Anglia x reader
Zamaszystymi ruchami cieniowałaś drzewa na plastyce. Na szczęście to ostatnia lekcja. Jednak myślałaś tylko o twojej trzeciej z kolei 2 z matematyki. Rozglądnęłaś się po klasie. Twój wzrok padł na Artura. Jest dobry z matmy. A do tego przystojny. Za to ty mogłaś mu się potem odwdzięczyć i pomóc w j.polskim. Postanowiłaś zebrać się w sobie i po lekcji się go spytać.
*po lekcji*
Poszłaś do chłopaka.
- Hej Artur - powiedziałaś. Odwrócił się.
- Hej - uśmiechnął się do ciebie.
- Mógłbyś mi w najbliższym czasie w matmie? - spytałaś się nieśmiało. Zauważyłaś, że jego piękne, zielone oczy rozszerzyły się.
- Oczywiście, że tak! - powiedział uradowany. Uśmiechnęłaś się.
- To kiedy? - zapytałaś.
- Masz czas jutro? - uśmiechnął się.
- Tak. Idziemy do mnie czy do ciebie? - odwzajemniłaś uśmiech. Twoje serce zaczęło bić szybciej.
- Do mnie - odpowiedział.
*kolejnego dnia po lekcjach*
Poszliście razem do jego domu. Bardzo przyjemnie ci się z nim rozmawiało.
- Jesteśmy - powiedział przytrzymując ci drzwi, żebyś mogła wejść piewsza. Zawsze był bardzo kulturalny. Gdy weszłaś od razu uderzyło cię to, że mieszkanie jest bardzo przytulne. Poprowadził cię do salonu. Był bardzo ładnie urządzony. Podłoga i stół z ciemnego drewna. Białe kanapy z poduszkami z flagą Wielkiej Brytanii. To wszystko powodowało, że czułaś się jak w jakimś apartamencie.
- Bardzo tu ładnie - stwierdziłaś.
- Dzięki. Zrobić ci herbatę?
- Dziękuję, nie będę sprawiać kłopotu.
- To dla mnie żaden problem. Słodzisz?
- Tak, 1 kostka - uśmiechnęłaś się. Po chwili wrócił z 2 filiżankami. Mieliście się uczyć od półtorej do dwóch godzin. Po godzinie on nagle chwycił cię za rękę. Popatrzył ci w oczy.
- Bo wiesz... Ja... - zaczerwienił się - Ja... Ty... Mi się podobasz - teraz tylko czekał na twoją odpowiedź. Czas zaczął płynąć dla ciebie wolniej. Wzięłaś głęboki oddech.
- Ty... Mi też - odpowiedziałaś, a potem oboje wstaliście. Przytulił cię obejmując ciebie w talii. Zaczął składać delikatne pocałunki na twojej szyi i obojczyku podczas gdy ty wtuliłaś się w niego. Po chwili on chwycił twój podbródek i lekko go uniósł. Zaczął cię całować. Czułaś się jak w niebie, kiedy on delikatnie muskał twoje usta. Po chwili lekko przygryzł twoją dolną wargę. Jęknęłaś.
- Ej - oburzyłaś się - Chcę dalej.
- Ale ty zachłanna - uśmiechnął się. Pchnęłaś go na kanapę i na nim usiadłaś. Znowu zaczęliście się całować. Teraz jednak bardziej "agresywnie". Artur wplótł rękę w twoje włosy. W końcu oderwaliście się od siebie. Przytulił cię.
- Muszę już iść - oznajmiłaś zakłopotana. Nie chciałaś przerywać tego momentu, ale za godzinę masz zajęcia, a 30 minut zajmuje ci dojechanie do domu. Rodzice by cię "zabili", a jeszcze takie wytłumaczenie by im się nie spodobało. Zasmucił się i powiedział, że cię odprowadzi. Padało. Artur wziął parasol i poszliście pod rękę. Na przystanku zafundował ci jeszcze jeden długi, delikatny pocałunek. Potem wsiadłaś do autobusu. Myslalas tylko o tym, że wcale nie jest taki grzeczny, jak się wszystkim wydaje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top