Rozdział 8 - Pojedynek
-Objaśnię ci teraz szczegóły pojedynków, bo wątpię, żebyś wiedział, na czym one polegają.
-Zamieniam się w słuch.
-Zasady są proste. Aby zwyciężyć, trzeba spełnić jeden z trzech warunków, powalić przeciwnika, tak aby ten nie mógł się podnieść, przeciwnik się podda, lub po prostu go zabijesz. Walka odbywa się w przygotowanym do tego okręgu magicznym, z którego nie da się wyjść ani wejść, póki pojedynek trwa. Każdy z pojedynkujących musi się przedstawić, jak to zrobisz, to już zależy od ciebie, a na sam koniec musisz dodatkowo powiedzieć, akceptuję pojedynek. Pokażę ci mój sposób.
-Chwila, chwila, chwila! Zabić?! Ja chcę żyć. - przestraszony
-Haha, nie bój się, nie da się tak naprawdę umrzeć, będąc w tym kręgu. Gdy pojedynek się zakończy, odrodzisz się.
-W takim razie, możemy zaczynać.
-Nazywam się Saran, jestem generałem głównego korpusu Miasta Orła oraz Mistrzem Broni Ostrzy. Akceptuję pojedynek.
Natychmiast po wypowiedzianych słowach, za plecami Sarana pojawił się blask i stworzył na ziemi półokrąg.
-Wow! Moja kolej. Ykhym... Nazywam się Kaza...
~Mam cię...
-KURWA!!!
-Więc jednak...
-Ja-a m-m-mogę wyjaśnić...
-Kazaki, ja wszystko wiem.
-Jak to?
-Zróbmy tak, jeśli ze mną wygrasz, opowiem ci o wszystkim.
-A jeśli przegram?
-Zrobi to mój przyjaciel, gdy już dotrzemy na miejsce. Stoi?
-Stoi.
-Dokończ zatem.
-Ehh... Nazywam się Kazaki Hinata i nie mam zielonego pojęcia, jak to działa. Akceptuję pojedynek.
Za plecami Kazakiego pojawił się drugi półokrąg, oba połączyły się. Chłopak był zachwycony.
-WOOOOW!
-Imponujące, nieprawdaż?
-Nooooo!
-Teraz czekamy na Wyrocznię.
-Że jak? Przyjedzie tu?
-A przepraszam, nie wspomniałem. Jeśli jakiś Mistrz rozpoczyna pojedynek, jest on specjalnie sygnalizowany do innych Mistrzów.
-Aha...
-A i jeszcze jedno...
-Tak?
-Jeśli pokonasz Mistrza, to ten traci swój tytuł, a zyskuje go ten, kto go pokonał.
-Tak jest zawsze?
-Tak.
-Już mi się to podoba. Tylko że jeśli pokonam Mistrza, który używa innej broni niż ja, to co wtedy?
-Mówiłem coś o pytaniach, dopiero potem, ale podoba mi się twój entuzjazm.
Wtem przemówiła Wyrocznia.
-Ogłaszam pojedynek pomiędzy Mistrzem Ostrzy Saranem, a nieznanym wędrownikiem. Niech walka się rozpocznie.
Kazaki zaczął się za nią rozglądać, natomiast jego przeciwnik przyjął pozycję bojową i natychmiast zaatakował swoimi ostrzami. Saran używa podłużnych ostrzy, które są umiejscowione po zewnętrznej części jego rąk, ciągną się one od ramion aż do dłoni i kawałek dalej.
-Młody! Orientuj się!
-Co?! AAA!!!
Nastolatek zrobił unik przed atakiem oponenta, atak ten był bardzo szybki.
-Dobra, co to było i czemu twoje bronie są takie wielkie!?
-To są ostrza mój drogi, no dalej, WALCZ!
Saran ponownie rzucił się na Kazakiego, tym razem ten nie zdążył uniknąć ataku w całości, został lekko draśnięty.
-Aj...
-Gotowy na następne uderzenie?
-Yyy... Nie?
-To dobrze. Skup się.
Saran ponownie uderzył Kazakiego tym samym atakiem, ale tym razem chłopak nie uniknął ataku w ogóle, zablokował go, ich ostrza skrzyżowały się, a w trakcie tego wydarzenia, spoglądali sobie w oczy.
-No, no, Kazaki jestem pod wrażeniem. Szybko się uczysz.
-Dziękuję bardzo.
-Może tym razem spróbuję czegoś innego?
-Każda lekcja będzie dobra, tak sądzę.
-Dobrze, w takim razie spróbuję uderzyć cię czymś poważniejszym.
-Emm... W jakim sensie, jeśli mogę spytać?
Saran skrzyżował swoje ostrza, a po pewniej chwili ułożył je wzdłuż ciała. Ostrza zaczęły płonąć.
-W takim sensie.
Kazaki był na tyle zdumiony, iż stanął jak wryty, przestał mrugać i opadła mu szczęka.
-To ja może podziękuję.
-Nie, nie. Mówiłeś, że każda lekcja będzie dobra.
-A mogę najpierw zadać małe pytanie?
-Skoro musisz.
-Ok. Ykhym... CO TO MA BYĆ?!?!
-To jest broń mistrzowska. Więcej nie powiem.
-No tak, ale...
-Orient!
Saran zamachnął się, a następnie cisnął w Kazkiego ognistą lancą. Chłopak bez problemu jej uniknął.
-To było łatwe, pff...
-Naprawdę?
-No, nawet nie trafiłeś.
-Ooo... Czyżby?
Kazaki zmarszczył brwi i zaczął się powoli obracać, gdy zobaczył, co jest za jego plecami, nie mógł w to uwierzyć.
-No weź! To nie fair!
-Nie rozumiem, o co ci chodzi. - ironicznie
-No, teraz są trzy?!
-Hej, Kazaki. Skup się.
-Przecież jestem...
Wszystkie trzy lance, jedna za drugą, poleciały w stronę Kazakiego. Udało mu się uniknąć jedną, następnie drugą, trzeciej niestety nie. Gdy ostatnia miała już trafić w cel, jakby zamarzła w powietrzu. Saran zatrzymał ją tuż przed twarzą przeciwnika. Chłopak, wpatrując się w nią, przełknął ślinę w przerażeniu.
-Nigdy nie walczyłeś, a jednak coś potrafisz. Brawo.
-Co teraz?
-Teraz, to ty mnie zaatakujesz.
Saran natychmiast sprawił, że lance zniknęły, tak samo, jak jego ogień z broni.
-Pozwól, że na początek dam ci fory.
-W końcu.
-Wybacz, źle to ująłem. Dam ci, większe fory.
-Tak myślałem. ~Wcale nie.
-Hyhy...
-Więc mam po prostu atakować?
-Dokładnie, zaczynaj, kiedy chcesz.
~Muszę go jakoś podejść... Tylko jak..? Dobra mam plan.
-Czekam.
-Już, gotowy?
-Jak zawsze, dawaj!
Kazaki wykonał szarżę, zrobił zamach, a następnie uderzył Sarana. Na jego nieszczęście ten zablokował atak swoimi ostrzami, jedynie ruszając ręką.
-Hmm, spodziewałem się czegoś więcej. To wszystko?
-Wiem, że może i nie jestem silny...
-Ale?
-...ale na pewno jestem sprytny.
-Hmm?
Kazaki w mgnieniu oka zabrał miecz od broni Sarana, schylił się lekko i podhaczył przeciwnika tak, że ten aż wzleciał w powietrze. W tym samym czasie zauważyli to uczniowie Mistrza.
-Wow, widziałeś to?! (Chłopak 1)
-No pewnie, to było epickie! (Chłopak 2)
-Chłopie, on go prawie pokonał. (Chłopak 1)
-Właśnie, prawie. Patrz teraz. (Chłopak 2)
Akcja wraca do pojedynku. Saran lekko zdziwiony. Tuż przed upadkiem, wyprostował ręce i wylądował na dłoniach, a następnie od razu przeszedł na nogi.
-Będę szczery, zaskoczyłeś mnie, serio.
-No to jak, walczymy na poważnie?
-Sam tego chciałeś.
Kazaki ponownie rozpoczął od szarży. Saran użył mocy swoich broni, aby utworzyć przed chłopakiem ścianę z ziemi. Kazaki zatrzymał się, a mężczyzna przeskoczył nad nią, ta natychmiast zniknęła, następnie Saran uderzył bohatera bardzo silnym podmuchem wiatru tak, że ten odleciał na pięć metrów i upadł na ziemię.
-No młody, zakończę to. Pozwolisz?
Na sam koniec walki, Saran ze swych broni stworzył dwa strumienie wody, otoczył nimi leżącego na ziemi przeciwnika i natychmiast zamienił wodę w lód. Podszedł do Kazakiego, schylił się i z uśmiechem rzekł:
-Wygrałem.
Znowu usłyszeć można było słowa Wyroczni.
-Wynik pojedynku. Zwycięża Mistrz Ostrzy Saran. Tym samym obrania swój tytuł Mistrza.
Okrąg, w którym walczyli, w jednej chwili zniknął. Saran pozbył się lodu i pomógł Kazakiemu wstać.
-Powiem ci jedno. Jestem pod wrażeniem.
-Ehh... Czego niby?
-Dałeś radę mnie przechytrzyć.
-To przecież nic takiego.
-Zdajesz sobie sprawę, że przechytrzyłeś Mistrza, prawda?
-Mistrzowie są aż tak dobrzy?
-Dobrzy i szanowani.
-Ale odpowiedzi na moje pytania nie poznam.
-Mieliśmy umowę, więc nie. Przynajmniej nie ode mnie. Pytałem wcześniej, czy nie masz żadnych pytań.
-Mój błąd. Możemy już iść do tego miasta?
-Odpocznijmy jeszcze trochę, co ty na to?
-W sumie, wiesz co, masz rację. Rany zniknęły, ale trochę się zmęczyłem.
-W takim razie chodź. Wydaje mi się, że ta dwójka chce z tobą porozmawiać.
Oboje wrócili do uczniów Sarana.
-Stary to było mega. (Chłopak 2)
-W sensie która część? Ta, w której skopał mi dupę, czy ta, w której skopał mi dupę? (Kazaki)
-Weź, nie bądź taki skromny. (Saran)
-Chodzi nam o moment, w którym prawie udało ci się pokonać Mistrza! Typie! (Chłopak 1)
-Mówiłeś, że nigdy nie walczyłeś. Znaczy, że nie pamiętasz, bo masz amnezję, ale po tym wszystkim, jakoś ci nie wierzę. (Chłopak 2)
-Właśnie, oddaje miecz. (Kazaki)
-Wiesz co? Zatrzymaj go, na pamiątkę. (Chłopak 2)
-Serio? Dzięki! Tak swoją drogą jestem Ka.. (Kazaki)
Saran spojrzał na Kazakiego i pokiwał mu głową na znak zaprzeczenia, odmowy.
-Jesteś co? (Chłopak 1)
-Jestem ka-ka-kapryśnie nastawiony na szukanie nauczyciela, jak już dotrzemy do miasta. (Kazaki)
-Kapryśnie nastawiony? Serio? Co to w ogóle jest za stwierdzenie? (Chłopak 1)
-Spokojnie, pewnie miał na myśli coś innego, nieważne. Wiem, kto może cię trenować. (Saran)
-Serio?! (Kazaki)
-Tak, ale, jak na razie odpocznij. Swoją drogą, co ty na zaprzyjaźnienie się? (Saran)
-Ze względu na to, ile mnie dzisiaj nauczyłeś, przyjaźń. (Kazaki)
-Pff... (Uczniowie)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top