Rozdział 9 - Mury miasta
W trakcie drogi Saran postanowił wszystkim coś oznajmić.
-Mam dobrą wiadomość. (Saran)
-Jaką? (Kazaki)
-Za jakieś dziesięć minut powinniśmy zobaczyć mury miasta. (Saran)
-Co za ulga, zaczynały mnie nogi boleć. (Chłopak 2)
Kazaki nie ukrywał radości z kończącej się podróży.
-Swoją drogą. Czemu trenowaliście tak daleko od miasta? (Kazaki)
-Tak jakoś wyszło, blisko naszego nie ma takich potworów, na których przyszło nam trenować, a tam było najbliżej. (Chłopak 2)
-Prawdę byś powiedział, a nie kłamiesz. (Chłopak 1)
-Ja nie kłamię! (Chłopak 2)
-Właśnie że tak! Wyobraź sobie, że ten matoł, wstydzi się, jak ludzie patrzą na jego trening. (Chłopak 1)
-Ej, nieprawda. (Chłopak 2)
-Uspokójcie się, tylko pytałem. (Kazaki)
-Słuchajcie, przyśpieszmy trochę kroku. Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej. (Saran)
Nikt nie zaprzeczył, wszyscy zaczęli iść szybciej, a im dalej szli, tym ładniejszą przyrodę można było dostrzec. Pola, łąki, lasy i jeziora, krócej mówiąc, okolica była piękna, nie to, co widział Kazaki przez ten cały czas.
-No dobra chłopaki, zostawcie nas już samych, wiecie jak dotrzeć do domu. Do zobaczenia jutro. (Saran)
-Musimy iść? (Chłopak 1)
-Nalegam, chciałbym porozmawiać z nim - wskazując na Kazkiego - na osobności. (Saran)
-Ehh... Dobrze, to do następnego treningu. (Chłopak 1)
Obaj uczniowie zaczęli biec do miasta. Natomiast Saran i Kazaki, zwolnili kroku.
-Czemu ich wygoniłeś?
-Chciałem porozmawiać.
-O czym? Przecież wszystko ma mi wytłumaczyć twój przyjaciel.
-Tak i zrobi to, ale on ma odpowiedzieć na twoje pytania. Ja chciałbym trochę oprowadzić cię o mieście, pytanie tylko, czy chcesz?
-Czyli nie pójdziemy do niego od razu?
-Aż tak ci się śpieszy? No dobrze, więc pójdziemy do niego jak najszybciej.
-Nie, nie o to chodzi. Znaczy, bardzo potrzebuję znaleźć nauczyciela, ale jeśli bardzo chciałbyś mnie oprowadzić, to z chęcią się przejdę. Gdzie chcesz mnie zabrać?
-Na początek chcę ci pokazać moich żołnierzy i może kilka miejsc wewnątrz.
-Spoko, ale potem zabierasz mnie do tego gościa.
-Niezwłocznie.
Gdy dotarli pod mury, znajdowały się na nich banery z orłem w centrum, tak samo, jak na murach Miasta Twierdzy. Saran zaprowadził Kazakiego na tył, tam znajdowało się wielu trenujących żołnierzy, nie sposób było ich policzyć.
-Matko! Saran, ilu ich tu jest?
-Moment.
Mistrz Ostrzy zagwizdał. Usłyszał to dowódca pilnujący żołnierzy i od razu wiedział, kto go wzywa, natychmiast kazał wojownikom stanąć na baczność i czekać, a sam pobiegł do przełożonego.
-Trzeci dowódca treningowy armii Miasta Orła melduje się generale! - salutując (Dowódca)
-Spasuj, nie trzeba tak oficjalnie, powtarzałem to już wiele razy. (Saran)
-Wybacz generale. (Dowódca)
-Powiedz mi, ilu wojowników aktualnie trenuje? (Saran)
-Dziś ćwiczy dwadzieścia tysięcy. Dziesięć tu, a kolejne dziesięć w terenie. (Dowódca)
-To sam mój oddział, czy reszta również? (Saran)
-Dziś przypada trening pańskiego oddziału. (Dowódca)
-W takim razie co z resztą? (Saran)
-Jak zwykle generale, są na patrolach. (Dowódca)
-W porządku, dziękuję, możesz odejść. (Saran)
-Tak jest! (Dowódca)
-Saran? (Kazaki)
-Mów, słucham cię. (Saran)
Dowódca wrócił do wojowników, a oni natychmiast wrócili do treningu.
-On powiedział, dwadzieścia tysięcy?
-Tak. Nie widziałeś nigdy tylu ludzi?
-Nie, znaczy, nie o to chodzi, nie widziałem armii na żywo, nie byłem pewien, jak wielka może być, jestem w szoku.
-To nie armia, tylko korpus.
-A ilu żołnierzy liczy twój korpus?
-Trzydzieści pięć tysięcy.
-O matko...
-Hyhy... Jeśli masz jakieś pytania o moich ludzi, to pytaj. Na te, raczej mój przyjaciel ci nie odpowie.
-Hmm... Chyba mam jedno.
-Zatem śmiało.
-Mówiłeś, że twój korpus liczy trzydzieści pięć tysięcy wojowników. Jak oni wszyscy mieszczą się w mieście?
-Na początek wiedz, że cała armia to nie tylko mój korpus, mój przyjaciel dowodzi wszystkimi korpusami, armiami i frontami, nawet wszystkim pomniejszym. Jest głównym generałem całego miasta. Także w mieście jest ich o wiele więcej, jednak nie wszyscy zawsze są w środku, wielu z nich żyje w mniejszych wioskach, je też ktoś musi chronić.
-Rozumiem, ale miasto i tak jest dość wielkie.
-To fakt, jest ogromne, jednak nie największe.
-Ale resztę opowie mi twój przyjaciel, zgadłem?
-Czytasz mi w myślach. Tak więc idziemy dalej?
-Do środka?
-Tak.
Kazaki i Saran podeszli pod główną bramę miasta. Strażnik pilnujący wejścia widząc Sarana, natychmiast kazał wciągnąć kraty i otworzyć wrota. Gdy obaj weszli do miasta, ktoś z tłumu krzyknął:
-LUDZIE!!! Mistrz Ostrzy powrócił!
Po tym każdy, kto usłyszał te słowa, a ludzi na placu było mnóstwo, natychmiast podbiegł do Mistrza Ostrzy, aby się przywitać. W tym czasie Kazaki odłączył się od przyjaciela i rozpoczął zwiedzanie miasta na własną rękę. Na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, iż Miasto Orła tętni życiem. Było tu bardzo dużo ludzi, jak i półludzi, wielu z nich rozmawiało ze sobą, inni robili zakupy, lub po prostu się przechadzali. Chłopak chodził po mieście, przyglądając się drewnianym budynkom, straganom i nawet orłom latającym nad tym wszystkim. Było tak, jak Saran powiedział, miasto rzeczywiście było ogromne. Po dłuższym czasie chodzenia po mieście, Kazaki doszedł do wniosku, że się zgubił.
-Było zostać przy Saranie... Widać było, że ludzie bardzo go lubią, z powodu, że jest Mistrzem? Czy po prostu go lubią?
Nastolatek westchnął, znikąd pojawił się Saran, podszedł do niego od tyłu i położył rękę na jego ramieniu. Chłopak aż podskoczył z przerażenia.
-Matko Saran! Nie strasz mnie!
-Wybacz, nie chciałem.- prześmiewczo - Swoją drogą, czemu ode mnie uciekłeś?
-Nie uciekłem, widziałem, jak ludzie chcieli z tobą porozmawiać, więc postanowiłem się przejść kawałek i tak mieliśmy pozwiedzać, co nie?
-Ahh, rozumiem.
-Powiedz mi, dlaczego ci ludzie tak cię uwielbiają?
-Wiesz, powodów jest kilka, jestem Mistrzem, generałem, chronię to miasto i w dużej mierze dbam o ich dobro i bezpieczeństwo.
-Dobra nie chwal się, jest tak, jak myślałem.
-Co znaczy, nie chwal się? Sam pytałeś, ale to i tak nic w porównaniu z tym, co będzie z tobą.
-Co?
-Co? Co? Ja niiiiiic nie mówiłem.
-Mówiłeś.
-Wcale nie. Idziemy dalej.
Kazaki jedyne co zrobił, to zmarszczył brwi i spojrzał na Sarana, a następnie poszli dalej.
-Przejdziemy się teraz do gildii.
-To kolejne miejsce, które chcesz mi pokazać, mam rację?
-A i owszem. Domyślasz się może, co tam się robi?
-Oglądałem trochę anime, były tam gildie i brało się stamtąd zadania. Były to miejsca, gdzie zbierają się poszukiwacze przygód czy coś takiego.
-Zgadza się, tu jest identycznie, chyba. Co to jest to animu?
-Nie animu, tylko anime. To takie seriale animowane z mojego świata, wiesz przecież, że nie jestem stąd, sam to powiedziałeś.
-Fakt, powiedziałem, że wiem, kim naprawdę jesteś. Ahh, zapomniałem, musimy uważać z twoim imieniem, lepiej nie wymawiać go na głos.
-Racja.
-Zbliżamy się, popraw płaszczyk. - uśmiechając się
Kazaki znowu spojrzał na Sarana ze zmarszczonymi brwiami.
-Ja ci dam płaszczyk...
Chłopaki weszli do środka sali gildyjnej. Mężczyzna pokazał przyjacielowi co i jak.
-Także jest tak, jak mówiłeś, tam jest tablica z zadaniami, a tam właściciel. Na tablicy są powszechne zadania, natomiast u właściciela są te ważniejsze, których nie daje się początkującym poszukiwaczom. Jeśli będziesz chciał trenować w polu, prawdopodobnie nie rzadko będzie tu przebywać. Idziemy dalej?
-Jakie są nagrody za te zlecenia?
-Nie patyczkujesz się, co? Za zadania dostajesz wynagrodzenie, nie zawsze są to tylko pieniądze. Jeśli ukończysz zadanie, możesz wrócić do właściciela, jednak jeśli chcesz, możesz również iść do osoby, dla której to zadanie wypełniłeś, na pewno dostaniesz jakieś miłe słowo, a przy okazji jest duża szansa, że będą o tobie mówić, co oznacza, że twoje imię będzie rozpoznawalne.
-Będę rozpoznawalny? Więc to oznacza, że ludzie będą mnie wielbić.
-Bez przesady, ale coś w tym jest. - sceptycznie
-Co mi to właściwie da?
-Ludzie będą cię szanować i możliwe, że będą się za tobą wstawiać w razie potrzeby. Na sto procent możesz być pewny, że dzięki temu cię polubią i może kiedyś wystarczy, że ktoś wypowie twoje imię i od razu każdy będzie wiedział, o kogo chodzi.
-W takim razie zajebiście.
-To idziemy dalej?
-Jeszcze jedno, skąd mam wiedzieć kto zgłosił to zadanie?
-Właściciel będzie cię o wszystkim informował przed rozpoczęciem, nie martw się.
-W takim razie, możemy iść.
Przyjaciele wyszli z gildii i szykowali się do odwiedzenia kolejnego miejsca.
-Gdzie teraz mnie prowadzisz?
-Na plac szkoleniowy.
-Nie mieliśmy pozwiedzać? Trenować mogę później.
-Wiem i będziesz, ale chcę ci go tylko pokazać, żebyś był już obeznany w terenie.
-Zostanie po tym coś jeszcze?
-Potem idziemy do... Chyba twojego nowego nauczyciela.
-Czyli jednak będzie mnie trenował. W takim razie, im szybciej, tym lepiej.
-On ci powie czy będzie chciał cię trenować, pewnie najpierw będzie chciał z tobą zawalczyć.
-Znowu będę musiał z kimś walczyć? - zawiedziony
-To normalne w tym świecie, spodziewałeś się, że pogadacie i to wystarczy?
-Skoro dałem radę prawie cię pokonać, to z nim pewnie też może nie będzie tak źle...
~Nie chcę niszczyć ci marzeń... Nie będę się odzywał...
-Saran, o czym myślisz?
-O niczym, chodź, plac jest za rogiem.
Minęło trochę czasu, ale gdy już dotarli na plac, Kazaki zauważył, jak wielki on jest, zaczął rozumieć, dlaczego armia tego miasta jest tak wielka. Miejsca do treningu nie brakowało.
-Duży, co nie?
-Ano. - zdziwiony
-Każde inne miasto zaskoczy cię czym innym. Chcesz sobie go obejrzeć czy idziemy?
-To wszystko, co chciałeś mi pokazać, co nie?
-Yhym, ale muszę cię zmartwić.
-Dlaczego?
-O tej godzinie mój przyjaciel może być już zajęty, to moja wina, mogłem cię zabrać do niego od razu.
-Czyli go dziś nie spotkam?
-Raczej nie, wybacz.
-Coś mi się wydaje, że zrobiłeś to specjalnie.
-Wynajmę ci pokój, chodź za mną.
-Zignorujesz to?
-Ale co?
Kazaki złapał się za głowę. Mistrz Ostrzy zaprowadził przyjaciela do karczmy i opłacił dla niego nocleg. Po czym udali się do jego pokoju.
-Pokażę ci coś.
Saran zdjął bronie z rąk i położył je na stole.
-Chciałbym powiedzieć ci, jak działają moje ostrza.
-Miałem cichą nadzieję, że kiedyś mi o nich opowiesz.
-Zatem posłuchaj. Jak wyglądają, nie muszę ci tłumaczyć, bo przecież widzisz, jak się je nosi również, ale prawdopodobnie zastanawiasz się, jak działa ich moc.
-Czyli to nie była żadna twoja zdolność?
-Nie, to była specjalna moc broni Mistrza. Moje ostrza potrafią kontrolować cztery podstawowe żywioły.
-Ogień, wodę, powietrze i ziemie?
-Dokładnie tak, tak naprawdę to jedyna rzecz, która różni się od innych broni tego typu. Każdy żywioł posiada inny gest przywołania, jak sam widziałeś przy naszej walce. Aby przywołać ogień, muszę je skrzyżować, a następnie ułożyć wzdłuż ciała, jeśli chciałbym przywołać wodę, muszę zawirować rękoma, jak chcę użyć powietrza, muszę wziąć głęboki wdech, a im głębszy, tym silniejszy będzie podmuch, natomiast ziemia stawia na ustawienie nóg i przybranie pozycji bojowej.
-Tyle zachodu? Nie da się inaczej?
-Daj mi dokończyć. Jest inny sposób, aby to zrobić. Nie używam go często, ponieważ pochłania dużo kondycji, jednakże używając tego sposobu, przeciwnik nie będzie wiedział, czym go zaatakuje. Sam sposób jest prosty, muszę się tylko skoncentrować.
-Brzmi sensownie, ale lód nie jest podstawowym żywiołem, a zamroziłeś mnie.
-Mam zdolność, która pozwala mi łączyć ze sobą żywioły, mogę połączyć ze sobą dwa lub trzy żywioły jednocześnie. To moja druga zdolność. W tamtym momencie połączyłem wodę z bardzo zimnym powietrzem.
-Druga? To znaczy, jaka jest pierwsza?
-Moja pierwsza zdolność polega na przyśpieszeniu moich ruchów, jak mogłeś widzieć podczas naszej walki.
-To dlatego nie mogłem cię zatrzymać przez pierwsze dwa ataki.
-Nie do końca.
-Jak to?
-Użyłem jej tylko podczas drugiego ataku, czyli tego, który rzeczywiście cię trafił i po tym, jak chciałeś walczyć na serio.
-A... Ok... To znaczy, że zdolności nie trzeba jakoś rozpoczynać?
-Nie. Większość zdolności faktycznie nie trzeba aktywować żadnym ruchem, ale są też takie, które tego wymagają i jednymi z takich są właśnie moce mistrzowskie.
-Rozumiem.
-To wszystko na dzisiaj, odbiorę cię jutro rano.
-Jeszcze jedno.
-Słucham.
-Pośrodku masz dwa inne wzory, co one oznaczają?
-A te, no tak zapomniałem. Każda broń wysokiej klasy, nie musi być mistrzowska, posiada przynajmniej jeden herb miasta, z którego pochodzi, jak widzisz, moje lewe ostrze posiada herb Miasta Orła, natomiast prawe posiada jedynie wzmocnienie na blokowanie ciosów przeciwnika. Chcesz spytać o coś jeszcze zanim pójdę?
-Nie, dziękuję ci, za wszystko.
-To był mój obowiązek, do jutra.
-Zaraz, jaki obowiąz..?
Nim Kazaki zdołał dokończyć zdanie, Saran już wyszedł. Chłopakowi nie chciało się już nigdzie chodzić, więc został w pokoju i postanowił się położyć. Zasnął praktycznie od razu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top