Rozdział 32 - Kinshi, jego ojciec i ranny smok

Kinshi przybrał swą formę ziemi. Jego skóra zaczęła wysychać i utwardzać się, po chwili całe jego ciało pokryło się kamienną skorupą, która wzmacniała jego ochronę. Nogi z powrotem odrosły, jednak były bardziej muskularne. Ogon skrócił się odrobinę, a jego koniec uformował się na kształt potrójnego sierpa.

-Forma ziemi. (Kazaki)

-Co ty nie powiesz. - zażenowany (Hisashi)

Zerken zwrócił się do Hisashiego.

-Hisashi, musimy stąd uciekać, nie damy rady go pokonać.

-Myślisz, że tego nie wiem? Wszyscy są zmęczeni, niektórzy bardziej, niektórzy mniej, ale jednak.

-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mamy jak stąd uciec.

-Tak, wiem. Przecież sam to wcześniej powiedziałem.

-Tak, tak.

-Coś wymyślimy, na razie się skupcie.

Kinshi wciąż przybierał nową postać. Jego skrzydła kompletnie zniknęły. W jego szczęce wysunęły się dodatkowe, ostre jak brzytwa zęby, a z jego ciała wyrosły dwie dodatkowe głowy, były identyczne, jak oryginalna. Gdy smok przemawiał, wszystkie głowy mówiły jednocześnie, jednak czasem były momenty, gdy mówiły osobno.

-Zadam ci pytanie. (Hisashi)

-Pytaj. (Kinshi)

-Czemu nas po prostu nie zabijesz? (Hisashi)

Kazaki spojrzał na Hisashiego z przerażeniem i krzyknął:

-O CZYM TY GADASZ!?

Dwarg szturchnął go ramieniem i kazał mu się uspokoić, szepcząc do niego:

-Hisashi na pewno ma plan, daj mu mówić.

Kazaki ciężko oddychał. Kinshi odpowiedział na pytanie Mistrza Szabli.

-Jesteś świadom, że dałbym radę zrobić to bez problemu? (Kinshi)

-Oczywiście, nikt z nas nie dałby sobie z tobą rady, niestety... (Hisashi)

-Jesteś bystrym człowiekiem, postaram się zabić cię bezboleśnie. (Kinshi)

-Nie trzeba. (Hisashi)

-Mniejsza o to. Co ty tak naprawdę chcesz osiągnąć? Skoro jeszcze nas nie zabiłeś, to o co ci chodzi? (Zerken)

-Drogi Zerkenie, to, że jeszcze was nie zabiłem, wcale nie oznacza, że tego nie zrobię. (Prawa głowa Kinshiego)

-Moje zamiary są moją sprawą, ale powiedzmy, że mogę uchylić wam rąbek tajemnicy. (Lewa głowa Kinshiego)

-Przybyłem tu, aby przetestować jednego z was. (Środkowa głowa Kinshiego)

-Czyli jest to prostsze, niż myślałem. (Hisashi)

Saran zrobił krok przed Hisashiego. Smok uśmiechnął się, wszystkimi głowami jednocześnie.

-Kazaki... (Kinshi)

-Kinshi... To o mnie ci chodzi. (Saran)

-Widziałem, jak poradziłeś sobie z moimi golemami, nie obrazisz się, jeśli przetestuję umiejętności mojego "przyszłego zabójcy"? (Kinshi)

-Śmiało. (Saran)

-Zamierzasz walczyć z nim sam? (Kazaki)

-Nie ma wyboru. To ta bestia rozdaje tu karty. (Hisashi)

Kinshi spojrzał na Sarana złowrogo, to samo zrobił Mistrz Ostrzy, przybierając pozycję bojową.

-Ale to nie oznacza, że nie możemy mu pomóc. (Hisashi)

Mistrz Ostrzy użył swej pierwszej umiejętności, poprawiając ostrość oraz twardość swojej broni. Dwarg, również użył swej umiejętności, wskazał młotem na Sarana, aby wzmocnić jego pancerz, była to pierwsza umiejętność krasnoluda. Hisashi również pomógł, użył swej Mistrzowskiej umiejętności, wbijając szablę, w ziemię wzmocnił wszystkie umiejętności, jak i statystyki, nie tylko Sarana, ale i całej reszty. Umiejętność Mistrzowska Hisashiego nosi nazwę potęga tysiąca istnień.

-Szanuję, że staracie się pomóc przyjacielowi, ale skoro ma być to walka jeden na jednego... (Kinshi)

Smok pochylił się i wbił wszystkie swe szpony w ziemię. W jednej chwili zaczęła ona pękać, odgradzając wszystkim dostęp od Sarana i Kinshiego, a gdyby ktokolwiek z nich chciał się włączyć do walki, czekały na jego strasznie ostre kamienie, które wyrosły z dziur utworzonych przez smoka. Krócej mówiąc, byli oni w pułapce, bez możliwości ucieczki.

-Możecie odpocząć. - z uśmiechem (Kinshi)

Hisashi powiedział do siebie pod nosem:

-Ten stwór zaczyna mnie powoli irytować.

Rozpoczęła się krótka rozmowa.

-Cz-czy Kazaki przeżyje? - bardzo zmartwiona (Junriri)

-Nie wiem, ale na wszelki wypadek poszukajcie stąd jakiegoś wyjścia. (Zerken)

-Nie trzeba, przecież bez problemu mogę zniszczyć te wszystkie kolce. (Dwarg)

-No, niby tak, ale wciąż zostaje nam ta wielka dziura, która nas otacza. (Zerken)

-Racja... Wątpię, żebyśmy dali radę przejść. Jak myślisz Hisashi? (Dwarg)

-Hmm... Nawet jeśli znajdziecie wyjście, zostajemy tutaj. (Hisashi)

-C-co? Niby czemu? Przecież trzeba mu pomóc! (Kazaki)

-Tak, musimy. Dlatego najlepsze co możemy zrobić to siedzieć tutaj. (Hisashi)

-Ale jak to mu pomoże? (Kazaki)

-Egh... - zażenowany - Czy może go ktoś oświecić? (Hisashi)

-Tak, chyba wiem, o co ci chodzi. Kinshi chce walczyć z Kazakim sam na sam, co oznacza, że jeśli mu przeszkodzimy, może to się źle skończyć. (Dwarg)

-Dziękuję. (Hisashi)

-Rozumiem. (Kazaki)

-W trakcie ich walki możemy znaleźć jakieś słabe punkty tego potwora. Miejcie oczy szeroko otwarte. (Hisashi)

Zerken użył swojej pierwszej umiejętności, aby wspomóc wizję Sarana, Hisashi uśmiechnął się. Akcja wraca do Kinshiego i Sarana. Mistrz Ostrzy jest gotów do walki, czeka na ruch przeciwnika w swojej pozycji bojowej, Kinshi natomiast usiadł. Saran lekko się zdziwił i opuścił gardę.

-Kazaki, co ty na chwilę rozmowy. Chciałbym zamienić z tobą kilka zdań.

Saran uniósł lewą brew.

-To jak? Zgadzasz się?

-W porządku, ale o czym chcesz rozmawiać? ~Teraz tylko nie spalić przykrywki.

-Słyszałem pogłoski, że to ty masz mnie zabić, kto by pomyślał. 

-Co w tym dziwnego?

-Wiele. Miałem okazję widzieć, jak walczysz, masz potencjał, ale sądzisz, że to wystarczy, aby mnie pokonać?

-Nie spodziewałem się, że przybędziesz tak wcześnie. Myślałem, że będę miał więcej czasu na trening.

-Hyh... Chcesz wiedzieć, jak się o tobie dowiedziałem?

-Oczywiście. Prawdę mówiąc, miałem nadzieję, że mi to powiesz.

-Tak więc. Pewnego dnia, gdy byłem u siebie, dostałem wezwanie od mego ojca, ponoć było to bardzo ważne. Wyruszyłem natychmiast, na miejscu spostrzegłem mega ojca rozmawiającego z innym smokiem...

~Czy on mówi o ..?

-... był to smok, który ledwo uszedł z życiem. Na całym jego ciele były rany walki.

~Tak. Gdybym tylko go wcześniej zabił.

-Tak się składa, że mój ranny brat był w stanie opowiedzieć mi, co się wydarzyło.

Powrót do przeszłości. W pomieszczeniu znajdują się Kinshi, jego ojciec i ranny smok. Samo pomieszczenie było ogromnym oktagonem, na którego końcach znajdowały się kolumny, z których płynęła ława, całe pomieszczenie miało kolory wielu odcieni czerwonego.

-Jesteś wreszcie. - do Kinshiego (Ojciec Kinshiego)

-Wybacz moje spóźnienie. Co się stało? (Kinshi)

Kinshi spojrzał na rannego brata.

-Qubara! (Kinshi)

Kinshi podbiegł i pochylił się nad bratem. Qubara nie leżał na ziemi, jednak Kinshi musiał pochylić się ze względu na swą wielkość.

-Co oni ci zrobili... (Kinshi)

-Spokojnie bracie, przeżyję. (Qubara)

-Opowiedz nam, co się wydarzyło. (Ojciec Kinshiego)

-Tak królu. (Qubara)

Ojciec Kinshiego jest mniejszy od syna, jednak wciąż wyższy niż pozostałe smoki. Jest on bardzo muskularny, a jego pazury są rozgrzane do czerwoności. Jest smokiem rangi pierwszej. Qubara natomiast jest typowej dla smoków wielkości, jak przystało na smoka rangi siódmej. Każda część jego ciała jest poturbowana,  a większość jego złamana, skrzydła zniszczone, a cała reszta strasznie zadrapana od ostrych broni.

-Udałem się do świata tych ludzi, jak kazałeś. Niestety nie udało mi się dowiedzieć, czemu nasze portale są zamknięte. Zamiast tego zostałem zaatakowany przez dwóch ludzi. (Qubara)

-Możesz powiedzieć mi, jak wyglądali? (Ojciec Kinshiego)

-Niestety, wybacz. Pamiętam jednak, że jeden z nich używał długich ostrzy, a drugi był magiem. (Qubara)

-Rozumiem, idź odpocząć. Dokończymy rozmowę sami. (Kinshi)

-Jak sobie życzysz. (Qubara)

Smok opuścił smoczy pałac. Kinshi spoglądał na ojca, a po chwili strzelił w niego kulą ognia, ta wybuchła, gdy tylko w niego trafiła. Ojciec Kinshiego nie odczuł bólu ani nie miał na sobie żadnego choćby zadrapania, jego skóra jest bardzo odporna na jakiekolwiek obrażenia.

-Ojcze, co ty sobie myślałeś, wysyłając go tam samego?

-Skąd miałem wiedzieć, że go dopadną? Poza tym przecież mogłeś go wyśledzić swoją mocą.

-Nie zmieniaj tematu. Przestań wysyłać naszych braci samych, czy zdajesz sobie sprawę, co by się stało, gdyby Qubara spotkał tego całego Zerkena?

-Wiem, nie jestem idiotą.

-W takim razie to pokaż, bo póki co wygląda to zupełnie inaczej.

-Skończmy ten temat.

-Nie, zakazuję ci wysyłania tak słabych smoków na samotne misje, zrozumiałeś? - stanowczo

-Dobrze wiesz, że nie możesz mi rozkazywać.

-Ale nie zmienia to faktu, że zrobię to, jeśli będzie trzeba. Rozumiemy się?

Ojciec Kinshiego zdenerwował się i zaczął warczeć na syna. Po chwili się uspokoił.

-Wybacz synu, masz rację.

-To dobrze. Chciałeś ode mnie coś jeszcze?

-Tak. Czy słyszałeś może o Kazakim?

-O kim?

-Zanim tu przybyłeś, Qubara wspomniał mi o młodym chłopaku, dowiedział się o nim od tamtych dwóch ludzi.

-Przesłuchiwał ich?

-Nie bądź głupi. Podsłuchał ich rozmowę, gdy udawał martwego, sprytne stworzenie.

-Nie mam pojęcia, kim jest ten chłopak.

-Ponoć ma on zostać twoim przyszłym zabójcą.

-Że niby człowiek miałby mnie zabić?

-Też w to nie wierzę, ale nie możemy być tego pewni. Będziesz musiał się tam udać i go odnaleźć.

-O to się nie martw, zabiorę ze sobą Tsuurę.

-W porządku. 

-To wszystko?

-Tak. Możesz odejść.

Kinshi opuścił pałac. Akcja z powrotem wraca do teraźniejszości, odezwał się Saran:

-Czyli to tak o mnie usłyszałeś.

-Tak...

Kinshi przypominając całą tę historię, spojrzał na Sarana i dokładnie zaczął go oglądać, głównie jego broń. 

~Hmm... Wojownik z długimi ostrzami...

Saran wstał.

-Więc jak będzie? Zabijesz mnie? 

-Hmm... To twoje życzenie?

-Nie, ale nie wydaje mi się, żebyś nas wypuścił.

-Oczywiście, że was nie wypuszczę.

Kinshi wstał, a Saran przyjął pozycję bojową. Smok wbił swój ogon w ziemię, a gdy go wyjął, znajdował się na nim wielki głaz, niewzruszona bestia rzuciła nim w Mistrza Ostrzy, ten zniszczył go jednym uderzeniem swojej umiejętności.

-Jako człowiek jesteś dość silny, ale to nic w porównaniu do smoka. Podziwiam to, jak poradziłeś sobie z tymi golemami, ale nie zrobiłeś tego sam. Gdyby nie Hisashi, najprawdopodobniej bylibyście już martwi.

Saran zaatakował, jednak gdy wymierzał ataki w przeciwnika, zauważył, że bestia nic sobie z tego nie robi, użył swej Mistrzowskiej umiejętności, aby zniszczyć jego skorupę, a następnie próbował ponownie skrzywdzić wroga, bezskutecznie.

-To nie ma sensu, możesz przestać.

Saran próbował odskoczyć, jednak Kinshi był szybszy, uderzył przeciwka, a ten odleciał i uderzył ciałem w głaz znajdujący się niedaleko, który powstał w wyniku zmian terenu, łamiąc go na pół bolesnym upadkiem. Hisashi mówił do siebie szeptem:

-Nie teraz. Wstawaj.

Po chwili Saran podniósł się i skierował swój wzrok na smoka.

-Czemu nie mogę cię zranić?

-Bo jesteś za słaby.

Kinshi podbiegł do Mistrza Ostrzy i próbował uderzyć go kilkukrotnie, jednak ten uniknął wszystkiego.

-Potrafisz się ruszać człowieku, to muszę ci przyznać.

Kinshi wbił swoje szpony w ziemię, sprawiając, że całe góry i okolice zaczęły się trząść. Teren przy Saranie nagle zaczął pękać, bohater musiał pozostać w ruchu, aby nie wpaść w żadną dziurę. Po chwili miejsce, gdzie odbywała się walka, zostało totalnie zrujnowane, a Saranowi skończyły się miejsca do ucieczki, siła którą dzierżył Kinshi, była naprawdę potężna.

-I co teraz zrobisz Kazaki?

Prawdziwy Kazaki rozmawiał wtedy z całą resztą.

-Musimy mu pomóc! (Kazaki)

-Niby jak? (Hisashi)

-N-nie wiem, ale na pewno Mistrz ma jakiś plan, jestem tego pewien. (Kazaki)

-Ehh... Dwarg rozwalisz dla mnie te spiczaste kamienie? (Hisashi)

-Mówisz, masz. (Dwarg)

Dwarg kilkoma uderzeniami młota w ziemię, zniszczył wszystkie kamienie.

-Co teraz? (Dwarg)

Hisashi zagwizdał i krzyknął:

-KAZAKI MOGĘ CIĘ PROSIĆ!?

Saran słysząc te słowa, natychmiast pobiegł do reszty towarzyszy, nie było to jednak łatwe, ponieważ cały ten czas był atakowany na różne sposoby, głównie jednak Kinshi rzucał w niego głazami. Na szczęście Mistrzowi Ostrzy udało się dotrzeć do pozostałych. 

-Widzisz te kamienie, które Dwarg zniszczył? Utwórz z nich most, szybko. (Hisashi)

-Robi się. (Saran)

Saran wykonał polecenie, most, który został utworzony, pozwolił wszystkim wydostać się z pułapki. Wszyscy bohaterowie, poza Junriri, która trzymała dystans, zaczęli biec na Kinshiego. Wszyscy zaczęli atakować smoka, Dwarg wraz z Kazakim zajął się nogami, Saran wskoczył bestii na grzbiet, Zerken atakował lewą głowę, Hisashi zaś prawą, dziewczyna starała się wesprzeć wszystkich, odwracając uwagę smoka bełtami z bombami dymnymi. Kinshi pomimo przewagi liczebnej przeciwników, odpierał ich ataki bez żadnego problemu, jednak odniósł nieznaczne rany, które zregenerowały się w mgnieniu oka. W trakcie walki Mistrz Miecza spytał:

-Hisashi co do tamtej pułapki. Cały czas miałeś ten plan w głowie?

Hisashi nie przestawał walczyć, jednak odpowiedział:

-Tak, nie miejcie mi tego za złe, jednak chciałem się przekonać czy nasz bohater Kazaki da radę sprostać swojemu przeznaczaniu.

Kazaki usłyszał te słowa i zrobiło mu się ciężko na sercu. Po jeszcze kilku wyprowadzonych atakach, widząc, że nie ma to sensu, bohaterowie odbiegli od Kinshiego i zgrupowali się.

-Mam nadzieję, że jesteście wdzięczni Hisashiemu, gdyby go tu nie było, już dawno bylibyście moi. (Kinshi)

-Czyżby coś szło nie po twojej myśli? (Hisashi)

-Skądże. (Kinshi)

-Hyh... Oczywiście, mógłbyś nas zabić, ale wolisz się z nami droczyć, jak z dziećmi, bo twierdzisz, że zabijesz nas na sto procent. (Hisashi)

-Nagle przestałeś się mnie bać? (Smok)

-Wciąż się ciebie boję, ale z każdą minutą wydajesz mi się o wiele słabszy od smoka, przed którym nas ostrzegano. (Hisashi)

~Chłop ma jaja. Razem z Zerkenem tworzą super zespół. (Kazaki)

-To może pokażę ci moją prawdziwą moc. (Kinshi)

-W takim razie zakończmy to tu i teraz, nuży mnie twoja obecność. (Hisashi)

-Jak sobie życzysz. Nawet nie zauważysz, co cię zabiło. (Kinshi)

Kinshi zaczął płonąć białym płomieniem.

********************************************************

Qubara czyt. Kubara

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top