Preferencje

Podczas kwarantanny.

Nudziło mi się, więc stwieridziłam że dobrym pomysłem będzie urozmaicić ten profil o dobrze napisane preferencje. Jednakże wena i chęci na to odeszły.

Z racji, iż nie chcę, aby ta praca i korekta Finka poszła na marne, wstawiam te mini dzieła tutaj. ^J^

🇬🇧Anglia🇬🇧

Pierwsze spotkanie
Anglia. Kraj, w którym od dawna chciałaś mieszkać. Nie raz już tu przyjeżdżałaś i podziwiałaś jego uroki. Teraz mogłaś być jego częścią, bo ku twemu zdziwieniu, udało ci się znaleźć pracę w tym państwie oraz mieszkanie.
Szłaś właśnie ulicami Londynu, w celu zrobienia zakupów oraz znalezienia dobrej herbaciarni. Jak to w Anglii bywa, padał deszcz. Chodź padał to za mało powiedziane. Była to ulewa, a lecące krople wody sprawiały wrażenie szarawej, gęstej mgły. Na domiar złego wiejący wiatr tylko pogarszał sytuację. Chciałaś jak najszybciej znaleźć się w jakimś pomieszczeniu, aby schować się przed deszczem. Na szczęście już byłaś pod sklepem, do którego weszłaś. Zdjęłaś mokry kaptur, po czym wzięłaś koszyk i skierowałaś się w stronę półek. Jako, iż mieszkasz sama, to nie potrzebowałaś robić dużych zakupów, więc w twym koszyku znalazły się najpotrzebniejsze rzeczy. Warzywa, owoce, nabiał, pieczywo, trochę mięsa i kilka kosmetyków zajmowało miejsce w koszu. Mając już wszystko, czego potrzebowałaś do zrobienia obiadu, poszłaś do kasy. Wyłożyłaś produkty na ladę, które po niedługim czasie skasowała ekspedientka. Nabite na czytnik produkty od razu chowałaś do torby. Gdy wszystkie zakupy zostały już zachowane, zapłaciłaś za nie i z uśmiechem podziękowałaś kasjerce. Na chwilę stanęłaś przed drzwiami wyjściowymi i spojrzałaś na padający deszcz.
- Chyba dziś nie przestanie padać - pomyślałaś, po czym założyłaś kaptur. Wyszłaś ze sklepu niosąc torbę, która była trochę ciężka. Teraz zostało ci tylko znaleźć jakąś herbaciarnię, chodź poszukiwania w taką pogodę to nie za dobry pomysł, bo łatwo o przeziębienie. Postanowiłaś więc, że wejdziesz do pobliskiego sklepu z herbatą, który nie raz mijałaś.
Po kilku minutach drogi dotarłaś do celu. Weszłaś do środka, a twoim oczom ukazał się mały sklepik z ladą oraz regałami z suszonymi liśćmi herbaty.
- Dzień dobry - powiedziałaś na wejściu. Rozejrzałaś się, aby znaleźć herbatę odpowiednią dla siebie.
- Dzień dobry - odpowiedział straszy pan, który jak wywnioskowałaś z miejsca, które zajmował, był sprzedawcą. Naprzeciwko niego stał jakiś mężczyzna, który o dziwo też się z tobą przywitał. Kontynuowali swoją rozmowę, najprawdopodobniej dotyczącą sprzedawanych liści.
Każdy z rodzai herbaty miał swój osobny dział, więc łatwiej było ci szukać. Podeszłaś do wybranego regału, jakim był regał z zieloną herbatą. Patrzyłaś na różne rodzaje tej herbaty, ale nie do końca wiedziałaś jaką wybrać. Piłaś już większość z nich, ale nie potrafiłaś wybrać konkretnej.
- W czymś pomóc? - zapytał staruszek, na co ty odwróciłaś się w jego stronę.
- Szukam dobrej zielonej herbaty, ale nie potrafię wybrać - powiedziałaś z uśmiechem. Zauważyłaś, że chłopak rozmawiający wcześniej ze sprzedawcą odwrócił się. Teraz mogłaś zobaczyć jak dokładniej wygląda. Blondyn, z zielonymi oczami i krzaczastymi brwiami.
- Cóż. Mamy tu wiele zielonych herbat. Może chciałaby pani, którąś z najczęściej sprzedawanych? - powiedział mężczyzna.
- Myślę, że to dobry pomysł - odpowiedziałaś stojąc przy regale. Na te słowa właściciel wyjął kilka słoików z herbatą. Domyśliłaś się, że powinnaś podejść, więc to zrobiłaś i stanęłaś obok blondyna. Sprzedawca zaczął ci opisywać poszczególne rodzaje zielonej herbaty.
- Ta herbata jest dobra. Jest aromatyczna i smaczna - powiedział chłopak, czego się nie spodziewałaś. Spojrzałaś na niego. - Ludzie lubią ją pić, dlatego często ją kupują - dodał.
- O. To brzmi interesująco - odpowiedziałaś, spoglądając na liście. Ale poczekaj. Coś ci ty nie pasowało. Skoro zielonooki stoi po tej stronie, co ty to znaczy, że jest klientem. Jeżeli tak, to skąd wie, że ta herbata się dobrze sprzedaje? Jest tak częstym klientem, że to wie, czy może tak bardzo jest zainteresowany herbatą? Zastanawiałaś się nad tym moment.
- Więc co pani wybiera - zapytał staruszek.
- Em… - spojrzałaś na słoiki - chyba wybiorę tą - wskazałaś na pojemnik z liśćmi, które polecił ci chłopak.
- Rozumiem. W końcu poleca je właściciel herbaciarni.
- Właściciel herbaciarni? - spojrzałaś na chłopaka, który trochę speszony odwrócił wzrok. Właśnie znalazłaś właściciela miejsca, którego szukałaś.
- Tak. Niedaleko stąd prowadzi herbaciarnię. Robi naprawdę przepyszne herbaty - kontynuował sprzedawca.
- Już tak nie zachwycają się - odparł blondyn - Prowadzę herbaciarnię, a co? - spojrzał na ciebie.
- Właśnie miałam w planach szukanie herbaciarni, ale ta ulewa uniemożliwiła mi to - odpowiedziałaś mu - Czy mógłbyś podać mi adres twojego lokalu?
Trochę się zdziwiłaś, gdy zamiast powiedzieć lub napisać ci adres, chłopak spojrzał na zegarek.
- Jeżeli ci to nie przeszkadza, to możemy pójść tam za chwilę - odpowiedział ci, po czym zaczął chować kilka stojących torebek, które w międzyczasie przygotował drugi mężczyzna.
- Dobrze - odpowiedziałaś mu, a następnie zwróciłaś się do właściciela sklepu - Przepraszam, ale nie zrobię zakupu.
- Nic się nie stało - odrzekł ci staruszek.
- To chodź - powiedział brwiasty. Założył torbę na ramię oraz kaptur, co również uczyniłaś.
Wyszliście ze sklepu, a padający deszcz natychmiast zaczął na was padać. Szliście w milczeniu, gdyż szumiące krople wody i tak utrudniałyby wam rozmowę. Po niedługim czasie zatrzymaliście się przed małym lokalem, a gdy chłopak otworzył drzwi, wpuścił cię do środka, po czym sam wszedł do środka. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Przy szybie oraz pod ścianami znajdowały się stoliki z krzesełkami. Pod jedną ze ścian znajdowało się miejsce pracy chłopaka, czyli lada, szafki, w których najprawdopodobniej znajdowały się naczynia, oraz liście herbaty, kasa oraz kilka innych potrzebnych rzeczy. Spojrzałaś na blondyna, który zdążył już powiesić mokry płaszcz oraz wypakować torbę. W kącie zauważyłaś wieszak, więc Podeszłaś do niego i odwiesiłaś na niego kurtkę.
- Usiądź. Zrobię herbaty - powiedział, stając za ladę i przygotowując się do sporządzenia napoju. Szczerze zainteresowało cię to, w jaki sposób zaparza herbatę. Uważnie przyglądałaś się procesowi powstawania tego smakowitego napoju, podczas którego wydobywała się łagodna woń liści. Jego ruchy były szybkie, ale ostrożne i opanowane. Widać było jego profesjonalizm oraz doświadczenie. Nalał cieczy do filiżanek, a następnie podszedł do stolika, przy którym siedziałaś i postawił na nim naczynia. Usiadł naprzeciwko ciebie.
- Dziękuję - powiedziałaś. Podniosłaś kubek i zaciągnęłaś się zapachem świeżo zdobionej herbaty. Spróbowałaś jej i aż nie mogłaś wyjść z podziwu. Jeszcze nigdy nie piłaś tak pysznej herbaty. Była ona po prostu idealna. Spojrzałaś na mężczyznę, który widząc twój zachwyt, lekko się uśmiechnął. W spokoju pił herbatę.
- Widzę, że ci smakuje - powiedział.
- I to jak. Jest taka cudowna. Jak nie z tego świata - odpowiedziałaś z ekscytacją.
- Cieszę się, że ci smakuje. Jak masz na imię? - zapytał.
- [imię], a ty?
- Arthur Kirkland. Jak chcesz możesz mi mówić po imieniu.
- Okey. Robisz naprawdę pyszną herbatę, Arthur. Myślę, że właśnie znalazłam idealną herbaciarnię - stwierdziłaś. Dopiłaś resztkę napoju, która znajdowała się w naczyniu, po czym wstałaś. - Będę już wychodzić - ubrałaś kurtkę i wzięłaś torbę ze swoimi zakupami.
- Dobrze - odpowiedział ci chłopak, który wziął naczynia i zaniósł je do zlewu.
- Do zobaczenia, Arthur. Miło było poznać - powiedziałaś na pożegnanie.
- Pa [imię] - pożegnał się z tobą.
Wyszłaś z herbaciarni, a następnie z uśmiechem poszłaś do domu, w którym zrobiłaś sobie obiad.

Wyznanie miłości
Był jesienny, deszczowy poranek. Jak zawsze, odkąd zaczęłaś mieszkać w Anglii, pokierowałaś się do swojej ulubionej herbaciarni. Zdjęłaś swój przemoczony płaszcz, po czym usiadłaś na wolnym miejscu. Prawie natychmiast podszedł do ciebie kelner. Był nim Arthur Kirkland. Blondyn z grubymi brwiami oraz właściciel lokalu.
-  Hej [imię]. To co zwykle, prawda? - powiedział.
- Hej Arthur. Tak - zaśmiałaś się - masz mnie - uśmiechnęłaś się do niego, no co on odpowiedział uśmiechem.
Oprowadziłaś go wzrokiem, gdy ten wracał za ladę, aby zrobić twoją ulubioną herbatę. Przyglądałaś się mu oraz jego czynom. Nie mogłaś ukryć, że pomimo tak częstego przychodzenia do kawiarni, fascynował cię sposób, w jaki zaparzał herbatę.
- Dziękuję - powiedziałaś do niego, gdy ten po niedługim czasie, postawił naczynie z napojem przed tobą.
Z racji, że nie miał zbyt dużej liczy klientów, postanowił usiąść z tobą.
- Mam nadzieję, że będzie ci smakować.
- Gdyby twoja herbata mi nie smakowała, to bym tu nie przychodziła - zaśmiałaś się - robisz najlepszą herbatę, jaką kiedykolwiek piłam.
Chłopak na te słowa lekko się zarumienił, co nie uszło twojej uwadze.
- Ktoś tu się zarumienił - powiedziałaś rozbawiona.
- N-nie prawda. Wydaje ci się - odparł lekko zdenerwowany.
- Prawda. Masz różowe policzki. Rumienisz się - droczyłaś się z nim.
- Nie prawda. Pij tę herbatę, bo będzie zimna - odparł lekko zdenerwowany, lecz na [imię] nie potrafił za długo się gniewać.
- Już, już, panie zarumieniony - napiłaś się trochę napoju. Był niczym miód na serce. Jak opatrunek na rany. Po prostu kochałaś ten niebiański smak. Dało się z niego wyczuć ile serca włożył w jego zrobienie.
Anglik, widząc twoje zadowolenie ze smaku herbaty, uśmiechnął się. Lubił patrzeć, jak uśmiechasz się podczas picia jego napoju. Twój piękny uśmiech wraz z [długość], [kolor] włosami oraz [kolor] oczami, wydawał mu się nieziemsko piękny. Po prostu nie mógł oderwać od ciebie wzroku.
- [imię]? - zapytał patrząc na ciebie.
- Tak? - spojrzałaś na niego jednoczenie odkładając kubek na talerzyk.
- B-bo… - zawahał się. Nie wiedział jak ci to powiedzieć.
- Coś się stało? - spytałaś na niego lekko zmartwiona. Lekko się pochyliłaś w jego stronę na co zareagował małym rumieńcem.
- Znamy się już dość długo i pomyślałem, że może chciałabyś u mnie pracować? Zajmowała byś się deserami i tego typu rzeczami, bo jak wiesz niezbyt mi to wychodzi - powiedział lekko speszony.
Zaśmiałaś się na jego słowa. Nie myślałaś, że da ci taką propozycję. Szczerze spodobał ci się ten pomysł.
- Myślę, iż byłoby ciekawie. Może dzięki temu byłoby tu więcej gości. Zgadzam się - powiedziałaś z uśmiechem, po czym kontynuowałaś picie herbaty. Anglik na te słowa westchnął. Kamień zleciał mu z serca. Bał się, że się nie zgodzisz lub uznasz go za głupca.
- Dziękuję ci [imię] - odpowiedział ci uśmiechem. Wstał i podszedł do lady, aby zapisać ci najważniejsze informacje dotyczące pracy. Podszedł do ciebie i wręczył karteczkę ze wstępnymi informacjami. Wzięłaś od niego karteczkę i na nią spojrzałaś. Momentalnie lekko się zarumieniłaś widząc dość mały napis na dole karteczki. Spojrzałaś na chłopaka, który zajmował się klientem. Nie spodziewałaś się tego po nim, mimo ponad rocznej znajomości. Znów przyjrzałaś się napisowi. Całe 3 wyrazy. Wyrazy mówiące tak wiele. I love you. Schowałaś kawałek papieru do kieszeni, aby mieć go blisko siebie. Wstałaś, a następnie odłożyłaś naczynia do okienka. Wzięłaś już podsuszoną kurtkę i ją ubrałaś. Zajęty chłopak nie zauważył jak na blacie położyłaś karteczkę z wiadomością zwrotną. Nie zauważył nawet jak wyszłaś. Dopiero, gdy skończył pracę, zauważył kawałek papieru na blacie. Skrawek paragonu z pismem [imię]. Wziął go i przeczytał wiadomość od swojego obiektu westchnień. Uśmiechnął się podczas czytania wiadomości. I love you too. Tak brzmiała twoja odpowiedź.

🇫🇷Francja🇫🇷

Pierwsze spotkanie
Szłaś ulicą w stronę cukierni, którą jako krytyk kulinarny, miałaś ocenić. Spojrzałaś na karteczkę z adresem i nazwą miejsca docelowego. Rose rouge(Czerwona Róża), cukiernia prowadzona przez Francisa Bonefoya. Czytając to nazwisko miałaś wrażenie, że skądś je znasz. Zastanawiając się nad cukiernikiem, do którego szłaś, nie zauważyłaś, że byłaś już przy celu. Spojrzałaś na lokal, a następnie do niego weszłaś. Rozejrzałaś się po pomieszczeniu. Mała cukiernia w jasnoczerwonej kolorystyce z czterema stolikami oraz wystawą słodkości.
- Bonjour, jeune femme (Dzień dobry, młoda damo) - powiedział z uśmiechem blondyn, na którego spojrzałaś. Stanęłaś jak wryta. Dopiero teraz przypomniało kim był owy Francis. To twój stary przyjaciel z czasów podstawówki.
- Dzień dobry  uśmiechnęłaś się do niego. Podeszłaś do lady i przyjrzałaś się smakołykom. Wszystkie wyglądały tak apetycznie, że aż chciałabyś je wszystkie zjeść.
- Problem z wyborem? - zaśmiał się pod nosem.
- Trochę - zaśmiałaś się nerwowo. Nie wiedziałaś jak się przy nim zachować.
- To w takim razie jestem zmuszony pomóc Pani - zaczął opisywać konkretne ciastka, przy okazji pytając się co lubisz, aby dobrze dopasować odpowiednie ciastko. Słuchałaś uważnie. Gdy wybraliście ciastko zaniósł je na stoliczek.
- Dziękuję - lekko dygnęłaś, na znak wdzięczności.
- Ależ nie ma za co. Taka moja praca - powiedział z uśmiechem, po czym odgarnął kosmyk włosów za ucho. Usiadłaś.
- Nie masz nic przeciwko temu, abym sobie z tobą usiadł? - zapytał.
- Jasne. Siadaj - powiedziałaś. Widząc, że usiadł naprzeciwko, wzięłaś widelec i się lekko zawiesiłaś. Zastanawiałaś się, jak rozpocząć rozmowę, bo przecież dziwnie jest tak się zapytać wprost. Twoje zawahanie nie uszło uwadze Francuzowi.
- Coś się stało? - zapytał patrząc na ciebie - coś cię niepokoi?
- Bo… - zawachałaś się - przypominasz mi mojego przyjaciela z podstawówki… - powiedziałaś nerwowo, lekko spuszczając głowę. Czułaś się głupio.
- Och. Czyli nie tylko mnie się zdawało, że się skądś znamy. [Imię], czyż nie?
Na te słowa spojrzałaś na niego.
- Oui - uśmiechnęłaś się - cieszę się, że się ponownie spotykamy.
- Ja też [imię]. Co cię tu sprowadza?
- A szukałam jakiejś cukierni, w której mogłabym zjeść coś dobrego, słodkiego - powiedziałaś, bo przecież nie mogłaś powiedzieć, że jesteś tu z powodu pracy.
- To miło, że wybrałaś tą małą i skrytą cukiernię. Skoro chcesz zjeść, to jedz, bo to ciasto się tak na ciebie patrzy i błaga o zjedzenie - zażartował, na co ty zareagowałaś śmiechem.
- Dobrze, dobrze już panie kucharzu - spróbowałaś. Byłaś pod wielkim wrażeniem jaki miało to ciasto. Idealnie dobrane składniki i ich proporcje pokazywały, jak dobrym cukiernikiem jest chłopak. Smak jego wyrobu przypomniał ci wszystkie wasze wspólne chwile, w których pichciliście rozmaite dania. Odkąd pamiętasz robił wyśmienite wypieki, którymi uwielbiałaś się zajadać. Jedząc jego ciasto, miałaś wrażenie, że nie tylko jego umiejętności kucharskie się poprawiły, ale że wkłada w swoje dania więcej serca. Kochałaś ten smak, co pokazałaś wielkim zachwytem oraz dość długim delektowaniem się. Francis widząc twoją reakcję uśmiechnął się.
- Nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś tą samą [imię], którą pamiętam - powiedział rozbawiony - Jak ci smakuje?
- Ty też się nie zmieniłeś, ale twoje wypieki to już tak. Jest takie pyszne i wyśmienite i po prostu cudowne - Twój zachwyt nie miał końca.
- To dobrze. Ma smakować. Mam nadzieję, że krytykowi, który ma dziś przyjść będzie smakowało - podparł głowę ręką, a następnie spojrzał przez okno na tętniącą życiem uliczkę Paryża.
- Już smakuje i będziesz mieć wysoką notę - pomyślałaś z uśmiechem.
- Na pewno będzie bardzo smakowało i dostaniesz wysoką ocenę - powiedziałaś z entuzjazmem, dojadając słodkość. Na te słowa chłopak spojrzał na ciebie i się uśmiechnął.
- Masz rację. Jeżeli tobie smakuje to krytykowi też będzie - spojrzał na twoje usta, które były wykrzywione w uśmiechu. Wytarł ci je, gdyż były brudne. Na ten gest zarumieniłaś się lekko.
- Chyba kupię sobie jeszcze kilka innych twoich słodkości i będę szła - wstałaś i podeszłaś do blatu. Francis wziął talerzyk i zaniósł go. Podszedł do lady od drugiej strony.
- Więc co mon amour chce? - zapytał opierając się o blat. Z uśmiechem wymieniłaś mu wybrane słodkości.
- Ile to będzie kosztować? - zapytałaś jednocześnie wyciągając portfel, aby zapłacić.
- Nic - zapakował twoje zamowienie.
- Jak to? - spojrzałaś na niego zdziwiona.
- Na koszt firmy - powiedział z uśmiechem. Podał ci pudełko.
- W ten sposób nic nie zarobisz - powiedziałaś śmiejąc się pod nosem. Wzięłaś pudełko od niego.
- W sumie fakt, ale mówi się trudno - zaśmiał się.
- À plus tard(Do zobaczenia później), bo na pewno kiedyś jeszcze wpadnę -  pokierowałaś się do wyjścia. Przed wyjściem jakoś pomachałaś mu.
- Pa, [imię]. Wpadaj jak najczęściej - pomachał ci na pożegnanie, a następnie wysłał całusa na co się uśmiechnęłaś. Wyszłaś niosąc opakowanie z zamówieniem.
- Nic się nie zmienił - powiedziałaś do siebie. Poszłaś do domu, gdzie jedząc ciastka Bonefoya, szczegółowo opisałaś wizytę w cukierni i wystawiłaś ocenę.

🇺🇸Ameryka🇺🇸

Pierwsze spotkanie
Leciałaś właśnie na wymianę do Stanów Zjednoczonych. Od dawna o tym marzyłaś, a tu się okazało, że lecisz prosto do Kalifornii. To było zupełnie jak sen i pomimo tego, że już byłaś w czasie lotu, to nadal nie mogłaś w to uwierzyć. Byłaś zachwycona tym faktem i nie mogłaś doczekać się, aż wylądujesz. Patrzyłaś przez okno na piękne widoki, rozpościerające się za nim. Widziałaś, że lada moment rozpocznie się lądowanie i nie myliłaś się. Usłyszałaś komunikat o lądowaniu i się do niego dostosowałaś. W końcu byłaś na miejscu po tak długim locie. Poczekałaś chwilę, a następnie wzięłaś swój podręczny bagaż i wyszłaś z samolotu. Ah, jakie to było piękne. Wzięłaś wdech świeżego powietrza i zeszłaś. Twoje marzenie się spełniło, a to jeszcze nie koniec. Musiałaś przecież wziąć jeszcze swoją walizkę i poczekać na osobę, która miała po ciebie przyjść. Poszłaś do hali, aby odebrać swój drugi bagaż. Po dość niedługim czasie go znalazłaś i poszłaś przejść przez bramkę. Gdy przeszłaś zauważyłaś kobietę, w wieku około 40 lat, z karteczką z twoim imieniem oraz napisem z jakiego kraju jesteś. Uśmiechnęłaś się, a następnie podeszłaś do niej. Popatrzyła na ciebie.
- [Imię] [nazwisko]? - zapytała patrząc na ciebie.
- Tak - odpowiedziałaś z uśmiechem.
- Och! To dobrze. Chodź, wrócimy do domu, bo pewnie jesteś zmęczona po podróży - powiedziała biorąc od ciebie walizkę i kierując się do samochodu.
- Okey - powiedziałaś zadowolona i pokierowałaś się za nią. Fakt faktem byłaś zmęczona, przez zmianę strefy czasowej. Kobieta spakowała bagaż i wsiadła, co ty też uczyniłaś.
- Alfred wróci ze szkoły popołudniu, więc będziesz miała czas na odpoczynek i spokojne rozpakowanie się - powiedziała jednocześnie prowadząc samochód.
- Dobrze - odpowiedziałaś spoglądając na nią, a następnie na drogę. Dziwnie się czułaś z faktem, że jedziesz po lewym pasie.
Alfred, któż to? Otóż będziesz mieszkała w domu razem, z kobietą, która jest mamą owego chłopaka. Amerykanin jest w twoim wieku i chodzi do liceum. Tak się zamyśliłaś, myśląc o tym jaki jest Alfred, że nie zauważyłaś, gdy dojechałyście.
- To jesteśmy - stwierdziła starsza, po czym wysiadła. Wzięła twój bagaż i pokierowała się do domu. Wysiadłaś, trzymając plecak i spojrzałaś na piękny, duży oraz jasny dom. Był taki, jak sobie go wyobrażałaś. Jakby wyjęty prosto z hollywoodzkiego filmu.
- Łał - to jedyne, co wyszło z twoich ust po zobaczeniu budynku. Weszłaś razem z Amerykanką do domu. Powiedziała ci z początku co i jak, a następnie zaprowadziła cię do wolnego pokoju.
- To ja cię zostawię. Oprowadzanie po domu i okolicy zostawię Alfredowi. Odpocznij sobie, a ja w tym czasie zrobię obiad - powiedziała, a następnie pokierowała się do kuchni.
- Dobrze - odpowiedziałaś odchodzącej kobiecie. Rozejrzałaś się po pokoju - Piękny i komfortowy. Podoba mi się - spojrzałaś na łóżko. Takie duże i wyglądało na wygodne. Usiadłaś, chcąc je przetestować. Nie zdawałaś sobie sprawy, że będzie takie miękkie. Od razu się na nim położyłaś, a zmęczenie lotem spowodowało, że zasnęłaś. Podczas, gdy ty spałaś ze szkoły wrócił Alfred.
- Hej mamo! - powiedział głośno podchodząc do niej i całując ją w policzek. - Co robisz? - spojrzał na przygotowywane danie.
- Obiad. Burgery, które lubisz - odpowiedziała z uśmiechem mama.
- Kiedy przylatuje [imię]? - zapytał pełen emocji. Od dość długiego, czasu nie mógł doczekać się twojego przylotu. Ktoś z innego kontynentu przyjeżdżający mieszkać, to coś nowego dla niego.
- Już jest. Powinna być u siebie w pokoju - odpowiedziała mu rodzicielka. Chłopak, słysząc te, słowa natychmiast pobiegł do pokoju [imię]. Wszedł i spojrzał na nią. Zamurowało go. To ona. Już tu była ze swoją zachwycającą urodą. Podszedł do łóżka i usiadł na brzegu obserwując , jak słodko śpisz.
- Dam jej trochę spokoju - pomyślał, a następnie poszedł do swojego pokoju zanieść rzeczy.
Po dość niedługim czasie, pani Jones zawołała syna na obiad. Ten pobiegł zjeść, ale przypomniał sobie o gościu. Poszedł do pokoju.
- [Imię], obudź się, bo obiad jest zrobiony - powiedział spokojnie, patrząc na ciebie. Nie widząc żadnej reakcji, podszedł do łóżka i lekko tobą potrząsnął - Śpiochu wstawaj. Obiad gotowy - znów nie widząc reakcji postanowił, zrobić to inaczej. Połaskotał cię, co spowodowało u ciebie obudzenie się ze śmiechem oraz odruch wiercenia się. Przypadkowo kopnęłaś go w brzuch, a że miałaś trochę siły, to chłopak upadł na podłogę. Zauważając spadającego współlokatora, zerwałaś się z łóżka i pomogłaś mu wstać.
- Przepraszam. Nie chciałam przepraszam - przepraszałaś go niezręcznie. Dopiero go widzisz, a już masz wpadkę - Nic ci się nie stało?
- Nic! Bohaterowi nigdy, nic się nie dzieje! - powiedział rozbawiony, na co ty zareagowałaś śmiechem. Widząc twoją reakcję uśmiechnął się - Chodź, bo obiad będzie zimny - złapał cię za rękę i pociągnął do kuchni. Poszłaś z nim do kuchni. Widząc jedzenie na stole od razu zgłodniałaś, chodź wcześniej tego nie czułaś. Usiadłaś przy stole z innymi i zaczęłaś jeść. Mmmm, to było takie pyszne. Zawsze myślałaś, że w USA kupuje się gotowe jedzenie i tylko podgrzewa, a tu rozczarowanie. Domowe burgery, zrobione samemu. Po prostu cudo dla podniebienia. Jadłaś ze smakiem, aż ci się uszy trzęsły. Pani domu widząc, to jak ci smakuje, uśmiechnęła się. Zjadłaś dość szybko, ale jak się okazało, nie najszybciej, bo Alfred był szybszy. Podziękowałaś za posiłek i wzięłaś talerz, aby go zanieść, ale mama powiedziała, że nie musisz. Słysząc to zgodziłaś się. Poszłaś do pokoju, aby się rozpakować. Gdy weszłaś do pomieszczenia, zaczęłaś wyciągać swoje rzeczy i układać je na półkach. Tak byłaś tym zajęta, że nie zauważyłaś jak chłopak wszedł.
- Hej, dude! Pomóc ci w czymś? - powiedział głośno chłopak, na co ty podskoczyłaś ze strachu. Widząc to mężczyzna zaczął się śmiać, a ty popatrzyłaś na niego.
- Nie śmiej się - podeszłaś do niego i popatrzyłaś mu na twarz. Dopiero teraz zauważyłaś, że byłaś od niego o głowę niższa. To ci nie pomagało, bo gospodarz widząc ciebie z tej perspektywy, jeszcze bardziej zaczął się z ciebie śmiać. Westchnęłaś - Jak chcesz możesz pomóc.
- Okey! - pomógł ci z rzeczami, a gdy skończyliście było już późno. Pokazał ci, gdzie jest łazienka, a następnie poszedł do swego pokoju. Poszłaś się umyć, a gdy skończyłaś położyłaś się w łóżku. Nie mogłaś doczekać się kolejnego dnia. Nie zauważając kiedy, zasnęłaś wtulona w swojego pluszaka.

🇦🇹Austria🇦🇹

Pierwsze spotkanie
Od małego uczyłaś się grać na skrzypcach. Starałaś się ze wszystkich sił, aby nauczyć się perfekcyjnie grać. Twoje starania nie poszły na marne, gdyż właśnie szykowałaś się do swojego, pierwszego występu w Narodowym Forum Muzyki. Było to twoje marzenie od dawna. Nie mogłaś doczekać się aż wyjdziesz z innymi na scenę. Kończyłaś poprawiać strój, po czym wzięłaś instrument, aby go przygotować do gry. Nim się obejrzałaś, już musiałaś wychodzić. Ach, te światła skierowane na was i oklaski. Wywołało to uśmiech na twojej twarzy, ale gdy usiadłaś zniknął. Musiałaś się skupić, aby jak najlepiej zagrać, bo od tego zależało, czy wszystko wyjdzie. Przyłożyłaś instrument do ramienia i czekałaś na znak drygenta. Widząc jego gest, oznaczający, że możecie zagrać, zaczęło się. Początek grany przez skrzypce. Skupiona wykonywałaś swoje zadanie, ale nie mogłaś też nie dosłyszeć pięknej gry na fortepianie. Z tego co widziałaś, grał na nim Roderich Edelstein, krajowy mistrz gry na tym instrumencie. Znalazłaś wolny moment podczas koncertu, aby na niego spojrzeć, podczas gdy ten miał swoją solówkę. Wyglądał oszołamiająco. Taki skupiony na naciskaniu klawiszy i dźwiękach wydobywających się z jego narzędzia gry. To jak delikatnie naciskał odpowiednie klawisze, wydobywając z nich najlepszy dźwięk. Otrząsnęłaś się, bo przecież występ się nie skończył, a zaraz miałaś grać. Wzięłaś głęboki oddech i powoli wypuściłaś powietrze. To był twój moment. Moment, w którym będziesz grała swoją solówkę, wraz z akompaniamentem fortepianu. Odpowiednio zaczęłaś, co spowodowało idealne zsynchronizowanie ciebie i chłopaka. Uwielbiałaś połączenie tych dwóch instrumentów. Grałaś tak dobrze, jak tylko potrafiłaś, a gdy inni się dołączyli do gry, było ci dobrze, że razem tworzycie coś pięknego. Muzyka, którą graliście była tak fascynująca, że bardzo wczułaś się w wydobywane dźwięki. Nim się zorientowałaś, skończyliście grać. Popatrzyłaś na klaszczących ludzi i się uśmiechnęłaś. Ukłoniłaś się wraz z innymi, w podzięce za brawa. To było niesamowite. Twoje marzenie się spełniło. Pełna emocji, z uśmiechem wyszłaś ze sceny. Dopiero teraz się otrząsnęłaś, dzięki czemu dokładniej docierało co się dzieje. Usiadłaś na krzesełku, a w rękach trzymałaś skrzypce. Spojrzałaś na nie, a następnie odłożyłaś da stolik obok. Siedziałaś i rozmyślałaś nad występem do momentu, w którym nie podszedł do ciebie fortepianista.
- Bardzo dobrze zagrałaś  - powiedział, a ty słysząc jego słowa, popatrzyłaś na niego. Nie mogłaś uwierzyć. Mistrz pochwalił to jak wystąpiłaś.
- D-dziękuję - powiedziałaś nieśmiało z lekkim, rumieńcem na policzkach. Patrzyłaś na niego. Wyglądał poważnie, ale jednocześnie miło.
- Jak masz na imię? - zapytał. Nie spodziewałaś się tego.
- [Imię] - odpowiedziałaś. Dopiero przyszło ci na myśl, że nie ładnie tak siedzieć, gdy ktoś podczas rozmowy stoi, więc wstałaś. Byłaś niewiele niższa od niego.
- Więc [imię], co ty na to aby pójść zjeść coś słodkiego? - powiedział patrząc na ciebie. Dało się zauważyć, lekkie zaczerwienienie na jego policzkach.
- Jasne - odpowiedziałaś na jego pytanie. Wzięłaś futerał i schowałaś do niego skrzypce - Gdzie idziemy?
- Może do [nazwa cukierni]? - zdziwiłaś się słysząc nazwę. Była to droga cukiernia, a ty z dość małym zarobkiem, nie mogłaś sobie pozwolić na takie pyszności.
- Obawiam się, że będę musiała odmówić - powiedziałaś nerwowo.
- Zapłacę za ciebie, jeżeli o to chodzi. Jak się kogoś zaprasza, to się płaci za niego. Takie są zasady grzeczności - mówił ubierając płaszcz i szalik.
- No dobrze - również się ubrałaś, bo na dworze było dość chłodno. Kiedy byliście już gotowi, wyszliście z Forum Muzyki i pokierowaliście się do celu. Szłaś obok niego trzymając swój instrument. Zastanawiałaś się co powiedzieć, aby przerwać tą niezręczną ciszę.
- Ty też bardzo dobrze zagrałeś. Od dawna grasz? - zapytałaś spoglądając na niego.
- Dziękuję. Zależy na czym gram. Odkąd pamiętam gram na fortepianie. Za to na skrzypcach gram od momentu pójścia do gimnazjum - odpowiedziałz kątem oka patrząc na ciebie.
- Grasz na skrzypcach? - zaskoczona spytałaś go - Pewnie bardzo dobrze na nich grasz, skoro na fortepianie tak pięknie ci idzie. Chętnie bym posłuchała
- Yhym. Jak chcesz możemy pójść do mnie, jeśli chcesz posłuchać jak gram.
- Jeśli to nie problem, to bardzo chętnie - weszliście do cukierni i wybraliście sobie po ciastku, za które chłopak zapłacił. Wziął pudełko z zamówieniem i pokierowaliście się do domu ciemnowłosego. Nie mogłaś doczekać się, aż usłyszysz jego grę. Gdy weszliście do domu, c
Austriak zaniósł ciastka do kuchni, a ty nie mogłaś napatrzeć się na jego duży dom. Nie spodziewałaś się tego. Zdjęłaś kurtkę, którą powiesiłaś na wieszak, na którym wisiały już inne kurtki. Czekałaś chwilę, do momentu podejścia chłopaka do ciebie. Wytłumaczył ci kilka zasad podczas odwieszania kurtki i zmieniania obuwia. Dał ci kapcie, abyś mogła je założyć, co też uczyniłaś. Poszłaś z nim do dużego salonu, a następnie usiadłaś na kanapie, naprzeciwko okularnika. Położyłaś swój instrument obok siebie. Nie chciałaś przecież, aby coś się mi stało.
- Smacznego - wskazał ciastko leżące przed tobą na porcelanowym talerzyku. Wziął swój talerzyk i zaczął ze spokojem jeść swój kawałek ciasta.
- Dziękuję - również zaczęłaś jeść. Nie wiedziałaś, że słodycz z takiego miejsca, będzie aż tak dobre. Byłaś po prostu w siódmym niebie - to jest takie pyszne.
- Cieszę się, że ci smakuje - odłożył porcelanowy spodek na stoliczek. Gdy skończyłaś jeść, również odłożyłaś naczynie - poczekaj tu chwilkę.
- Dobrze - odpowiedziałaś, patrząc jak odchodzi, zabierając talerzyki. Nie mając co robić, rozejrzałaś się po pokoju. Był dobrze zdobiony, ale bez przepychu zdobień.
- Już jestem - powiedział fortepianista, trzymając w rękach swoje skrzypce. Nie mogąc się doczekać, spojrzałaś na niego. Ustawił się i zaczął grać. Nie pozostało ci nic innego, jak słuchać jego gry. Była naprawdę piękna, a wręcz perfekcyjna. Zamknęłaś oczy, wsłuchując się w muzykę. Taka spokojna. Wyobrażałaś sobie, jak leżysz na łące pełnej kwiatów, a letni, chłodny wiatr delikatnie wieje na ciebie. Nim Roderich się zorientował, spałaś na kanapie. Usiadł na drugiej kanapie, odkładając instrument na półkę. Wziął książkę i zaczął ją czytać, czekając aż się obudzisz.

I co uważacie? Podoba wam się? Jest dobrze napisane?
Wiem, że trochę Austrię popsułam…

Dajcie znać jak wam się podoba. >w<
-----------------------------------------------------------

WoW. Najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek znalazł się na tym rozdziale.

Do następnego. ^J^

Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top