8. Skutki nocnych koszmarów

Elizaveta szarpała się, próbując wyswobodzić się z więzów. Niestety, były zbyt mocne, a ona zbyt słaba. Usłyszała kroki wybijające rytm na kamiennej posadzce. Drzwi do komnaty, w której była więziona, otworzyły się z głośnym skrzypieniem. Do środka weszła postać w czarnej szacie. Obszerny kaptur ukrywał twarz jej oprawcy, choć przypuszczała, że był to mężczyzna. Istota nachyliła się nad dziewczyną.

-I jak, laleczko? Namyśliłaś się? - osobnik ten miał nieprzyjemny, skrzeczący głos - Zdradzisz mi, gdzie ukryto skarb twojego narodu?

- Nigdy! Korona św. Stefana jest naszą relikwią! Wolę zginąć, niż pozwolić, żeby dostała się w twoje brudne łapska! - Elizaveta splunęła w gniewie na swojego oprawcę.

- Skoro nie chcesz po dobroci - warknął porywacz - to może ulegniesz sile argumentów. Wprowadźcie ich!

Elizaveta nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy do komnaty zostali brutalnie wrzuceni Roderich i Feliks. Obaj byli skrępowani i pobici. Blondyn miał zacięty wyraz twarzy. Eliza widywała go takim w czasie wojen. Skupiony, gniewny, nastawiony na walkę. Roderich wciąż zachowywał stoicki spokój, choć Elizaveta mogła dostrzec w jego oczach strach.

- I? Uzyskam odpowiedź?

- Elka, nic im nie mów! - krzyknął Polska. Natychmiast został uciszony ciosem w twarz. Chłopak wypluł krew z ust i spojrzał gniewnie na oprawców. Roderich uśmiechnął się smutno i pokręcił głową, na znak, że dziewczyna ma milczeć. Elizaveta zacisnęła usta.

- Czyli nie - osobnik w czerni wzruszył ramionami - Wiecie, co macie robić.

Elizaveta z przerażeniem patrzyła jak podwładni jej oprawcy chwycili Feliksa. Jeden z nich unieruchomił mu głowę, a drugi wyjął nóż i wyłupił chłopakowi oko, które rzucił na ziemię, a następnie rozdeptał. To samo zrobił z drugim okiem blondyna. Krzyki Feliksa wwiercały się w mózg Węgierki. Dziewczyna poczuła w gardle smak żółci. Łzy napłynęły jej do oczu, gdy spojrzała na zakrwawioną twarz przyjaciela i jego puste oczodoły. Mężczyźni rzucili chłopaka na podłogę i podeszli do Rodericha. Mężczyzna zbladł ze strachu, gdy zobaczył w rękach jednego z oprawców nożyce ogrodnicze. Drugi z nich rozciął więzy Austriaka i złapał mocno jego rękę. Roderich wrzasnął, gdy porywacze odcięli mu pierwszy palec.

Elizaveta otwierała i zamykała usta w przerażeniu, próbując złapać oddech. Łzy same płynęły jej z oczu. W końcu z jej ust wydobył się ogłuszający krzyk.

-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Ogłuszający, kobiecy krzyk zakłócił spokojny sen personifikacji Rumunii. Vlad jęknął przeciągle i spojrzał na zegarek. Wskazówki ustawiły się na godzinę drugą w nocy.

- Doamne sfinte! - zaklął chłopak.

Vlad zastanawiał się, co takiego mógł zrobić Finlandii, że ten zakwaterował go na czas konferencji w jednym domku z tą szurniętą Elizavetą. Dlaczego nie z Bułgarią? Albo z Arthurem? Zresztą, zniósł by każdego, tylko nie tę durną krowę. Idiotka wrzeszczy po nocach i spać mu nie daje. Dobrze, że jego brat mieszka w jednym domku z Łotwą i nie musi wysłuchiwać tych krzyków. Wściekły chłopak wstał z łóżka i skierował się do pokoju szatynki.

- Ej, nie mieszkasz tu sama! - Vlad wparował do pokoju Elizavety - Zamknij mordę i ... Elizaveta?

Rumunia przeżył szok na widok roztrzęsionej i zapłakanej Węgierki. Eliazveta to nie jest typ kobiety, która płacze z byle powodu. Sytuacje, kiedy widział łzy dziewczyny, mógł policzyć na palcach. Ostatni raz, kiedy wpadła w prawdziwą histerię, miał miejsce po ostatnim rozbiorze Polski. Ale wtedy to było uzasadnione - jej przyjaciel był bliski śmierci.

- Elizaveta, co się stało? Mogę ci jakoś pomóc? - Vlad zbliżył się do łóżka dziewczyny i usiadł obok niej. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała w czerwone, hipnotyzujące oczy Vlada. Pociągnęła nosem i pokręciła głową.

- El, to może pójdę po Feliksa albo Rodericha?

Na dźwięk tych imion Węgry zaniosła się jeszcze większym płaczem. Zaskoczony chłopak nie wiedział co zrobić. W końcu niepewnie przytulił Elizavetę, pozwalając jej wypłakać się w swoich ramionach.

- No już, już - szeptał, głaszcząc włosy dziewczyny - nie płacz. Wszystko będzie dobrze.

Gdy szloch Węgierki ucichł, Vlad wyswobodził się z jej uścisku i wstał z łóżka.

- Nie odchodź - Elizaveta chwyciła go za rękę - nie chce być sama.

- Idę tylko do kuchni. Zrobię nam herbatę i pogadamy. Albo wiesz co, chodź ze mną - Vlad podał dziewczynie wiszący na oparciu łóżka szlafrok - usiądziesz w salonie i poczekasz na mnie.

Elizaveta skinęła głową i posłusznie podreptała za Rumunią. W zupełnej ciszy siedziała w salonie.

- Vlad?

- No co tam? - z kuchni dobiegł ją głos chłopaka.

- Nie, nic. Chciałam się upewnić, że jesteś.

Po kilku minutach Vlad przyniósł herbatę i usiadł obok Elizavety. Widząc, że dziewczyna drży, sięgnął po koc wiszący na oparciu i zarzucił go im obojgu na ramiona. W podziękowaniu Eliza posłała mu delikatny uśmiech.

- To opowiesz mi, co się dzieje?

Dziewczyna upiła łyk ciepłego napoju, westchnęła cicho i zaczęła mówić.

- Od kilku miesięcy nękają mnie koszmary. Mają różne scenariusze, ale powtarza się w nich jedno. Osoby, które są dla mnie ważne, giną w brutalny sposób, a ja nie mogę nic zrobić.

Elizaveta opowiadała dalej, a Vlad cierpliwie słuchał.

Roderich postanowił zrobić Elizavecie niespodziankę w postaci śniadania do łóżka. Należało jej się coś na osłodę. W końcu została zmuszona do mieszkania w jednym domku ze swoim najgorszym wrogiem. Diabli wiedzą, co temu niewydarzonemu wampirowi siedzi w głowie i co może zrobić. Austria wszedł po cichu do wnętrza chatki. Już miał wejść na górę, gdzie były sypialnie, gdy coś w salonie przykuło jego uwagę. To, co zobaczył mocno wstrząsnęło jego światem. Oto był świadkiem jak Vlad i Elizaveta leżą razem na kanapie. Co więcej, jego była żona z zadowoleniem wtulała się w tors mężczyzny. Roderich w milczeniu opuścił domek.

Głośne pukanie do drzwi wyrwało Vasha ze snu. Wkurzony chłopak otworzył, gotów zastrzelić intruza. Zdumiał się, gdy na progu zobaczył Rodericha, którego wręcz otaczały ciemne chmury.

- Dzień dobry, Szwajcario. Wybacz, że cię obudziłem, ale muszę cię prosić o pożyczenie mi twojego karabinu.

- Na co ci on?

- Proszę, nie pytaj. Po prostu mi go pożycz.

Coś w głosie Austrii kazało Vashowi nie drążyć dalej tematu. Podał mężczyźnie broń.

- Pokazać ci, jak go obsługiwać?

- Dziękuję, poradzę sobie.

Kilka minut później żadna z personifikacji już nie spała. Z ciepłych łóżek wyrwały ich dźwięki wystrzałów. Wszyscy wylegli na zewnątrz, by obserwować widok niecodzienny, acz zabawny. Niecodziennie można zobaczyć jak porządny i trochę sztywny Roderich gania z karabinem za Vladem, który uchyla się od wystrzeliwanych w jego stronę pocisków. Za tymi dwoma natomiast biegała z patelnią w ręce Elizaveta, która krzyczała do Austriaka coś o tym, że już od dawna są rozwiedzeni i nie powinno go obchodzić z kim śpi w łóżku.

- Roderich! - zaśmiewający się do rozpuku Feliks postanowił wtrącić swoje trzy grosze - Na wąpierza lepsze kołki! Osinowe!

______________________________________
Doamne sfinte - Cholera jasna! po rumuńsku (przynajmniej tak twierdzi internetowy słownik)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top