Gdy idą razem na lody
GerIta
-Doitsu Doitsu!-usłyszał Niemcy, gdy tylko wszedł do łazienki
-Włochy, potem pogadamy! Chce się wykąpać!- jednak słowa Ludwiga go nie zniechęciły. Włoch wpakował się do pomieszczenia i zastał tam Niemca w samych bokserkach- Włochy!! Wyjdź stąd!!!- krzyknął przerażony i zawstydzony
- Czemu, Niemcy? Przecież już mnóstwo razy Cię widziałem bez ubrania. I ty mnie też.
- Hmpf... Czego? - Ludwig stracił już siłę.
- Zrobisz mi loda? - powiedział ze swoimi maślanymi oczkami
- Słucham?! - Niemcy zrozumiał to zbyt "dwuznacznie"
- No, bo ja ostatnio próbowałem i się nie udało.. Poproszę waniliowe! - Niemiec odetchnął z ulgą. Bał się, że Włochom chodzi o coś innego.
- No dobrze.. Pójdziemy do cukierni.. Tylko daj mi się wykąpać..
- Dobrze! - krzyknął radośnie i usiadł po turecku na podłodze.
- No... Wyjdź.. - pomimo tego, że była dopiero 10.00, Ludwig miał już dość swojego chłopaka. Kochał go, nawet bardzo, ale dla niego nadal jest wkurzający
- Po co? Przecież widzieliśmy się nago.. Wstydzisz się?
- Wynocha! - krzyknął Niemcy, a po tych słowach Włochy dał mu spokój i wyszedł
Po jakiś 20 minutach, Niemiec wyszedł z łazienki. Od razu razem zaczęli się ubierać. Zaczęli iść razem przez miasto. W pewnym momencie Włoch złapał swojego partnera za rękę. Ludwigowi chyba się to nie spodobało. Wyrwał się z uścisku i odsunął się od niego. Feliciano był bardzo smutny z tego powodu. Widząc to, Niemiec zaczął myśleć jak mu to wynagrodzi. Pomyślał o duuużym pucharku lodów. I takie też dostał Włoch, po jakiś 5 minutach. Teraz siedzieli przy stoliku, zajadając przysmaki.
- Smakuje Ci? - zapytał Ludwig
- Tak, ale ty mi robisz lepsze! - krzyknął prawie na całą kawiarnie. Policzki Ludwiga stały się czerwone jak pomidory Hiszpanii. Bardzo się tym zawstydził, zwłaszcza, że teraz na nim spoczywał wzrok wszystkich ludzi z kawiarni. Pociągnął Włochy za rękę i wyprowadził z lokalu. --To było za to, że nie chciałeś mnie potrzymać za rękę - szepnął do ucha Niemiec, po czym udali się do domu. Trzymając się za ręce.
FrUk
- Puszczaj mnie ty głupi zboczeńcu! - krzyczał Arthur w pustej kawiarni, gdzie zamówili sobie lody. Francis szeptał mu do ucha bardzo dwuznaczne rzeczy.
- A na loda, którego ja Ci zrobię, też będziesz taki "chętny"?? - Francis z tą swoją miną pedofila, wkurzał Anglię niesamowicie bardzo.
- Mam Cię dość! Wychodzę! - Arthur wybiegł z lokalu i uciekł w jakąś ciemną uliczkę. Francja wybiegł tuż za nim. Zobaczył Arthura, który próbował się uspokoić.
- Hej... Artie...Przepraszam.. Nie wiedziałem, że to Cię wkurza..- Francis podszedł do niego bliżej, złapał go za policzek i pocałował. Był to bardzo czuły pocałunek. Po nim, Arthur o wszystkim zapominał. Tak było też w tym przypadku.
- Niech Ci będzie, głupku - Anglik przytulił się do swojego chłopaka
- Wracamy na lody?
- Hmmmm, chodźmy do domu...
- Dobrze..- Złapali się za ręce i szli do domu.
- Ale do domu na te twoje głupie lody... - powiedział zrezygnowany
- Na serio?! Jesteś kochany! - po tych słowach kroki Francisa znacznie przyspieszyły, by tylko szybko wejść do domu.
- Gdzie ty się tak spieszysz? - zażartował sobie Anglik
- A jak myślisz, głuptasie! - Francuz był wniebowzięty i bardzo szczęśliwy. - A kto robi? Ja czy ty?
- Hmmm, dzisiaj ja. - Francis nie wiedział, że Arthur ma plan. Bardzo zły plan. Weszli szybko do domu. Francis już w wejściu, zaczął rozpinać sobie spodnie. Arthur poszedł na chwilę do kuchni, kiedy jego partner położył się na łóżku.
- Kochanie! Chcesz truskawkowe czy czekoladowe?! - krzyknął z kuchni Arthur, śmiejąc się w głos. Możesz sobie wyobrazić jak bardzo zły był Francis.
Spamano
- Roooomuuuś!!! - zawołał swojego chłopaka, bardzo szczęśliwy Hiszpania. Jego szczęście było spowodowane tym, że Romano obiecał mu dziś wyjście na lody.
- Czego chcesz, kurna?! I nie nazywaj mnie "Romuś"! - takie odzywki Lovino, ani trochę nie wkurzały Antonia. Uważał, że to dodaje mu uroku.
- Pamiętasz co mi dziś obiecałeś?
- Co? - widać było, że Romano nie ma ochoty wstawać z łóżka, a co dopiero gdzieś iść.
- Idziemy na lody!
- Kurnaaa! Nie chcę mi się!
- Obiecałeś! - Antonio posmutniał, bo wiedział, że jak Lovino nie ma ochoty to nigdzie z nim nie pójdzie. Jednak Romano widząc smutek swojego chłopaka, wstał z kanapy i zaczął się ubierać. - Och, Lovi, dziękuję! Jesteś kochany!
- Tylko jak usłyszę z twoich ust tekst typu "Lovi jesteś taki słodki!" albo coś to wracam do domu.
- Dobrze, będę się pilnował! - za jakieś pół godziny, byli w swojej ulubionej lodziarni, a przed sobą mieli pyszne desery.
- Dobre te lody... - powiedział bez żadnych uczuć Romano
- No nie wiem... Chyba Ci nie smakują..
- Są okey, kurna..
- No.. Ale coś Cię męczy. Możesz mi powiedzieć. - Antonio widział, że jego partner jest smutny. Chciał tego uniknąć.
- No bo... Mówiąc lody... Chodziło mi o te drugie lody.. - powiedział cicho. Był bardzo zawstydzony tym co powiedział, natomiast Hiszpania cieszył się bardziej, niż zazwyczaj.
UsUk
- Na lody? Do McDonalada? Nie. - powtarzał już po raz setny Anglia, gdy słyszał już po raz setny, od Ameryki "Czy pójdzie z nim na lody do McDonalda?"
- Ale jesteś! Czemu, choć raz, nie zrobimy tego, na co ja mam ochotę? - Alfred był smutny, bo już od dawna chciał iść na lody z Arthurem. Nawet nie do McDonalda. Nawet nie na lody. Byle gdzie, byle by tylko spędzić z nim czas.
- Omg...Okey! Pójdę z tobą do tego McDonalda! Na te głupie lody!
- Yeees! Dobra decyzja! Bohaterom się nie odmawia! - po tym, Amerykanin przytulił swojego chłopaka i zaciągnął go prosto do lokalu.
- Jakie zamówimy?
- Jakie chcesz! Kocham Cię - Alfred zapomniał gdzie jest i powiedział to słowo na cały lokal. To złe słowo w ich przypadku. To zwykłe "Kocham Cię" zapewniało im dziwne spojrzenia ludzi w całej okolicy. Arthur był wściekły, ale nie zamierzał robić mu scen w tym miejscu. Wrócili bez słowa do domu.
- Iggy... Przepraszam Cię, że tak wyszło.. Nie chciałem.. - Amerykanin był bardzo smutny, że narobił wstydu sobie i Anglikowi.
- Nic się nie stało, głupku! - Arthur pocałował czule Alfreda. Wiedział, że jest smutny. Chciał go pocieszyć.
- Nie gniewasz się? Przecież będą nas wytykać palcami na każdej ulicy..
- To nie jest ważne... Ty jesteś ważny. - Anglik podszedł do zamrażarki i wyciągnął z niej 2 pudełka lodów. Potem podszedł do telewizora i włączył ulubiony film Ameryki. Zaciągnął swojego chłopaka na łóżko i jedli razem lody. gdy film się skończył, zasnęli wtuleni w siebie.
LietPol
- Hej, Toris! Obejrzymy jakiś film? Totalnie mi się nudzi! - zapytał Polska, gdy już skończył pochłaniać 3 paczkę paluszków.
- No dobrze. Tylko zjadłbym coś... Może lody.? - zaproponował Litwa
- Chodźmy do sklepu! Generalnie jest teraz promocja lodów w sklepie. - oboje mieli ochotę na lody. Tylko nie chciało im się iść. Woleli leżeć w domu. Razem w swoim ciepłym łóżku.
- Nie chce mi się iść.. Feliks... Pójdziesz sam?
- Generalnie to będzie mi się nudziło bez Ciebie. Może po prostu je zamówimy?
- Ale ten sklep jest koło wejścia do bloku... Będą nas uważali za jakieś lenie...- Toris na co dzień taki nie jest. Jest bardzo pracowity, ale leżenie w łóżku z Polską, pod cieplutką kołdrą sprawia,że jego cecha pracowitości znika.
- A może są w zamrażalniku! Generalnie jestem pewny, że je wczoraj kupowałem. - gdyby ta informacja okazała się prawdziwa, jedyny problem tej pary by znikł. Feliks szybko wyszedł z łóżka i w samych bokserkach pobiegł do kuchni. - Są! Totalnie czekoladowe albo generalnie karmelowe!
- Poproszę oba! - Polska pobiegł z dwoma pudełkami lodów do pokoju i położył się do łóżka. Po chwili obaj zaczeli jesć pyszne desery.
__________________________________________________
Yeeeey! Jest teraz po 23 a ja piszę dla was rozdział xD Przez prawie miesiąc nic nie było i nagle wena się zebrała i rozdział powstał w kilka godzin xD Mam nadzieję, że się podoba ^^
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top