Prolog

Percy POV.

Minęło już trzy miesiące od pokonania Gai. Zero przepowiedni, zero potworów... No dobra. Potworów jest całkiem sporo, ale nie teraz o tym. Właśnie idę z Annabeth trzymając ją za rękę i wpatrując się w horyzont. Pod nogami szeleści piasek. Jak się pewnie domyśliliście- Tak. Jesteśmy na plaży. Ostatnimi czasy bogowie zamilkli. Myślę, że po tym wszystkim też chcą chwilę odpocząć. W sumie nie na codzień budzi się sama matka ziemia i chce zabić wszystkich. Moja dziewczyna... Ale to fajnie brzmi. Wracając. Moja dziewczyna uśmiecha się pod nosem. Otacza nas przyjemna cisza i spokój, którego tak niedawno nam brakowało. Tydzień temu wrócił Leo. Była to chwila radości dla każdego z nas. Zabrał ze sobą Kalipso. Mam co do niej mieszane uczucia, ale widzać, że dobrze jej z Leo. A ja mam chwilę tylko dla Ann...

Niestety tą piękną chwilę jak zwykle musiało coś zniszczyć. Zaskoczeni spojrzeliśmy na kształtującą się przed nami plamę cienia z której wyłonił się przejęty Nico. Traktuję go jak brata. Wiem, że by mnie nie okłałał, jednak po jego słowach miałem nieprzepartą ochotę iść się utopić- o ile to wogóle możliwe.

-Percy, Annabeth! Szybko! Rachel zaraz wygłosi przepowiednie!

Zbladłem. Znając życie jak zwykle będzie ona o naszej siódemce, czy chociażby jej części... Bogowie! Za co?! Czy nie możemy mieć roku spokoju! Żądam urlopu!

Syn Hadesa nie czekając ani chwili dłużej przeniósł nas na miejsce wydarzenia. Ugh. Jak ja nie znoszę podróży cieniem...

Równo z naszym przybyciem Rachel zaczęła mówić:

Herosów sześcioro się zjednoczy,
Jeden co morską ścieżką kroczy,
Syn Posejdona krwią zabroczy,
Drugi co przepadł i odżył z nadzieji,
Płomienne serce ogniem się mieni,
Następny co drogę przebywa cieni,
Hadesa syn na lepsze się zmieni,
Kolejna przybędzie mądrości *cora,
Nie zaskoczy jej żadna przykrość i zmora.
Potomkini piękności dołączy też,
W chwili próby wygra lub nie.
Ostatni wyruszy króla bogów syn,
On jest przywódcą i doda sił.

Wyruszyć muszą do wymiaru obcego,
Nie jest to nic wesołego,
Tam dobro panuje i czarodzieje,
Czysta magia się ***tamdziej się dzieje.
Pokonać muszą Voldemorta złego,
Inaczej nie wrócą do domu swego.
Ducha zakują w łańcuchy,
Przyczynią się do zawieruchy.
Jeśli temu nie podołają,
Ponownie zmierzą się z samą Gają.
Niestety tym razem nadziei nie będzie,
Bogowie znikną w tym całym pędzie.
Wymiary w jedność zleją się,

Świat ocaleje, jeśli uda im się,
Zdobędą jeden z klejnotów trzech,
One poskromią moce złe.
Niedługo próba się wydarzy,
Herosi w drogę! **Niech się wam darzy!

(*cora- po staropolsku córka **Niech się wam darzy!- staropolska forma pozdrowienia- w tłumaczeniu dosłownym: Niech się wam dobrze dzieje ***tamdziej -ze staropolskiego tam)

Rachel opadła bez sił, a ja załamałem ręce... Czy ja proszę o wiele?! Chcę rok spokoju. ROK! Jeden, mały króciuteńki rok! Na samą myśl o kolejnej misji chcę żygać tęczą. A tak na serio, chyba coś złego zjadłem, bo naprawdę chce mi się wymiotować.

Chejron spojrzał na mnie, Annabeth, Piper, Leo, Jasona i Nico, który po usłyszeniu przepowiedni złapał Rachel, oddał ją domowi Apollina i przytulił się do Willa. Pasują do siebie. Po wojnie zostali parą i jestem z nich dumny. Idealne przeciwieństwa, ale jednak są razem. Will dzień i Nico noc, Apollo i Hades, jeden leczy, drugi śmierć niesie. Trochę dziwne, ale moim zdaniem naprawdę się kochają.

Poczułem, że Ann ciągnie mnie za rękę w stronę wielkiego domu. Weszliśmy do środka i po chwili piętka herosów i Chejron w swojej prawdziwej formie zebrali się przy stole pingpongowym. Usiedliśmy. Ma się rozumieć wszyscy oprócz centaura. Ale nie ważne... Pora posłuchać.

-Jak słyszeliście przed chwilą wygłoszona została nowa przepowiednia jak się pewnie domyśliliście.-tu spojrzał na nas współczująco.- Przejdźmy do sedna. Annabeth?

-Zacznijmy może od członków, choć to oczywiste. Herosów sześcioro się zjednoczy. Jeden co morską ścieżką kroczy,
Syn Posejdona krwią zabroczy.

-Tu chodzi o mnie.-rzekłem.- Ale nie jestem pewny, czy chcę zabeczeć krwią...

Reszta spojrzała na mnie jak na debila. O co im chodzi? W końcu beczenie nie jest fajne. Nie jestem satyrem i to mogło być dziwne... W końcu Piper ulitowała się i wyjaśniła o co chodzi.

-Percy. Nie zabeczy, tylko zabroczy. Dosłownie, będziesz krwawić.- Aha? Nie podoba mi się to.

Spochmurniałem. Musiała to zobaczyć Annabeth, ponieważ pogładziła mnie po policzku uspokajająco.

-Dalej.- wydał polecenie Chejron.

-Dobrze. Drugi co przepadł i odżył z nadzieji, Płomienne serce ogniem się mieni. To Leo- zakończyła, a wspomniany chłopak uśmiechnął się głupkowato. Ann kontynuowała

- Następny co drogę przebywa cieni, Hadesa syn na lepsze się zmieni. To Nico- wszyscy spojrzeli na chłopaka, a ten tylko kiwnął głową.

- Kolejna przybędzie mądrości *cora, Nie zaskoczy jej żadna przykrość i zmora. To ja.- uśmiechnęła się z wysiłkiem. Widać było, że jest zawiedziona. Ona też chciała spokoju. Przyciągnąłem ją mocniej do siebie, na co lekko się rozliźniła.

-Potomkini piękności dołączy też, W chwili próby wygra lub nie. Oczywiście Piper.- Wspomniana heroska przytuliła się do syna Jupitera, a ten zaciągnął się zapachem jej włosów i przymkną powieki. Pomimo sytuacji, na ten widok uśmiechnąłem się.

-Ostatni wyruszy króla bogów syn, On jest przywódcą i doda sił. Jason.- Ann skończyła mówić, a ten westchnął. Znowu to bagno. Mam dość. Po tej misji uciekam z Ann w najdalszy kawałek świata i jeśli Rachel wypowie choć jedno słowo przepowiedni o nas to idę zjeść kwiatkową koszulkę Pana D i popiję ją dietetyczną colą. Mam dość. Żądam podwyżki!

-Jason, będziesz przewodniczyć misji. Annabeth. Skończ przepowiednię.- Nalegał Chejron. Moja dziewczyna pokiwała głową i kontynuowała:
Wyruszyć muszą do wymiaru obcego,
Nie jest to nic wesołego,
Tam dobro panuje i czarodzieje,
Czysta magia się ***tamdziej dzieje.

Ann widząc moją nierozumiejącą minę rzekła:
-Percy. Tamdziej, to po prostu tam.

Okej. Już wiem.

-Herosi. Wiem, gdzie musicie się wybrać. Przed tym jednak musicie zdobyć błogosławieństwo Hekate. Jak już to ustalimy wyjaśnię szczegóły. Dalej- skończył centaur

-Dobrze. Pokonać muszą Voldemorta złego,
Inaczej nie wrócą do domu swego.
Ducha zakują w łańcuchy,
Przyczynią się do zawieruchy.

-Nie możemy tego wyjaśnić. Annabeth, czy możesz zająć się tym ze swoim domkiem.- Zapytał Jason

-Okej. Poproszę ich. Raczej się zgodzą. A tymczasem. Jeśli temu nie podołają,
Ponownie zmierzą się z samą Gają.
Niestety tym razem nadziei nie będzie,
Bogowie znikną w tym całym pędzie.

O nie. Nie mam ochotę na powtórkę z rozrywki naprawdę. Nie można do tego dopuścić. Coś czuję, że księżniczka mułu i piachu, (czyt.mulista gęba) nie byłaby zadowolona na mój widok.

-Nie, proszę, tylko nie ona... Umieranie bolii...- Zajęczał Leo. Ehhh co my z nim mamy?

-Wytrzymajcie, to już końcówka: Wymiary w jedność zleją się,
Świat ocaleje, jeśli uda im się,
Zdobędą jeden z klejnotów trzech,
One poskromią moce złe.
Niedługo próba się wydarzy,
Herosi w drogę! **Niech się wam darzy!
Z tego wnioskuję, że musimy znaleźć jakiś klejnot.-Ann skończyła ale...

Cholera! Według przepowiedni są trzy takie klejnoty! O niee... Więc to nie ostatnie misja! O Bogowie... Ratujcie...
***

Heja! Witam w pierwszym fanfic'u z Percy'jego Jackson'a! Jak pewnie zauważyliście, jest to zapowiedź. Nie wiem, kiedy będzie kontynuacja, muszę pokończyć inne opowieści, ale myślę, że nie długo po ich skończeniu. Jeśli macie jakieś wskazówki, proszę pisać w komentarzach. Nawet okładka jest losowym zdjęciem z galerii pasującym do tematu, poprawię to. Mam nadzieję, że dobrze przyjmiecie serię... A więc...

Komentujcie, gwiazdkujcie, ja się żegnam... Pa!

Magda:D

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top