Rozdział 6 - Inny świat

Kazaki był świadom tego, że stało się z nim coś dziwnego. Nie wiedział jednak co. Dlaczego nie umarł?  Chłopak leżał na ziemi, nie mógł się ruszyć, nic nie widział, nie mógł nawet otworzyć oczu. Tajemniczy głos wciąż do niego mówił.

-Posłuchaj mnie teraz uważnie, bo powiem to tylko raz. Raczej oczywistym jest dla ciebie, że popełniłeś samobójstwo. Odrodziłeś się w innym świecie, moim świecie. Ludzie i inne gatunki zwą go Światem Dziewięciu Miast. Jeśli chodzi o mnie, jestem bogiem tego miejsca, jestem Wyrocznią. Pragnę, abyś mnie odnalazł i dotarł do mnie. Jednak zanim to uczynisz, musisz zrobić kilka rzeczy. Na sam początek musisz dotrzeć do Miasta Orła, droga do niego znajduje się na północ stąd. Na miejscu spotkasz wielu ludzi, jednak ciebie interesuje tylko jedna osoba. Nie będziesz wiedział kto, musisz się tego dowiedzieć sam, ale wiedz, że jest to ktoś, kto nauczy cię walczyć, ta osoba zostanie twoim nauczycielem. Masz skupić się na tym i wyłącznie na tym. Zapamiętaj, że to nie jest jedyne twoje zadanie, ale o reszcie dowiesz się w innym czasie. Dam ci małą radę, nie rozmawiaj z nikim o tym, kim jesteś, skąd jesteś, ani o swojej przeszłości, wierz mi, lepiej będzie, jeśli ludzie nie będą wiedzieć, że pochodzisz z Ziemi. Pora byś się obudził, będę na ciebie czekać.

Kazaki otworzył oczy i usiadł na ziemi. Nie wiedział co ma myśleć. Miał wiele pytań, jednak żadnych odpowiedzi.

-C-co tu się do cholery dzieje?!

Zaczął gwałtownie rozglądać się naokoło, znajdował się na środku niczego, żadnych ludzi czy budynków. Wszędzie widział jedynie lasy, pola i pełno różnorakiej przyrody.

-Czyli umarłem, ale żyję? To nie ma sensu i jeszcze ta cała Wyrocznia. Nie rozumiem z tego kompletnie nic, przecież takie rzeczy się nie dzieją. Co ja jestem w jakiejś książce czy coś?

Nastolatek siedział tak przez dłuższy czas, nie robiąc nic, poza zastanawianiem się nad słowami Wyroczni. Z biegiem czasu stwierdził, że siedząc na miejscu, niczego się nie dowie. Postanowił udać się do miasta, o którym wspomniała bogini.

-Dobra, to, gdzie jest północ? Pomyślmy... Miasto Orła, to znaczy, że prawdopodobnie zostało tak nazwane, bo trenują tam orły, czy coś w tym stylu.

Spojrzał na niebo i zobaczył ptaki lecące w jednym kierunku.

-Bingo.

Ruszył, w kierunku w którym leciały. Gdy tak sobie szedł, zauważył, że coś jest nie tak. Nie ma na sobie swoich ciuchów, zamiast tego większość jego ciała jest pokryta skórzaną zbroją, dolna talia, ręce i tors. Poza nią ma na sobie jeszcze zielony płaszcz.

-Czemu nie zauważyłem tego wcześniej? To przez szok? Pewnie tak, przynajmniej fajnie, że mam płaszcz, ehh... - sarkastycznie - Po co mi ta zbroja? Choć nie ukrywam, jest wygodna.

Wygląd jego ciała również się zmienił. Urosły mu mięśnie, kolor oczu zmienił się z zielonego na niebieski, włosy pozostały czarne tylko, że wydłużyły się do ramion, natomiast rysy twarzy pozostały bez zmian.

-Ja się tak przy ludziach nie pokażę, jest tu gdzieś jakiś nóż, nożyczki czy coś..? 

Chłopak złapał się za głowę.

-Tak idioto znajdziesz nożyczki na odludziu. Hmm, tam jest jakaś rzeka, może znajdę tam jakiś ostry kamień.

Podbiegł nad wodę, wziął kamień i ściął włosy na krótko, tak jak miał je przed trafieniem tutaj, na koniec przejrzał się w tafli.

-Od razu lepiej. Przy okazji do twarzy mi w tych oczach i te mięśnie, chyba się zakocham. Teraz na północ... Gdzie są te ptaki? Skoro ich nie ma, to muszę sobie przypomnieć, w którą stronę szedłem, hmm... Tędy.

Po drodze postanowił ponownie pomyśleć o tym świecie.

-Skoro już i tak idę bez sensu przed siebie, to warto pomyśleć, co do tej pory wiem. Nazywają to Światem Dziewięciu Miast, ale coś wątpię, żeby ten świat był na tyle mały, żeby pomieścić tu tylko i wyłącznie tyle. To by było głupie. Mam udać się do Miasta Orła, wydaje mi się, że bezpiecznie jest stwierdzić, że te dziewięć miast to po prostu większe miejsca, a te mniejsze również gdzieś są. Co jeszcze? Ten świat raczej różni się od mojego większą ilością rzeczy jak nie wszystkim, w innym wypadku, po co mi ta zbroja? Jestem w średniowieczu? O niczym więcej nie wspominała, znaczy, jest jeszcze ten nauczyciel, co ma mnie uczyć. Moje ciuchy też zniknęły, mam na sobie coś innego, mam zbroję. Jeśli trafił tu ktokolwiek z Ziemi, kogo znam, wątpię, żebym rozpoznał go po wyglądzie, gdy tu trafiłem, wyglądałem inaczej, to znaczy, że gdyby była taka osoba, pewnie doznała tego samego. Problem w tym, że nie mam broni. Będę musiał pogadać z tą Wyrocznią. Można tu jakoś sprawdzić godzinę? Ahh... No tak, nie można. Przydałby się telefon, ściemnia się.

Dzień się kończył. Kazaki chodził już po tym świecie dość długo, niestety nie natknął się na nic wartego uwagi. Postanowił zrobić sobie mały obóz. Nazbierał patyków na ognisko i rozpalił ogień. Burczało mu w brzuchu.

-Jestem, głodny.

Problem w tym, że nie specjalnie miał co jeść. W okolicy nie było żadnych zwierząt ani owoców czy warzyw, toteż poszedł spać głodny. Nazajutrz kontynuował podróż. Nie musiał iść długo, aby natknąć się na przeogromny mur. Był to mur, który otaczał jedno ze wspomnianych wcześniej miast. Było to widać na pierwszy rzut oka.

-No nareszcie! - radośnie - Zaczynały mnie już boleć nogi. Mam nadzieję, że to jest to Miasto Orła, a nie jakieś inne.

Przechadzając się naokoło muru, który był otoczony fosą, dostrzegł na nim baner z godłem.

-Hmm... Zakładam, że każde miasto ma takie godło, ale to mi na orła nie wygląda, bardziej na zamek. Miasto Zamku? Wolałbym nie mieć racji, brzmi beznadziejnie.

Po dłuższym spacerze nastolatek w końcu dotarł pod bramę miasta. Zauważył, że niedaleko ktoś się przechadza. Był to starszy mężczyzna, używał on kija do podpierania się. Kazaki postanowił zadać mu kilka pytań.

-Halo! Proszę pana!

-Ohh... Witaj młodzieńcze.

-Dzień dobry. Chciałem pana spytać, da się jakoś wejść do tego miasta?

-Do Miasta Twierdzy...

~Czyli to nie jest Miasto Zamku.

-...nie dostaniesz się tak po prostu, musiałbyś wcześniej w jakiś sposób poinformować kogoś wewnątrz, albo potrzebowałbyś kogoś kto tam mieszka.

-A skoro o tym mowa. Czy pan tam mieszka?

-Niestety nie, przykro mi.

-Ooo... Szkoda, no nic, chyba pójdę dalej. Dziękuję panu.

-Nie ma za co, ale powiedz mi, kiedy ostatnio coś jadłeś? Wyglądasz nieswojo.

-Chyba wczoraj rano. ~Wtedy jeszcze żyłem...

Nieznajomy otworzył swoją torbę, wyciągnął z niej chleb zawinięty w chustę i wręczył go Kazakiemu do rąk.

-Dziękuję, ale nie powinienem.

-Jedz i tak mieszkam niedaleko, jeśli zgłodnieję, to po prostu wrócę. Nie masz nic przeciwko, aby trochę porozmawiać ze starszym człowiekiem? Takie samotne wędrowanie często jest nudne.

-Nie wiem, jak się panu odwdzięczyć. Z chęcią dotrzymam panu towarzystwa.

Kazaki chciał jak najszybciej dotrzeć do Miasta Orła, jednak nie potrafił odmówić starszej osobie. Mężczyzna uśmiechnął się. Ich spotkanie nie trwało nie wiadomo jak długo, jednak chłopak zdążył dowidzieć się kilku rzeczy.

-Ten świat posiada dziewięć wielkich miast, prawda?

-Tak zgadza się, dlatego nazywamy go Światem Dziewięciu Miast. Dziwne, że tego nie wiesz, jak na kogoś, kto zamieszkuje ten świat.

-Hehe, musiało mi to wylecieć z głowy. ~Muszę uważać na to, jak zadaję pytania.

-Na wszelki wypadek, polecam odwiedzić medyka w jakiejś wiosce.

-Dziękuję, na pewno to zrobię. ~Powinienem spytać tego człowieka o coś jeszcze? Mam wiele pytań, jednak ta Wyrocznia mówiła, żeby z nikim nie gadać, powinienem jej ufać? Na razie odpuszczę.

-Mogę spytać, gdzie zmierzasz?

~To chyba mogę powiedzieć, nie? -Wracam do Miasta Orła.

-O, to masz kawał drogi przed sobą. Idź w tamtą stronę, przy odrobinie szczęścia, może spotkasz swoich przyjaciół. Ja się muszę już z tobą pożegnać.

-Jeszcze raz dziękuję panu za pomoc.

-To nic, życzę bezproblemowej podróży.

-Wzajemnie.

Chłopak udał się w kierunku, który wskazał mu nieznajomy. Starszy mężczyzna popatrzył jeszcze trochę na odchodzącego nastolatka i powiedział:

-Więc to o nim mówiłaś? Obiecuję, że zajmiemy się nim, jak trzeba. Jeszcze się spotkamy młody.

Po czym odszedł w swoim kierunku. Kazaki wędrował dalej.

-Bardzo miły człowiek, nie znam go, nie wiem, czy powinienem mu ufać, ale w obecnej sytuacji,  chyba nie za bardzo mam wyjście.

Chłopak szedł przed siebie z entuzjazmem. Tym razem nie miał już żadnych wątpliwości, gdzie zmierza.

-Czyli tak, ten świat posiada dziewięć dużych miast, które są jednym z najważniejszych elementów tego świata. Jest tu wiele wiosek i osad. Zastanawia mnie jeszcze tylko, jak te miasta oddziałują na siebie, walczą ze sobą czy jak? Wydaje mi się, że utrzymują pokojowe nastawienie, tamten, człowiek którego spotkałem, nic nie wspominał na temat walki między nimi, ale to tylko moje domysły. Będę musiał zadać tej Wyroczni mnóstwo pytań. No nic, powinienem przyśpieszyć, im szybciej tam dojdę, tym lepiej.

Kazaki przyśpieszył kroku, dalej myśląc na temat tego świata.

-Kto wie, może spodoba mi tutaj, ale mam nadzieję, że nie zostanę tu wiecznie... Tylko, chyba nie mam gdzie wracać. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top