Dziadzio Rzym x reader
Kolejny temat o Rzymie. Ranyy, ile już to tłuczecie na lekcji? A po chwili nauczycielka rzuciła ten jakże typowy i popularny tekst: "Wyciągamy karteczki!". Wyrwałaś kartkę ze środka zeszytu i nauczycielka podyktowała pytania, wcześniej dzieląc was na grupy.
"1. Kto założył Rzym?'
Dobra, proste.
Kolejne pytanie również nie było bardzo trudne.
"3. Wymień zajęcia Rzymian"
Nic nie pamiętasz! Ale nagle, co to? Jakiś głos.
- Spanie, jedzenie. No i oczywiście kochanie się. W międzyczasie picie wina - odwróciłaś się, ale nikogo tam nie było. Pomyślałaś, że ktoś po prostu sobie żartuje i zaczęłaś pisać to, co przyszło ci do głowy. Po chwili oddałaś kartkę nauczycielce i gdy zadzwonił dzwonek, wyszłaś z klasy. W domu, kiedy rozpakowywałaś plecak, ktoś znowu zaczął coś gadać.
- Hej, hej ślicznotko - tym razem jednak zobaczyłaś właściciela tego głosu.
- Kim jesteś i co robisz w moim domu?! - odsunęłaś się krok od niego.
- Jak to, kim jestem?! - machnął ręką. Zwróciłaś uwagę na jego ubiór. Wyglądał jak patrycjusze na obrazkach w książce do historii - Jestem - tyn tyryn tyn tyn tyn - Rzymem.
- Jak możesz być miastem?
- Chyba państwem.
- Imperium Rzymskie rozpadło się dawno temu.
- Po części masz rację. Ja jestem uosobieniem tego państwa. Przychodzę tu aby podrywać i czasem też zaliczać ładne panienki.
- Sorry, ale jakoś nie mam ochoty miziać się z państwem - wykrzywiłaś twarz w grymasie.
- Na pewno? - podszedł bliżej.
- Tak... - odsunęłaś się, ale już nie było miejsca i upadłaś na łóżko. A ten stary zbok na ciebie... a raczej próbował. Bo wyprostowałaś nogi zatrzymując go w połowie "lotu" - Zboczeniec!!!! - krzyknęłaś.
- Nie, nie, to nie tak - majdał rękami w powietrzu.
- Dziadku, dziadku! - odezwał się ktoś, a po chwili małe dziecko wyszło z torby. Okej, teraz zrobiło się jeszcze bardziej dziwnie.
- Czemu, do cholery, trzymasz dziecko w torbie? I czemu on nazywa cię dziadkiem? Ile ty masz lat?!
- Dziadku co ty robisz z tą panią?
- Nic, Iciu, JESZCZE nic.
- O Matko, co tu się odwala - strzeliłaś facepalma mówiąc do siebie - A ty ze mnie złaź! - odepchnęłaś go nogami. Nagle jego wnuk podszedł do ciebie.
- Dzień dobry - powiedział lekko sepleniąc. Podniósł dłonie chcąc zapewne, żebyś wzięła go na ręce.
- Ojeej, jaki słodziak! - zrobiłaś to.
- Zawsze kradnie mi dziewczyny - mruknął Rzym, a potem wziął dziecko i zamknął je w torbie zostawiając nieduży otwór na powietrze.
- Witam - przez okno wgramolił się niebieskooki blondyn - nie zwracajcie na mnie uwagi.
- Te, blondasek, a ty co tu robisz? - założyłaś ręce na krzyż.
- Zakładam kamery. Tak na wszelki wypadek.
- Wywalaj z mojego mieszkania! - wzięłaś ciężki plecak.
- Dobra, dobra - wybiegł.
- Czy naprawdę cały czas nam będzie ktoś przeszkadzał? - pokręcił głową brunet.
- Niby w czym? - spojrzałaś się na niego.
- Kojarzysz jak mówiłem to o zaliczaniu?
- Nic więcej nie mów - zaczęłaś gromić co wzrokiem.
- Mi nie chodzi tylko o to. Chcę, żebyś została moją królową.
- Ahahah, śmieszne - po chwili ciszy dodałam - Ale serio?
- Tak, tak - podrapał się nerwowo po głowie - bo wiesz, państwa powinny sobie znaleźć partnerki. Najlepiej mieć potomka, chociaż jesteśmy. praktycznie nieśmiertelni - Zaśmiał się nerwowo - ale możesz się cieszyć! Będziesz królową największej legendy.
- Upadłej legendy - poprawiłaś go.
- Ale nadal legendy - uśmiechnął się zawadiacko, kiedy ty przewróciłaś oczami.
- Nigdzie z tobą nie idę - usiadłaś zmęczona.
- Proszę - usiadł obok ciebie - ja nie chcę innej kobiety.
- Znajdzi... - Nie dał ci dokończyć, bo jego wargi mocno przylgnęły do twoich. Próbowałaś go odepchnąć, ale po chwili się poddałaś, gdy jego ciepłe wargi dotykały twoje, a ręce jeździły po twoich plecach lekko cię do siebie dociskając. Oddałaś pocałunek bez oporu. Po chwili oderwaliście się od siebie.
- Nadal się wahasz? - spytał.
- Nie przekupisz mnie pocałunkiem - wymamrotałaś.
- Więc może czymś innym? - poruszył znacząco brwiami.
- Haha, przyjdź jutro - powiedziałaś cicho, a gdy już miał wychodzić spytałaś - Czy mogę życie bardzo się zmieni? Tzn; czy będę musiała opuścić dom, rodzinę, przyjaciół?
- Raczej nic się nie zmieni oprócz tego, że będziesz musiała mnie przedstawić swoim rodzicom i będziesz moją żoną.
- Namyślę się - po tych słowach wyszedł.
***
Rano wstałaś z łóżka leniwie i gdy spuściłaś nogi na dół, ktoś chwycił twoją kostkę. Przestraszyłaś się i pisnęłaś, wykonujące gwałtowny ruch nogą.
- Ałć, to ja! - wrzasnął brunet, po czym wysunął się na zewnątrz.
- Co ty robisz pod moim łóżkiem?!
- Nieważne, zdecydowałaś się już?
- Mhm, postanowiłam, że...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A koniec dopiszcie sobie sami ;P Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top