Wyznanie miłości

/Jak spędzacie kwarantanne?/

❤️~Włochy~

Szłaś spokojnie drogą, wzrok wlepiony miałaś w kartkę z bardzo interesującym tekstem. Był on od Feliciano, specjalnie dla ciebie. Widać że był on pisany na szybko, gdyż pismo było pochyłe i bardzo niestaranne.

"Cześć [t/i]! To ja, Feliciano!
Bo widzisz. Ostatnio spędzamy razem bardzo dużo czasu i świetnie się z tobą bawię. Jesteś taka mądra i w dodatku śliczna. Naprawdę nie wiem jak ktoś taki jak braciszek Lovino zdołał się z tobą zaprzyjaźnić.
Ale to dobrze! Przynajmniej miałem okazję cię poznać.
Wiesz… ostatnio miałem taki okropny, bardzo zły sen… Śniło mi się, że mnie zostawiłaś i zostałaś dziewczyną braciszka. Lovino mówił, że to nie prawda, ale i tak się boję! Nie zostawisz mnie, prawda? Bo widzisz [t/i], ja bardzo cię kocham. Jesteś dla mnie bardzo ważna, i nie wiem co bym zrobił, gdybym cię stracił. Chciałem ci to już dawno powiedzieć, ale nie byłem pewny czy mnie nie odrzucisz. Jesteś taka wspaniała [t/i]. Kocham cię. Proszę! Zostań moją dziewczyną."

Uśmiechnęłaś się rozczulona. To nawet słodkie. Musiał sobie napisać na kartce co chce ci powiedzieć. Szkoda, że mu się nie udało. Całkiem dobrze brzmi takie wyznanie. Jest takie w stylu Feliciano. Urocze i nieporadne.
Złożyłaś liścik chowając go do kieszeni spodni po czym ruszyłaś w znaną ci stronę. Doskonale wiedziałaś gdzie znajduje się Feliciano. Kiedy był smutny, zawsze chodził w jedno miejsce. Przynajmniej tak ci mówił. Sama również zaczęłaś tam chodzić, gdyż według szatyna było to bardzo wspaniałe miejsce.

Twoje przeczucie znów cię nie zawiodło. Już wchodząc do nieuczęszczanej części parku ujrzałaś znajomą ci czuprynę brązowych włosów, z jednym uroczym loczkiem.

– Feli! – krzyknęłaś widząc szatyna siedzącego samotnie na ławce. Ten słysząc twój głos odwrócił się zaskoczony pokrywając się rumieńcem. W sumie to uroczo wyglądał z taką zdezorientowaną miną.

– Bella? Co ty tutaj robisz? – spytał bardzo szybko i panicznie.
Zaśmiałaś się cicho podchodząc i siadając obok niego. Spojrzałaś na zachodzące słońce. Z tego miejsca wyglądało to cudownie, przed małe jeziorko naprzeciw was. Oraz słodkiej ciszy wokół.
Zapanowała między wami bardzo krępująca cisza. Nie widziałaś ci powiedzieć. Chciałaś mu o czymś powiedzieć. Również wyznać mu miłość. Tyle że nie wiedziałaś jak zaczął. W tym problem.
W końcu jednak wpadłaś na pewien pomysł. Słońce już prawie zaszło. Lekkie promienie tego co zostało otulały wasze twarze przyjemnym ciepłem.

– Feliciano? Czemu tak nagle uciekłeś? – spytałaś przenosząc wzrok na różowe policzki Włocha. Wyglądał uroczo, psuł to jednak fakt że na jego ustach nie było szerokiego uśmiechu.

– J… ja… ten no… – zaczął się jąkać próbując coś sensownego wymyślić.
Zaśmiałaś się cicho. Jestem ciekawa czemu próbuje kłamać. Pomyślałaś rozbawiona. Po chwili jedna uświadomiłaś sobie, że sama tak robiłaś. Nie chciałaś wyznawać mu miłości i ciągle szukałaś jakiejś wymówki żeby tego nie robić.

– Feli… ja ciebie też… – powiedziałaś z lekkim rumieńcem patrząc na niego.
Na jego twarzy przez chwilę malowało się niezrozumienie wymieszane z zaskoczeniem. Włoch po prostu siedział w wpatrywał się w ciebie szukając bardziej sprecyzowanej odpowiedzi.
Uśmiechnęłaś się lekko wyciągając z kieszeni kartkę od chłopaka. Widziałaś na jego twarzy szok i zawstydzenie. Chłopak prędko odwrócił od ciebie wzrok spalając się rumieńcem.

– Feli… jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Ja również czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń. – powiedziałaś z uśmiechem wpatrując się w literki na kartce.

– C… co masz na myśli, Bella? – spytał odwracając na ciebie wzrok i patrząc w twoje oczy swoimi złotymi tęczówkami.
Uśmiechnęłaś się do niego uroczo zgniatając kartkę i wyrzucając ją do śmietnika obok ławki. Towarzyszył ci zaciekawiony wzrok Feliciano. Wpatrywał się on w ciebie z lekkim niezrozumieniem i strachem. Nie miał pojęcia co oznacza jest wyrzucenia kartki. Nie chcesz go? Masz gdzieś jego uczucia?

– Tak Feli. – powiedziałaś z powrotem się do niego odwróciłaś a szczęśliwy uśmiech nie schodził ci z twarzy. – Zostanę twoją dziewczyną. – dokończyłaś.
Widziałaś jak chłopak przyswaja sobie powoli twoje słowa by w końcu uśmiechnąć się promiennie.

– Ve~ Ve~ Naprawdę? – zawołał z nadzieją. Znowu pokiwałaś głową na co on zadowolony cię przytulił.

– Ti amo! – zawołał zadowolony wtulając twarz w twoje puchate włosy.
Zaśmiałaś się cicho wstając, co spotkało się z jego jękiem niezadowolenia. Wyciągnęłaś do niego rękę.

– Chodź. Wracajmy do domu. – powiedziałaś z uśmiechem.
Po chwili już razem szliście ciemnymi uliczkami Wenecji. Chłopak ciągle trzymał cię za rękę.  Już nie jako przyjaciele, tylko jako para. Całkiem słodka para.

❤️~Romano~

– Tak oczywiście. Rozumiem. – powiedziałaś cicho po czym się rozłączyłaś. Zaraz po tym rzuciłaś telefon na stolik a sama zsunęłaś się po ścianie na podłogę.
Właśnie dzwonił twój szef i kazał ci wracać do Polski, gdyż brakowało mu rąk do pracy. Byłaś smutna, gdyż dwa dni temu dopiero co przyleciałaś. Nie miałaś nawet okazji powkurzać Lovino.

– [t/i]? Stało się coś? – o wilku mowa.
Usłyszałaś nad sobą zmartwiony głos Włocha. W następnej chwili szatyn usiadł obok ciebie patrząc w twoje oczy.
Pokręciłaś głową.

– Przed chwilą dzwonił mój szef. Muszę natychmiast wracać do Polski, inaczej stracę pracę. – westchnęłaś ciężko, opierając głowę o ramię chłopaka.
Siedzieliście chwilę w ciszy. Naprawdę się cieszyłaś, że masz kogoś takiego jak Lovino. Mimo że na co dzień bywał mega wredny i opryskliwy, ale kiedy zaszła potrzeba potrafił stać się bardzo miły i opiekuńczy.

– Wybacz że pytam tak nagle, Bella. Mieszkasz w Polsce sama? – odezwał się w końcu szatyn. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Skąd takie pytanie?

– Tak. Moi rodzice rzadko mnie odwiedzają. Większość dni i tak spędzam w pracy. – przyznałaś zgodnie z prawdą, odsuwając się od niego lekko i patrząc w jego złote oczy.

– Tak sobie myślę… – zaczął niepewnie, a na jego policzkach pojawił się lekki rumieniec. Przechyliłaś zaciekawiona głowę. – Może przeprowadziła byś się do Włoch? Mogłabyś jak coś mieszkać u mnie. Prace też byś miała. Tak jakby brakuje nam kelnerki w restauracji. – mówił powoli i cicho. Na jego policzkach cały czas gościł ogromny rumieniec.
Spojrzałaś na niego zaskoczona. Mówiąc szczerze nie spodziewałaś się po nim takiej propozycji. Tym bardziej, że byliście ledwie przyjaciółmi więc… czemu?

– Ja… nie wiem co powiedzieć. – przyznałaś szczerze otrząsając się z szoku. – Dlaczego jesteś taki miły? – spytałaś na co chłopak natychmiast odwrócił wzrok i wstał.

– A wiesz ty co? Zapomnij o tym. – powiedział na powrót swoim typowym wrednym tonem.
Patrzyłaś zszokowana jak jego sylwetka znika za drzwiami. Nie myśląc za wiele wstałaś i pobiegłaś za nim. Zastałaś go w jego pokoju. Siedział smutny na łóżku i wpatrywał się w swój telefon. Chyba nawet nie zauważył twojej osoby.
Westchnęłaś w duchu. Zjebałaś. Doskonale zdawałaś sobie sprawę z faktu, że z Lovino nie wolno rozmawiać o uczuciach. On nienawidził tego i zawsze unikał takich tematów. A pytanie o jego propozycję na pewno było dla niego trochę krępujące.

– Ej… Loviś… – szepnęłaś cicho siadając obok niego. Zauważyłaś jak chłopak natychmiastowo gasi telefon. Następnie jego wzrok powędrował na ciebie.

– Czego chcesz? Nie powinnaś się pakować? – spytał marszcząc brwi. Trochę cię to zabolało. Mimo tego uśmiechnęłaś się lekko.

– Miałam nadzieję, że twoja oferta jest nadal aktualna. Wiesz. Trochę mi się znudziła praca w Polsce. – powiedziałaś luźno wzruszając ramionami i patrząc w jego złote oczy.
Widziałaś że chłopak się waha. Chwilę tak się bił z myślami, gdy w końcu spojrzał ci w oczy.

– Zanim postanowisz tutaj zostać chciałbym żebyś o czymś wiedziała. – powiedział powoli łamiącym się głosem.
Zmartwiona spojrzałaś na jego różowe policzki. Widziałaś że chłopak się denerwuje. I to bardziej niż zwykle.

– Słuchaj… nigdy nie byłem w tych klockach za dobry. Nienawidzę gadać o uczuciach. Ale chciałbym być z tobą całkowicie szczery. Zależy mi na tobie. Jesteś dla mnie cholernie ważna i naprawdę nie chcę cię stracić. Chociaż i tak pewnie to zrobię kiedy ci o wszystkim powiem. Wiem, że uważasz mnie tylko za przyjaciela. Prawda jest taka, że ja tak nie chce… nie umiem być z tobą i udawać, że nic dla mnie nie znaczysz. To trudne. Kocham cię! Jestem w tobie cholernie zakochany. – powiedział na jednym tchu a w jego złotych oczach stanęły łzy.
Patrzyłaś na niego zaskoczona. Spodziewałaś się wszystkiego po Lovino, ale nie wyznania miłości.

– Loviś… – szepnęłaś cicho przysuwając się do niego. Delikatnie objęłaś go ramionami. O dziwo chłopak nie protestował.  Zaczęłaś go uspokajająco głaskać po plecach.

– T… Ti amo [t/i] – szepnął łamiącym się głosem. Odsunęłaś go lekko od siebie by spojrzeć mu w oczy. Uśmiechnęłaś się lekko ocierając jego łzy, na co jego twarz spłonęła rumieńcem.

– Ti amo, Lovino. – powiedziałaś uśmiechając się szeroko i głaszcząc go po włosach. Widziałaś jak jego źrenice powiększają się w zaskoczeniu.

– Naprawdę? – spytał cicho z niedowierzaniem ocierając oczy rękawem bluzy.

– Również mi na tobie zależy głupku. Kocham cię. I zostanę twoją dziewczyną, jeśli zamierzałeś o to spytać! – powiedziałaś a na twarzy chłopaka, pierwszy raz od dawna pojawił się szczery uśmiech.

❤️~Hiszpania~

Nie widziałaś się z Antonio od czasu imprezy. Minął już prawie miesiąc a ty stanowczo unikałaś chłopaka, w którym niestety dalej byłaś zakochana. Wiedziałaś, że jeśli miałabyś zacząć z nim rozmawiać to zapewne rozkleiłabyś się i chłopak dowiedziałby się o wszystkich twoich uczuciach względem niego. W grę wchodziło też to, że bałaś się jego reakcji po imprezie. Zastanawiałaś się czy on w ogóle coś z niej pamięta.

Siedziałaś na fotelu popijając kawę i czytając jakąś randomową książkę z biblioteki. Musiałaś zająć sobie czymś myśli, bo od ich natłoku bolała cię głowa. Niestety nie dane było ci skończyć pierwszego rozdziału, gdyż po mieszkaniu rozniósł się wnerwiający dźwięk dzwonka do drzwi. Zaskoczona kto to może być włożyłaś do książki zakładkę po czym ruszyłaś w stronę drzwi.

– No przecież idę! – krzyknęłaś kiedy dźwięk dzwonka się powtórzył.
Zirytowana otworzyłaś drzwi, jednak nie dane ci było opiprzyć gościa gdyż w twoje dłonie natychmiast został wepchnięty bukiet kwiatów. Duży bukiet czerwonych róż.
Zaskoczona spojrzałaś na kwiatki, następnie Twój wzrok przeniósł się na Hiszpana, który stał przed twoimi drzwiami że spuszczoną głową i wyciągniętymi rękami, dalej wciskając ci w dłonie bukiet.

– Przepraszam [t/i]! Za wszystko! To co wtedy zrobiłem było… głupie! Chciałem po prostu jakoś ci powiedzieć o tym co czuje! Nie wiedziałem, że to tak się skończy! Naprawdę przepraszam, że nie potrafię co nawet miłości wyznać! – powiedział na jednym wdechu, zamykając oczy i kuląc się w sobie, jakby bał się jakiego ciosu.
Zaskoczona patrzyłaś na jego wymęczoną sylwetkę. Zastanawiałaś się ile czasu musiał się zbierać żeby tu przyjść?

– Wejdziesz? – spytałaś zabierając od niego kwiaty i odsuwając się od drzwi.
Szatyn posłusznie wszedł do pomieszczenia. Skierował się do salonu, uprzednio w przedpokoju ściągając buty.
Nalałaś do niewielkiego wazonu wody, po czym wsadziłaś tam róże. Całość postawiłaś na komodzie w salonie. Chwilę jeszcze stałaś przyglądając się kwiatą po czym podeszłaś do kanapy, siadając obok Antoniego.

– Więc… – nawet nie wiedziałaś jak zacząć. Nie rozmawialiście prawie miesiąc, a tu nagle chłopak zjawia się pod twoimi drzwiami i wyznaje ci miłość. W trochę dziwny sposób, ale jednak.
W sumie to gdyby ktoś ci kiedyś powiedział że tak będzie wyglądało twoje pierwsze wyznanie miłości to byś taką osobę wyśmiała.

– Mówisz że mnie… kochasz? – spytałaś w końcu, bardzo powoli i niepewnie, jakbyś sama nie była pewna tego co usłyszałaś.
Zauważyłaś jak Antonio cały się spina. Pewnie nie myślał że znajdzie się w takiej sytuacji. Myślał że znienawidziłaś go za incydent na imprezie i odpraeisz go z kwitkiem łamiąc mu serce i pokazując jakim debilem jest.

– Zgadza się. – potwierdził cicho nie podnosząc wzroku i cały czas wpatrując się w podłogę.
Uśmiechnęłaś się lekko.

– Jesteś idiotą Tonio… – stwierdziłaś kręcąc lekko głową. – Ale wiesz co? Nie musiałeś odkładać tego cały miesiąc. – poinformowałaś go lekko, na co on w końcu podniósł głowę wpatrując się w ciebie z lekkim zaskoczeniem. – W sumie ja też nie musiałam. Obydwoje odkładaliśmy tą rozmowę przez tyle czasu. Jesteśmy idiotami. Trafił swój do swego. – zaśmiałaś się cicho patrząc w zielone oczy chłopaka z uśmiechem.

– Co masz na myśli? – spytał cicho marszcząc brwi i podnosząc się na tyle, żeby siedzieć prosto.
Uśmiechnęłaś się do niego pocieszająco.

– O ile twoje wyznanie nie jest głupim żartem mogę śmiało stwierdzić, że też cię kocham. I również bałam się to wyznać. – przyznałaś ciepło, odkrywając przed chłopakiem ostatnie karty jakie miałaś. Teraz tylko czekać na jego reakcje.

– Serio? Nie żartujesz? – spytał a ty pokręciłaś głową.

– Mówię całkiem serio. – zapewniłaś z uśmiechem. Chłopak nachylił się do ciebie lekko, jakby chciał cię pocałować. Nie zrobił tego jednak. Zamiast tego po prostu się uśmiechnął. 

– To świetnie. Czyli zgodzisz się jeśli spytam czy zostaniesz moją dziewczyną? – spytał i ty pokiwałaś z uśmiechem głową obejmując jego szyję rękami i przytulając się do niego, co ten natychmiast odwzajemnił.

– Te Amo! [T/i]! – krzyknął zadowolony z siebie, przyciskając cię do siebie.
Zaśmiałaś się krótko odsuwając się lekko i całując go w policzek.

– Ja ciebie też, głupku. – przyznałaś a na twoje policzki wlał się rumieniec, co Antonio skomentował cichym śmiechem i nazwaniem cię "Pomidorkiem" za co zarobił uderzenie w głowę, ale chyba zbytnio sobie z tego problemu nie robił. Zignorował nawet uporczywy ból z powodu twojej zbyt dużej jak na tak drobną osobę siły Najważniejsze że w końcu był szczęśliwy. I mógł być z swoją ukochaną dziewczyną.

❤️~Anglia~

Uśmiechnęłaś się lekko wyciągając z piekarnika ciasteczka w kształcie uroczych serduszek. Dzisiaj czternasty lutego. Walentynki.
Około godzinę temu skończyłaś wydawać słodycze ostatnim klientom. Teraz byłaś w swoim mieszkaniu ozdabiając nowe wypieki, które zamierzałaś podarować Arthurowi.
Już chciałaś zacząć ozdabiać pierwsze serduszko, kiedy nagle przerwał ci dźwięk dzwonka do drzwi. Nie spodziewałaś się dzisiaj gości. Lekko zaskoczona ruszyłaś w stronę drzwi. Upaprana mąką i substancjami pochodzenia znanego tylko tobie otworzyłaś drzwi. Uśmiechnęłaś się szeroko widząc za drzwiami Arthura, który w dłoniach trzymał bukiet tulipanów.

– Hello My Lady. – powiedział z uśmiechem podając ci bukiet.

– Witaj Arthurze. – przywitałaś się miło odbierając kwiaty i wpuszczając blondyna do środka. – Wybacz. Nie spodziewałam się że przyjdziesz, dlatego zaczęłam piec. – powiedziałaś wkładając tulipany do wazonu na stole, po czym ruszyłaś z chłopakiem do zabałaganionej kuchni.

– To żaden problem, My Lady. – odparł lekko się uśmiechając i siadając na parapecie, blisko szafki, na której leżały ciasteczka.
Z uśmiechem zaczęłaś robić chłopakowi herbatę. Kiedy skończyłaś wzięłaś się za ozdabianie ciastek, w międzyczasie rozmawiając z chłopakiem.

– Dużo miałaś dzisiaj klientów? – spytał blondyn popijając napój i przyglądając ci się z uwagą.

– Nie było tak źle. Na szczęście ludzie zamawiają kilka dni wcześniej, przez co nie miałam aż tak dużo pracy. – wzruszyłaś ramionami. Uwielbiałaś swoją pracę, więc nie przeszkadzał ci ogrom pracy i dużą ilość klientów. Wręcz przeciwnie. Zawsze mogłaś kogoś ciekawego poznać. Takim przykładem jest Arthur.

– Wiesz… zazdroszczę ci. Osiągnęłaś w życiu sukces i żyjesz z nim. Życie dało ci szansę a ty ją wykorzystałaś. – westchnął Anglik spuszczając głowę i wpatrując się w prawie pustą filiżankę.
Spojrzałaś na niego zaskoczona.

– Ty nie jesteś szczęśliwy w swojej pracy? – spytałaś szczerze zaciekawiona. W sumie to nawet nie wiedziałaś gdzie chłopak pracuje.

– Tu nie chodzi o pracę. Lecz o życie. Brakuje mi pewnej rzeczy bym był naprawdę szczęśliwy. – powiedział przygryzając wargę, jakby zastanawiał się czy może ci powiedzieć o czym mowa. Przez to wszystko twoja ciekawość wręcz wzrosła.
Odstawiłaś ostanie ciasteczka na talerz po czym wrzucając wszystkie naczynia do zlewu podeszłaś do chłopaka. Z uśmiechem usiadłaś obok niego na parapecie.

– Co to za rzecz? I czemu nie możesz być bez niej szczęśliwy? – spytałaś zainteresowana wpatrując się w jego zielone tęczówki.
Wyraźnie widziałaś, że chłopak się waha nad powiedzeniem ci prawdy. W końcu jednak spojrzał na ciebie niepewnym wzrokiem. Na jego policzkach gościł mocny rumieniec.

– To ty. – powiedział, a ciebie zatkało. Patrzyłaś na chłopaka zaskoczona, a ten widząc brak reakcji kontynuował. – Widzisz [t/i]… jesteś dla mnie naprawdę ważna. Zależy mi na tobie i na naszej relacji. Tylko że męczy mnie już relacja przyjacielska. Chciałbym czegoś więcej. I Love you, [t/i]. – jego głos był cichy, a oczy śledziły uważnie twoją reakcję.
Uśmiechnęłaś się lekko. Jak widać jednak marzenia się spełniają i miłość czasem bywa odwzajemniona.

– I love you too. Arthur. – powiedziałaś z uśmiechem go przytulając, co on natychmiast odwzajemnił. 

– Tak się cieszę. – przyznał kiedy się od niego odsunęłaś. – Bałem się że mnie odrzucisz. – dodał patrząc w twoje [kolor] oczy.
Uśmiechnęłaś się szeroko. Nawet myślicie podobnie. To urocze.

– Nie tylko ty. – wzruszyłaś lekko ramionami wstając i podchodząc do półki z ciasteczkami.
Wzięłaś jedno do ręki po czym wróciłaś do chłopaka.

– Więc zgodzisz się jeśli spytam czy zostaniesz moją dziewczyną? – spytał z uśmiechem.
Usiadłaś z powrotem obok niego.

– Oczywiście! – potwierdziłaś podając mu do dłoni ciasteczko.
Ciasteczko z ślicznym różowym napisem "I love you" i kolorowymi, lukrowymi serduszkami.
Chłopak z uwagą przyjrzał się słodkości. Bez wątpienia miał najlepszą dziewczynę o jakiej mógł marzyć.

– I love you. – powtórzył kolejny raz zanim wziął ciasteczko do buzi. Następnie zbliżył się do ciebie, składając na twych ustach delikatny pocałunek. Ledwie muśnięcie.
Oblizałaś usta czując na nich posmak lukru.

– Słodkie. – stwierdziłaś przyciągając go do siebie i powtórnie całując.
Kiedy już skończyliście zabrałaś talerz z ciasteczkami, po czym poszliście do salonu, w celu oglądnięcia jakiegoś filmu. Wyciagnęłaś laptop, wybrałaś film i zaczęłaś oglądać zajadając się słodkościami, przytulona do swojego nowego chłopaka.
Będzie z was naprawdę wyjątkowa para.

❤️~Ameryka~

Siedziałaś w swoim pokoju pisząc artykuł na laptopie. Byłaś zmęczona więc musiałaś nawet po kilka razy sprawdzać czy nie popełniłaś żadnych błędów. Chciałaś już odpocząć, jednak od dawna nic nie wstawiałaś a niedawno byłaś na bardzo ciekawym filmie. Musiałaś go ocenić zanim wszystko pozapominasz.
Ziewnęłaś przeciągle ostatni raz czytając tekst, po czym kliknęłaś na fioletowy przycisk "Publikuj". Odczekałaś kilka minut aż przyszło ci powiadomienie o prawidłowej publikacji. Uśmiechnęłaś się lekko widząc z jaką prędkością wbijają ci się nowe wyświetlenia. Twój blog osiąga sukces. Ludzie chcą go czytać a ty czerpiesz radość z ich miłych komentarzy i tego jak cię wspierają.
  Zaskoczona podniosłaś głowę znad ekranu, słysząc głośne pukanie do drzwi. Zaciekawiona kto to może być ruszyłaś w stronę przedpokoju. Po drodze jeszcze obejrzałaś się w lustrze, by upewnić się że nie wyglądasz źle. Na szczęście, jedyne co było w nieładzie to twoje włosy, jednak wystarczyło przeciągnąć po nich dłonią by oklapły i nie wyglądały jak nieczesane przez tydzień. Nie malowałaś się, ani nie przykładałaś większej wagi na ciuchy, więc i to nie przysporzyło ci kłopotu. Tak więc w samej piżamie otworzyłaś drzwi.

– Hello Honey! – usłyszałaś wesoły głos pewnego Amerykanina. W następnym momencie w twoje dłonie również został wepchnięty bukiet zrobiony z różnych kwiatów.
Zaskoczona spojrzałaś na kwiatki, by następnie przenieść wzrok na uśmiechniętego blondyna.

– Cześć Alfred. Co to za okazja? – spytałaś zaciekawiona, wpuszczając chłopaka do środka. Następnie ruszyłaś do kuchni w poszukiwaniu czegoś, do czego będziesz mogła wsadzić bukiet.

– Haha! A musi być okazja? Chciałem zrobić ci przyjemność, Honey! – zawołał wesoło, patrząc jak wkładasz kwiaty do jakiegoś wazoniku. – No i chciałem się spytać czy pójdziesz gdzieś ze mną? Chciałbym ci coś pokazać! – dodał kiedy w końcu się do niego odwróciłaś.
Zastanowiłaś się przez chwilę.

– No nie wiem, Alfred. Zaraz będzie ciemno. No i jestem zmęczona. – przyznałaś na co blondyn trochę posmutniał.

– Obiecuje że to nie zajmie długo! Please! – zawołał błagalnie.
Westchnęłaś ciężko. No i jak tu się nie zgodzić?

– No dobrze. Poczekaj tylko pójdę się ubrać, w coś cieplejszego. – poddałaś się.
Chłopak uśmiechnął się szeroko, a ty poszłaś się przebrać. Założyłaś ciepłą [ulubiony kolor] bluzę i jeansy. Do tego zwykłe trampki. Następnie razem z blondynem ruszyłaś w nieznaną ci stronę.

– Daleko jeszcze? – spytałaś niepewnie rozglądając się po opuszczonej części parku. Dochodził już zmierzch, więc ta okolica nie wyglądała zachęcająco.

– Niedaleko. A tak właściwie to już jesteśmy. – powiedział zatrzymując się obok pewnej ławki.
Uniosłaś zaskoczona brwi, kiedy chłopak usiadł na podniszczonej ławce i kiwnął do ciebie ręką byś też to uczyniła. Z niechęcią wykonałaś prośbę.

– Więc? Po co mnie tu ściągnąłeś? – spytałaś patrząc na jego twarz, na której tkwił delikatny uśmiech.

– Spójrz. – powiedział wskazując przed siebie. Posłusznie spojrzałaś w tamtą stronę.

– Śliczne… – szepnęłaś na widok zachodzącego słońca.
Dawno nie miałaś okazji oglądać zachodów. Byłaś zajęta i brakowało ci czasu. Może rzeczywiście dobrze, że dałaś się namówić na to wyjście?
Siedzieliście w miłej ciszy, przyglądając się słońcu.

– [t/i] posłuchaj… ja muszę ci coś powiedzieć. – powiedział w pewnym momencie Alfred przerywając ciszę.
Spojrzałaś na niego zaciekawiona.

– Słucham? – przechyliłaś lekko głowę, a na jego policzkach pojawił się lekko widoczny rumieniec.

– No bo ja… – zaczął unikać twojego wzroku. – Ja się… za… zakochałem… w tobie… – dokończył cicho.
Zamrugałaś kilka razy niepewna czy się nie przesłyszałaś. Zakochał się? W tobie?

– Ja… nie wiem nawet jak zareagować… – parsknęłaś śmiechem. – Pierwszy raz jestem postawiona w takiej sytuacji. – przyznałaś cicho, patrząc na chłopaka z ciekawością.

– Więc…? – nie był pewny co do twojej reakcji. Odrzucasz go?

– Więc… tak. Możemy zostać parą. Ja również coś do ciebie czuję Alfred… – powiedziałaś z uśmiechem, a jego twarz natychmiast się rozpogodziła.
Klasnął on w dłonie zadowolony, po czym przytulił cię do siebie. Zaśmiałaś się cicho, kiedy chłopak wstał i wyciągnął do ciebie rękę.

– Wracamy do domu? – spytał a ty przytaknęłaś.
Alfred natychmiast złapał cię za rękę i pociągnął w drogę powrotną. Zdziwiło cię to jaki był śmiały. Trzymał cię bardzo blisko siebie, jakbyś miała mu zaraz uciec.

Cieszyłaś się. Cieszyłaś się że chłopak w którym jesteś zakochana wyznał ci miłość. W końcu możesz być szczęśliwa. Nie musisz się bać, że przed przypadek twoje uczucia wyjdą na światło dzienne, gdyż nie musiałaś się ukrywać.

Spojrzałaś uśmiechnięta na wesołą twarz chłopaka. Od dzisiaj twojego chłopaka.

❤️~Rosja~

– Skończone! – powiedziałaś zadowolona zamykając drzwi baru, po czym z uśmiechem odwróciłaś się do Ivana, który stał za tobą.

– Odprowadze cię. – obwieścił Rosjanin tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Kiwnęłaś głową po czym razem ruszyliście w stronę twojego domu. Nie znajdował się on daleko, jednak na wszelki wypadek chłopak robił to codziennie. Możnaby powiedzieć że stał się trochę nadopiekuńczy.

– Może wejdziesz do środka? – zaproponowałaś jak zwykle stojąc przed drzwiami. Miałaś cichą nadzieję, że tym razem się zgodzi, gdyż zwykle odmawiał. Po prostu cię odprowadzał, a następnie znikał w jakiejś uliczce.
Uśmiechnęłaś się przeszczęśliwa kiedy chłopak kiwnął lekko głową. Przepuściłaś go w drzwiach. Chwilę potem oboje staliście już w twoim salonie.

– Kawy, herbaty? Wódki? – zaproponowałaś na co chłopak się uśmiechnął.

– Wódki. – powiedział siadając na niewielkiej kanapie.
W czasie w którym ty zniknęłaś w kuchni poszukując alkoholu, on z zaciekawieniem rozglądał się po pomieszczeniu. Jego wzrok przyciągnął słonecznik stojący na komodzie. Uśmiechnął się lekko na myśl, że dbasz o kwiatka, którego ci podarował.

– Wróciłam! – zawołałaś wesoło pokazując mu butelkę wódki i dwa kieliszki.
Zaczęliście pić. Oboje mieliście mocne głowy, więc alkohol nie robił na was wrażenia. Szybko skończyliście jedną butelkę. Niestety nie miałaś na składzie dodatkowych więc odpuściliście sobie picie. Zamiast tego postanowiliście obejrzeć film. Znaczy ty postanowiłaś. Ivan jedynie dołączył.

– Towarzyszko [t/i]… wybacz że tak nagle, ale chciałbym się o coś spytać, da? – spytał cicho podczas jednej z przerw pomiędzy oglądanie, kiedy postanowiłaś przynieść sobie jakieś przekąski do filmu.
Postawiłaś miski z jedzeniem na stole po czym spojrzałaś na chłopaka. Był od ciebie dużo wyższy, jednak nie robiło to wam różnicy. Czułaś się równa jemu, a on nie traktował się tak jak, na przykład, swoich służących. Byłaś mu bliższa niż inni ludzie.

– A o cóż takiego? – spytałaś wesoło patrząc w jego fiołkowe oczy.

– Chciałbym wiedzieć… czy jest ktoś, kto ci się podoba? – spytał niewinnie przechylając lekko głowę.
Zastanowiłaś się nad odpowiedzią. No jest. Przecież jesteś zakochana w swoim przyjacielu. Chciałaś potwierdzić ale bałaś się że chłopak będzie dociekał w kim się zadurzyłaś. A jeśli twoje uczucia ujrzałyby światło dzienne chłopak mógłby zakończyć przyjaźń z tobą.

– W sumie to… – zaczęłaś niepewnie odwracając wzrok. – Jest pewna osoba… – przyznałaś cicho a na twoich policzkach pojawił się lekki rumieniec. Powiedziałaś to, gdyż nie chciałaś okłamywać przyjaciela. A nawet jeśli byś to zrobiła, chłopak by natychmiast to zauważył.

– Oh… – westchnął cicho siadając spowrotem na kanapę. Posłusznie usiadłaś obok niego.
Do końca filmu siedzieliście cicho. Każde z was było bardzo zajęte swoimi myślami. Ty zastanawiałaś się co byś straciła poprzez wyznanie chłopakowi swoich uczuć, natomiast on próbował wymyślić w kim mogłaś się zakochać. Byliście tak zamyśleni, że nie zauważyliście jak film się skończył.

– Towarzyszko? – z zamyślenia wyrwał cię nagły odzew ze strony Rosjanina.
Odwróciłaś głowę w jego stronę.

– Tak? – przechyliłaś lekko głowę.

– Tak się zastanawiam… – zaczął cicho, prawie całkowicie ukrywając twarz w szaliku. – Co byś odpowiedziała, gdybym się spytał czy zostaniesz moją dziewczyną? – spytał cicho z rumieńcami na twarzy.
Mrugnęłaś kilka razy zaskoczona. Nie spodziewałaś się takiego pytania. Czy to był jakiś rodzaj wyznania miłości? Czy on po prostu z ciebie żartował.
Przez głowę przelatywało ci multum myśli. Nawet nie zastanowiłaś się dobrze nad odpowiedzią.

– Zgodziłabym się! – wypaliłaś. Kiedy zdałaś sobie sprawę z swoich słów spaliłaś się rumieńcem odwracając głowę i zatykając usta.
To nie tak że żałowałaś tych słów. Po prostu nie byłaś pewna jak Ivan je odbierze. Nie chcesz stracić przyjaciela…

– To dobrze. – westchnął z lekkim uśmiechem. – Więc [t/i]. Zostaniesz moją dziewczyną? – spytał patrząc na ciebie wyczekująco. Ciebie natomiast na chwilę zawiesiło.
Po chwili jednak potrząsnęłaś energicznie głową by pozbyć się natrętnych myśli. Szczęśliwa spojrzałaś na Rosjanina. Tak. To na pewno jest wyznanie miłości.

– Pewnie! – zawołałaś podskakując i wieszając mu się na szyi.
Obydwoje się zaśmialiście kiedy chłopak podniósł cię lekko do góry, by twoja twarz znalazła się na poziomie jego. 

– Люблю тебя (Lublyu Tebya) [t/i] – wyznał patrząc w twoje [kolor] oczy.
Zarumieniłaś się delikatnie.

– Ja ciebie też. – powiedziałaś cicho, kiedy chłopak cię już odstawił na podłogę.
Wpatrywaliście się chwilę w siebie po czym chłopak jakby nagle sobie o czymś przypomniał spojrzał na zegarek. Dochodziła już trzecia w nocy.

– Wybacz, towarzyszko, jednak muszę już wracać. – westchnął cicho.
Pokiwałaś lekko głową.

Odprowadziłaś chłopaka do drzwi. Kiedy już miał odchodzić złapałaś go za ramię i stanęłaś na palcach. Cmoknęłaś go szybko w policzek.

– Do jutra! – powiedziałaś z uśmiechem.
Rosjanin również się uśmiechnął, po czym zniknął w ciemnościach.
Wróciłaś do środka, po czym ruszyłaś do sypialni w celu drzemki. To była jedna z lepszych nocy w twoim życiu. Bez wątpliwości.

❤️~Norwegia~

– No odbierz… – jęknęłaś błagalnie z telefonem przy uchu. Westchnęłaś z flustracją kiedy poraz kolejny włączyła ci się poczta głosowa.
Zła wyłączyłaś telefon opadając na łóżko. Od kilku dni, a konkretnie od walentynek, nie mogłaś się dodzwonić do Lukasa. Dodatkowo kiedy chciałaś iść do jego domu nikt ci nie otwierał. Byłaś pewna że Norweg cię unika co wzbudzało w tobie gniew. Nie lubiłaś być ignorowana. To sprawiało że czułaś się odrzucana.

– Debil… – mruknęłaś pod nosem wstając i pakując do torebki pieniądze i telefon.
Zła na świat ruszyłaś w stronę biblioteki. To właśnie to miejsce od zawsze pozwalało ci się uspokoić i wyciszyć. Miałaś nadzieję że i tym razem tak będzie.
Parsknęłaś cicho śmiechem czując łzy w oczach. Czemu mam płakać z tak głupiego powodu? Pomyślałaś ocierając twarz rękawem. Nie chciałaś się rozklejać z powodu jednego chłopaka… Chłopaka w którym byłaś zakochana…

Wybranie książki nie okazało się dużym problemem. W bibliotece była ostatnio dostawa książek Kinga, a że lubisz horrory nie było mowy o nie wypożyczeniu tych cudeniek. Tak oto wracałaś do domu z trzema nowymi, grubymi nabytkami. Może przynajmniej zajmiesz sobie myśli tekstem?

Spojrzałaś w stronę swojego mieszkania. Zaskoczył cię widok znanej ci sylwetki. Zaskoczona przyśpieszyłaś kroku.
Po co Lukas miałby przychodzić pod twój dom? Przecież tyle czasu cię unikał…

– Co tu robisz? – spytałaś podchodząc do niego.
Chłopak podskoczył zaskoczony twoją osobą, po czym szybko się odwrócił.

– [t/i]… – szepnął bardziej do siebie niż do ciebie.
Wyminęłaś go w drzwiach otwierając je na oścież. Spojrzałaś na niego.

– Wejdziesz? – spytałaś niepewna co zaproponować. Masz być zła? Może i powinnaś, jednak zbyt się cieszyłaś z widoku blondyna by być na niego wściekłą.

– Nie… ja… przyszedłem by ci coś powiedzieć… – powiedział cicho i… smutno? Nie… na pewno ci się przesłyszało.

– No? – machnęłaś poganiająco ręką. – Wykrztuś to z siebie. W końcu się przyjaźnimy, czego ty się boisz? – spytałaś a na twojej twarzy pojawił się lekki uśmieszek.

– No właśnie… – westchnął a ciebie zatkało. – Ja już nie chce się z tobą przyjaźnić. – dodał drapiąc się po karku.
Myślałaś że zaraz się popłaczesz. Serio? Przyszedł tylko po to żeby mi powiedzieć, że to koniec z naszą przyjaźnią? Pomyślałaś. Twoje szczęście zmienił się w smutek połączony z złością.

– To tyle? Chciałabym już iść do środka i poczytać książkę. – warknęłaś a chłopak odsunął się lekko zaskoczony. Nie takiej reakcji się spodziewał?

– Jejku… – westchnął łapiąc się za włosy i pociągając za nie lekko. – Źle mnie zrozumiałaś… ja nie chcę… – zaczął się tłumaczyć, jednak zaciął się w połowie.
Pierwszy raz widziałaś u niego tyle emocji. Było widać w jego oczach dużo smutku i strachu. To chyba pierwszy raz kiedy był tak otwarty.
  Westchnęłaś sflustrowana chcąc zamknąć drzwi i w końcu się popłakać. Nie pozwoliła ci na to dłoń Lukasa, która owinęłaś ci się mocno na nadgarstku.
Zaskoczona spojrzałaś w jego fioletowe oczy.

– [t/i] posłuchaj… Jeg elsker deg. – powiedział patrząc na ciebie błagalnie. Na jego policzkach znajdowały się duże rumieńce, a sam chłopak chyba naprawdę działał na przekór sobie, skoro mówił to wszystko tak szczerze i otwarcie.
Spojrzałaś jeszcze raz na jego rękę. Chłopak natychmiast cię puścił  odsuwając się kilka kroków i czekając na twoją reakcję.
Zmrużyłaś lekko oczy. Co masz mu odpowiedzieć? Dopiero co przepełniała cię wściekłość a teraz… teraz znowu nie wiedziałaś co powiedzieć.

– Lukas… ja… ja ciebie też… – westchnęłaś cicho w końcu. Podniosłaś wzrok na jego zaskoczoną twarz. Nie spodziewał się tego. Pewnie obstawiał że go wyśmiejesz i odrzucisz.

– Więc… – sam nie wiedział co powiedzieć.
Podeszłaś do niego powoli, po czym przytuliłaś go. Na początku chciał jakoś zaprotestować, jednak szybko się poddał i sam cię przytulił.

– Czyli jesteśmy parą? – spytałaś w celu upewnienia się.
Poczułaś jak ciało chłopaka się spina.

– Tak… na to wygląda… – powiedział cicho a ty się zaśmiałaś.
Kto by pomyślał że chłopak potrafi być taki nieśmiały i czuły.

– Uśmiechnij się trochę! – powiedziałaś z uśmiechem odsuwając się od niego lekko.
Blondyn spojrzał na ciebie zaskoczony. Po chwili wahania na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
Musisz przyznać że do twarzy mu było w uśmiechu. Nie wyglądał już na takiego groźnego i skłóconego ze światem.

– Wejdziesz? – spytałaś poraz drugi wskazując na drzwi domu. Chłopak powtórnie pokiwał przecząco głową.

– Muszę iść. Mam jeszcze trochę pracy. – westchnął a ty potwierdziłaś.
Pożegnałaś się z nim po czym ruszyliscie w swoje strony. On do siebie a ty do sypialni. Tej nocy nie mogłaś się skupić na czytaniu. Ale za to sny miałaś miłe.

❤️~Islandia~

– Eh… daleko jeszcze? – spytałaś zmęczona patrząc w okno na przewijający się las. Od czterech godzin siedziałaś w autokarze, który jechał na obóz. Strasznie ci się nudziło. Telefon ci się rozładował a książkę zostawiłaś w walizce, która leżała w bagażniku.

– Jeszcze około trzy godziny. – odparł Emil, wpatrzony w swój telefon.
Zerknęłaś mu przez ramię. Pisał z kimś. Uśmiechnęłaś się lekko widząc nazwę "Braciszek"

– Nudzi mi się. – westchnęłaś opierając głowę o oparcie fotela i spowrotem odwracając wzrok na mijane drzewa.

– Spróbuj się przespać. – zaproponował Islandczyk widząc twoja zmarnowaną twarz.
Spojrzałaś na niego z westchnięciem.

– Czego słuchasz? – spytałaś cicho wskazując na słuchawki w jego uszach.
Nie chciałaś iść spać. Nigdy by ci to nie wyszło w autobusie. Twój organizm nie potrafiłby się dostosować do ruchu pojazdu. Ciągle byś się budziła. Dodatkowo mogłabyś dostać choroby lokomocyjnej. Zawsze to się tak kończyło kiedy próbowałaś spać w pojeździe. A nie chciałaś martwić chłopaka i opiekunów wycieczki.

– Ah… to… – zaskoczył się dotykając lekko słuchawki. – Nic ciekawego… – zaśmiał się cicho.

– Mogę? – spytałaś błagalnie, na co chłopak westchnął.
Usmiechnęłaś się lekko kiedy podawał ci wspomniany przedmiot. Nie wiesz czego dokładnie się spodziewałaś. Wiesz jedynie że na pewno nie był to metal. W życiu byś nie podejrzewała tego uroczego chłopczyka o słuchanie takiej muzyki.

– Nie wiedziałam, że lubisz metal. – przyznałaś szczerze z lekkim uśmiechem.
Ułożyłaś się wygodniej na fotelu wsłuchując się w melodie. Nie słuchałaś tego typu muzyki na co dzień więc była to dla ciebie ciekawa odmiana.
Tak się wsłuchałaś że nawet nie zauważyłaś kiedy zasnęłaś. O dziwo! Nie obudziłaś się ani razu z bólem brzucha i wymiotami.
Przespałaś całą drogę. Obudziło cię dopiero lekkie potrząsanie w ramie. Zaskoczona podniosłaś się otwierając i przecierając oczy. Z zaskoczeniem stwierdziłaś że jesteście już na miejscu.

– Wstawaj… – zaśmiał się wesoło Emil na widok twojej zdezorientowanej miny.

– Już jesteśmy? – spytałaś wstając z pomocą chłopaka. Już razem wyszliście na duży plac gdzie powoli zbierali się uczniowie. Szybko wypatrzyłaś pozostałą dwójkę z twojej szkoły. Lilith i Kasper. Nie byli zbyt mili. Szczerze mówiąc to poznałaś ich dopiero kiedy wsiadaliście do autobusu. Kasper był typem klasowego osiłka i debila. Ciągle tylko się przechwalał jaki to on nie jest super i w ogóle. Lilith była typem damy w opałach. Ciągle oczekiwała że wszyscy będą robić wszystko za nią aona nawet palcem nie kiwnie. Nie polubiłaś ich. Bardzo.

– Nasze domki to tamte dwa. Musimy się podzielić po dwie osoby. Mamy tam toaletę, dwa łóżka i lodówkę. – poinformował cię Emil a ty spojrzałaś na drewniany domek.
Nie zdążyłaś nawet nic powiedzieć gdyż podeszła do was reszta grupy.

– Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mam ciebie [t/i]! Nie wiem co bym zrobiła, gdybym musiała dzielić domek z jakimś facetem! – zaszczebiotała Lilith, robiąc minę skrzywdzonej przez los.
Prychnęłaś cicho łapiąc Emila za rękę i ciągnąć go w stronę jednego domku. Czułaś na sobie oburzony wzrok blondynki, jednak nic sobie z tego nie zrobiłaś.

– [t/i]… nie wolisz mieć pokoju z dziewczyną? – spytał zaskoczony chłopak kiedy już staliście przed domkiem.
Zastanowiłaś się jakby to było gdybyś wyznała mu miłość. Teraz, w tym momencie. W sumie to co ci szkodzi?  Zawsze możesz iść jeszcze do głupiej blondynki. Ucieszy się jak głupia kiedy będziesz chciała mieć z nią pokój.
Wzięłaś głęboki wdech zamykając oczy.

– Kocham cię! – wyznałaś szybko bojąc się reakcji.

– Ty… serio…? – chłopak wydawał się zaskoczony twoim nagłym wyznaniem. Co prawda sam miał zamiar to zrobić, jednak nie tak szybko i nagle.

– Serio… – szepnęłaś cicho spuszczając wzrok i rumieniąc się jak głupia. Dopiero teraz doszła do ciebie powagą sytuacji.

– Uh… a tak się bałem, że mnie odrzucisz… – odetchnął chłopak a ty zaskoczona podniosłaś na niego wzrok. Że niby… on też cię?

– Ég elska þig líka. – powiedział cicho również się rumieniąc.
Uśmiechnęłaś się szeroko.

– Więc zostaniemy parą? – spytałaś zaciekawiona. Chłopak wesoło pokiwał głową.
Przytuliliście się szybko, po czym Emil otworzył drewniane drzwi. W oczy od razu rzuciło się wam piętrowe łóżko, które… no… wyglądało jakby miało się zaraz połamać.
Spojrzeliscie po sobie zdziwionymi spojrzeniami.

– Ja śpię na dole! – krzyknęliście równocześnie.

❤️~Litwa~

– Cholera… jestem taki głupi… – mruczał do siebie Litwin zamiatając czystą podłogę i nawet nie zauważając jak wchodzisz do kuchni w towarzystwie Raivisa. Stanęłaś zaciekawiona w drzwiach do Rosyjskiej kuchni a Łotysz podszedł do swojego przyjaciela.
  Rzadko co bywałaś u Ivana w domu. Jednak raz na jakiś czas lubiłaś wpaść zobaczyć jak twój przyjaciel radzi sobie w pracy. Udało ci się nawet zaprzyjaźnić z Raivisem, który był wręcz przeuroczy. Niestety Estończyka jeszcze nie miałaś szansy poznać. Nawet nie byłaś pewna jak się nazywa. Zawsze gdy przychodziłaś on gdzieś znikał.

– Hej Tolys… o co chodzi? – spytał nieśmiało chłopiec podchodząc do szatyna, który cię nie zauważył.
Postanowiłaś ten fakt przemilczeć i podsłuchać czemu chłopak ma tak beznadziejny humor. Dałaś również Raivisowi znak żeby nie mówił o twojej obecności w kuchni. On natychmiast zrozumiał o co chodzi.

– Uh… nie jestem pewny, czy chciałbyś o tym słuchać… – westchnął chłopak odkładając na chwilę miotłę, którą jak dotąd używał. Stanął również w taki sposób, że znajdowałaś się centralnie za jego plecami.

– Chce… jesteśmy w końcu czymś na wzór rodziny, prawda? Powinniśmy sobie pomagać! – powiedział z lekkim uśmiechem blondyn, a ciebie aż serce zabolało.
Fakt, że żaden z tych chłopaków nie posiadał prawdziwej rodziny napawał cię smutkiem. Chciałaś dać im miłość, którą im odebrano. Niestety jedynym warunkiem przychodzenia tu było to żebyś się nie przywiązała zbytnio do tej trójki. No cóż… chyba trochę za późno…

– Chodzi o [t/i]… – westchnął chłopak, a ciebie nagle zaciekawiły jego słowa.
Przechyliłaś lekko głowę słuchając ich wymiany zdań. Chodzi o ciebie?

– Co takiego się stało…? – spytał zaskoczony Łotysz, przechylając lekko głowę, podobnie do ciebie.  Miałaś ochotę się zaśmiać jednak powstrzymałaś się, żeby nie wydać swojej obecności.

– Ja… zakochałem się w niej… – przyznał nieśmiało chłopak.
Wyprostowałaś się zaskoczona. No dobra. Tego się nie spodziewałaś.

– Więc jej to powiedz! – zaproponował wesoło chłopak a ty się uśmiechnęłaś, cichutko podchodząc od tyłu do Litwina.

– Ale co jeśli nie będzie mnie chciała? Dla niej jestem tylko przyjacielem. Co jeśli mnie odrzuci?! – spytał zrozpaczony podnosząc wzrok ku sufitowi.

– Nie odrzuci… – przyznał pewnie chłopiec patrząc na twoją osobę z uśmiechem.

– Skąd możesz to wiedzieć? – spytał załamany spowrotem patrząc na niższego.
Usmiechnęłaś się lekko podskakując i wieszając się na jego plecach.

– A stąd! – krzyknęłaś szczęśliwa, patrząc w jego zielone oczy.

– [t/i]?! – krzyknął zaskoczony, a na jego policzkach pojawił się ogromny rumieniec. Nie spodziewał się twojej osoby w tym momencie.

– Też cię kocham Tolys! – zawołałaś szczęśliwa całując go lekko w policzek, przez co jego rumieniec się powiększył.
Zaśmiałaś się cicho widząc jak Raivis powoli wycofuje się z kuchni zostawiając was samych.

– Ty… – szatyn nie miał pojęcia co powiedzieć.

– Ale wolałabym to usłyszeć jak mówisz do bezpośrednio do mnie. – zlazłaś z jego pleców stając na przeciw niego.
Chłopak zarumienił się jeszcze bardziej, o ile to możliwe, po czym odwrócił wzrok.

– A… Aš tave myliu… – wymamrotał niepewnie.
Podeszłaś do niego przytulając go.

– Ja ciebie też… – mruknęłaś w jego mundur.
Poczułaś jak chłopak cię obejmuje.

– Miałem nadzieję że uda mi się wyznać ci miłość w lepszym miejscu. Kuchnia w znienawidzonej przeze mnie pracy nie brzmi zachęcająco. – zaśmiał się cicho wtulając twarz w twoje [kolor] włosy.
Zaśmiałaś się cicho kładąc dłonie na jego klatce piersiowej i odsuwając się lekko.

– Zawsze mogło być gorzej. – stwierdziłaś wpatrując się w jego zielone oczy.
Chłopak potwierdził niepewny jaka może być ta gorsza możliwość. Nie pytał jednak. Zamiast tego cieszył się że ma przy sobie taką osobę jak ty. Osobę którą kocha.

– Więc zostaniesz moją dziewczyną? – spytał z lekkim uśmiechem przechylając lekko głowę.

– Pewnie że tak! – zawołałaś szczęśliwa.
Już chciałaś znowu przytulić chłopaka, kiedy twój telefon zadzwonił. Zaskoczona spojrzałaś na wyświetlacz. Westchnęłaś cicho widząc wiadomość od [imię przyjaciółki].
"Stara przyjeżdżaj prędko! Mam zajebiste wieści?"
Spojrzałaś z przepraszającym uśmiechem na szatyna.

– Spotkamy się jutro? – spytał niepewnie.
Pokiwałaś lekko głową po czym ruszyłaś w stronę wyjścia. Tolys oczywiście odprowadził cię aż do wyjścia. Niestety nie miał pozwolenia żeby iść dalej więc po prostu się pożegnał po czym zniknął w głębi domu.

– I jak? – usłyszałaś obok siebie głos Raivisa.
Zaskoczona odwróciłaś się do blondyna, który stał na trawie z miotłą. Najwidoczniej zamiatał pod domem.

– Udało się! – zawołałaś wesoło.

Zmieniłaś z chłopakiem jeszcze kilka słów, po czym zniknęłaś za ulicą w drodze do swojego domu. Bez wątpliwości to był jeden z najszczęśliwszych dni w twoim nędznym życiu.

❤️~Polska~

Stałaś na lotnisku i że znudzeniem wpatrywałaś się w tablice przylotów. Odbierałaś właśnie swoją przyjaciółkę która wracała z Francji. Cieszyłaś się że po długim czasie znowu ją zobaczysz. Ta głupia franca pomachała sobie na półroczne wakacje bez ciebie! Skandal! Chociaż nie… gdybyś pojechała z nią pewnie nie miałabyś okazji poznać Feliksa. No i nie zakochałabyś się w nim.

– [t/i]? – o wilku mowa.
Zaskoczona odwróciłaś się do Polaka, który stał za tobą z miną, która była połączeniem smutku i zaskoczenia.
Zdziwiła cię jego obecność tu. Wyjeżdżał gdzieś czy odbierał, tak jak ty? W sumie obie opcje są prawdopodobne.

– Hej Feliks! – przywitałaś się z uśmiechem.
Poczułaś jak blondyn cię energicznie przytula. Gdyby nie to że za tobą była barierka zapewne byście wylądowali na niezbyt czystej podłodze.
Zaśmiałaś się cicho na ten czyn.

– Co tutaj robisz [t/i]? Wyjeżdżasz gdzieś? Proszę nie! Nie zostawiaj mnie! Ja cię tak bardzo kocham! – krzyknął chłopka, zwracając na was uwagę przechodniów.
Kilka osób posłało wam rozczulone uśmiechy. Zarumieniłaś się lekko na słowa chłopaka.

– Ty mnie… co? – spytałaś mocno w szoku. Myślałaś że się przesłyszałaś. Feliks cię… kocha? Przecież to…

– Mówiłem ci ostatnio. Kocham cię [t/i]! – powiedział błagalnie odsuwając się od ciebie lekko. Spojrzałaś w jego oczy próbując odszukać się kłamstwa czy żartu.
Prawda. Blondyn powiedział że cię kocha, ale to nie było serio… prawda?

– Czuli ty wtedy… u ciebie… – próbowałaś poukładać sobie to wszystko w głowie.
Przecież to głupie. On cię spytał jak wyznać dziewczynie miłość, a potem… potem… o cholera.

– Powiedziałem że cię kocham. To prawda [t/i]! Błagam nie wyjeżdżaj! – zapłakał żałośnie.
Miałaś ochotę strzelić sobie w twarz. On ci wyznał miłość… a ty… ja pierdole…

– Feliks… ja nigdzie nie wyjeżdżam… – starałaś się go uspokoić.
Podeszłaś do niego z lekkim uśmiechem przytulając jego drobną sylwetkę. Zaczęłaś go pocieszająco głaskać po plecach i włosach.

– A… ale… – wymamrotał cicho w twoją bluzkę.

– Przyszłam tutaj odebrać przyjaciółkę. – zaśmiałaś się promiennie, patrząc na chłopaka z rozczulającym uśmiechem.

– Ugh… jestem głupi… – mruknął zaciskając pięści na twojej bluzie.
Zaśmiałaś się cicho.

– Hej [t/i]! Kto to? – zaskoczona spojrzałaś na [imię przyjaciółki], która nagle pojawiła się obok was z typową dla siebie różową walizką.
Feliks natychmiastowo się od ciebie odsunął przy okazji ocierając załzawione oczy.

– Mam na imię Feliks Łukasiewicz. Jestem… – zaczął, jednak to ty postanowiłaś skończyć za niego.

– moim chłopakiem! – usmiechnęłaś się szeroko.
Obydwoje spojrzeli na ciebie zaskoczeni.

– Pół roku mnie nie ma a ty już masz chłopaka? Pojebana! – stwierdziła dziewczyna kręcąc z niedowierzaniem głową.
Uśmiechnęłaś się dumnie obejmując rękę zaskoczonego Feliksa.

– Jak widać mam większe szczęście bez ciebie! – zaśmiałaś się na co dziewczyna prychnęła odwracając się i zmierzając w stronę są wyjścia.
Chciałaś ruszyć za nią, jednak uniemożliwiła ci to ręka blondyna przytrzymująca cię stanowczo obok siebie. Spojrzałaś zaciekawiona w jego oczy.

– Czemu ty…? – spytał kompletnie zbity z tropu patrząc w twoje oczy z niezrozumieniem.

– To ty powiedziałeś że mnie kochasz. – wzruszyłaś ramionami patrząc na niego z miłym uśmiechem.

– No tak, ale… – zaczął energicznie gestykulować rękami, na co ty jedynie się zaśmiałaś.

– Jeśli nie chcesz żebyśmy byli parą to powiedz. – przyznałaś smutno. – Słuchaj Feliks. Ja też czuje do ciebie coś więcej niż przyjaźń i chciałabym być twoją dziewczyną. – dodałaś z uśmiechem.
Na policzkach chłopaka pojawił się duży rumieniec.

– Ja… totalnie że chce! – zawołał a na jego twarz powrócił szeroki uśmiech.
W końcu twój stary Feliks wrócił. Tamten był taki smutny i niepewny. Kompletne przeciwieństwo.

– [t/i]! Idziesz? – usłyszałaś za sobą głos [imię przyjaciółki].

– Idę, idę! – zawołałaś a jej stronę, po czym spojrzałaś na Polaka. – Idziesz? – spytałaś na co on pokręciło głową.

– Miałem dzisiaj odebrać Radzie z lotnika. – powiedział z uśmiechem a ty uniosłaś brwi.

– Radzie? – przechyliłaś lekko głowę pierwszy raz słysząc takie imię.

– Moją kuzynkę. Radmile. – sprostował chłopak.
Kiwnęłaś głową ostatni raz przytulając chłopaka i odbiegając w stronę rozbawionej [imię przyjaciółki]. Wiedziałaś już że czeka cię niezłe przesłuchanie, gdyż dziewczyna będzie chciała wiedzieć wszystko o twoim chłopaku.
Chłopaku którego zyskałaś właśnie dzięki niej. Cóż… będziesz musiała kiedyś podziękować.

❤️~Luksemburg~

– Louis dalej pracuje? – spytałaś niepewnie patrząc w stronę schodów. Martwiłaś się gdyż już trzeci dzień nie wychodził z pokoju. Był to dziwne, nawet jak na niego. Z tego co wiesz nawet z psem nie wychodził, co naprawdę dawało powody do zmartwień.

– Aha… ma ostatnio bardzo dużo papierkowej roboty. – potwierdziła Bella wzdychając cicho i wkładając brudne naczynia do zmywarki. Właśnie skończyliście jeść obiad. Oczywiście bez chłopaka, gdyż ten się uparł że nie jest głodny.
Spojrzałaś smutno na swoje dłonie. Cały czas miałaś wrażenie że coś ważnego ci umyka. Tyle że nie mogłaś odkryć co to takiego. Miałaś jednak przeczucie że to coś jest naprawdę ważne… 

– Hej [t/i]? – z zamyślenia wyrwał cię głos Belli, która patrzyła na ciebie z ciekawością. Opierała się o blat kuchenny, który ty wcześniej czyściłaś.

– Hm? – przechyliłaś lekko głowę dając jej znak, że słuchasz uważnie. Mimo tego dalej nie podnosiłaś wzroku. W rogu kuchni dostrzegłaś Pelutze, która wpatrywała się w was z ciekawością podobna do tej Belli.

– Powiedz… co ty właściwie czujesz do mojego brata? – spytała a ty w końcu podniosłaś na nią wzrok. Patrzyłaś na nią zdziwiona tym pytaniem. Starałaś się wypatrzyć na jej twarzy jakiś żart lub podstęp. Nic takiego jednak nie widziałaś
Jej oczy były pewne powagi i ciekawości. Zastanowiłaś się przez chwilę. Czy jeśli wyznasz jej że zakochałaś się w Louis'ie to nie wygląda mu tego? Jak zareaguje? Przecież to jego siostra…
Postanowiłaś zaryzykować z kłamstwem.

– Jest moim przyjacielem… – stwierdziłaś z wzruszeniem ramionami. Chciałaś wyglądać na pewną siebie, jednak chyba coś ci nie wyszło, gdyż dziewczyna prędko to odkryła.

– Kłamiesz… – Bella spojrzała na ciebie z powagą.
Westchnęłaś ciężko. Chyba rzeczywiście musiałaś jej powiedzieć prawdę. Nie widzisz innego wyjścia.

– Ja… chyba się w nim zadurzyłam… – przyznałaś szczerze patrząc w jej oczy.

– Chyba czy na pewno? – blondynka nie dawała za wygraną i ciągle chciała znać prawdę. Trochę to dziwne, jednak zrozumiałe. W końcu chodzi o jej brata.

– Na… na pewno… – powiedziałaś, na co dziewczyna się w końcu uśmiechnęła. I to naprawdę szeroko.

– Czyli go kochasz? – spytała a jej oczy zabłysły. Dosłownie widziałaś w nich gwiazdki.

– Kocham… – westchnęłaś cicho dając za wygraną. I tak byś nie wygrała z nią.

– Świetnie! Teraz idź i mu to powiedz! – dziewczyna klasnęła w dłonie popychając cię w stronę schodów. Chciałaś czy nie i tak musiałaś tam wejść. Ona by ci nie dała spokoju.

Stanęłaś przed drzwiami do jego pokoju i odetchnęłaś ciężko. Już chciałaś zapukać kiedy drzwi się otworzyły. Spojrzałaś zaskoczona na twojego przyjaciela. On również wydawał się zdziwiony twoją obecnością.

– Em… cześć Louis… – powiedziałaś machając lekko ręką. Uśmiechnęłaś się również niepewna co powiedzieć.
Blondyn zamiast ci odpowiedzieć wepchnął ci do rąk kopertę po czym zamknął za sobą drzwi.
Zaskoczona spojrzałaś na list. Był zaadresowany do ciebie. Zaciekawiona zaczęłaś czytać.

"Wybacz że nie mówię ci tego osobiście, jednak prawda jest taka że brakuje mi odwagi. Jestem strasznym tchórzem, więc postanowiłem napisać list. Trochę staromodne no nie?
[T/i]… chciałbym żebyś wiedziała. Kocham cię. Kocham cię i chciałabym byś została moją dziewczyną.

Nie wiem czy się zgodzisz. Proszę nie odrzucaj mnie!"


Stwierdziłaś z uśmiechem że to urocze. No ale przynajmniej… była ta pewność że miłość jest odwzajemniona.
Schowałaś kartkę spowrotem do koperty po czym odłożyłaś ją na podłogę. Zapytałaś delikatnie do drzwi.

– Hej Louis… wpuścisz mnie? – spytałaś niepewnie. Odpowiedziała ci cisza. – Posłuchaj… nie chce mówić do drzwi, ale widać muszę. Też cię… kocham Louis… i to bardzo. – wyznałaś. – Proszę otwórz… – poprosiłaś cicho.
O dziwo tym razem chłopak cię posłuchał. Kiedy tylko zabaczyłaś jego smutną buzię przytuliłaś się do niego.

– Tak! Zostanę twoją dziewczyną! – zawołałaś szczęśliwa.
Usłyszeliście z kuchni wesoły głos Belli "Wiedziałam!"

Zaśmiałaś się cicho patrząc w oczy chłopaka. Ten również się w ciebie wpatrywał z uśmiechem.

– Hunn dech gär – powiedział nachylając się nad tobą i całując cię w czubek głowy.
Zaśmiałaś się cicho mocniej obejmując blondyna.

– Ja ciebie też… – powiedziałaś szczęśliwa.
Odsunęliście się od siebie w super nastrojach.

– Schodzimy na dół? – spytałaś.
Chłopak potwierdził skinieniem głowy. Razem ruszyliście w stronę kuchni. Oczywiście nie obyło się bez nawału pytań od pewnej natrętnej Belgijki, jednak i to nie stanowiło dla was problemu.
Ważne że byliście szczęśliwi.

(灬º‿º灬)♡(灬º‿º灬)♡

7700 słów
700 na osobę

Jestem beznadziejna w pisaniu takich sytuacji, jednak starałam się jak mogę. Mam nadzieję że się podoba.

Ogólnie to był z nim trochę problemów. Miał być publikowany wczoraj, jednak miałam małą awarie internetu, a kiedy chciałam go wrzucić dzisiaj okazało się, że połowa rozdziału została usunięta i muszę pisać od nowa.
Gdyby pojawiły się błędy napiszcie proszę. Mogłam zawsze czegoś nie zauważyć podczas pisania

Ale rozdział jest i mam nadzieję że się podoba!
Do zobaczenia za tydzień!

PS. Jutro pisze egzaminy próbne zdalnie. Życzcie mi powożenia i trzymajcie kciuki!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top