Rozdział 33 - Kinshi i spory błąd Hisashiego

Smok przybrał swą formę wiatru. Jego boczne głowy zniknęły, chowając się z powrotem do ciała, skrzydła odrosły, po czym przesunęły się w dół, zastępując jego przednie nogi, z ogona zniknął jedynie potrójny sierp, skorupa, która go osłaniała, rozpadła się, a na jej miejscu pojawiła się aura, która była w stanie odbić dosłownie każdy pocisk lecący w jej stronę. Przybrał postać wiwerny.

-Pozwolę wam zadać ostatnie pytanie, zbyt długo rozmawiamy. (Kinshi)

-Hisashi, jeśli nie masz pytań. (Zerken)

-Śmiało. (Hisashi)

-Kinshi powiedz mi, bo zastanawia mnie jedna rzecz, nad iloma żywiołami tak naprawdę panujesz, znaczy, czy te cztery formy to wszystko? (Zerken)

-Hah... Zerkenie, zakładam, że słyszałeś o moich formach już wcześniej i wcale nie dziwią cię te cztery, które do tej pory widziałeś, ale uwierz mi na słowo, jest ich o wiele więcej. (Kinshi)

-Jak to więcej? Przecież są tylko cztery żywioły. (Kazaki)

-Saran, zgadza się? Nie mylisz się, jednak są cztery podstawowe żywioły, zapominasz o pobocznych. (Kinshi)

-Jak to pobocznych? (Kazaki)

-Hmm... Pioruny, mrok, mgła, a to tylko przykłady. (Dwarg)

-Uwielbiam inteligentne istoty. (Kinshi)

-Już? Skończyliście? Bierzmy się do roboty. (Hisashi)

-Tak ci się śpieszy do grobu? (Kinshi)

-Jeśli aż tak cię to interesuje, to wiedz, że w tym momencie mogą wydarzyć się dwie rzeczy, albo umrzemy, albo jakimś cudem uda nam się odeprzeć twój atak. Nie chodzi o to, czy śpieszy mi się do grobu, a o to, że nie chcę marnować więcej czasu na oglądanie twojej parszywej mordy. (Hisashi)

Kinshi lekko dmuchnął w stronę Hisashiego, tworząc kulę wiatru, leciała ona tak szybko, że Mistrz Szabli nie zdążył się uchylić przed uderzeniem, nie zraniło go to, jednak odleciał na przynajmniej piętnaście metrów.

-Skoro aż tak ci przeszkadzam, to nie będę was więcej zanudzał. (Kinshi)

~Przecież przez Hisashiego on nas wszystkich zabije. -Ymm... Nie dałoby się tego załatwić inaczej? (Kazaki)

-Inaczej? (Kinshi)

Hisashi wstał i wrócił na miejsce.

-No nie wiem, na przykład puściłbyś nas wolno, a my byśmy zapomnieli o wszystkim. (Kazaki)

Hisashi wyzywał Kazakiego w myślach na pięćset różnych sposobów.

~Debil, idiota... Kogo ty nam przysłałaś Wyrocznio? Bezmózg, bałwan... (Hisashi)

-Żartujesz sobie, prawda? (Kinshi)

~Stary, proszę cię. - łapiąc się za głowę (Zerken)

-N-nie, mówię poważnie. (Kazaki)

-Ehh... Zignoruj go, chłopak ewidentnie nie myśli. (Hisashi)

-Próbuję nas stąd wyciągnąć w przeciwieństwie do ciebie, ty próbujesz nas zabić! (Kazaki)

-Uspokój się. (Zerken)

-Nie, zostaw go, niech się wyżyje. (Hisashi)

Kazaki bardzo mocno uniósł ton.

-Od momentu, gdy tu przybyliśmy, robisz wszystko, żeby zdenerwować Kinshiego, rozmawiasz z nim, jakbyś sądził, że nie jest w stanie nam nic zrobić, a mimo to wiesz, że mógłby nas zabić, z resztą sam o tym mówisz! (Kazaki)

Było widać, że chłopak jest bardzo zdenerwowany, gdy Dwarg i Junriri próbowali do niego podejść, aby go uspokoić, Hisashi spojrzał na nich i podniósł lekko rękę, karząc im odejść. Kinshi przekręcił głową i ponownie usiadł, aby poprzyglądać się całej sytuacji, zaintrygowała go ta rozmowa. Kazaki mocno złapał swój miecz.

-Dlaczego próbujesz nas zabić?! (Kazaki)

Hisashi dobył szabli.

-Możecie sobie odpuścić na teraz? To przecież nie czas. (Zerken)

-Spokojnie, nie przeszkadzajcie sobie, tak naprawdę mi się nie śpieszy, poza tym, jeśli pozabijacie się sami, nie będę narzekał. (Kinshi)

-Ehh... Nie pomagasz Kinshi. (Zerken)

-Posłuchaj mnie teraz uważnie, to dzięki mnie jeszcze żyjemy i każdy tutaj to potwierdzi. Jeśli uważasz, że jest inaczej, to śmiało, pokaż to. (Hisashi)

-Jak chcesz. (Kazaki)

Kazaki rzucił się na Hisashiego, ten sparował jego atak, robił tak w kółko, póki chłopak nie opadł z sił.

-Już? Zmęczyłeś się? (Hisashi)

-Chciał-byś. - zdyszany (Kazaki)

Kazaki w dalszym ciągu atakował, Hisashiemu po czasie się to znudziło. W pewnym momencie, gdy sparował ostatni atak chłopaka, jednocześnie złapał go za rękę, spojrzał mu w oczy i powiedział:

-Posłuchaj mnie uważnie. Po pierwsze nie zadzieraj ze mną, bo nie dasz mi rady, a po drugie, nie po to tu przyszedłem, żeby zaprowadzić was do grobu. Więc uspokój się i daj mi robić to, po co tu przyszedłem. (Hisashi)

Po czym mocno rzucił go na ziemię, jednak przyuważył wcześniej, że jego miecz nabrał lekko czerwonego koloru, poza nim zauważył to również Kinshi.

~Hmm... (Kinshi)

Junriri podbiegła do Kazakiego, aby pomóc mu wstać, ten odtrącił jednak jej rękę, dziewczyna zasmuciła się.

-Wspaniałe przedstawienie, możemy już kończyć? (Kinshi)

Kinshi wstał.

-Tak... (Hisashi)

-Miło z waszej strony. (Kinshi)

Kinshi ryknął w powietrze, nagle zaczął wiać strasznie silny wiatr, który zagłuszał komunikacje bohaterów, co sprawiło, że musieli do siebie krzyczeć.

-Zgrupować się i wypatrywać Kinshiego! (Zerken)

Zerken w dalszym ciągu miał na sobie efekt swojej pierwszej umiejętności, świateł przewodnika, która w ogromnym stopniu ułatwiała im walkę. Kinshi wzniósł się w powietrze i natychmiast zniknął, nigdzie się nie teleportował, po prostu był na tyle szybki, że nie dało się go dostrzec. Bohaterowie na polecenie Zerkena stanęli przy sobie, za każdym razem, gdy Kinshi się do nich zbliżał, umiejętność Mistrza Miecza ostrzegała go przed zagrożeniem, bohaterowie mieli maksymalnie trzy sekundy na reakcje, jednak dzięki świetnemu dowodzeniu Zerkena jakoś udawało im się odpierać ataki smoka, do czasu aż Kinshi zauważył, kto tak naprawdę niweczy jego ataki. Smok bez problemu obmyślił, co może zrobić, aby uczynić jego ataki skutecznymi, wystarczyło, że jakoś oszuka Zerkena, nie miał z tym kłopotu. Biorąc pod uwagę prędkość Kinshiego, umiejętność Mistrza Miecza mogła przewidzieć jedynie jego zwykłe, pojedyncze ataki. Gdy smok obrał już sobie Zerkena za cel, rzucił się na niego, bohater próbował zablokować atak smoka, bezskutecznie, początkowo wyglądało na to, że stwór chce zaatakować pazurami, z czasem jednak zmienił to na podmuch wiatru, który całkowicie oddzielił Mistrza Miecza od pozostałych, to jednak nie wszystko, w tym samym czasie uderzył, swoimi pazurami Junriri, która nie miała jak uniknąć tego ataku, gdy Kinshi ją uderzył, odleciała dosłownie w to samo miejsce co Zerken. Dziewczyna leżała na ziemi, powoli się wykrwawiając, gdy tylko Mistrz Miecza wstał i zauważył leżącą na ziemi przyjaciółkę, od razu do niej podbiegł, aby jej pomóc.

-Halo, Junriri słyszysz mnie?! Będzie dobrze! Trzymaj się! (Zerken)

Zerken skorzystał z bandaży i innych przedmiotów leczniczych, które miał przy sobie. W ten oto sposób Kinshi pozbył się dwóch osób z walki, po czym zajął się resztą. Smok osłabił trochę wiatr, wylądował i zwrócił się do Hisashiego.

-To jak, nadal uważasz, że dacie radę mnie pokonać? (Kinshi)

-Nigdy tak nie twierdziłem, można powiedzieć, że liczyłem na łut szczęścia. (Hisashi)

-Sądzisz, że nawet łut szczęścia by was uratował? Spójrz tam... (Kinshi)

Kinshi całkowicie zniwelował wiatr i wskazał wszystkim na leżącą na ziemi Junriri.

-... wasza przyjaciółka się wykrwawia, za jakiś czas umrze, a wy nic nie możecie z tym zrobić. (Kinshi)

Kazaki w jednej chwili zerwał się i pobiegł pomóc Junriri, jednak smok mu na to nie pozwolił, przybrał on bowiem swoją formę ziemi i zablokował chłopakowi dostęp do dwójki przyjaciół, uderzając łapą w podłoże, tym samym formując mur.

-Y, y, y... A pan gdzie się wybiera? - do Kazakiego (Kinshi)

Bestia uderzyła Kazakiego ogonem, tak że ten poleciał prosto do Sarana, Hisashiego i Dwarga, którzy go złapali.

-To jak Hisashi, dalej uważasz, że dacie mi radę? (Kinshi)

-Ehh... Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Po raz kolejny ci mówię, nigdy tego nie powiedziałem. Posłuchaj mnie uważnie, to czy zginiemy, zależy tylko od ciebie, my możemy tylko trochę ci przeszkodzić. (Hisashi)

W momencie, gdy Hisashi skończył mówić, Kinshi spostrzegł, że brakuje dwóch osób, Dwarga i Sarana, a po chwili jego wszystkie nogi zapadły się pod ziemię. Gdy bestia zajmowała się Zerkenem, Junriri i Kazakim, Mistrz Szabli obmyślił plan, że gdy on odwróci uwagę smoka, Mistrz Ostrzy i Mistrz Młota, zniszczą mu grunt pod nogami, aby ułatwić Hisashiemu atak. Kinshi się rozwścieczył.

-Nazywasz to przeszkodą?! (Kinshi)

-A czym innym? (Hisashi)

Smok zmagał się z wydostaniem spod ziemi, Hisashi stał przez chwilę nieruchomo, trzymając swoją szablę pionowo przed twarzą i patrząc na bestię. Nagle zaatakował. Mistrz Szabli biegł na Kinshiego z niezwykłą prędkością, to niestety nie wystarczyło. W chwili, gdy ostrze Hisashiego miało sięgnąć środkowej głowy przeciwnika, ten uwolnił swoją lewą łapę i uderzył Mistrza Szabli z niewiarygodną siłą, łamiąc przy tym jego broń. Gdy bohater leciał na ziemię, wykrzyczał jedynie:

-N-nie... Przecież te bronie... Są... Niezniszczalne!

Hisashi upadł na ziemię i stracił przytomność. Cała reszta była w szoku.

-Pójdę sprawdzić, czy żyje, trzymajcie się. (Dwarg)

Gdy Dwarg dotarł do Hisashiego, Kinshi utworzył kolejny mur. 

-Została was tylko dwójka. Co zrobicie? (Kinshi)

Smok przybrał formę wody i zaczął tryskać wodą z paszczy. Saran stał przed Kazakim i blokował strumień. Po czasie smok przestał.

-Hmm... No tak, to na nic, zapomniałem. Kontrolowanie żywiołów, kto by pomyślał. Ktoś, kto dał ci za zadanie zabicie mnie, przydzielił ci odpowiednie do tego umiejętności. (Kinshi)

Kinshi przybrał swoją oryginalną formę, formę ognia, w tym momencie miał otwarte wszystkie czworo oczu.

~To jest koniec? Przecież ja jeszcze nic tu nie osiągnąłem, a miałem ratować ten świat, mimo że na początku nie chciałem walczyć z Kinshim, to podoba mi się tu. Zawalczę z nim, tylko proszę, dajcie mi czas. (Kazaki)

W głowie Kazakiego odezwał się znany głos.

-Jak ja się cieszę, że w końcu to słyszę. 

-T-to ty... 

-Oczywiście, a kto inny?

Była to Wyrocznia.

-Jednak zmieniasz zdanie?

-Tak, tak, tylko proszę, uratuj nas!

-Spokojnie, na zewnątrz czas się zatrzymał, więc nie musimy się śpieszyć.

-Uratuj nas... - ze łzami w oczach

-Przecież nie po to tu przyszłam, żeby teraz was zostawić, ale pamiętaj jedno, nie jestem w stanie użyć całej mojej mocy, nie zdołam go zabić.

-D-dlaczego?

-Z czasem się dowiesz, jednak musicie na siebie z Saranem uważać, mimo że wam pomogę, nie wiem, co się wydarzy później. Obudź się.

Akcja powraca na pole bitwy. Kinshi śmieje się, ewidentnie wie, że wygra.

-Jesteście żałośni! (Kinshi)

W smoka uderzył piorun, trafił go prosto w głowę. Było to dziwne, ponieważ na niebie nie było ani jednej chmury. Kinshi upadł na ziemię, mdlejąc. Saran był bardzo zdziwiony.

-Co jest?! (Saran)

-To Wyrocznia pomoże nam. (Kazaki)

-Jak to zrobiłeś? (Saran)

-A bo ja wiem? (Kazaki)

-Dobra nie ważne, może przynajmniej uda nam się przeżyć. (Saran)

-Wątpię. (Kinshi)

Kinshi wstał, Wyrocznia ponownie uderzyła go piorunem, smok ponownie upadł i stracił przytomność. Saran i Kazaki podbiegli do ściany gdzie byli uwięzieni Dwarg i Hisashi.

-Żyjecie tam?! (Saran)

-Tak, spokojnie. (Dwarg)

-Co z Hisashim? (Saran)

-Żyję, nie martw się. Ważniejsze, co z Kinshim? (Hisashi)

-Leży nieprzytomny. (Saran)

-Jak? (Hisashi)

-Wyrocznia nam pomaga. (Kazaki)

-Nie myślałem, że nam pomoże, ale to dobrze. Zajmijcie się nim, my spróbujemy sprawdzić co u Zerkena i tej dziewczyny. Ehh... Trzymajcie się. (Hisashi)

Kinshi ponownie się podniósł, tym razem, gdy Wyrocznia uderzyła go piorunem, nie miało to na nim żadnego efektu. Smok zaczął się adaptować.

-Wasze sztuczki nie będą na mnie dłużej działać. (Kinshi)

Bestia utworzyła dwie swoje kopie.

-Zobaczymy czy teraz tak łatwo mnie pokonacie. (Kinshi)

Kinshi, tak samo, jak jego kopie upadł na ziemię, smok nie mógł się więcej ruszać.

-Co się dzieje!?!? (Kinshi)

Wyrocznia odezwała się, a jej głos wywołał u Kinshiego ciarki.

-Posłuchaj mnie bestio, wrócisz teraz tam, skąd przyszedłeś i nigdy więcej nie pojawisz się w moim świecie. Rozumiemy się? (Wyrocznia)

-Czym ty jesteś? (Kinshi)

-Kimś, kto jest w stanie cię pokonać, nie kiwając nawet palcem. (Wyrocznia)

-No nie wiem. (Kinshi)

Kinshi zaczął świecić się coraz bardziej, a po czasie eksplodował.

-T-to koniec? (Kazaki)

-Na to wygląda. (Saran)

Bohaterowie spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się. Kazaki usiadł, a Saran odwrócił się i zrobił wielkie oczy. Zobaczył Kinshiego.

-SARAN! (Saran)

-Hmm..? (Kazaki)

Saran kopnął Kazakiego i stanął na jego miejscu, Kinshi zaczął ziać ogniem.

-On żyje?! (Kazaki)

-Uciekaj! (Saran)

Kazaki wstał i zaczął uciekać do jednego z murów, które utworzył smok. Saran zaczął chwiać się na nogach, a w momencie, gdy Kinshi przestał ziać ogniem, Mistrz Ostrzy upadł. Smok podleciał do niego, złapał go i odleciał, strzelił przed siebie kulą ognia i wyparował. Kazaki załamał się. Po chwili kawałek muru, gdzie uwiezieni byli Dwarg i Hisashi, rozpadł się, cała czwórka więźniów była wolna.

-Jesteście cali? Widzieliśmy, jak Kinshi odlatuje... Zaraz, gdzie jest Saran? (Zerken)

-N... Nie... Ma go. - szeptem (Kazaki)

-Co? (Zerken)

-Zabrał go! (Kazaki)

-Nie, nie, nie nie nie! (Zerken)

-Uspokój się, nic z tym nie zrobimy. Jedyne co możemy zrobić to wrócić do Miasta i pomyśleć nad planem uratowania go. Poza tym wasza przyjaciółka potrzebuje pilnej opieki medycznej, a my powinniśmy być szczęśliwi, że nie skończyło się to gorzej. (Hisashi)

-Hisashi ma rację. Kazaki wszystko w porządku? (Dwarg)

-T-tak nic mi nie jest. Nie odpuszczę mu. (Kazaki)

-Hę..? (Dwarg)

-Obiecuję wam tu i teraz, Kinshi zginie z MOJEJ ręki. (Kazaki)

-Czyli zmieniasz zdanie? (Zerken)

-Hmm..? (Dwarg)

-Co masz na myśli? (Hisashi)

-Kazaki z początku chciał odpuścić i zostawić to zadanie mi, ale widzę, że się opamiętał. (Zerken)

-O czym ty gadasz? (Hisashi)

-Skąd ty o tym wiesz? (Kazaki)

-Opowiem wam o tym w drodze do Miasta, chodźcie, trzeba zabrać konie, o ile przeżyły. Całe te góry są zniszczone, to okropne. (Zerken)

Hisashi podszedł do Kazakiego, podał mu rękę i pomógł wstać.

-Masz go zabić, rozumiesz?

-Tak, już to postanowiłem. - z martwym wyrazem twarzy

-To dobrze, w końcu gadasz z sensem. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top