głosami, usmiechami i ciepłem, tęsknili za swoimi ciałami jak nigdy wcześniej. Muszą poczuć się nawzajem, aby wypełnić pustkę, Czuli to oboje.
- Kocham Cię, Sungie.
- Pokaż mi - zalecił blondyn układając się na kolanach tancerza, który pokierował swoje ręce wokół wąskiej talii młodszego. Ten przyciagnął go do leniwego pocałunku, rozpalając w ich obydwu żar.
Ciepło pojawiło się w jego sercu ponownie; tak jak szeroki uśmiech na twarzy Minho. Tego wieczoru ich ciała nie oddaliły się od siebie nawet na moment, raniącą ciszę zastąpiły ciche jęki oraz westchnienia, a smutek zmienił się w radość.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top