Lekcja pływania

Proszę, nie pytajcie, co siedzi mi w głowie. Pisałam to po nocach, często po północy. Przy okazji sugerując się rp. ninekchan wypowiedz się.

——————

Wszystkie nacje zebrały się tego dnia w jednym budynku, by na konferencji przedyskutować plany gospodarcze, światowe lub państwowe problemy, i zaplanować dalszy plan działania. Jednak było to ciężkie, gdy niektóre nacje notorycznie to uniemożliwiały.

Tym razem była to personifikacja Rzeczypospolitej Polskiej, inaczej Feliks, lub, jak kto woli, Pchła, Polen i Wrzód Na Dupie. Wszystkie trzy przezwiska otrzymał od nikogo innego, niż od wspaniałej personifikacji Prus.

Czemu Polska sprawiał problemy? A dlatego, że wszyscy chodzili po całym budynku i go szukali, bo bez prowadzącej nacji konferencja nie mogła się odbyć. I tak mieli już dwugodzinne opóźnienie, a nie chcieli robić chaosu z odwoływaniem lotów bądź pociągów i przesuwaniem dat na inny dzień.

W końcu, białowłosy postanowił, że poszuka Polaka w miejscu, w którym raczej nikt by nie szukał, a mianowicie a toalecie. I jakże się zdziwił, kiedy ujrzał tam nikogo innego, jak samego Feliksa, śpiącego, z głową w klozecie.

— A ty co, szukasz swojej dumy, czy zamieniasz się w Nemo?
Kiedy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, podszedł bliżej i upewnił się, czy blondyn na pewno żyje i czy nie komptromituje się, gadając do trupa.
— Ej — kopnął go w plecy, ale nie za mocno, by przez przypadek nic mu nie zrobić. — Wszyscy cię szukają od dwóch godzin.
— Weź daj mi spokój. — Głos Polski był niewyraźny, przez obudzenie się przed chwilą, oraz przez to, że dalej miał głowę w tym przeklętym klozecie. — Człowiek nawet spać nie może.
— Trzeba było chlać z umiarem, a nie, teraz nam zgonujesz w kiblu.
— Zgonować to możesz ty, jak sprawdzę, czy nie jesteś syrenką i nie umiesz oddychać pod wodą.
— Jak chcesz, to mogę cię z tym uprzedzić.

Po chwili rozległ się hałas, jak ktoś z impetem otworzył drzwi od łazienki, a potem wszedł do pomieszczenia, mamrocząc coś pod nosem. Tym kimś była personifikacja Niemiec, wyraźnie tracąca resztki cierpliwości. Jakie było jego zdziwienie, gdy zastał tam widok swojego brata pochylającego się nad Feliksem, którego głowa wylądowała jeszcze głębiej, tym razem będąc w wodzie.

— Czy mogę wiedzieć, co wy najlepszego wyprawiacie?
— ... Polska postanowił, że umyje włosy, więc mu pomagam.
— A dlaczego butelka po mydle w płynie leży pusta?
— No przecież mówię, że mu pomagam, nie?
Blondyn potarł skronie, widocznie na skraju wytrzymałości.
— I czym jeszcze się wytłumaczysz, bo butelka po domestosie też jest pusta.
— To akurat nie moja robota.
— ... Nie wiem czy się cieszyć, czy martwić.
Prusy spojrzał najpierw na pustą butelkę po detergencie, a potem znowu na Niemcy.
— Dowiemy się za kilka godzin.

W końcu Gilbert poczuł, że Polak zaczyna się wyrywać, więc puścił go. Feliks w końcu zaczerpnął powietrza, mając mokre włosy i twarz. Po wytarciu oczu w rękaw, spojrzał wściekły na Prusaka, który był tym najwyraźniej rozbawiony.
— I co, znalazłeś swoją dumę, czy wjebać cię do kanalizacji?
— Zaraz ja pomogę ci ją znaleźć, o ile takowa jeszcze istnieje.

Zanim ktokolwiek mógłby zareagować, tym razem to Prusy skończył z twarzą w wodzie. Ludwig,  nie chcąc tracić resztki nerwów, po prostu wyszedł z pomieszczenia, a jego miejsce zastąpił Ameryka.
— I jak, znalazłeś- Feliks, na Boga, wyjmij mu głowę z klozetu.
— Menda sobie zasłużyła, to niech cierpi.
— ... Czemu masz mokre włosy? — Po dłuższej obserwacji chłopaka, dalej dziwne dla niego było, czemu i po co mył teraz włosy.
— No przecież ci mówię, że sobie zasłużył.

— Dobra, koniec tego. — Niemcy, najwidoczniej, lekko mówiąc, wkurwiony, wszedł do łazienki. — Feliks, puszczaj go i obydwaj idźcie się ogarnąć. Nie wiem, czy wiecie, ale właśnie obserwuje was chyba pół świata, nie mogąc uwierzyć, co wy robicie.
Zielonooki w końcu puścił Prusaka, który od razu podniósł się, nabierając powietrza i przecierając twarz.
— Ciesz się, Pruska Mendo, że się nad tobą zlitowałem.
— Raczej puściłeś, bo Niemcy ci tak kazał.
— Nie musiałem tego robić.

— Dudes, naprawdę będziecie się o to teraz kłócić? — Ameryka, dalej stojąc w pomieszczeniu, postanowił się wtrącić. — Mamy chyba ze trzy godziny opóźnienia, a nie śni mi się siedzieć tu w nocy.
— Okej, okej, już idziemy. — Prusy, mówiąc to, kopnął dwie, puste butelki gdzieś w kąt, sięgając opakowanie odświeżacza powietrza, i zużywając chyba połowę. — Trochę tu jebie.

Wszyscy znajdujący się tam szybko wyszli, nie chcąc zostać zagazowanym. No, prawie wszyscy, bo Polska został jeszcze chwilę, by otworzyć okno i zamknąć za wszystkimi drzwi. Jemu zdecydowanie wystarczy jakiegokolwiek gazu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top