14. Dzieckiem być

- Weźcie to cofnijcie! Nie mogę przecież mieć znowu pięciu lat! - awanturował się mały blondynek o czerwonych oczach, ubrany w za dużą koszulę.

- Spokojnie Vlad, zaraz coś poradzimy - Arthur nerwowo wertował kolejną księgę zaklęć, w poszukiwaniu antyczaru.

- Lepiej się pośpieszcie - marudził Vlad - Jak ja się wytłumaczę swojemu szefowi? Jak to się rozejdzie, to będę pośmiewiskiem na całą Europę. A ta wredna Węgierka? Nie będę miał przez nią życia!

- Histeryzujesz - odparł spokojnie Lukas odrywając wzrok od księgi zaklęć.

- Em, Vlad... Nie wiem jak to powiedzieć...niemniej zachowaj spokój - Arthur był lekko zdenerwowany.

- Po prostu nie ma żadnego antyzaklęcia - Norwegia jak zawsze był opanowany - Musisz poczekać, aż urok sam minie.

- A jak nie? - Rumunia był załamany - Jak to będzie wyglądać? Pięciolatek personifikacją państwa. 

- Bez przesady, kiedyś dorośniesz - mruknął Arthur. Widząc morderczy wzrok Vlada, szybko zmienił temat - Poszukam ci jakichś ubrań. Chyba zostało tu coś po ostatniej wizycie Petera. 

Kilka godzin później magiczne trio siedziało w salonie Anglii, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.

- Arthur, spodziewasz się gości? - zdziwił się Lukas.

- Nie, ale to może być Alfred. Albo ten cholerny żabojad. Oni często wpadają bez zapowiedzi - -westchnął Arthur, wstając i kierując się do drzwi.

Blondyn zdziwił się, gdy po otwarciu zobaczył Elizavetę oraz swojego starszego brata Allistora. 

- Co wy tu robicie? Razem?

- Witaj Arthie, tak witasz gości? - Szkot jak zawsze był cyniczny - Ja tylko pomogłem Elce z walizkami. Przecież kobieta nie powinna nosić ciężarów.

- Przepraszam, że ci przeszkadzam - odezwała się Węgry - Mam kilka spraw w Londynie, a wszystkie hotele są pozajmowane. Mogłabym się u ciebie zatrzymać na parę dni?

- Eeee... sam nie wiem... - Anglia zastanawiał się jakby tu elegancko spławić Elizavetę. 

- No weź Arthie, chyba jako dżentelmen nie odmówisz kobiecie gościny - Allistor przepchnął się z bagażami obok brata. Zaraz za nim weszła Węgierka. Arthurowi pozostało tylko ciężko westchnąć i zamknąć drzwi. Goście skierowali się do salonu.

- O, witaj Lukasie - zaskoczona Elizaveta przywitała się z Norwegią - Tylko mi nie mówcie, że Vlad też tu jest! I co to za chłopiec?

- Arthie, czyżbyś został tatusiem? - zachichotał rudzielec - I własnemu bratu się nie przyznałeś? 

- To... Victor, chwilowo się nim zajmuję. 

- Cześć Victor, jestem Elizaveta - Węgry nachyliła się nad chłopcem - Chcesz się pobawić?

W głowie odmłodzonego Rumunii zakiełkował szatański pomysł. Ten mały wypadek z zaklęciem okazał się jednak przydatny. Dzięki temu, że wygląda jak dziecko będzie mógł się zabawić kosztem Elizavety. Vlad/Victor wspiął się na palce i dał buziaka dziewczynie, po czym udał zawstydzonego i schował się za fotelem.

- Ojej, jaki uroczy - zapiała z zachwytu Węgry - Przypomina mi małego Włochy. Chodź do cioci, opowiem ci bajkę.

Chwilę potem Vlad siedział na kolanach Elizavety i wtulał się w jej biust. Arthur wyglądał jakby miał dostać zawału, a Lukas przyglądał się temu z typowym dla siebie opanowaniem. 

- Allistor, weź walizki. Pomożesz mi przyszykować pokój dla Elizavety - jęknął w końcu Anglia.

- No dobra braciszku. Mów co tu się odwala - mruknął Szkocja, gdy weszli do pokoju gościnnego. Dlaczego ten dzieciak wygląda jak miniaturowa kopia Rumunii? 

- Bo to jest Vlad - jęknął Arthur - Zaklęcie nam nie wyszło i go odmłodziło. Za cholerę nie umiem tego cofnąć.

- Jednym słowem macie przerypane - zaśmiał się rudzielc - Nie chciałbym być na waszym miejscu, jak się Elka o tym dowie. 

Znacznie później, w nocy

Ciche pukanie do drzwi wyrwało Elizavetę ze snu. Rozespana dziewczyna podeszła do drzwi i je otworzyła. Po drugiej stronie stał Victor ściskający w rączkach pluszowego misia.

- Co się stało kochanie? - Elizaveta kucnęła przed chłopcem.

- Ciociu, miałem zły sen. Mogę spać z tobą? Bo Arthur się nie zgodził - Victor/Vlad wygiął usta w podkówkę. 

- Oczywiście skarbie - Elizaveta wzięła chłopca na ręce i poszła z nim do łóżka - Zaraz odgonimy wszelkie koszmary. 

Rano

Vlad otworzył oczy i szybko je zamknął. Głupie słońce świeciło prosto na niego. Zaraz jednak otworzył je ponownie. Coś było inaczej. Przyjrzał się swojemu ciału. Było dorosłe. Czyli zaklęcie Arthura nie było trwałe. Rumunia uśmiechnął się szeroko. Był znowu sobą, a w dodatku był zupełnie goły, bo koszulka którą miał na sobie wieczorem podarła się, gdy wrócił do pierwotnej postaci. A obok niego spała słodko Węgierka. Jeszcze nigdy nie był tak blisko niej.

- Dzień dobry słoneczko - wyszeptał jej do ucha - Jak się spało?

Elizaveta mruknęła coś i zmarszczyła brwi. Uchyliła lekko powieki. To, co zobaczyła sprawiło, że zerwała się z łóżka z krzykiem. Obok niej leżał uśmiechnięty od ucha do ucha Rumunia. I na dodatek był nagi. 

- Co ty tu robisz?! Wynoś się! I ubierz coś na miłość boską!

- Oh, skarbie. Czyżbyś się zarumieniła? - Vlad zabłysnął swoim wampirzym kłem - Po wczorajszej nocy? 

- Jakiej nocy ty draniu?! 

- Och, nie pamiętasz? A wczoraj tak mocno mnie przytulałaś... Twoje cycuszki są takie mięciutkie. Idealne poduszki. 

- Wczoraj? Przytulałam? Ty wredna zarazo! Czyli Victor to byłeś ty? Arthur i Lukas o tym wiedzieli?

- Dwa razy tak, kotku - Vlad, puścił jej oczko wyciągając się na łóżku i prezentując swoje walory. 

- Ty, ty... - Elizaveta spurpurowiała z gniewu - Jak cię dorwę to rozszarpię na drobne kawałeczki.

Vlad zorientował się, że trochę przesadził i jeśli szybko nie ucieknie, to dosięgnie do klątwa węgierskiej patelni. Chłopak zerwał się z łóżka i wybiegł z pokoju. Tuż zanim ruszyła Elizaveta, która wydobyła patelnie z szuflady nocnej szafki.

-VLAD!!!!!!!!!!!!!!!!

Trochę później

Londyńczycy tego dnia mogli zaobserwować niecodzienny widok. Trzech mężczyzn, z czego jeden był zupełnie nagi, uciekało przed mocno zdenerwowaną szatynką w koszuli nocnej, która goniła ich z patelnią w ręku i krzyczała coś w dziwnym języku. 

- Feliks, czy to był Vlad? - zdziwił się Tolys, gapiąc się przez okno kawiarni. 

- E, zdawało ci się Licia - Polska wzruszył ramionami i napił się kawy.

- Zaraz, to byli Arthur i Lukas. A za nimi biegła Elka. I wyglądała na wściekłą.

- Masz rację - Feliks również wpatrywał się w okno - Wiesz, lepiej się nie wtrącać. Nawarzyli chłopcy piwa, to niech sami je teraz wypiją. 

- Wyjątkowo się z Tobą zgodzę. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top