Rozdział 4. Rozpoznanie.

                                                                         Rozdział 4.

Słychać było tylko głuchy huk i zamazało mi wzrok, po czym wszystko wróciło do normy, a w miejscu, gdzie za oknem było widać Ziemię, teraz był tylko ciemny i zimny kosmos. Szybko zdążyliśmy się ogarnąć i zaczeły spływać meldunki z pozostałych okrętów. Dowiedziałem się że na wszystkich wszystko gra jednak I-507 pojawił się nieco dalej od punktu docelowego niż komputery to przewidziały, ale nic po za tym się nie stało więc precyzyjność skoku można było określić na 98%. Zaskakująco dobrze.

- Pierwszy. Jak sytułacja na okręcie?

- Wszystkie sekcje i pokłady meldują, że wszystko jest jak w najleprym porządku. Tylko na pokładzie C w maszynowni doszło do małego wycieku chłodnika, ale już zdążyli to naprawić.

- No czyli wszystko gra. - Powiedziałem do siebie. - No dobrze jak wygląda okolica w której zawitaliśmy? - Zapytałem operatora skanerów Porucznika Gabryszewskiego.

- Eeee... no dobra. Panie komandorze, jak na razie widze tu 5 planet z czego tylko jedna nadająca się do zamieszkania i wygląda na to, że jest zbliżona wielkościowo i klimatycznie do Ziemi.

- To wręcz idealnie. - Powiedziałem nie kryjąc zadowolenia.

Odwrócił sie do mnie operator radia i zadał mi tradycyjne pytanie.

- Panie komandorze. Mam wysłać wiadomość do któregoś z okrętów floty by wysłali samolot zwiadowczy ?

- Dobry pomysł Poruczniku. Wyślijcie wiadomość do I-112 by wysłał jeden samolot zwiadowczy na tę planetę. Niech wleci w atmosferę a następnie po otrzymaniu informacji niech zameldują.

- Tak jest! - Odpowiedział w pełni regulaminowo i wysłał szybko wiadomość na dany okręt.

Wstałem z fotela kapitana, przekazałem dowodzenie mojemu zastępcy i wyszedłem z mostka kierując się w stronę części mieszkalnej oddziału zwiadowczego, gdzie spodziewałem się znaleść Kubę. Pomieszczenia piechoty nie znajdowały się daleko od mostka, więc w kilka minut dotarłem na miejsce. Odtworzyły się przedemną masywne drzwi i wszedłem do pokoju oddziału zwiadowczego. Zobaczyłem tam kilku młodych komandosów i Kubę który instrułował ich i objaśniał szczegóły misji.

- Witajcie żołnierze. - Powiedziałem i wszyscy zerwali się na równe nogi i zasalutowali.

- Dziękuję. Spocznij. - Wszyscy rozluźnili się i usiedli spowrotem na swoję miejsca.

- Jak tam szykowanie się do misji zwiadowczej? Zgaduje że lecisz z nimi bo nie przepuścił byś takiej okazji.

- Masz rację, lecę. Ale oni ją tylko do ochrony, a ze mną leci jeszcze Kasia, Krystian i Olga. Wszyscy zadbali o swoje zastępsto podczas swojej nie obecności, nie ma się co martwić.

- Nie ma sprawy. Szczerze mówiąc spodziewałem się tego. Szkoda że nie mogę lecieć z wami. Westchnąłem teatralnie i pożegnałem się z Kubą i komandosami życząc im powodzenia.

Nie minęło wiele czasu, a myśliwiec zwiadowczy wysłał dane na temat okolicy miejsca lądowania, które według zwiadu było najlepsze. Wracając na mostek wysłałem Kubie i załodze statku desantowego koordynaty miejsca ladowania. Wtedy dotarłem na mostek, usiadłem spowrotem na swym kapitańskim fotelu i zaczeło się nudne oczekiwanie na raport Kuby i potwierdzenie miejsca lądowania dla wojska i kolonistów.

Dochodziła godzina 11, więc żeby nie tracić czasu wysłałem rozkazy do kapitana Tora by załoga ustawiła stację przeładunkowo-badawczą na księżycu planety.

Załoga Tora słynęła z szybkości działania, ale nie spodziewałem się że skończą budować bazę przed 15.00. Naprawdę mnie to zaskoczyło, ale bardziej zdziwiło mnie to co usłyszałem od oddziału zwiadowczego Kuby gdy o 16:30 się zgłosił by złożyć raport. To co mi przekazał miało zmienić nasz sposób patrzenia na tę planetę i całą resztę Wszechświata.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top