Rozdział 38 "Tak jak Pandora"

Annabeth

Skoro Hermes i Dionizos to lubią, a Ares chciałby mieć, a Artemida... No nie, Apollo ma na to uczulenie! – mruczałam do siebie.

Przeszłam kolejne załamanie. Gdy już wydaje się, że jestem tak blisko wymyślenia Tego, wszystko sypie się przez jednego boga. W dodatku jeszcze nie znam zdania Hery, przez co To możesz być kompletnym niewypałem.

W tym momencie Percy wyskoczyłby z jakimś średnio inteligentną uwagą, a mi humor by się poprawił. Tymczasem przede mną leżały kartki z notatkami, a ja usychałam z tęsknoty za Glonomóżdżkiem.

Do namiotu weszła Clarisse i usiadła po turecku obok mnie.

– Błagam, nie mów, że kolejne porwanie. – odezwałam się.

– Na szczęście nie, ale Sam znowu coś się śniło i teraz siedzi w ramionach Harry'ego. – zrobiła minę, jakby wymiotowała tęczą.

– Daj spokój, robisz to samo z Chrisem.

– Nie przesadzaj. – przewróciła oczami.

Pomyślałam o Sam. Biedna dziewczyna. Najpierw prawie została porwana przez Diskordy razem z Tori i Nickiem, a teraz zniknęła Rebecca, jej przyrodnia siostra.

– Ja już mam dosyć. – rzuciłam notatkami na śpiwór. – Tak blisko, a tak daleko.

– Jutro już będziemy w Allentown...

– I co potem? Według snu Harry'ego, mamy walczyć z Eris, podczas pełni. Jutro jest pełnia. Mamy jakiś plan? Nie. Nie wiemy jak ją pokonać, a ona sobie z nas drwi. Z obozu wyjechało szesnaścioro, za to teraz jest nas dwanaścioro. A co jeśli coś się wydarzy i nie spotkamy się z Percy'm? No i rzecz jasna z Nico i Lunitą? – dodałam.

– Percy i Nico są silni, a Lunita... – westchnęła. – Ona przeżyje chociażby po to, by nas wkurzyć. Przynosi pecha. Od niej się wszystko zaczęło. Może by pomogło, gdybyśmy się jej pozbyli. – zaproponowała.

– Chociaż to kusząca propozycja, muszę odmówić. Już o tym myślałam - znaczy nie o morderstwie, tylko o Lunicie - i doszłam do pewnego wniosku. Pamiętasz mit o Prometeuszu? Był to tytan, który ulepił z gliny zmieszanej z łzami pierwszego człowieka. – pośpieszyłam z wyjaśnieniami. – Duszę dał mu z ognia niebieskiego, który ukradł z rydwanu słońca. Ludzie byli słabi i wszystkie swoje czyny robili nieświadomie. Błądzili po ziemi jak jakieś zjawy...

– Przejdź do sedna.

– No wiec Prometeusz jeszcze raz zakradł się do spichlerza i przyniósł na ziemię pierwsze zarzewie. W chatach ludzkich zapłonęły ogniska, ogrzewając mieszkańców i płosząc dzikie zwierzęta. Prometeusz uczył ludzi używania ognia i rzemiosł.

Clarisse westchnęła, znudzona.

– Zeusowi to się nie podobało. Mając w pamięci wojnę z gigantami, obawiał się wszystkiego, co pochodził z ziemi. Kazał Hefajstosowi ulepić z gliny i wody niewiastę, podobną do bogini. Charyty i Hory pięknie ją przyodziały, Atena nauczyła ją prac domowych, Afrodyta obdarowała urodą, a Hermes podzielił się z nią cechami swojego charakteru: kłamstwem, fałszem i pochlebstwem, a następnie zaprowadził ją do Epimeteusza, który pojął ją za żonę, wbrew ostrzeżeniom swojego brata, Prometeusza. W posagu Pandora, czyli ta niewiasta, otrzymała szczelnie zamkniętą, glinianą beczkę, którą małżeństwo otworzyło. Znajdowały się w niej wszelkie nieszczęścia, które rozproszyły się na cały świat. Na dnie beczki, zgodnie z wolą Zeusa, została jednak Nadzieja.

– Przecież Percy oddał beczkę Hestii i teraz ona się nią opiekuje.

Mnie nie chodzi o Nadzieję, lecz o Pandorę. Pochodziła od bogów, a każdy z nich coś jej dał. Została przysłana na ziemię z konkretną misją: miała wypuścić na świat nieszczęścia. A co jeśli Lunita ma takie samo zadanie?

– Wierzysz w reinkarnacje?

Przewróciłam oczami.

– Żyję już wystarczająco długo, by zauważyć, że w naszym świecie historię aż za bardzo lubią się powtarzać.

– Słuchaj, nie sądzisz, że taka mała dziewczynka...

– Najwięksi zbrodniarze zwykle nie grzeszą wzrostem. Jest idealna na taką misję. Nie pozorna dziewczynka, na którą nikt nie zwraca uwagi.

– Nie zwraca uwagi? Zanim wyjechaliśmy, Księżniczka Elsa była na językach wszystkich obozowiczów. Nie przekonasz mnie, że nie robi wokół siebie dużego zamieszania.

– Ale to ejdolony pokrzyżowały jej plany. A co jeśli Eris chce nas przed nią ostrzec? Może robi wszystko, by ją zdemaskować?

Clarisse mnie spoliczkowała.

– Co ty wygadujesz? Zastanów się! Walczysz po stronie bogów, swojej matki, a zaczynasz bronić Eris? Otrząśnij się!

Pocierałam policzek i patrzyłam gniewnie na córkę Aresa. Po chwili zdałam sobie sprawę, że ma rację. Ja, córka Ateny, uważana za najmądrzejszą w Obozie Herosów, dałam sie ponieść fantazji i zaczęłam wyciągać takie absurdalne wnioski. Nie zaprzeczam jednak, by moja hipoteza nie była choć w jakimś stopniu prawdziwa.

– Masz rację. – przyznałam się do błędu. – To wszystko chyba po prostu zaczyna mnie przerastać.

– Tylko mi się tu nie rozrycz. Jutro spotkasz się z Persiem i znowu twój świat "nabierze barw".

Wiedziałam, że Clarisse się ze mnie nabija, ale poprawiło mi to minimalnie humor.

– Annabeth, nie mogę znaleźć Travisa! – Do namiotu wbiegł Connor, trzęsąc się i jąkając. – Dzisiaj w nocy mieliśmy oboje wartę, rozdzielilismy się, a teraz go nigdzie nie ma.

– Po to macie pilnować w trójkę, żeby się nie rozdzielać! – wkurzyłam się. To było gorzej niż nieodpowiedzialne! – Zostawiłeś teraz Jake'a samego?! Oszalałeś?!

Momentalnie znaleźliśmy się przed namiotem. Słońce powoli wyłaniało się znad horyzontu. Rozejrzałam się dookoła. Wszędzie tylko drzewa i trawa.

– Connor, ponudź wszystkich i każ im wziąć bronię. Niech dobiorą się w dwójki i ruszą na poszukiwania. Jedna para niech...

– Travis! – zawołał syn Hermesa w drugą stronę, podczas gdy ja obmyślałam cały plan.

Jego brat zmierzał ku nam, opierając się o ramię syna Dionizosa. Kulał, ale nadal się uśmiechał.

– Nic ci nie jest? – zadałam pytanie. – Co cię podkusiło oddalać się?

Usiadł na pieńku ściętego drzewa, rozmasowując nogę.

– Zauważyłem górę pianek, więc pomyślałem, że są po Diskordzie. Chciałem się rozejrzeć po okolicy, potknąłem się o głupi korzeń, a Jake narobił alarmu.

– Wiesz jak mnie... znaczy nas wystraszyłeś? – powiedział z wyrzutem Connor.

Na buzi Travisa pojawił się szelmowski uśmieszek.

– Bałeś się o mnie, braciszku? – zmierzwił mu włosy.

Chłopak odgonił jego rękę i poprawił sobie włosy.

– Connor, idź po Harry'ego, niech sprawdzi co z Travisem. Jake, obudź wszystkich, bo i tak należy już ruszać. – wydałam rozkazy.

Mogliśmy jeszcze chwilę po odpoczywać, ale wszyscy już mieli dosyć tej misji. Wieczny strach i niepokój, plus niemal codzienne bijatyki z potworami Eris. Chcieliśmy odhaczyć kolejny cel podróży i może znaleźć jakąś podpowiedź co do Tego u drugiej drużyny. Ja miałam własne pobudki. Chciałam wreszcie spotkać Percy'ego, przytulić się do niego i ukryć w ramionach, by ktoś inny wreszcie przejął stery misji.

-----------------------------------------------------------------

WAŻNA WIADOMOŚĆ!

Do końca książki zostało już tylko dziesięć rozdziałów. : )

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top