Kanada x reader
Poszłaś ze swoją przyjaciółką na mecz jej brata. Już tyle naoglądałaś się hokeja w swoim życiu, że nudziło ci się to. Ale dziś było coś innego. Ten nowy zawodnik... numer 17. Grał najlepiej.
- Ej, Anka. Widzisz tego gościa? - spytałaś się.
- Jakiego?
- Siedemnastkę!
- Noo, gra całkiem dobrze
- To mało powiedziane! - zawodnicy waszej szkoły wygrali. Po skończonym meczu zobaczyłaś numer 17. Hmmm.... był całkiem ładny. Gdy brat Ani wyszedł z treningu spytałaś się go o chłopaka - Ej, kto to ten gościu z numerem 17?
- Nowy, Matthew. Czemu się pytasz?
- Bez powodu.
- Hehe, spodobał ci się?
- Nie, po prostu dobrze grał...
- Mhm, na 100% - uśmiechnął się - Podobno będzie chodził do waszej klasy. Ja już spadam, papa!
- Hej! - on będzie chodził do twojej klasy? Czy ty właśnie wygrałaś na loterii? Oby jego słowa okazały się prawdą.
~Kolejnego dnia~
Okazało się, że on chodzi do twojej klasy! Mało tego, właśnie TY miałaś go oprowadzać po szkole. A ty zawsze myślałaś, że masz pecha.
- Hej, to ty miałaś mnie oprowadzić? - powiedział cicho.
- Tak.
- Jak masz na imię? - spytał się.
- (Twoje imię), a ty? - udawałaś, że nie znasz jego imienia.
- Matthew, Matthew Williams. Miło mi cię poznać.
- Mi również - uśmiechnęłaś się - No więc po lewej jest biblioteka, a obok pokój nauczycielski. Naprzeciwko jest gabinet pielęgniarki i pokój dyrektora. Po drugiej stronie korytarza jest stołówka. sala chemiczna, dwie pracownie z języka angielskiego i dwie z hiszpańskiego - gdy przeszliście piętro niżej powiedziałaś - Tutaj są szatnie dla wszystkich klas i sala gimnastyczna. Teraz musimy wdrapać się znowu do góry - spojrzałaś na mordercze schody - Jak ci się podoba u nas w szkole?
- Jest OK - uśmiechnął się.
- Byłam z moją przyjaciółką na waszym meczu hokeja. To ty jesteś numer 17?
- Tak, to ja.
- Świetnie grasz.
- Dzięki, nikt nigdy mnie nie docenia.
- Dlaczego? - w odpowiedzi wzruszył ramionami. Później przedstawiłaś mu resztę klas. Przez resztę przerw rozmawialiście o różnych rzeczach. Kolejnego dnia zadzwoniłaś do Ani.
- Hej!
- Hejoo, co tam?
- Wszystko dobrze! Matthew jest fajny.
- Hyhy, ktoś się zakochał!
- Tja, na stówę - pogadałyście jeszcze chwilę.Po 3 tygodniach waszej znajomości Matthew zaprosił cię nad okoliczne jezioro. Siedliście na ławce.
- Bardzo tu spokojnie. Uwielbiam to miejsce.
- Tak, ta cisza - uśmiechnęłaś się. Matthew nagle chwycił twoją rękę. Był czerwony jak burak.
- Mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza.
- Yyyy..... eeeee.... nie, jest w sumie... całkiem.... fajnie
- No bo... chciałbym ci coś powiedzieć.
- Nie wstydź się.
- Ja... potrzebuję dużo czasu, żeby poznać jakąś osobę. Teraz to coś innego. Od pierwszego wejrzenia... ty... mi się spodobałaś...
- Na serio? Ty... ty mi też
- A ja byłem pewny, że... nie... . Proszę., zostań moją dziewczyną!
- Z chęcią - powiedziałaś, a on cię przytulił.
- Jestem taki szczęśliwy!
- Ja też, jak nigdy.
Tak długo o tym marzyłaś. Odkąd go poznałaś. Cóż, marzenia się spełniają. Po prostu trzeba w nie wierzyć. Mieć nadzieję. Zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top