9. Bunt nastolatki
- Dobranoc Lili. Śpij dobrze.
- Dobranoc braciszku.
Vash wyszedł z pokoju siostry. Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, łagodny, nieco senny wzrok Lili nabrał drapieżnego blasku. Dziewczyna zaczęła nasłuchiwać. Po chwili doszedł ją odgłos zamykanych drzwi. Lili uśmiechnęła się do siebie i otworzyła szafę. Podważyła deskę w podłożu, odkrywając tajną skrytkę. Wyjęła stamtąd zawiniątko. Dziewczyna położyła pakunek na łóżku i rozwinęła go. Szybko zrzuciła z siebie piżamę i zaczęła stroić się w ukrywane przed bratem ubrania. Czarny gorset z cekinami, kabaretki, czerwona minispódniczka i szpilki. Lili z zadowoleniem przejrzała się w lustrze.Następnie wyjęła ze skrytki kosmetyczkę. Podkreśliła usta ciemnoczerwoną szminką, a oczy kredką. Wytuszowała rzęsy. Włosy wymodelowała za pomocą żelu. Była gotowa na podbój klubów. Podeszła do okna i stanęła na parapecie. Pewnie wyszła na zewnątrz i chwyciła piorunochron. Z wprawą, niczym zawodowa alpinistka, zaczęła schodzić na dół. Będąc już blisko ziemi, zeskoczyła. Spojrzała jeszcze w górę. W pokoju Vasha panowała ciemność.
- Śpij dobrze, braciszku. Ja mam zamiar się zabawić.
Herakles, niektórym znany jako Grecja, siedział przy barze, popijając ouzo. Obserwował bawiące się na parkiecie dziewczęta. Szukał szczęściary, która zostanie jego towarzyszką na resztę dzisiejszego wieczoru. I może ewentualnie zostanie na śniadanie. Jego wzrok przykuła nowo przybyła blondynka. Była ładniutka i... jakoś wydawała mu się znajoma. Mężczyzna spojrzał na dziewczynę, potem na wódkę i znów na dziewczynę. To na pewno nie były pijackie zwidy.
- Jasna cholera - zaklął, gdy rozpoznał w dziewczynie personifikację Liechtensteinu.
W cieniu, na kanapie w rogu klubu siedział samotnie Sadik, albo jak kto woli, Turcja. Wolał się nie zbliżać do baru ani do parkietu, ponieważ zauważył tam cholernego kotomaniaka i byłego wychowanka w jednym. A spotkanie z Heraklesem pewnie skończyłoby się tak jak zawsze. Bójką. I wywaleniem z kubu z jednoczesnym dożywotnim zakazem wstępu. Jakaś nieznana siła kazała im zawsze wybierać ten sam lokal. Sadik popijał więc piwo i obserwował bawiącą się młodzież. Jego uwagę zwróciła drobna blondyneczka tańcząca bardzo blisko, można powiedzieć, że nawet zbyt blisko, napakowanego bruneta. Dziewczyna wyglądała podejrzanie znajomo.
- Allahu, litości - jęknął Turcja - jeszcze tego brakowało.
Lili była w szampańskim nastroju. Ledwo zjawiła się w klubie, a zainteresowali się nią dwaj przystojni chłopcy. Jeden był dobrze zbudowanym brunetem, a drugi szczupłym blondynem o pięknych, niebieskich oczach. Co rusz wyciągali ją na parkiet, a obaj tańczyli świetnie. Lili co prawda nigdy nie piła alkoholu podczas nielegalnych zabaw w klubie, ale gdy po kolejnym tańcu chłopcy zaproponowali jej coś mocniejszego, nie mogła im odmówić. Co jej się stanie po jednym, małym drinku? Lili rozmawiała więc z chłopcami, popijając "Cosmopolitan".
Herakles dyskretnie obserwował Lili. Za punkt honoru obrał sobie dopilnowanie, żeby małej Zwingli nic się nie stało. Biorąc pod uwagę, że dziewczyna była tu już kilka godzin, a Vash do tej pory nie wparował tu wymachując karabinem, to znaczyło, że Lili była w klubie bez wiedzy brata. Na razie nie działo się nic podejrzanego. Ot, mała tańczyła na zmianę z dwoma facetami. A obecnie popijała jakiegoś dziewczyńskiego drinka. Jednak po chwili wydarzyło się coś, co mocno zaniepokoiło Grecję. Lili wstała, po czym prawie osunęła się na ziemię. Podtrzymali ją jej towarzysze, którzy szybko skierowali się w stronę tylnych drzwi. Herakles zerwał się z miejsca, rzucając na blat pieniądze, i niemal biegiem ruszył za nimi.
Sadik ze swojego miejsca obserwował co się działo w klubie, szczególnie zwracając uwagę na roześmianą i roztańczoną Lili Zwingli. Po cichu współczuł Vashowi, jednak z drugiej strony lepiej, że nastoletni bunt jego siostry ogranicza się do potajemnych wypadów na dyskotekę. Mogło się to przecież objawić w formie rewolucji czy innej rebelii. Sadik znał to z własnego doświadczenia. W pewnym momencie zobaczył jak dwaj faceci, z którymi Lili tańczyła, wyprowadzają ją tylnym wyjściem, a za nimi wybiega z klubu Herakles. Sadik wstał, rzucił na stolik pieniądze i podążył za nimi. Wyczuwał zbliżające się kłopoty.
Lili kręciło się w głowie. Obrazy były zamglone. Ledwo trzymała się na nogach. W pewnym momencie owiało ją chłodne, nocne powietrze, jednak wcale jej nie pomogło. Z trudem kontaktowała, jednak czuła męskie dłonie wędrujące pod jej spódniczkę.
- Zostawcie dziewczynę!
- A ty kto? Obrońca niewinnych dziewic? - zaśmiał się brunet - Nie lubimy, jak ktoś nam przerywa.
Brunet rzucił się na Heraklesa, ten jednak sprawnie sparował ciosy, po czym trafił chłopaka pięścią w szczękę. Rzucił ogłuszonego przeciwnika na ziemię i ruszył na blondyna. Chłopak, mimo drobnej budowy, wymierzył Heraklesowi mocny cios w szczękę, przez co Grekowi pociemniało na chwilę w oczach. Szybko się otrząsnął i zaczął wyprowadzać cios za ciosem, nie dając przeciwnikowi szans na kontratak. Po którymś z kolei uderzeniu blondyn osunął się na ziemię, trzymając się za krwawiący nos.
- Lubimy nieczyste zagrania, co? - Herakles odwrócił się na dźwięk dobrze sobie znanego głosu. Zobaczył Sadika, który wykręcał rękę brunetowi. Chłopak trzymał w dłoni nóż. Ostrze upadło z brzękiem na ziemię. Turcja wzmocnił ucisk, rozległ się trzask pękającej kości. Mężczyzna rzucił chłopaka na ziemię - Spieprzajcie!
Chłopakom nie trzeba było dwa razy powtarzać i czym prędzej uciekli. Herakles i Sadik podeszli do nieprzytomnej Lili.
- Weź ją. Niedaleko stoi mój samochód - mruknął Turcja.
Herakles skinął głową, wykonując polecenie mężczyzny. To nie była dobra pora na kłótnie. Lili była ważniejsza od ich sporów. Gdy dotarli do auta Sadika, Grecja delikatnie położył Liechtenstein na tylnym siedzeniu, a sam, dość niechętnie, zajął miejsce z przodu. Zapowiadała się długa i pełna milczenia podróż.
Lili jęknęła cicho i otworzyła oczy. Zaraz, czy ziemia się rusza? I ten dźwięk... jakby warkot silnika. Dziewczyna zerwała się z krzykiem.
- Spokojnie Lili - Herakles odwrócił się w stronę tylnych siedzeń na krzyk blondynki - jesteś bezpieczna.
- Pan Grecja? I pan Turcja?
- Pamiętasz co się stało? - spytał Sadik, odwracając głowę w stronę Lili.
- Patrz na drogę idioto. Jak nas zabijesz, a zwłaszcza Lili, to Vash cię wskrzesi i zabije po raz drugi.
- Jesteśmy personifikacjami, głupku. W ten sposób nie umrzemy - mruknął Turcja, jednak skupił się na prowadzeniu auta.
- To jak maleńka, pamiętasz co się wydarzyło? - Herakles przemilczał uwagę Sadika.
- Um, byłam w klubie. Poznałam dwóch miłych chłopców. Tańczyliśmy, potem zaproponowali mi drinka. Zrobiło mi się słabo i... obudziłam się tutaj.
- Eh, miałaś szczęście, że byliśmy w tym samym klubie. Inaczej twoja przygoda mogła się zakończyć fatalnie - Herakles pokręcił głową - Ci twoi mili chłopcy podali ci w drinku jakieś świństwo i chcieli cię wykorzystać.
- Ja... przepraszam - w oczach Lili zalśniły łzy.
- Nas nie musisz przepraszać - mruknął Sadik - Ale pomyśl lepiej o swoim bracie. Przecież Vash nigdy by sobie nie wybaczył, że cię nie dopilnował i stała ci się krzywda. No młoda, zaraz będziemy na miejscu.
Vash przemierzał nerwowo salon. Po raz pierwszy nie wiedział co robić. Jego siostra zniknęła bez śladu. Uciekła? Została porwana? Miliony pytań i zero odpowiedzi. Ponure myśli przerwał mu warkot silnika. Ktoś ośmielił się wtargnąć na jego terytorium? Vash chwycił karabin i wybiegł przed dom. Ku jego zaskoczeniu z samochodu wysiedli Sadik i Herakles. Personifikacja Grecji otworzył tylne drzwi i pomógł wysiąść młodej kobiecie. Ku swojemu przerażeniu Szwajcaria rozpoznał w niej własną siostrę.
- Co wy robicie z moją siostrą zboczeńcy? - blondyn skierował lufę karabinu w stronę mężczyzn.
- Odpuść Vash i podziękuj, żeśmy ci siostrę w nienaruszonym stanie przywieźli - skrzywił się Grecja.
- Co?!
- Braciszku, to moja wina. Wymknęłam się do klubu potańczyć. A panowie Grecja i Turcja mi pomogli, jak miałam kłopoty - Lili wbiła wzrok w ziemię.
- Lili... idź do siebie. Jutro poważnie porozmawiamy. - Dziewczyna w milczeniu poszła do domu, a Vash odprowadził ją wzrokiem - Jakie miała kłopoty?
- Jakieś gnojki podały jej w drinku pigułkę gwałtu - zaczął Sadik - Mała miała szczęście, że ją z Heraklesem rozpoznaliśmy i mieliśmy na nią oko. Dzięki temu mogliśmy w porę zareagować.
Vash zbladł, gdy usłyszał jak blisko tragedii była jego siostra
- Przepraszam, że się uniosłem. I dziękuję za waszą pomoc. Lepiej zobaczę co z Lili. Dobranoc - chłopak szybko wrócił do domu.
- Dobra, pakuj się do auta. Do którego hotelu cię odwieźć?
- Mercure Stoller. I jadę z tobą tylko dlatego, że to daleko.
- Ech, nie dość, że wybierasz te same kluby co ja, to jeszcze musisz mieszkać w tym samym hotelu?
- To ty zawsze wybierasz to co ja!
Dwa tygodnie później
Vash siedział w klubie na kanapie i wyglądał jakby bolały go wszystkie zęby. Obok niego siedział z identyczną miną Mogens Maes, czyli Holandia. Obaj mężczyźni patrzyli się ponuro to na swoje tańczące na parkiecie siostry, to na absurdalnie drogie drinki zamówione przez wspomniane wcześniej dziewczyny. Obaj zgodnie westchnęli. Bycie starszym bratem to istne piekło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top