Rozdział 4 - Strata - Prolog
Następnego dnia w godzinach popołudniowych rodzice Zerkena wrócili do miasta. Jego ojciec zaczął zanosić bagaże do domu, a jego matka, po sprawdzeniu stanu syna i upewnieniu się, że wszystko w porządku, poszła porozmawiać z Kazakim. Zapukała do jego drzwi, a chłopak natychmiast zszedł na dół, aby je otworzyć.
-Oh, dzień dobry pani Tanaka, już państwo wrócili?
-Dzień dobry Kazaki. Tak, dosłownie przed chwilą.
-Zapraszam, niech pani wejdzie.
Kobieta weszła do środka i usiadła w jadalni. Kazaki zrobił herbatę.
-Tak więc, co panią do mnie sprowadza?
-Chciałam ci podziękować, za to, że zaopiekowałeś się moim synem.
-To była przyjemność, przyjemniej udało mi się go wyrwać na dwór.
-Czekaj moment. Zerken, wyszedł z domu?
-Zerken pani nie powiedział?
-Nie miał jeszcze okazji, sprawdziłam tylko, jak się ma i przyszłam tutaj.
-Wczoraj udało mi się go wyciągnąć, tak naprawdę nadarzyła się okazja, ponieważ gdy byłem u niego z wizytą, zauważyłem, że tak naprawdę już wygrał ten event co tam miał w swojej grze, więc postanowiłem, że wykorzystam sytuację i podstępem wyciągnę go z domu.
-Jestem w szoku, że ci się to udało, zważywszy na to, że nikomu z naszej rodziny się tak nie poszczęściło.
-Powiem pani, że bardzo ciekawie spędziliśmy wtedy czas, było nas siedmioro.
-Siedmioro powiadasz...
-Zgadza się. Poza przyjaciółmi z klasy była tam też moja przyjaciółka Sarah.
-Oh, Sarah, dawno nie słyszałam tego imienia, jej babcia jest przyjaciółką mojej matki. No, ale nie będę ci się już naprzykrzać. Jeszcze raz dziękuję, że pilnowałeś mojego syna, przychodź do nas, kiedy chcesz. Ja już pójdę, do widzenia.
-Proszę pani a klucze?
-Zatrzymaj je, może kiedyś ci się przydadzą.
-W porządku, zatem do widzenia.
Kazaki odprowadził matkę przyjaciela i wrócił do swojego pokoju. Kolejny dzień przebiegł dla nastolatka spokojnie, nic ciekawego się nie wydarzyło poza tym, że widział rodziców Zerkena, jak gdzieś jadą. Obdzwonił po kolei wszystkich przyjaciół, którzy byli ostatnio z nim na spotkaniu, żeby porozmawiać z nudów. Następnego dnia wszyscy musieli wracać do szkoły, tylko że Kazaki zaspał, ponownie. Gdy zerknął na zegarek, złapał się tylko za głowę i powiedział sarkastycznie:
-O nie, zaspałem, kto by się tego spodziewał, ehh. Jest wpół do ósmej, jak się szybko ogarnę, to zdążę.
Na jego szczęście, zdążył jeszcze jakieś pięć minut przed lekcjami. Po drodze do klasy spotkał Fuku.
-Ymm... Hej Kazaki, mam do ciebie małą sprawę.
-Wal śmiało.
-Bo zauważyłam, że Zerkena dzisiaj nie ma, a chciałam mu coś dać.
-Jak uroczo, nie znałem cię od tej strony.
-Morda!
-Już lepiej, no mów co tam masz.
-Nie ważne, nie interesuj się!
-Dobra spokojnie, mam mu coś powiedzieć jak już mu dam, to miłosne coś?
-Nie, nic nie mów i to nie jest miłosne coś, tylko po prostu coś od koleżanki.
-Mogę być z tobą szczery?
-No...
-Posłuchaj, jeśli jest to coś, co naprawdę boisz się dać mu sama, to i tak powinnaś to zrobić.
-Jesteś tego pewien? Wstydzę się, troszkę.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Fuku?
-Pff, no dobra, niech będzie. Jak taki z ciebie przyjaciel to spadaj.
-No ej.
-Żartuję przecież. Pójdziemy do niego po lekcjach.
-My? - zdziwiony
-Yhym, idziesz ze mną.
-Ehh...
-Nie przesadzaj i tak nie masz nic do roboty.
-A może mam?
-Nie masz.
-No nie mam.
Po skończonych zajęciach w szkole Kazaki poszedł razem z przyjaciółką do domu Zerkena, jednak nikt nie otworzył im drzwi.
-Kazaki, sądzisz, że wyjechali?
-Jeśli nikt nie otwiera w takim wypadku to jedyne rozwiązanie. Widziałem wczoraj, jak rodzice Zerkena pakują rzeczy do auta.
-Nie da się tam inaczej wejść?
-Chcesz się tam włamać?
-Głupi jesteś. Myśl ty trochę, skoro Zerken nigdy nie wychodzi z domu, to może jego rodzice pojechali sami, a on tam siedzi.
-Jest taka opcja, ale wolę tkwić w przekonaniu, że pojechali wszyscy.
-No to, co robimy?
-Nic. Będziesz musiała dać mu to kiedy indziej.
-Ehh... No dobra, niech stracę.
-To ja wracam do domu. Chcesz coś jeszcze?
-Raczej nie, też będę się zbierać.
-No to cześć.
-Ciao.
Przyjaciele rozeszli się, każdy do swojego domu. Po powrocie Kazaki zaczął myśleć, o co tak naprawdę mogło chodzić Fuku, nie sądził, że akurat ona mogłaby zakochać się w kimś takim jak Zerken, albo w ogóle w kimkolwiek, to nie pasowało do jej charakteru, może Zerken po prostu czegoś wczoraj zapomniał, ale skoro tak, to czemu Fuku tego po prostu nie powiedziała? Nastolatek zadzwonił do Zerkena w nadziei, że odbierze, niestety odezwała się sekretarka. Następnego dnia sytuacja ponownie się powtórzyła, Zerken ponownie nie pojawił się w szkole, więc Kazaki ponownie poszedł do jego domu z nadzieją, że tym razem kogoś tam spotka. Nie mylił się, rzeczywiście auto jego rodziców stało już pod domem. Zapukał do drzwi, które otworzyła matka jego przyjaciela.
-Dzień dobry, jest Zerken?
-Wybacz Kazaki, ale nie powinieneś na razie do nas przychodzić. Zerkena nie ma.
-W porządku, ale czy mogłaby mi pani powiedzieć, kiedy wró...
Kobieta natychmiast zatrzasnęła mu drzwi przed nosem. Chłopak trochę się zdziwił, jednak wzruszył tylko ramionami i poszedł w stronę swojego domu. Po drodze jednak ponownie zadzwonił do swojego przyjaciela, tym razem ktoś odebrał telefon.
-Halo Zerken? W końcu odebrałeś, gdzie ty jesteś?
-Kazaki?
-No tak, niby kto inny?
-Posłuchaj...
-Zerken ty posłuchaj, masz cichą wielbicielkę, pamiętasz, jak zabrałem cię wtedy z kumplami...
-Kazaki, z tej strony ojciec Zerkena.
-O ymm... Przepraszam bardzo, Zerkena nie ma? - zakłopotany
-Byłeś u nas przed chwilą, prawda?
-Tak, zgadza się.
-Moja żona nic ci nie powiedziała?
-Nie, znaczy, co miała powiedzieć, nie ma go w domu, tak?
-Zerken nie żyje.
Pan Tanaka kontynuował rozmowę w kierunku Kazakiego, jednak ten nie był w stanie go słuchać, ledwo trzymał telefon i chwiał się na nogach. Z trudem wszedł do domu.
-..... Także Kazaki, dziękuję ci za to, że przyjaźniłeś się z naszym synem, za to, że się nim opiekowałeś i tak dalej. W sobotę jest pogrzeb, ta twoja koleżanka, znaczy cicha wielbicielka, oboje jesteście na niego zaproszeni, resztę opowiem ci na miejscu. Do widzenia.
Mężczyzna rozłączył się, a Kazaki upuścił telefon na podłogę, jego oczy przepełniała pustka, rzucił się na łóżko i zaczął płakać.
-Nie... Żyje... Zerken... Nie... Żyje... Dlaczego..? Tracę... Matkę... A teraz... Ty..? Dlaczego..?
Ta śmierć przyszła znikąd, nikt się jej nie spodziewał. Jedno pytanie zaprzątało umysł bohatera. Jak? Płakał resztę dnia, nie mógł znieść, że jego najlepszy przyjaciel jest kolejną osobą, którą traci. Nie mógł nawet wstać. Przez kolejne trzy dni w szkole z nikim nie rozmawiał, nie potrafił. Ostatniego dnia szkolnego, czyli w piątek jego koleżanka nie mogła wytrzymać, więc podeszła do Kazakiego i próbowała z nim porozmawiać.
-Hej! Kazaki obudź się!
-Nie, dzięki... - martwym głosem
-Matko! Co ci jest? Brzmisz jak trup, a wyglądasz jeszcze gorzej, ogarnij się człowieku.
-Jasne... - martwym głosem
-Zerken już wrócił? Sprawdzałeś?
-Nie... żyje... - z martwym spojrzeniem
-Co?
-Zerken nie żyje... Jutro po dwunastej jest pogrzeb... Jesteś zaproszona...
Kazaki odszedł, dziewczyna wpierw nie ruszała się, dopiero po chwili ocknęła się i pobiegła za przyjacielem, po chwili dogoniła go.
-Kazaki! Jak to nie żyje! Jaja se robisz? - rozpaczając
-PO PROSTU NIE ŻYJE! CZEGO KURWA NIE ROZUMIESZ?! - denerwując się
Wszyscy na korytarzu ze zdziwieniem zaczęli na nich patrzeć.
-Czemu on tak krzyczy? (Ktoś z tłumu)
-Czego się drzesz czubie? (Ktoś z tłumu)
Po czasie przestali.
-Przepraszam, ja... - płacze
-Po prostu przygotuj się na jutro, przyjdę po ciebie.
Kazaki rozstał się z przyjaciółką i wrócił do klasy, Fuku zrobiła to samo. Po lekcjach dziewczyna poszła kupić kwiaty na grób. Następnego dnia Kazaki wybrał się po swoją przyjaciółkę i razem udali się na pogrzeb. Po drodze rozmawiając trochę.
-Sorki za wczoraj, poniosło mnie.
-Nic nie szkodzi, to była moja wina, nie potrzebnie się tak bardzo ciebie o wszystko dopytywałam. Bardzo go lubiłeś, prawda?
-Bardziej niż bardzo. - z lekkim uśmiechem
Dotarli na miejsce, rozpoczęła się ceremonia upamiętniająca Zerkena. Na piedestale stał jego ojciec, wypowiadał się na jego temat, kończąc zaprosił Kazakiego, ten trochę zestresowany poszedł.
-Zerken może i nie był zbytnio towarzyski, jednak jak na człowieka, który siedział długi czas w domu, miło się z nim rozmawia i potrafi dogadać się z ludźmi. Mam na myśli to, że jednego dnia, gdy udało mi się go wyciągnąć z domu, razem z moimi przyjaciółmi próbowaliśmy traktować go w taki sposób, żeby czuł się komfortowo. Jestem pewien, że było to dla niego przyjemne. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że byłem jego najlepszym przyjacielem lub też jak powiedział pan Tanaka, jedynym. Był z niego naprawdę, ktoś z kim warto było się przyjaźnić, nie żałuję ani jednej chwili z nim spędzonej. Zerken, jeśli gdzieś tam jesteś, pamiętaj o mnie, o nas.
Po zakończonej ceremonii państwo Tanaka zaprosili Kazakiego oraz jego przyjaciółkę do siebie na obiad, nie wyprawiali żadnej dużej stypy, nie chcieli przywoływać żadnych przykrych wspomnień. Kazaki nie mógł przestać o nim myśleć, przypominał sobie ich chwile z dzieciństwa, aby przykryć rozpacz. Gdy był już u siebie, poszedł się przebrać, a zaraz po tym usłyszał dźwięk dzwonka do drzwi, więc natychmiast poszedł je otworzyć. W drzwiach stał kurier.
-Dzień dobry panu, czy mam przyjemność z panem Kazakim Hinatą?
-Tak, o co chodzi?
-Gratuluję panu, wygrał pan główną nagrodę w naszym konkursie, przewyższając wynikiem gracza na drugim miejscu o ponad połowę punktów.
-Dziękuję bardzo i życzę miłego dnia.
-Ja również. Proszę podpisać.
Kazaki zabrał paczkę do salonu, rozpakował ją i założył na lewą rękę obie bransoletki.
-Oh Zerken, bywaj przyjacielu. Tylko, coś mi tu nie gra, brak przyczyny zgonu. Hmm, bez sensu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top