//Wyznanie miłosne//

/info: dodałem białowłosego chłopca o imieniu "Ro", ponieważ jest potrzebny, aby wymusić wyznanie miłosne u niektórych chłopców >:D//

Ameryka

Po raz 7253 miałaś spotkać się z blondynem w McDonaldzie. Dzisiaj wyjątkowo mniej jadł i mniej mówił.

- Coś się stało Alfred? - zapytałaś zaniepokojona.

- Co? Eh, nic - westchnął Amerykanin, po czym wziął kolejnego gryza hamburgera, który był ledwo tknięty.

- Jakoś dziwnie się dzisiaj zachowujesz - dodałaś, po czym spuściłaś wzrok.

- [T/I]... Ja... Ja... - chciał coś powiedzieć, ale numer kolejnego zamówienia został wywołany. - Ja może pójdę po tą tacę - dokończył i wstał szybko od stołu.

Kiedy odbiegł, zobaczyłeś małą karteczkę, która wypadła mu z kieszeni.

Otworzyć? Chyba lepiej nie... co by było, gdyby ta kartka to jakiś ważny dokument.... ale kto trzyma ważne dokumenty w kieszeni? Poza tym mógłby cię znienawidzić jeżeli jest to coś osobistego.

Wtedy poczułaś ból w klatce. Nie chciałaś, aby cię opuścił. Nagle kolejna myśl przyszła do twojej głowy.

A co jeżeli to list miłosny?

Tym razem nie powstrzymałaś się i szybko otworzyłaś kartkę. Chciałaś wiedzieć kto jest twoim rywalem. Chciałaś wiedzieć kto ci go zabierze. Chciałaś wiedzieć dlaczego nie wybrał ciebie.

"[T/I]"

To wszystko co było na tej kartce, poza tym że twoje imię było zakreślone w kółko.

Kiedy Alfred wrócił zobaczył cię wbijającą wzrok w kartkę. Zarumienił się, po czym podszedł od tyłu i zapytał:

- [T/I]... Zostaniesz moją dziewczyną?

Anglia

Artur przez cały czas wydawał się być spięty. Zadzwonił godzinę temu mówiąc, że coś się stało ważnego i musisz tu przyjechać.

Kiedy dotarłaś blondyn wpuścił cię do
środka. Od razu rzuciło ci się w oczy jak był ubrany: garnitur, dobrze uczesane włosy i delikatne perfumy.

- A-arthur! - powiedziałaś z lekkim sumieniem na twarzy. Wyglądał tak przystojnie, że ledwo mogłaś powstrzymać falę czerwoności na twarzy. - Co się stało?

- [T/I]... Ch-chodź ze mną - mruknął blondyn. Wyglądało na to, ze chciał coś powiedzieć, jednak zrezygnował.

W ciszy poszłaś za nim do ogrodu. Tam zastaliście stolik z pięknym serwisem do herbaty, ciastkami i tartą.

Usiedliście na przeciwko siebie. Spojrzałaś na swoją napełnioną herbatą filiżankę. Miała inny kolor, jakby bardziej ciemny. Nagle spoważniałaś.

- Nie chcesz mnie chyba otruć? - powiedziałaś pół żartem, pół serio.

- Hej! To że nie doceniacie moich dań, nie znaczy, że nie znam się na herbacie.

Zabrałaś instynktowi i wzięłaś łyk herbaty. Była przyjemna, delikatna, a zapach był nieziemski.

Nagle coś delikatnie uderzyło twoje usta. Podniosłaś filiżankę, aby zobaczyć na jej dnie srebrny pierścionek z napisem [T/I].

- [T-T/I] - powiedział Arthur wściekłe zarumieniony. - Czy zostaniesz moją dziewczyną?

Francja

Wybiegłaś ze szkoły/liceum/[inne] w zawrotnym tempie. Wiedziałaś, że gdybyś o minutę się spóźniła mogłabyś spotkać tego... TEGO CHOLERNEGO FRANCUZA KTÓRY JEDNAK STAŁ ZA ROGIEM TWOJEJ SZKOŁY.

Miałaś tego dość. Zawsze, kiedy wychodziłaś z budynku, musiałaś spotkać go flirtującego z innymi dziewczynami. Nie wiedziałaś czemu ale czułaś jakąś wściekłość, gdy tak patrzyłaś na blondyna.

Ale... to była dziwna wściekłość. Nie taka jak potworna złość, ale bardziej jak zazdrość..?

Poklepałaś w siebie po policzkach i z wyprostowaną postawą przeszłaś przez bramę... Raczej próbowałaś przejść przez bramę. Za ramię złapał cię pewien chłopak z twojej klasy. Miał białe włosy i szare oczy (OC).

- [T/I]... naprawdę coraz dziwniej się zachowujesz... - powiedział Ro zmartwionym głosem. - Czy ty przypadkiem nie jesteś chora?

- C-co? Nie, nic mi nie jest. Dziękuję za troskę - uśmiechnęłaś się, co spowodowało lekki rumieniec na twarzy chłopaka.

- To.. C-czy zechciałabyś p-pójść ze mną do kina? - zapytał spuszczając głowę.

- Cóż... Ja-- zanim cokolwiek zdążyłaś odpowiedzieć, KTOŚ chwycił cię za rękę.

Oczywiście tym kimś nie był kto inny niż "cholerny Francuz". Stanął przed chłopakiem i rzucił mu mordercze spojrzenie.

- To jest moja dziewczyna - szepnął do niego niebezpiecznie szybko się do niego zbliżając.

- Ha?! - wykrzyknęłaś zdziwiona jego słowami. Twoja twarz gwałtownie oblała się rumieńcem. - Przecież ni-- francuz zasłonił ci usta ręką.

- Porozmawiamy o tym później, kochanie~

Włochy

Zaprosił cię w ostatni dzień szkoły do wesołego miasteczka.

Oboje chcieliście wypróbować wszystkie atrakcje. Chodziliście od stoiska do stoiska. Próbowaliście jak najwięcej rzeczy, a także chcieliście pobić rekord w każdej grze.

Najdłużej zajęła wam gra w cymbergaja. Co chwila któreś z was zdobywało punkt.

Szczęście VS. Umiejętności

Ostatecznie skończyły się wam drobniaki i nie mogliście wyłonić zwycięzcy.

Prawie wszędzie robiliście sobie selfie. Czy to przy stoisku z lodami, czy na rollercoasterze (gdzie Feliciano prawie telefon spadł). Nawet na karuzelę poszliście.

Będąc już naprawdę zmęczona, Feliciano zaprosił cię do swojego domu.

Jako, że często tam przychodziłaś, zgodziłaś się. Będąc u niego w mieszkaniu, Włoch postanowił przyrządzić pastę.

W tym to on był mistrzem. Szybko spałaszowałaś cały makaron, a zadowolony Włoch wziął twój talerz, pod którym znajdowała się mała karteczka.

Wzięłaś ją i otworzyłaś ją. Były tam napisane dwa słowa: "Kocham cię". Zaskoczona spojrzałaś na Feliciano, który wpatrywał się w ciebie intensywnie.

Nagły wybuch motyli w twoim brzuchu i pytanie: "Czy zostaniesz moją dziewczyną? Vee~" cały czas pozostawały w twoim umyśle.

Jeżeli kogokolwiek masz obwiniać o rozkojarzeniu na ceremonii zakończenia roku szkolnego, to tylko tego Włocha.

Niemcy

Kiedy Ludwig wezwał cię do swojego biura drżałaś ze strachu. Ostatnio dużo odlatywałaś i nie słuchałaś co mówili do ciebie inni.

Powoli sobie uświadamiałaś, że jesteś zakochana w Ludwigu, ale nie mogłaś mu tego powiedzieć. A teraz właśnie dostałaś pilne wezwanie do jego gabinetu. 98% ludzi, którzy dostali taki rozkaz już nie wracało na służbę.

Kiedy stanęłaś pod dużymi drzwiami lekko zapukałaś, podałaś swoje imię, nazwisko i oddział.

W jego pokoju czułaś jeszcze bardziej niepewnie. Patrzył na ciebie przeszywającym wzrokiem. Co za ironia. Zostać ukaranym przez osobę, którą się lubi.

Ludwig podszedł do ciebie, a ty się wyprostowałaś i zasalutowałaś.

- Dostałem pewne zarzuty o kradzieży - zaczął. - Podobno brałaś w tym udział.

- C-co? Ja nic nie zrobiłam - powiedziałaś patrząc przerażona na kartkę w jego dłoni.

- Ostatnio skradziono mi serce. Byłaś widziana na miejscu zbrodni, a na podstawie artykułu 8 paragrafu 11 kodeksu miłosnego skazuje Ciebie na dożywotni pobyt w moim sercu. Wyrok jest prawomocny i nie możesz się od niego odwołać.

Japonia

Nawet nie zauważyłaś kiedy zakochałaś się w Kiku. Zawsze kiedy przychodził do sklepu, w którym pracowałaś, z trudem powstrzymywałaś rumieniec na twarzy. Bałaś się, że on usłyszy szalone bicie twojego serca.

Dzisiaj postanowiliście poćwiczyć trochę rysowanie mang. Po wielokrotnym proszeniu Japończyka o lekcje rysowania w jego domu, w końcu się zgodził.

Zaprosił cię na herbatę i tam zaczęliście rysować postacie.

Tobie szło o wiele gorzej (SoRRy!) niż jemu. Wyglądało to tak jakby całe swoje życie poświęcił na rysowanie w tym stylu.

- [T/I]-san jesteś głodna? - zapytał Kiku, a ty lekko pokiwałaś głową.

- Nie kłopocz się - westchnęłaś. - Chyba już powinnam się zbierać, a w domu zjem obiad - powiedziałaś wstając spod kotatsu.

Kiedy odsunęłaś firanę zobaczyłaś, że na dworze strasznie lało, a ty nie miałaś parasola.

- [T/I]-san... w wiadomościach mówią, że jakiś pociąg [nazwa lini kolejowej która uniemożliwi ci wrócenie do domu] i ruch drogowy wznowią dopiero za 2 godziny.

- Kiku... czy mogłabym zostać jeszcze chwilkę? - zapytałaś, a on skinął głową.

Kiedy poszedł po kuchni po coś do jedzenia ty siedziałaś zamyślona. Prawie nigdy nie mogłaś odgadnąć o czym myśli. Potrząsnęłaś głową na boki, a następnie poklepałaś się w policzki.

Jako, że nie miałaś żadnych pomysłów na nową postać postanowiłaś sięgnąć do szkicownika Kiku, aby nabrać inspiracji. Otworzyłaś szkicownik na pewnym rysunku. Już miałaś przełożyć kartkę, gdy zorientowałaś się, że obrazek przedstawiał ciebie i Kiku w dość... dziwnej sytuacji. Nie powiedziałabyś tego na głos, ale rysunek bardzo ci się podobał.

- [T/I]-san czy może-- urwał, gdy zobaczył na co patrzyłaś.

- Ki-- zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć, brunet był przy tobie i przytulił cię, a następnie spojrzał ci w oczy.

- [T/I], kocham cię.

Rosja

Tego dnia się nie pojawił. Kiedy go nie było czułaś się naprawdę samotna.

Cały czas myślałaś, że twoje serce bije tak szybko, bo dziś go boisz, ale... kiedy cię dotykał czułaś motyle w brzuchu, a czas się zatrzymywał.

Był pierwszą osobą, która wdarła się do twojego serca.

Teraz kiedy patrzysz na tą łąkę, wydaje ci się taka pusta. Jakby ta cała piękność krajobrazu została przelana na białowłosego.

Dni mijały... a co nadal nie było. Po raz ostatni poszłaś nad polanę. Nie mogłaś sobie pozwolić, aby emocje wyprowadzały cię z równowagi.

Wtedy go zobaczyłaś - chłopca, którego twarz odbijała się w promieniach słońca.

Powolnym krokiem szłaś w jego stronę - jakby nie chcąc aby atmosfera między wami się załamała.

Stojąc metr przed tobą, Ivan uśmiechnął się, po czym położył ci na głowę wianek ze słoneczników.

- Będziesz moim подсолнух (słonecznikiem)?

Chiny

Było już późno. Księżyc świecił jasno, a Yao chciał, abyś poszła nad mur chiński.

- Co on sobie myśli? - zapytałaś. - Jest już północ!

Kiedy byłaś już na murze zauważyłaś coś - cała droga była usłana płatkami róż, a świece nadawały jeszcze bardziej romantycznej atmosfery.

Za każdym krokiem twoje serce biło jeszcze mocniej, a oczy coraz bardziej jaśniały.

Nawet najmniejszy płatek róży dawał ci zaświadczenie miłości.

Po paru minutach doszłaś tam, gdzie cały piknik był już ustawiony. Yao siedział obok, a gdy zobaczył cię, natychmiast poderwał się z miejsca.

Podszedł do ciebie, chwycił za rękę, a następnie pocałował ją lekko. Podniósł głowę, aby spojrzeć w twoje oczy.

- Zostaniesz moją dziewczyną-aru?

Prusy

To było szybkie. Baaaardzo szybkie.

- Czy zostaniesz moją panią zaglibistą?

'Loran przeginasz!'

Romano

Nie wiedziałaś dlaczego los tak chciał. Codziennie rozmawiałaś z ciemnowłosym albo na mieście, albo przez telefon (jakim cudem on dostał twój numer?), albo po prostu krzyczeliście do siebie z okna.

- CO ZNOWU?! - wykrzyknął Romano, gdy zadzwoniłaś do niego po raz n-ty. - TYM RAZEM TO TY MOŻESZ HAŁASOWAĆ, ALE JA JUŻ NIE?!

- HOLA, HOLA! TO JEST SPRAWA WAGI ŚWIATOWEJ! POTRZEBUJĘ, ABY MOJA KOLEŻANKA TU PRZYSZŁA, ABY MI POMÓC Z TYM ZADANIEM - odkrzyknęłaś.

- TO NIE USPRAWIEDLIWIA CIĘ DO TYCH RUSKICH DENSÓW! SŁYCHAĆ TĄ MUZYKĘ W CAŁYM BLOKU.

- A TY TO NIBY MOŻESZ DRZEĆ SIĘ NA CAŁY GŁOS, PRZESZKADZASZ INNYM!

- A JAK MY-- rozłączyłaś się, zanim zdołał poprzeklinać i tym razem zapewne rozwścieczyłaś go jeszcze bardziej.

Nie wiedziałaś czemu zakochałaś się w Romano.

Podczas sprzątania pokoju naprawdę zastanawiałaś się: "Dlaczego nie mogłam się zakochać się w kimś innym? Kimś milszym, spokojniejszym i odwzajemniającym moje uczucia... Kimś takim jak--"

*Ding dong*

- Już idę! - zawołałaś. Otworzyłaś drzwi, a tam zobaczyłaś Ro, starszego brata twojej koleżanki.

- Cześć [T/I]! Moja siostra jest naprawdę chora i niestety nie mogła tu przyjść.

- Oh... - westchnęłaś. - Bardzo potrzebowałam jej pomocy do sprawdzianu z chemii, ale w takim razie... przekaż ode mnie życzenia powrotu do zdrowia.

- Chemia? Jeżeli chcesz mogę ci pomóc - uśmiechnął się.

- Naprawdę? Dziękuję! - powiedziałaś i zaprowadziłaś go do salonu, gdzie spędziliście całą bitą godzinę robiąc zadania z estrów. Po całych 61.52.482 minutach pożegnałaś się z nim.

Chwilę potem zadzwonił telefon.

- CZY DO CIEBIE NIE MIAŁA PRZYJŚĆ PRZYPADKIEM KOLEŻANKA?! - wrzasnął głos.

- Jest chora... I co cię do dotyczy?! - warknęłaś.

- Głupia... Głupia! Ja cię kocham! - i w tym momencie wyładował ci się telefon.

Hiszpania

To było dość niespodziewane. Podczas kłótni z kimś przy barze zauważyłaś go.

- Hej! Mógłbyś się trochę przymknąć? Jedyne o czym ostatnio mówisz to tylko o [T/I]! Zmieniłbyś płytę - powiedział towarzysz Antonio.

- Nie moja wina! Miłość jest ślepa! - odkrzyknął i to wywołało u ciebie szok. Jeszcze ciekawiej stało się, gdy zobaczył, że siedzisz stół dalej od niego.

Kanada

(Kto? No dobra, tym razem o nim nie zapomnimy, ale będzie krótko :<)

Jako współlokatorzy widzieliście się codziennie. Uwielbiałaś tego białego misia, który praktycznie cały czas przebywał z Matthew'em.

Kanadyjczyk to zauważył i postanowił użyć go, aby przekazać ci swoje wyznanie.

Polska

Ostatnio często chodziłaś z Feliksem koczować pod Biedronką. Przychodziliście wcześnie, aby pośmiać się z błędów Januszy lub naprawdę głupich pytań.

Ostatnio coraz więcej rozmów toczyło się o "Double bal". Z dyskusji wynikało, że pary spotykały się na tym balu i otrzymywały różne wyzwania.

- Generalnie to ten pomysł mi się podoba - powiedział Feliks, chrupiąc kolejnego paluszka. - Musimy tam pójść!

I w ten oto sposób zostałaś wyciągnięta na bal dla par. Trzeba było uzupełnić ankietę od ilu miesięcy się spotykało, miejsce pierwszej randki i jakieś inne dziwne pytania.

Czułaś się dziwnie, kiedy uzupełniałaś dokument. Dostałaś laga mózgu i Feliks w końcu musiał wypełnić ankietę 2 razy.

Spotkały was różne zadania:

I. Zakaz mówienia w domu strachów (a co dopiero krzyczenia)
II. Walka z balkonami pełnymi wody
III. Wyhodowanie drzewka z pieniędzmi (idealny pomysł na wyciąganie pieniędzy - klienci muszą własne pieniądze przykleić do drzewka.
IV. BOSS (wyskoczył jakiś klaun z ogromną maską, który pobiegł w przeciwną stronę niż my staliśmy, słychać było uderzenie o ścianę)

Na koniec był taniec w parach. Kiedy byłaś tak blisko blondyna, twoje serce biło jak szalone.

Pod koniec tańca, Feliks uklęknął przed tobą i zapytał cię, trzymając w ręce złoty zegarek.

- Totalnie cię kocham. Zostaniesz moją dziewczyną?

Później zostaliście wyrzuceni z balu, ponieważ okazało się, że podczas rekrutacji nie byliście prawdziwą parą.

Litwa

- Toris~ Co dzisiaj oglądamy? - zapytałaś radosnym głosem.

Co tydzień razem z Licią oglądałaś jakieś filmy. To była taka wasza tradycja, którą zawsze dotrzymywaliście.

- Oh, może tym razem jakąś komedię? - zaproponował szatyn, a ty uśmiechnęłaś się.

- Oczywiście~ Horrory zostawię tobie i Natalce - dodałaś z uśmiechem.

To był naprawdę sztuczny uśmiech. Wiedziałaś, że Toris jest zakochany w Białorusi i nie miałaś szans z tą stalkerką Ivana. Była ładniejsza, miała dłuższe włosy, zgrabniejszą figurę.

Ale już się do tego przyzwyczaiłaś. Wiedziałaś, że nie ma znaczenia jak bardzo go kochasz - dla niego zawsze będziesz tylko przyjaciółką.

- Hej! [T/I]? [T/I]! - krzyknął Toris, lekko szturchając cię za ramię.

- C-co? Ah, przepraszam - wyjąkałaś. - Wybrałeś już komedię?

- Już ci mówiłem, że mogę oglądać horrory! Nie jestem dzieckiem - powiedział spokojnym głosem.

- Tak, tak, Licia, tak, tak - powiedziałaś i nagle poczułaś jak coś cię przyciska do podłogi.

Leżąc na plecach, powoli otworzyłaś oczy. Toris wisiał nad tobą, a na jego twarzy widać było duży rumieniec.

- Toris? - zapytałaś niepewnie, gdy twoją twarz powoli się nagrzewała. W życiu nie spodziewałaś się, że Litwin tak się zachowa.

- [T/I] - powiedział poważnym głosem. - Nie mogę tego już dłużej wytrzymać. Cały czas myślę tylko i wyłącznie i tobie. Kiedy odlatujesz gdzieś myślami, czuję się naprawdę zazdrosny o tę osobę. Nie kocham Natalii, tylko ciebie! Dlatego.... dlatego... czy z-zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał cały czas patrząc na ciebie, gdy ty leżałaś pomiędzy jego ramionami.

Austria

Miałaś z nim codzienne lekcje gry na pianinie. Te lekcje to było jak piekło na ziemi. Ciągłe akordy, odczytywanie nut i zmienianie tonu czy głośności (Forte! Mówię Forte!).

Po zakończeniu jednej z lekcji, podszedł do ciebie i zaprosił do tańca pod pretekstem: "Każda szlachcianka powinna umieć przynajmniej podstawowe kroki tego tańca".

Tańczyłaś w miarę dobrze.

Ale się potknęłaś.

I prawie spadłaś.

Austria cię uratował i powiedział "kocham cię".

'Hey, Loran... mógłbyś się nieco przyłożyć wiesz?'

Nie wiem.

Szwajcaria

Dzisiaj dla odmiany poszłaś z Vash'em na pole łucznicze. Pamiętasz, że kiedy byłaś mała, bardzo interesowały cię łuki, tarcze, Indianie i te sprawy.

Pole było naprawdę duże, a praktycznie wszędzie były wywieszone tarcze.

Byłaś nieco zdezorientowana tym, że dzisiaj nie korzystasz ze snajperki czy karabinu.

Z łuku nie potrafiłaś tak celnie strzelać. Vash, chcąc ci pomóc, chwycił twoje dłonie, a następnie ustawiał je w dobrej pozycji.

Za każdym, nawet najmniejszym zetknięciem się jego dłoni z twoją skórą powodowało coraz głębszy rumieniec na twojej twarzy.

W końcu wypuściłaś cięciwę, a strzała poleciała na lewą stronę tarczy.

- Jest dobrze - zaczął. - Ale do perfekcji ci brakuje.

Kiedy poszłaś po tą strzałę, obok ciebie uderzyła kolejna. Już miała a krzyczeć na Vash'a, jakie to niebezpieczne, ale zobaczyłaś, że do strzały została przywiązana kartka.

Niepewnie ją otworzyłaś.

"Kocham cię"

Grecja

Twój szef znowu spał. Po prostu położył się na jednej z kanap i zaczął głaskać jednego z kotów. Szczerze mówiąc byłaś do tego przyzwyczajona. To jak codzienna rutyna.

Czasami mówił różne rzeczy przez sen.. Np.: "Japonio dziękuję za twoją ciężką pracę" albo "to przecież było twoje zamówienie..."

Wzięłaś koc z szafki i podeszłaś do Herlakesa, aby go nakryć. Kiedy do niego podchodziłaś, z każdym krokiem coraz trudniej było ci ukryć rumieniec. Uważałaś, że wyglądał świetnie kiedy spał, nawet jeżeli codziennie widziałaś go w takim stanie.

Powoli zaczął się budzić, kiedy kładłaś na niego koc.

- [T/I] - mruknął, a ty zamarłaś bojąc się, że go obudziłaś.

- Przepraszam pana!

- [T/I]... kocham cię - powiedział, po czym odwrócił się na drugi bok.

Autor ( jak ja mam komuś wyznać miłość? Nie mam w tym wprawy :<)

Utrzymywaliśmy kontakt. I nawet postanowiliśmy się spotkać... (CHOLERA!!! SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ CO CZUŁAŚ.... I Z JAKIEJ PERSPEKTYWY TO MAM PISAĆ? Twojej czy mojej? Pomocy T_T). Postanowiłem ci kupić kawę/herbatę/sok/wodę/oranżadę/nektar/napój owocowy/[coś innego]. Chciałaś mi zrobić pranka i wzięłaś mój telefon, aby napisać do kogoś SMS'a z mojego telefonu.

Zobaczyłaś, że w kontaktach "[T/I]" była napisana wiadomość w wersjach roboczych.

" Kocham cię "

Kiedy zobaczyłem cię z moim telefonem upuściłem wrzątek na siebie i umarłem.

Riaan

Siedzieliście przy barze. Cały gang Riaana świętował udaną akcję. Rozmawialiście sobie swobodnie podczas, kiedy inni wesoło śpiewali I tańczyli.

Podeszła do Ciebie trójka już podpitych podwładnych.
-Szefowo! Choć z nami potańczyć! Jest co świętować!

-Podziękuję, dobrze mi się tu siedzi.

-Niech Pani taka nie będzie! -Jeden z nich pociągnął cię w stronę parkietu. -Marnuje się Pani!

-Ale-

Riaan nagle znalazł się za gościem, który chciał że mną zatańczyć I położył mu ręką na ramieniu. Biedaczek zastygł bez ruchu, wyczuwając rządzę mordu za sobą.

-Eh... chyba nigdy się nie nauczyciel... -Powiedział groźnie Riaan.

Podszedł do jakiegoś typka, co śpiewał piosenkę, wyrwał mu mikrofon i ogłosił.

-Słuchajcie uważnie, cymbały! Jeżeli kiedykolwiek tkniecie [T/I] zbiję was tak, że rodzona matka was nie pozna! [T/I] jest TYLKO MOJA!!!

°•°•°•°•°

Nawet nie wiecie jak bardzo chciałem to już skończyć... Zajęło mi to 3 dni...

'Nie spodziewałem się czegoś takiego... zwykle twoje opowiadania kończą się samobójstwem albo straceniem poczucia własnej wartości'

...

'H-hej... Po co c-ci ten nóż?

Jesteś pewny, że warto tak wszystko rozpowiadać kretynie jeden? Zobaczymy co powiesz za 5 minut~

'C-czekaj! Loran nie!'

°•°•°•°•°

SoRRy, że niektóre były takie krótkie.... Nie jestem przyzwyczajony do takiego typu opowiadań

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top