Nieudana próba wyznania miłości
/Jakie anime uwielbiacie? Nie licząc Hetalii?/
❤️~Włochy~
Siedziałaś na kanapie w salonie twojego przyjaciela patrząc na ekran telewizora. Film nie był zbytnio ciekawy i jakoś nie przypadł ci do gustu. Zerkałaś co jakiś czas na Feliciano. Mu również chyba film się nie spodobał, gdyż ciągle rozglądał się po pomieszczeniu jakby zielone ściany były dużo ciekawsze niż to co się działo w telewizji.
Po kilkunastu minutach wasza udręka się skończyła i na ekranie rozbłysły napisy końcowe. Westchnęłaś głośno, odkładając na stół miskę z popcornem.
– Nigdy więcej romansów. – zarządałaś z uśmiechem.
Feliciano pokiwał lekko głową na potwierdzenie twoich słów. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Włoch był dzisiaj bardzo milczący co było do niego bardzo niepodobne. Może jest chory? Pomyślałaś zmartwiona marszcząc brwi. To było naprawdę niecodzienne żeby Feliciano milczał.
– Feli? Wszystko w porządku? – spytałaś zmartwiona patrząc na jego twarz, na której natychmiast pojawił się rumieniec.
– Um… ta… tak… ty… tylko widzisz… – zaczął niepewnie. Pierwszy raz go takim widziałaś. Nie dość że się rumienił to jeszcze jąkał.
– No co? Wyrzuć to z siebie. – uśmiechnęłaś się wesoło do szatyna.
Ten jedynie spojrzał na ciebie z obawą po czym uciekł. Najzwyczajniej w świecie uciekł, zostawiając cię samą w salonie. Byłaś więcej niż zaskoczona. Chłopak nigdy się tak nie zachowywał. No niby miał swoje głupie odpały, ale ta sytuacja była dla ciebie nowa.
Jednak z czegoś nie zdawałaś sobie sprawy. Nie miałaś pojęcia, że twój najlepszy przyjaciel był w tobie szaleńczo zakochany, jednak straszliwie bał się ci to przyznać. Chciał to zrobić dzisiaj, jednak jak widać nie starczyło mi odwagi i uciekł. Taa… mówienie o uczuciach najwidoczniej nie jest mocną stroną Feliciano.
– Serio? – usłyszałaś za sobą.
Zaskoczona odwróciłaś się do Lovino, który stał w drzwiach z pomidorem i patrzył na ciebie oskarżycielsko.
– Hej Loviś. Wiesz może co ugryzło Feliciano? – spytałaś. Miałaś szczerą nadzieję, że może jego brat ci coś powie. No cóż. Jak widać przeliczyłaś się.
– Ty naprawdę jesteś taka głupia? Japierdziele… ty idź lepiej poszukaj tego idioty. Niewiadomo co mu odwali. – Włoch przewrócił oczami podchodząc do ciebie.
Trochę cię to zabolało. Nie jestem głupia. Pomyślałaś mrużąc oczy.
– Co ma mu odwalić? – spytałaś nie do końca rozumiejąc sens słów chłopaka.
Chłopak pociągnął cię za rękę w stronę wyjścia i siłą wypchał cię przed dom wpychając ci w dłoń jakąś pomiętą kartkę papieru. Następnie zatrzasnął ci drzwi przed nosem. To było dziwne. Pomyślałaś powoli idąc ulicą w losową ci stronę. Spojrzałaś zaskoczona na kartkę z krzywo wypisanymi słowami. Od razu rozpoznałaś pismo Feliciano. Zaczęłaś czytać.
❤️~Romano~
– Dzięki że zgodziłeś się mnie u siebie ugościć. Mam nadzieję, że nie będę zbytnio przeszkadzać. – powiedziałaś z uśmiechem przytulając się do zarumienionego Lovino.
Jako iż udało ci się wyżebrać kolejny tydzień wolnego od pracy to postanowiłaś odwiedzić swojego przyjaciela we Włoszech. Ten jak tylko się o tym dowiedział zaproponował byś zatrzymała się na ten czas u niego, żebyś nie musiała niepotrzebnie płacić za hotel.
– Nie myśl sobie, że cię lubię. To był pomysł Tośka! – zawołał zarumieniony chłopak, starając się cię odepchnąć od siebie. Zaśmiałaś się cicho wiedząc, że to nie prawda. Hiszpan nawet nie wiedział że przyjeżdżasz.
– Tak, tak. Jasne. – zaśmiałaś się cicho puszczając go, po czym razem ruszyliscie do pokoju, w którym będziesz spała.
– A tak właściwie, idiotko. Muszę ci coś powiedzieć. – mruknął niewyraźnie Lovino, kiedy w końcu znaleźliście się w jasnym pomieszczeniu.
Odwróciłaś się do szatyna z lekkim uśmiechem.
– Słucham cię uważnie, mój przyjacielu. – zachichotałaś cicho patrząc na jego zarumienioną twarz.
– No bo ten… t…to nie jest tak, że… że cię nie lu…lubię. Je… jesteś… – zaczął niepewnie, jednak przerwał w tym momencie gdyż usłyszeliście jakiś hałas z salonu.
Zaskoczeni ruszyliscie w tamtą stronę. Jak się okazało to jedynie Antonio, który niefortunnie wywrócił się o jakieś ciuchy leżące na podłodze.
– Romano, prosiłem cię żebyś tu posprzątał! – krzyknął Hiszpan, jednak ucichł widząc twoją osobę w drzwiach.
Uśmiechnęłaś się do niego miło, co natychmiast odwzajemnił. Antonio poznałaś przypadkowo podczas jednej z rozmów z Lovino. Bardzo polubiłaś wesołego szatyna, zresztą podobnie jak on ciebie. Dużo ze sobą rozmawialiście, co wyjątkowo nie spodobało się zazdrosnemu Lovino.
– Oh! ¡Hola! [T/i]. Nie wiedziałem, że przyjeżdżasz do Rzymu. – zawołał wesoło chłopak. – Chyba wam w czymś przeszkodziłem, prawda? – spojrzał na bardzo wkurzonego Lovino.
– Nie chyba. Tylko na pewno! A teraz spierdalaj stąd głąbie! – krzyknął twój przyjaciel, prawie wypychając roześmianego Hiszpana za drzwi.
Spojrzałaś z uśmiechem na szatyna. Uroczy był gdy się denerwował.
– Więc? Co chciałeś mi powiedzieć? – spytałaś śmiejąc się cicho i patrząc na jego zarumienioną twarz.
Włoch jedynie prychnął i wymamrotał kilka niezbyt miłych obelg w stronę Hiszpana, po czym spojrzał ze złością na ciebie.
– Że cię nienawidzę. Spierdalaj idiotko, idę spać. – powiedział obrażony po czym zniknął za drzwiami do swojego pokoju.
Jest dopiero czternasta. Pomyślałaś rozbawiona. Mimo tego, byłaś mega ciekawa o co chłopakowi chodziło. Jeszcze to z niego wyciągniesz. Obiecuję!
Rozbawiona ruszyłaś do swojego pokoju, w celu rozpakowania swoich rzeczy i rozgoszczenia się. To będzie naprawdę ciekawy tydzień.
❤️~Hiszpania~
Antonio pod wpływem alkoholu, to nie jest zbyt dobry pomysł. Za jakie grzechy dałaś się namówić na tą pojebaną imprezę? Przecież wiedziałaś, że będą z tego kłopoty.
– Hej [t/i]… tutaj jesteś! Wszędzie cię szukałem! – usłyszałaś za sobą głos chłopaka, z twoich rozmyślań.
Antonio. Jak to możliwe, że się w nim zakochałaś? No dobra. Może i jest przystojny i bywa romantyczny, ale to skończony idiota!
– Wracam do domu. – obwieściłaś krótko, zakładając kurtkę i patrząc na uśmiechniętego chłopaka.
– Ale czemu…? Zostań jeszcze trochę… już mnie nie kochasz? – wyjęczał pijany chłopak podchodząc do ciebie i patrząc w twoje oczy.
I w tym problem. Pomyślałaś. Kocham cię, idioto.
Westchnęłaś cicho odsuwając się od niego.
– Antonio. Jesteś pijany. Nie mam ochoty już tu być, razem z tobą i twoimi pojebanymi przyjaciółmi. – mruknęłaś krótko chcąc go wyminąć i wyjść z tego miejsca. Chciałaś już się znaleźć w swoim domu, pod kocykiem z kakałkiem i dobrą książką. Nie miałaś najmniejszej ochoty tutaj być.
– Oj, ale ja cię tak bardzo kocham. Czemu tego nie widzisz. – szatyn przyciągnął cię do siebie przywierając cię do ściany, w taki sposób, że obie jego ręce znajdowały się przy twoich biodrach, nie pozwalając ci się ruszyć.
– Antonio puść mn… – przerwałaś gdyż obiekt twoich westchnień cię pocałował.
Pocałował! Luj z tym, że pijany! On cię pocałował!
Zaskoczona nawet nie miałaś siły go odepchnąć. Po prostu stałaś i patrzyłaś się na niego w szoku.
Na całe szczęście zauważyła to jedyna trzeźwa osoba w budynku. Lovino szybko odciągnął od ciebie szatyna.
– Ty idioto! Co żeś najlepszego wyrobił!!? – krzyczał wściekły Włoch.
Wybiegłaś z ich domu. W twoich oczach gromadziły się łzy. Takie okrpne uczucie. Niby cię pocałował i powiedział, że cię kocham, ale był pijany. Nie wiedział co robi.
Szłaś powolnym krokiem w stronę swojego domu. Odechciało ci się miłego i spokojnego wieczoru. Jedyne o czym teraz marzyłaś to to żeby ten głupi wybryk nie wpłynął negatywnie na wasze relacje.
Nie wiedziałaś jednak pewnej rzeczy. Antonio nie był aż tak pijany, by nie wiedzieć co robi. Kochał cię, jednak nie wiedział w jaki sposób ci to wyznać. Jak widać ten, który podsunął mu albinos imieniem Gilbert nie zadziałał zbyt dobrze. A potwierdzał to Lovino, który opieprzał go o niewłaściwe traktowanie kobiety twojego pokroju i dający mu do zrozumienia, że wyznawanie ci miłości w taki sposób jest nie tyle co głupie to jeszcze niebezpieczne. Przecież w ten sposób mógł cię stracić!
Żadno z was tej nocy nie spało spokojnie.
❤️~Anglia~
– Kocha. Lubi. Kocha. Lubi. – szeptał do siebie Arthur wyrywając płatki biednej stokrotki.
Spojrzałaś na niego rozbawiona. Jeszcze nigdy nie widziałaś by chłopak był tak zamyślony, że zaczął gadać do siebie.
Siedzieliście właśnie na łące, niedaleko miasta. To właśnie blondyn zaproponował zrobić piknik, żeby skorzystać z dobrej pogody. W końcu taka się nie zdarza zbyt często w Londynie.
– Lubi… – szepnął do siebie blondyn wypuszczając z ręki pozostałości po kwiatku i wyrywając następnego by powtórzyć swoją mantrę.
Pewnej rzeczy na temat tego spotkania nie wiedziałaś. Arthur zabrał cię za miasto, gdyż chciał ci wyznać miłość. Coś mu jednak nie wychodzi i ma bardzo duże wątpliwości.
– Friendzone jest najgorszy. – szepnęłaś cicho widząc, że chłopakowi poraz kolejny wypada "lubi".
Coś o tym wiedziałaś. W końcu byłaś niefortunnie zakochana w swoim przyjacielu. Bardzo chciałaś, wręcz marzyłaś, byś to ty okazała się dziewczyną z Arthurowych rozmyślań.
– Ta… chciałbym jej powiedzieć o tym co czuję, ale to chyba zły pomysł. – westchnął blondyn patrząc w niebo, na którym zaczęły się już zbierać burzowe chmury.
– Więc powiedz. Co ci szkodzi? – uśmiechnęłaś się lekko do niego. – Jak coś to zawsze masz jeszcze mnie. – dodałaś uśmiechając się szerzej, co blondyn natychmiast odwzajemnił.
– Szkoda, że to w tobie się zakochałem. – szepnął chłopak, w taki sposób byś go nie usłyszała. – Chyba jeszcze trochę sobie poczekam [t/i]. To nie jest najlepszy czas na wyznawanie miłości. – uśmiechnął się lekko patrząc na ciebie, jak zadzierasz głowę do góry, przyglądając się chmurom.
– Powinniśmy wracać do domu. Zanim się rozpada! – powiedziałaś spoglądając na niego.
– Masz rację, My Lady. – uśmiechnął się wstając i wystawiając w twoją stronę rękę. Z chęcią przyjęłaś pomoc.
Pół godziny później staliście już w domu Arthura ociekając wodą. Jak widać głupi deszcz musiał wam uprzykrzyć ten dzień. A było tak pięknie.
– Napijesz się czegoś, My Lady? – spytał blondyn wchodząc w głąb mieszkania.
Posłusznie ruszyłam za nim, rozglądając się z zaciekawieniem po zielonych ścianach.
– Nie dziękuję. Przeczekam deszcz i pójdę do domu. Mam jeszcze trochę pracy. W końcu niedługo walentynki. Ludzie korzystają z tego by wyznawać sobie miłość. – uśmiechnęłaś się. Walentynki były twoim ulubionym świętem, ponieważ w ten dzień najwięcej zarabiałaś. Chłopcy zawsze podarowywali swoim kochankom pyszne ciasteczka.
– Do wyznawania miłości… – powtórzył za tobą niemrawo chłopak. Usmiechnęłaś się do niego.
Pół godziny później deszcz ustał, a ty szybkim krokiem wróciłaś do domu. Musisz się brać do roboty! W końcu kiedyś będziesz musiała wyznać chłopakowi miłość, a ty widzisz lepszą okazję jak walentynki?
❤️~Ameryka~
– A co jeśli nie podziała? – blondyn z obawą spojrzał w twoją stronę. Siedziałaś w salonie na podłodze, pomiędzy Feliciano a Francisem.
– Zaufaj mi. Wystarczy, że zrobisz tak jak ci mówiłem. – uśmiechnął się lekko Kiku, podając blondyni butelkę, która miała wam służyć do gry w tą piekielną imprezową grę, butelkę.
W sumie to wszyscy byli gotowy, tylko czekaliście aż Alfred przyniesie z kuchni budelkę po jakimś alkoholu.
– A mógłbyś powtórzyć? Wiesz. Tak na wszelki wypadek. – poprosił Amerykanin nie spuszczając wzroku z twojej osoby. Nie chciał, żeby dziewczynie jego marzeń stała się krzywda na jego własnej imprezie.
Alfred cię kochał. Bardzo. I chciał wyznać ci to właśnie dzisiaj. A ta cholerna gra była do tego idealna.
– Jesteś taki kłopotliwy. – westchnął Japończyk. – Kręcę butelką. Kiedy wypadnie na ciebie, a ty wybierasz pytanie. Pytam się co czujesz do [t/i], a ty wyznajesz jej miłość. Rozumiesz? – powtórzył, już chyba poraz setny brunet.
– Yeah! Dam sobie radę! – krzyknął z uśmiechem Alfred po czym razem z Kiku ruszyli spowrotem do pokoju.
Zaczęła się gra. Wyzwania były dziwne. Pytania jeszcze dziwniejsze. Świetnie się bawiliście. W końcu jednak nadszedł ten czas. Plan chłopaków poszedł w ruch.
– Alfred. Pytanie czy wyzwanie? – spytał brunet patrząc na niego uważnie.
– A tym razem wybiorę pytanie. Dawno nie było! – zaśmiał się wesoło blondyn.
Spojrzałaś na Japończyka, ciekawa jakie pytanie da twojemu przyjacielowi.
– A więc powiedz. Co takiego czujesz do [t/i]? – spytał Azjata, a oczy wszystkich momentalnie skierowały się na ciebie. Oblałaś się rumieńcem odwracając wzrok.
Natomiast Alfred się zawahał. A co jeśli go odrzucisz? Przecież on tego nie przeżyje! Co jeśli plan Kiku nie zadziała? Tyle przecznych informacji…
– To chyba trochę za wcześnie. – szepnął do siebie cicho blondyn, patrząc z uśmiechem na twoją zaciekawiona twarz. – No to chyba jasne! [T/i] to moja Best Friends Forever! – zawołał chłopak a Azjata posłał mu wkurzony spojrzenie. Jego wzrok mówił jasno. "Nie taki był plan!"
Przed twoją twarz przebiegł cień… zawodu? Poczułaś dziwny ucisk w serduszku. Przyjaciel… to słowo tak cholernie boli. Nie chcesz być jego przyjaciółką. Ale co możesz zrobić? Zawsze możesz mu wyznać miłość, ale czy wtedy nie zostaniesz odrzucona? Za dużo sprzeczności i czarnych myśli. Ale nie możesz się poddać! Przecież jest ten cień prawdopodobieństwa, że on też cię kocha. Prawda?
❤️~Rosja~
Zapukałaś energicznie w duże dębów drzwi, czekając aż ktoś ci otworzy. Byłaś właśnie pod domem twojego przyjaciela Ivana, gdyż ten chciał ci coś podarować.
Po chwili drzwi się otworzyły. Spojdzałaś zaskoczona, na wyższego od siebie szatyna.
– Oh. Panienka [t/i]. Zapraszam. – powiedział strasznie sztywno przepuszczając cię w drzwiach.
Weszłaś do środka posyłając chłopakowi lekki uśmiech.
– Jak się nazywasz? – zapytałaś przyglądając się jego zielonym oczom.
– [zdrobnienie]! – usłyszałaś za sobą głos Ivana. Po chwili poczułaś również jego ręce na swoich ramionach.
– Cześć. – przywitałaś się z uśmiechem.
Spojrzałaś powtórnie na chłopaka, dając mu do zrozumienia, że dalej czekasz na odpowiedź.
– M… mam na imię Tolys, proszę pani. – powiedział chłopak, z strachem w głosie.
Pokiwałaś głową.
– Dzięki. – uśmiechnęłaś się, po czym znowu spojrzałaś na Rosjanina.
– Mówiłeś że coś dla mnie masz. – powiedziałaś wyrywając go z zamyślenia.
Chłopak spojrzał na ciebie zaskoczony. Po chwili chyba sobie przypomniał po co cię tu zaprosił.
– Ah tak! Zapraszam, towarzyszko. – powiedział z miłym uśmiechem idąc w nieznaną ci stronę. Posłusznie podążyłaś za nim.
– A tak właściwie, towarzyszko. Po co chciałaś znać imię, towarzysza Tolysa? – spytał patrząc na ciebie podejrzliwie.
– A tak jakoś. – wzruszyłaś ramionami z uśmiechem.
Po chwili znaleźliście się w pokoju, który wyglądał jak jakieś biuro. Spojrzałaś na Ivana, który obecnie stał do ciebie tyłem.
– Towarzyszko [t/i]. Chciałem ci to powiedzieć już dawno. Wiedz, że jesteś dla mnie niczym ten słonecznik. – powiedział Rosjanin odwracając się do ciebie i podając ci niewielka doniczkę, w której rósł piękny słonecznik niewielkich rozmiarów.
– To miłe, Ivan. – powiedziałaś nie dokończą dobrze rozumiejąc sens wypowiedzianych oraz niego słów. – Fajnie mieć takiego przyjaciela jak ty. – uśmiechnęłaś się w jego stronę, nie wiedząc że właśnie złamałaś serce swojemu "przyjacielowi" który był w tobie piekielnie zakochany.
Jak się okazuje ani ty, ani Ivan nie jesteście dobrzy w okazywaniu uczuć. Ani odczytywaniu. Świadczy o tym głównie ta sytuacja.
– Powinnam wracać do domu. Przyszłam tu tylko na chwilę. Nikt nie wie, że tu jestem. – westchnęłaś na co chłopak kiwnął niemrawo głową.
Po chwili szłaś już w stronę swojego domu z pięknym słonecznikiem w dłoniach. Zastanawiałaś się nad sensem słów, wypowiedzianych przez chłopaka. Jesteś dla niego jak słonecznik. Mimo że nie zauważyłaś tego na początku, to te słowa mogą mieć bardzo głęboki sens.
A co jeśli Ivan, też jest we mnie zakochany? Pomyślałaś z nadzieją. Bardzo byś chciała żeby tak było. Mimo iż tego nie widać, to byłaś po uszy zakochana w tym sadystycznym Rosjanie. I to było w tym najbardziej bolesne. To niemożliwe. Westchnęłaś cicho patrząc na prezent. Napewno będziesz bardzo dbała o ten prezent. Jest w końcu bardzo wyjątkowy.
❤️~Norwegia~
– Myślisz że to podziała? – spytał cicho Lukas patrząc na pudełko czekoladek w swoich rękach.
Były Walentynki, a on postanowił wyznać ci w końcu miłość. W końcu. Oczywiście z malutką pomocą Matthiasa, ale jednak.
– Zaufaj mi! – zaśmiał się uradowany Duńczyk, patrząc na swojego przyjaciela z szerokim uśmiechem.
Blondyn westchnął po czym spojrzał na miejsce w którym stałaś ty.
Ku jego zdziwieniu nie stałaś sama. Przed tobą stał twój szkolny przyjaciel z bukietem kwiatów i czekoladkami. Właśnie prosił cię o zostanie jego walentynką.
Niechętnie się zgodziłaś. Miałaś nadzieję, że to Lukas się o to spyta, jednak jak widać jego nie obchodzi to święto.
Nawet nie wiedziałaś, że obiekt twoich westchnień stoi kilkadziesiąt metrów dalej z łzami w oczach.
– Świetnie. Jak zwykle się spóźniłem. – mruknął bezuczuciową chłopak, ocierając oczy w celu pozbycia się dowodów swojego smutku.
– Norge… – szepnął Matthias, jednak chłopak już odszedł, ówczesnie wpychając prezent dla ciebie w ręce wyższego od siebie chłopaka.
Ty natomiast po spławieniu niepotrzebnego ci chłopaka, dopiero zauważyłaś smutnego blondyna. Podeszłaś d niego niepewnie.
– Hejka Matthias. – uśmiechnęłaś się w jego stronę.
– Oh… [t/i]. – spojrzał na ciebie z lekkim uśmiechem.
Spojrzałaś na jego ręce, w których trzymał czekoladki. Uśmiechnęłaś się.
– Dla czy od? – spytałaś przerzucając oczy na jego zaskoczoną twarz.
– Co? Ah to. Dla. – zaśmiał się nerwowo.
– Szczęściara z tej dziewczyny. Mieć taką walentynkę jak ty. – zaśmiałaś się.
Byłaś zaskoczona. Matthias nigdy nie wspominał o tym, że jest w kimś zakochany.
– Ah… nie. To od Lukasa. – powiedział a ciebie zatkało.
– Dostałeś walentynkę od Lukasa? – spytałaś zszokowana.
– Nie! Znaczy! – spojrzał niepewnie na czekoladki. – To miało być dla ciebie! – powiedział wpychając słodkości w twoje ręce. Byłaś zaskoczona.
Dla ciebie?
– Od Lukasa? Dla mnie? Nie mógł mi ich sam dać? – spytałaś patrząc na czerwone pudełeczko.
– Chciał… – westchnął blondyn uśmiechając się do ciebie lekko. – Muszę lecieć. Pa! – dodał po czym uciekł nie dając ci zadać kolejnych pytań. Patrzyłaś za nim zszokowana.
Byłaś jednocześnie smutna i szczęśliwa. Chłopak w którym jesteś zakochana dał ci walentynkę, co z tego że nie osobiście? Mimo wszystko to jednak bardzo duży gest z jego strony.
– Muszę w końcu mu to wyznać. – szepnęłaś do siebie ruszając w stronę swojego domu.
Kwiaty i czekoladki od adoratora oddasz mamie. Zostawisz sobie tylko te od Lukasa. Musisz mu też za nie podziękować. Narazisz tym Matthiasa na niebezpieczeństwo, gdyż może to wkurzyć chłopaka, ale czego się nie robi dla miłości?
❤️~Islandia~
– Zrobię to. – szepnął do siebie Emil, patrząc na ciebie jak stoisz na środku korytarza szkolnego. Byłaś sama nie licząc chłopaka, który ukrywał się za ścianą przez co go nie widziałaś. Ty natomiast czytałaś wiadomości na gazetce szkolnej, gdyż wyjątkowo ci się nudziło.
Jako iż byliście sami Emil chciał wykorzystać to aby w końcu wyjawić ci swoje uczucia kierowane do twojej skromnej osoby.
– Hej, [t/i]! – powiedział podchodząc do ciebie. Uśmiechnęłaś się do niego przyjaźnie odwracając głowę w jego stronę. Twoje włosy były rozpuszczone, dzięki czemu kilka kosmyków opadło ci na twarz.
– Hejka Emil. – przywitałaś się miło. Chłopak stanął obok ciebie odwracając głowę w stronę jakiejś gazetki, którą czytałaś zanim ci przerwał.
Na chwilę zapanowała między wami cisza. Przerwał ją obiekt twoich westchnień. Kochałaś Islandyczyka, jednak nie mogłaś mi tego powiedzieć. Byłaś święcie przekonana że on nie czuje do ciebie tego samego.
– Słuchaj. Bo ja… muszę ci coś powiedzieć. – zaczął niepewnie.
Na jego policzki wstąpił lekki rumieniec.
Uśmiechnęłaś się do niego zachęcająco. Chłopak już miał to powiedzieć, jednak przerwał wam krzyk [imię przyjaciółki]. Obydwoje westchnęliście męczennico, patrząc na sylwetkę [imię przyjaciółki].
– [t/i]! – krzyknęła z uśmiechem podbiegając do waszej dwójki.
– Cześć [imię przyjaciółki]. Chcesz czegoś? – spytałaś niezadowolona, że dziewczyna wam przerwała. Byłaś naprawdę zainteresowana co może od ciebie chcieć białowłosy.
– Wygraliście! – krzyknęła wesoło dziewczyna.
Spojrzałaś na nią z niezrozumieniem. Że niby co wygraliście?
– Co? – spytałaś zaskoczona.
– No konkurs! – zawołała a ciebie olśniło. No tak! Przecież dzisiaj były publikowane wyniki z konkursu.
Strzeliłaś sobie mentalnego facepalma, po czym spojrzałaś na Emila.
– O tym chciałeś mi powiedzieć? – spytałaś z szerokim uśmiechem, gdy [imię przyjaciółki] znowu zostawiła was samych.
– Tak. – potwierdził chłopak z lekkim uśmiechem.
Szczęśliwa z takiego obrotu spraw przytuliłaś się do chłopaka, przez co jego policzki spłonęły mocnym rumieńcem.
– Jejku… tak się cieszę! – zawołałaś wesoło. – Jedziemy razem na obóz! – odsunęłaś się od niego delikatnie.
Oboje się uśmiechnęliście, choć na jego policzkach wciąż trzymał się mocny różowy.
– Całe trzy tygodnie razem. – potwierdził chłopak patrząc w twoje [kolor oczu] oczy, w których malowała się ekscytacja. Byłaś zachwycona. Mogłaś w końcu spędzić czas z chłopakiem, w którym jesteś zakochana. Może nawet uda ci się wyznać mu miłość? Przecież co ci szkodzi?
❤️~Litwa~
– Totalnie cię nie rozumiem. – westchnęłaś cicho wpatrując się w zachód słońca. – Niby jesteśmy przyjaciółmi i pitu pitu. Ale jednocześnie czuje jakbyś w jakimś stopniu mnie odtrącał. Wiesz… ciągle trzymasz mnie na dystans i nie pozwalasz sobie pomóc. – nie spuszczałaś oczu z kolorowego nieba, mimo tego widziałaś jak twój przyjaciel spuszcza głowę i zaczyna nerwowo bawić się palcami.
– Przepraszam [t/i]… – szepnął cicho nie podnosząc wzroku.
Westchnęłaś ciężko odwracając się w jego stronę z lekkim uśmiechem.
– Nie chce żebyś źle mnie zrozumiał Tolys. Zależy mi na przyjaźni z tobą. To jedna z najprzyjemniejszych rzeczy jakie mnie kiedykolwiek spotkała. – powiedziałaś. Na policzka chłopaka wdarł się lekki rumieniec.
– T… też mi na tobie zależy [t/i]… – powiedział cicho podnosząc wzrok i patrząc w twoje [kolor] oczy.
Uśmiechnęłaś się lekko. Wstałaś z ziemi po czym wyciągnęłaś rękę w stronę chłopaka.
– Wracajmy już do domu. – powiedziałaś. Chłopak jedynie potwierdził, dając ci się zaciągnąć w stronę twojego mieszkania. Stwierdziłaś, że to niesprawiedliwe że litwin musi mieszkać u Ivana i nie posiada własnego domu. Porozmawiałaś z Rosjaninem przy kieliszku wódki i udało ci się go przekonać do tego żeby szatyn, raz na jakiś czas mieszkał razem z tobą. Byłaś bardzo szczęśliwa! Nie wspominając już o chłopaku, który prawie cię udusił. Oczywiście warunkiem mieszkania u ciebie było to, że chłopak musi często wracać do Rosjanina i pracować u niego, ale nie przeszkadzało wam to zbytnio.
Weszliście do parku. Jeszcze tylko kilkanaście metrów i będziecie w domu.
– [t/i]? – usłyszałaś za sobą cichy szept. Stanęłaś odwracając się do Tolysa z miłym dla oczu uśmiechem.
– Słucham? – powiedziałaś przechylając lekko głowę.
– Słuchaj bo… Znamy się już od dawna. – zaczął a na jego policzkach pojawiły się rumieńce. – Jesteś naprawdę wspaniałą osobą. Przy tobie czuje się swobodnie i mogę być sobą. Jesteś jedną z niewielu osób na których mi zależy. Chciałbym ci powiedzieć, że… – w tym momencie przerwał zaskoczony patrząc na coś za tobą. – Feliks? – szepnął cicho do siebie.
Zaskoczona odwróciłaś się patrząc w tą samą stronę co chłopak. Ujrzałaś dwóch chłopców. Jeden z nich był niewysoki. Gdzieś w twoim wzroście. Miał blond włosy i zielone oczy. Drugi był od niego wyższy. Miał biało szare włosy i czerwone oczy. Obydwoje widocznie się o coś kłócili. Wymieniliście się z Litwinem zaskoczony mi spojrzeniami, po czym chłopak podszedł do owej dwójki. Przyglądałaś się jak zaczyna z nimi rozmawiać. Nawet poczułaś się zazdrosna kiedy blondyn przytulił się do niego.
Po kilku minutach chłopak wrócił do ciebie a owa dwójka się rozeszła.
Spojrzałaś na niego zaskoczona.
– Więc? Co chciałeś mi powiedzieć? – spytałaś nie do końca wiedząc jak zaczął.
Tolys spojrzał na ciebie. Przez chwilę wyglądał jakby się wahał, jednak ostatecznie uśmiechnął się do ciebie miło i powiedział te dwa zdania, od których zabolało cię serce.
– Chciałem ci powiedzieć, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Wracajmy już do domu!
❤️~Polska~
Siedziałaś w domu swojego przyjaciela. A tak konkretnie w jego pokoju. Czekałaś aż Feliks przyjdzie, gdyż obecnie polazł nakarmić swoje psy, upierając się że ty masz zostać w domu. Umówiliście się, że będziesz dzisiaj spała u niego, jednak wyszło na to że blondyn cały dzień cię unikał na różne sposoby. Trochę cię to bolało. Miałaś wrażenie, że odsuwanie się od siebie powoli.
– Wróciłem…– o wilku mowa.
Spojrzałaś jak blondyn wchodzi do pokoju. Nie wyglądał jak zwykle. Był jakiś taki… przybity. Na jego ślicznej buźce brakowało szerokiego uśmiechu.
– Cześć Feliks. – przywitałaś się z miłym uśmiechem.
Chłopak podszedł do łóżka, po czym rzucił się na nie twarzą w poduszki. Zaśmiałaś się cicho patrząc na jego plecy.
– Ne~ [t/i]? Dałabyś mi radę? – spytał głosem tłumionym przez poduszkę.
Przechyliłaś lekko głowę kładąc rękę na jego ramieniu.
– Pewnie. O co chcesz spytać? – uśmiech nie schodził z twojej twarzy, mimo że bardzo martwiłaś się o chłopaka.
– W jaki sposób wyznać miłość dziewczynie? – spytał kompletnie zbijając cię z tropu.
Patrzyłaś na niego zaskoczona nie mogąc wykrztusić słowa. W sercu poczułaś dziwne ukłucie bólu. Feliks jest… w kimś zakochany? Pomyślałaś zrozpaczona. W końcu byłaś w nim zakochana.
– Ja… – zaczęłaś w końcu, po zbyt długiej ciszy. – Uważam, że najlepiej żebyś jej to po prostu powiedział. Tak bezpośrednio. – powiedziałaś smutna.
Feliks podniósł głowę po czym spojrzał na ciebie. Wasz wzrok na chwilę się skrzyżował. Ból w twoim sercu się nasilił. Uśmiechnęłaś się jednak nie dając tego po sobie poznać. Kochałaś blondyna, dlatego też chciałaś by był szczęśliwy. Nie ważne czy z tobą czy z kimś innym.
– Bezpośrednio? – powtórzył cicho za tobą, po czym podniósł się do pozycji siedzącej. – [t/i]. Kocham cię! – powiedział przechylając lekko głowę, jakby chciał jak najlepiej zaobserwować twoją reakcję.
Uśmiechnęłaś się. Bardzo chciałaś by te słowa rzeczywiście były kierowane do ciebie. Tyle, że nikt normalny nie szedłby po radę miłosną do osoby, w której jest zakochany.
– Widzisz. To nic trudnego. Wystarczy, że zrobisz tak jak teraz. – klasnęłaś dłońmi z uśmiechem. – A teraz wybacz. Jestem zmęczona. – obwieściłaś wstając. Swoje kroki skierowałaś do pokoju gościnnego, który blondyn ci przydzielił.
Chłopak natomiast został sam w swoim pokoju. Był zły, że mu się nie udało. Był też zły, że jest tak nieśmiałą i niezdolną osobą. Jak zwykle musiał coś zepsuć.
❤️~Luksemburg~
– Uważasz, że to podziała? – spytał niepewnie Louis, stojąc obok swojej siostry i patrząc na twoją sylwetkę.
Siedziałaś na parkowej ławce lekko zgarbiona. Czytałaś bardzo interesującą książkę. Tak się wciągnęłaś w akcję, że przestałaś reagować na świat wokół siebie. Zawsze się tak zatracałaś przy czytaniu. A już tym bardziej gdy natrafiłaś na coś naprawdę ciekawego.
– Jestem pewna. [T/i] nie jest typem dziewczyny, która chciałaby kwiaty czy czekoladki. Jej wystarczy szczere wyznanie. – uśmiechnęła się Bella popychając lekko chłopaka w twoją stronę. – No idź już. Zanim ci ucieknie. – zaśmiała się wskazując bratu kciuki w górę, po czym uciekła, widocznie zadowolona z siebie.
Chłopak ostatni raz spojrzał za siostrą po czym z głośnym westchnięciem podszedł do zaczytanej ciebie. Na jego nieszczęście nie zauważyłaś jego osoby.
– Hej [t/i]… słuchaj jest coś co muszę ci powiedzieć. – powiedział powoli siadając obok ciebie.
Mruknęłaś cicho przewracając stronę. Mimo tego dalej nie słuchałaś chłopaka, choć mogło by się zdawać, że jest inaczej. Mimo wszystko on nawet nie zauważył, że go ignorujesz.
– Znamy się już przez pewien czas. Chciałbym ci wyznać, że… zakochałem się w tobie. – powiedział niepewnie wyczekując twojej reakcji, która, ku jego zdziwieniu, wcale nie nadeszła.
Zaskoczony blondyn dotknął twojego ramienia, a ty podskoczyłaś zaskoczona. Dopiero teraz zauważyłaś jego obecność.
Uśmiechnęłaś się do niego zmieszana.
– Um… cześć Louis. Przepraszam, zaczytałam się. Mówiłeś coś do mnie? – podrapałaś się nerwowo po karku.
Byłaś trochę zła na siebie, że nie zauważyłaś swojego najlepszego przyjaciela.
– Eee… tak. – zaśmiał się nerwowo, a ręce opadły mu w wyrazie rezygnacji. Cóż… widocznie to nie najlepsza pora na wyznawanie miłości. – Pytałem czy nie chciałabyś iść na lody? Jest taka ładna pogoda. – zaproponował zamiast tego.
Uśmiechnęłaś się zadowolona z jego propozycji. Twój przyjaciel rzadko co gdzieś wychodził z własnej woli, nie licząc spacerów z psem, więc byłaś miło zaskoczona.
Zamknęłaś książkę, uprzednio zaznaczając stronę na której skończyłaś, schowałaś ją do niewielkiej torebki po czym wstałaś z uśmiechem.
– Pewnie! Z tobą zawsze! – powiedziałaś entuzjastycznie. Obdarzyłaś go szybkim przytulasem a następnie pociągnęłaś w stronę twojej ulubionej lodziarni, która znajdowała się za rogiem.
Byłaś tak zadowolona, że nawet nie zwróciłaś uwagi na duże rumieńce, które gościły na policzkach twojego przyjaciela. Miał on nadzieję, że następnym razem uda mu się wyznać swoje uczucia. A na razie… poczeka. W końcu jak na razie nigdzie się nie wybierasz. Czyż nie?
(。•́︿•̀。)(。•́︿•̀。)(。•́︿•̀。)(。•́︿•̀。)
4400 słów
400 na osobę
Słuchajta moje ludki!
Wybaczcie mi, że rozdział znowu pojawia się w innym terminie niż powinien, ale prawda jest taka że nie mam kompletnie czasu na pisanie. Nauczyciele żądają nam bardzo dużo pracy, przez co zaniedbuje pisanie.
Ale spokojnie! Następny rozdział pojawi się w sobotę na sto procent! Jakbym zapomniała możecie mnie czymś walnąć bym była bardziej punktualna i trzymająca obietnic.
No i daje taką informację, że teraz w każdym rozdziale na początku, będzie się znajdowało pytanko na które możecie odpowiedzieć. Chętnie poczytam wasze komentarze i pomyślę nad jakimiś nowymi książkami na wttp.
Do zobaczenia w następnym rozdziale!!
4400
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top