Rozdział 31 - Kinshi i golemy
Na niebie pojawił się kolejny smok, jednak nie był on taki jak ten poprzedni. Zerken zaczął się trząść.
-Co ci jest? (Kazaki)
Kazaki również spojrzał w górę, po chwili również się przeraził.
-N... Nie, to nie może być prawda. (Kazaki)
-Co wyście tam zobaczyli? (Hisashi)
Mistrz Szabli wraz z całą resztą spojrzeli w niebo. Nic dziwnego, że wszyscy poza Dwargiem i Hisashim się przerazili, na niebie ujrzeli gigantycznego smoka, nikt z nich nie miał wtedy wątpliwości, był to Kinshi.
-Nienienienienienienie! Tonietakmiałowyglądać! (Kazaki)
-Musimy stąd natychmiast uciekać! (Zerken)
Wszyscy zaczęli wycofywać do koni, poza Hisashim, który stał w miejscu i jedynie westchnął.
-Hisashi! Co ty wyrabiasz!? Rusz się! (Saran)
Mistrz Szabli nawet się nie odwrócił, jedynie rzekł:
-Sądzicie, że on da nam uciec? (Hisashi)
Zerken zatrzymał się.
-On ma rację... (Zerken)
Gdy Kinshi ich spostrzegł, od razu do nich podleciał, dotąd jedynie na nich spoglądał, wyczekując ich reakcji. Nikt z nich nie wiedział, że Kinshi posiadał niezwykle wyczulony słuch, który pozwala mu usłyszeć to, co chce, a co za tym idzie, słyszał całą ich rozmowę. Z czasem przemówił, jego głos był bardzo głośny, na tyle, żeby wprawić kamienie w trzęsienie.
-Oczywiście, że on ma rację Zerkenie. Na waszym miejscu posłuchałbym go.
Saran, Kazaki i Junriri, spanikowali. Hisashi, Dwarg i Zerken byli bardziej opanowani, znali swoją sytuację. Wszyscy wrócili do Hisashiego. Bestia, patrząc w ich stronę, odezwała się ponownie.
-Mądra decyzja.
Po czym w ułamku sekundy wylądował przy swym martwym bracie. Smoki były bardzo sentymentalnymi istotami, jednak niektóre ich uczucia różnią się od ludzkich, mimo to znaczą to samo. Przykładowo, jeśli na wojnie umrze wielu żołnierzy, nie każdy pamięta o wszystkich, ponieważ w dużej większości wcale ich nie znali. U smoków jest na odwrót, każdy smok zna każdego i gdy umiera jeden, cały gatunek żegna martwego brata bądź siostrę. Dlatego też, gdy Kinshi wylądował przy zwłokach smoka, położył na nim swoją łapę i pochylił głowę.
-Wybacz bracie, że nie zdążyłem na czas. Twe poświęcenie zostanie zapamiętane, a teraz odpoczywaj Tsuura.
Tsuura było imieniem martwego smoka. Następnie po wypowiedzianych słowach Kinshi zabrał łapę i zionął w zwłoki ogniem. Po czym odwrócił się do jego zabójców, aby z nimi porozmawiać. Jego ton, jak i głos, były opanowane, a jego emocje nie ukazywały nienawiści.
-Zerkenie, dlaczego tak bardzo nas nienawidzisz?
Wszyscy opuścili nieco gardę, widząc, że Kinshi nie zamierza ich atakować. Smok ten był o wiele większy od innych. Jego łuski są krwisto czerwone i błyszczą jak rubiny, szpony wyglądają na zrobione z najczystszego i najmocniejszego materiału na świecie. Na swej głowie ma dwie pary oczu, jedną otwartą, drugą zaś zamkniętą. Poza nimi posiada jeszcze dwie warstwy zębów w paszczy. Z czubka głowy, aż do końca jego ogona wydobywa się ogień, który ciągnie się po całej jego szyi i grzbiecie.
-Czy każdy smok zna moje imię? (Zerken)
-Tak, jesteś dość popularny wśród mego grona. Jednak chyba nie muszę mówić ci dlaczego, Tsuura już ci to wyjaśnił. Bardzo chciałbym poznać twoich towarzyszy. (Kinshi)
-Twoje niedoczekanie. (Hisashi)
-Nienawiść, powaga i duma. Ty zapewne jesteś Hisashi. (Kinshi)
-Tch... (Hisashi)
-Nie znam niestety całej reszty. Bylibyście tak mili? (Kinshi)
-Dlaczego mieliby przedstawić się tobie? (Hisashi)
-Nie muszą, ale nie uważasz, że lepiej wiedzieć z kim ma się do czynienia? Wydaje mi się, że akurat ty powinieneś to wiedzieć. (Kinshi)
~Czego ty od nas chcesz? Czemu nas po prostu nie zabijesz? Mógłbyś zrobić to bez problemu. (Hisashi)
-Więc, jak będzie? Nie dajecie się prosić. (Kinshi)
-Co dostaniemy w zamian? (Hisashi)
-Za podanie czterech imion..? (Kinshi)
Smok pochylił się do Hisashiego.
-Co ty na kilka odpowiedzi? (Kinshi)
-Przedstawcie się. (Zerken)
~Zerken!? (Hisashi)
Hisashi spojrzał na Zerkena, jednak nie zrobił nic więcej, zero złości, zdziwienia, nienawiści. Kinshi usiadł i czekał na odpowiedź.
-Nazywam się Dwarg.
-Jestem J-Junriri.
-Jestem Ka...
Saran szturchnął Kazakiego łokciem.
-Jestem Kazaki. (Saran)
~Nie wiem, czy to odwaga, czy głupota. Mimo to dobrze, że na to wpadłeś. (Hisashi i Zerken)
-Hmm... Kazaki. Zatem kim jest ten młodzieniec? (Kinshi)
-S-Saran. (Kazaki)
-Rozumiem. Miło was poznać. (Kinshi)
-Nie udawaj, wszyscy wiemy, że przyszedłeś tu tylko po to, aby nas zabić. (Hisashi)
-Hisashi nie bądź taki surowy. Przecież to nie ja atakuję wasz gatunek. Tylko wy. (Kinshi)
-Kto powiedział ci, że to my zaczęliśmy? (Zerken)
-Powiem ci kto. W końcu obiecałem. (Kinshi)
-Streszczaj się. (Hisashi)
-Bo widzicie, to wszystko rozpoczęło się od jednego, małego, lecz tragicznego dla mnie wydarzenia. Pewnego dnia, gdy wróciłem do domu po wielu dekadach nieobecności, świętowaliśmy wraz ze wszystkimi innymi smokami, gdy nagle dostaliśmy wiadomość od naszych zwiadowców. Okazało się, że jeden z WASZYCH ludzi zabił moją siostrę, był to dla nas sygnał, że sojusz między ludźmi a smokami dobiegł końca. (Kinshi)
-A więc to tak... (Zerken)
-Uważasz nas za idiotów? Sądzisz, że uwierzymy w te brednie? (Hisashi)
-Niby czemu uważasz, że kłamię? (Kinshi)
-Prawdę mówiąc, nikt z nas nie zna prawdy, nie dziwię się, że Hisashi ci nie ufa, z resztą, pewnie tak jak cała reszta. (Dwarg)
-Domyśliłem się, jednak chcieliście odpowiedzi, więc ich wam udzielam, mogę przysiąc, że każde słowo, które wyszło i wyjdzie z moich ust, jest niepodważalną prawdą. Coś jeszcze? (Kinshi)
-Powiedz nam, gdzie jest cała reszta twoich braci. (Hisashi)
-Chodzi ci o mój dom? (Kinshi)
-A niby o co innego? (Hisashi)
-Wybacz, ale dla bezpieczeństwa mojej rodziny, nie mogę wam dokładnie powiedzieć, gdzie mieszkamy, wiedz tylko, że nasz świat znajduje się poza waszym zasięgiem. (Kinshi)
-Jak to, poza naszym zasięgiem? (Dwarg)
-Po prostu nie dostaniecie się tam w żaden zwykły sposób. Nie powiem nic więcej. (Kinshi)
-Tak czy inaczej. Co ma znaczyć wtargnięcie na te góry? To nie jest wasz teren. (Hisashi)
-Odpowiedz mi najpierw na moje pytanie. Co nazywasz wtargnięciem? Tsuura wprawdzie przybył tu, ale nie miał złych zamiarów. (Kinshi)
-A-ale próbował nas wszystkich zabić. (Junriri)
-No tak, przecież wasze zamiary były inne. - ironicznie (Kinshi)
Nastała chwila ciszy.
-Rozpoczynacie wojnę, zabijając moją rodzoną siostrę, a następnie mordujecie wszystkie inne smoki, które ujrzycie. Powiem wam jedno, wiem, co robi każdy ze smoków, żadna informacja mi nie umyka, jestem w stanie kontrolować każdego z nich. Tak się składa, że wiem również o każdej ich potyczce z ludźmi, wiecie, co to oznacza? (Kinshi)
-Tak... Tak wiemy. (Zerken)
-Więcej smoków padło ofiarą waszych ostrzy niż ludzi od naszych szponów czy ognia. Różnica jest taka, że my nie atakujemy ludzi, gdy tylko ich spotkamy, mój gatunek ma na tyle szacunku do waszego, aby nie atakować bezbronnych. W końcu wielu z nas wciąż ma tu swoich przyjaciół tak jak mój ojciec. (Kinshi)
-Nie wierzę w ani jedno twoje słowo. Jaki mam powód, aby to robić? (Hisashi)
-Nie masz, nie wymagam od ciebie, abyś w to uwierzył. (Kinshi)
-No dobra, ale powiedziałeś, że wielu z was nie atakuje ludzi. Nie powiedziałeś co z tobą. (Saran)
-Ja nie jestem jak oni, jednak nie atakuję bezbronnych z szacunku do mojego ojca, tak jak mówiłem, ma tu swojego przyjaciela. (Kinshi)
-Ale? (Dwarg)
Kinshi podniósł się, otworzył resztę swoich oczu i wyprostował skrzydła.
-Ale nie mogę patrzeć, jak ktoś bezkarnie morduje moich braci i w taki sposób dewastuje ich ciała. W tym miejscu kończy się wasza przygoda. (Kinshi)
Bohaterowie dobyli broni, natomiast Kinshi zaczął płonąć niebieskim ogniem.
-Co się dzieje? (Kazaki)
-Chyba zmienia formę, szykujcie się. (Zerken)
Po czasie ogień przeistoczył się w wodę. Cały teren wokół Kinshiego był mokry, wszędzie było błoto i kałuże, a sam smok zmienił swój wygląd. Kinshi przybrał formę amphithery. Jego wygląd zmienił się radykalnie. Smok przybrał niebieski kolor, a łuski zniknęły i pozostała jedynie śliska skóra. Wszystkie cztery nogi również zniknęły, a ogon nieznacznie się wydłużył. Pysk pozostał praktycznie bez zmian, poza tym, że lekko zmalał. Ogień z jego ciała również zniknął, a zamiast niego zostało ono pokryte wodą. Podleciał do pobliskiego stawu i zanurzył się w nim, pozostawiając na wierzchu jedynie głowę, po czym zaczął tryskać cienkim, ale za to śmiertelnym strumieniem wody, który bez problemu mógłby przeciąć najsilniejszą zbroję, czego doświadczył Dwarg. Biorąc pod uwagę jego opancerzenie, które było dość ciężkie, nie mógł on uniknąć ataku Kinshiego, jak pozostali co sprawiło, że strumień trafił go w lewą rękę, tym samym pozbawiając go opancerzenia w tym miejscu i przy okazji lekko go raniąc. Zapanował chaos.
-Dwarg! (Zerken)
-Spokojnie, przeżyję. (Dwarg)
-Co robimy!? (Kazaki)
-Trzymaj się z tyłu! Zajmiemy się nim. (Hisashi)
-Przecież nie dacie mu rady! (Kazaki)
-Masz lepszy pomysł? (Hisashi)
-Przestańcie! Na waszym miejscu skupiłbym się na czym innym. (Dwarg)
-Co masz na myśli? (Zerken)
-Nie widzicie? Golemy! (Dwarg)
Kinshi rozszerzył swój strumień, czyniąc go mniej śmiercionośnym. Za cel obrał sobie pozostałości po golemach, które Zerken wcześniej zabił. Gdy smok skończył, wyskoczył z wody i zaczął szybować w powietrzu. Każdy kamień, czyli golem, podniósł się. Nie były to już zwykli kamienni przeciwnicy, tym razem powstali ponownie jako nowe, odrodzone, potężniejsze wersje, o czym mieli przekonać się bohaterowie.
-Cz-czy on właśnie przyzwał je do życia!? (Junriri)
-Na to wygląda, ale nie zapominajmy, że to tylko golemy! (Zerken)
Saran rzucił się na jednego. Odciął rękę stwora i natychmiast trafił go wybuch, który odepchnął go z powrotem do reszty. Ręka golema zrosła się, a Kinshi jedynie śmiał się z góry.
-Co to ma być!? (Saran)
Dwarg pomógł mu wstać.
-Nie mam pojęcia, ale nie wygląda to na coś łatwego. (Dwarg)
Golemy rzuciły się na bohaterów. Dwa na Zerkena, dwa na Hisashiego oraz po jednym na całą resztę. Wszyscy rzucili się w wir walki, a smok jedynie się przyglądał. Mistrzowie nie mieli zbytnio problemów z wrogiem, co innego Junriri i Kazaki. Mimo iż Mistrzowie sobie jako tako radzili, nie byli w stanie pomóc innym, nieśmiertelni przeciwnicy nie dawali za wygraną, każdy był zdany na siebie. Junriri znała techniki walki, jednak jej siła opierała się na zasięgu, oznacza to, że walka oko w oko z przeciwnikiem była dla niej trudna. Kazaki starał się wykorzystywać wszystkie ruchy, które do tej pory poznał, jednak z czasem kończyły mu się pomysły, a jego ciało męczyło się coraz bardziej. Udało mu się przeciąć golema w pół, jednak ze zmęczenia upadł na kolana.
-N-nie damy r-rady... - zdyszany (Kazaki)
-Trzymajcie się, musi być jakiś sposób, aby je zabić. (Zerken)
-Dwarg bariera! Wszyscy do Sarana! (Hisashi)
~Saran to ja, co nie? (Kazaki)
Wszyscy uczestnicy potyczki zebrali się przy opadniętym z sił Kazakim. Następnie Dwarg użył swej drugiej umiejętności i utworzył na około wszystkich mur z ziemi, aby zablokować drogę przeciwnikom. Golemy nie dawały rady przedostać się do środka.
-Dobra mamy chwilę czasu. Wszyscy cali? (Hisashi)
-Ta, mniej więcej. (Saran)
-To dobrze, jakieś pomysły? To nie są już zwyczajne golemy, ten smok posiada umiejętności, których nie jesteśmy w stanie przebić, a na pewno ma ich o wiele więcej. (Hisashi)
-I tego się boję. Nie zauważyliście czułych punktów tych golemów? (Zerken)
-Nie. (Dwarg)
-Niestety, ale chyba mam pomysł. (Junriri)
-To czekamy. (Hisashi)
-A co gdyby tak sprawić, że cała woda z tych golemów wyparuje? (Junriri)
-No dobrze, ale jak chcesz tego dokonać? (Zerken)
Hisashi odwrócił się do Sarana.
-Kazaki. (Hisashi)
Kazaki podniósł głowę, ale tym który się odezwał był Saran.
-Tak? (Saran)
-Twoja umiejętność. (Hisashi)
-Racja, możesz podpalić swoje ostrza, żeby to zrobić. (Zerken)
-No dobra, spróbuję. (Saran)
-Dobra trzymamy wszystko z dala od niego. Dwarg, ściana. (Hisashi)
-Ta jest! (Dwarg)
Dwarg zniszczył ścianę pojedynczym uderzeniem młota w ziemie, a Saran podpalił swoje ostrza i przywołał cztery latające, ogniste lance przy sobie.
-Staraj się jedynie, aby latały przy nich, tak będzie szybciej. (Hisashi)
-W porządku. (Saran)
Saran wykonał polecenie Hisashiego, skierował wszystkie cztery lance w stronę jednego z golemów i manewrował nimi, póki z golema uleciała cała para. Gdy już się to wydarzyło, Saran powiedział:
-Już! Spróbujcie go zabić!
Hisashi w jednej chwili rzucił się na osłabionego golema i odciął mu każdą kończynę. Golem nie powstał ponownie.
Kinshi uśmiechnął się.
-Dobra ludzie to jest to! Kazaki do roboty! (Hisashi)
-Robi się! (Saran)
Po pewnym czasie bohaterowie zabili wszystkie golemy. Większość bohaterów już opadała z sił, jednak Kinshi nie dawał im nawet chwili wytchnienia, zleciał z nieba i stanął przed nimi w swojej formie smoka.
-Imponujące. Widzę, że główki pracują. (Kinshi)
-Masz coś jeszcze do powiedzenia? (Hisashi)
-Mam i to dużo. (Kinshi)
Kinshi zaczął płonąć brązowym płomieniem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top