Rozdział 28 - Mistrz Szabli

Kazaki przyglądał się jedynie, jak straże ciągną bezradną kobietę do zamku. Jednocześnie zastanawiając się, kim jest człowiek obok niego. Z ciekawości spytał:

-Przepraszam, ale kim pan jest i skąd pan zna moich przyjaciół? (Kazaki)

-Zwę się Hisashi. Jestem pewien, że mnie kojarzysz. (Hisashi)

-Kazaki, to Mistrz Szabli. (Junriri)

-No widzę. Miło Mistrza poznać. (Kazaki)

-Może się przejdziemy? (Hisashi)

-Z przyjemnością. (Kazaki)

Jak powiedzieli, tak też zrobili. Cała trójka udała się na spacer po trzecim dystrykcie. Kazaki i Junriri mieli do Mistrza Szabli wiele pytań. Hisashi to mężczyzna dumnej postury, ma 188 centymetrów wzrostu i 36 lat. Ma krótkie brązowe włosy oraz krótką brodę, ciemnozielone oczy oraz umięśnione ciało. Przeważnie nosi szlacheckie ubrania.

~Zerken mówił, żebym nie palnął czegoś głupiego, więc opanuj się człowieku. -Jak pan nas znalazł? (Kazaki)

-Dosłownie przypadkiem, prawdę mówiąc, zaciekawił mnie krzyk tej kobiety. (Hisashi)

-Z ciekawości. Co miał pan na myśli mówiąc o zasadach Miasta? Wiem, że to Miasto rządzi się innymi zasadami niż reszta, ale gdyby mógł mi to Mistrz objaśnić trochę bardziej szczegółowo. (Kazaki)

-Farengar ani Dwarg nic ci nie mówili? (Hisashi)

-Mówili, ale bardzo ogólnie. (Kazaki)

-W porządku, ale słuchaj uważnie, bo nie będę dwa razy powtarzał. Sam widziałeś, jak bardzo to Miasto jest zabezpieczone, zakładam, że byliście we wszystkich dystryktach. (Hisashi)

-Tak, niedawno skończyliśmy zwiedzać. (Junriri)

-Dobrze, widzieliście zatem wieże strażnicze, służą one do pilnowania mieszkańców oraz ogólnego bezpieczeństwa i spokoju w Mieście. Zabezpieczenia są tu na najwyższym poziomie, jeśli ktokolwiek chciałby się tu wedrzeć, mogę poręczyć, że nawet nie przeszedłby przez fosę. (Hisashi)

-Czy wszyscy przybysze sprawdzani są w identyczny sposób? (Junriri)

-Tak. Bez wyjątków, choćby przybyli tu wszyscy królowie, każdy zostałby sprawdzony. (Hisashi)

-A Wyrocznia? (Junriri)

-... (Hisashi)

-... ~Niedobrze. (Kazaki)

Hisashi stanął w miejscu i odwrócił się w stronę Junriri.

-Jak ci na imię? (Hisashi)

-J-Junriri. (Junriri)

-Hmm... Zadałaś strasznie głupie pytanie... (Hisashi)

-P-przepraszam... (Junriri)

-... Aczkolwiek ciekawe. (Hisashi)

~Oof... (Kazaki)

-Będę z wami szczery, nigdy nie zastanawiałem się, co by się stało, gdyby przybyła tu Wyrocznia. Król tego ze mną nie konsultował, więc wydaje mi się, że nie mamy na razie pojęcia, co byśmy zrobili. Hmm... Zaintrygowałaś mnie. (Hisashi)

Junriri uśmiechnęła się.

~Udało jej się go rozluźnić, tyle dobrego. Nie mogę rozmawiać z nim jak z resztą, Zerken prosił, żeby uważać. -Mistrzu Hisashi, dlaczego tamci strażnicy zabrali tę kobietę? (Kazaki)

-Kazaki, skąd mam wiedzieć? Powiedziałem ci wcześniej, że dotarłem tam, gdy już dawno krzyczała. (Hisashi)

-Ohh... (Kazaki)

-Jednakże domyślam się. Czy zauważyłeś tamtą żywność na ziemi, przy strażnikach? (Hisashi)

-Tak. Według mnie ta kobieta upuściła to jedzenie, gdy strażnicy ją łapali. (Kazaki)

Hisashi uniósł jedną brew ze zdziwienia.

-Tak uważasz? (Hisashi)

-Tak mi się wydaje. (Kazaki)

-Ehh... (Hisashi)

Hisashi złapał się za głowę.

-C-coś nie tak? (Kazaki)

-To jedyna rzecz, na jaką udało ci się wpaść? Po takim czasie? (Hisashi)

~Przecież nie minęło nawet dziesięć minut od tamtego wydarzenia. -No, tak. Mistrz uważa inaczej? (Kazaki)

-Nie tylko uważam, wiem, że było inaczej. (Hisashi)

-Hę..? (Kazaki)

-Dam ci małą wskazówkę albo nawet i dwie. Wcześniej mówiłem ci, po co są tu te wieże. Wiedz jeszcze, że w tym Mieście nawet ściany mają uszy i oczy, nieważne co powiesz, najprawdopodobniej nie umknie to strażnikom. Spróbuj pomyśleć o tej sytuacji na odwrót. (Hisashi)

-Ta kobieta zrobiła coś złego, prawda? (Junriri)

-Nie odpowiadaj na pytanie, które nie zostało zadane tobie. (Hisashi)

-Przepraszam. (Junriri)

Dziewczyna spuściła głowę.

-Mówiła, że bardzo tego potrzebuje i że podatki zabrały jej wszystko... Czy ona ukradła to jedzenie? (Kazaki)

-Zgadza się. (Hisashi)

-Skoro bardzo potrzebowała tego jedzenia, czemu nie mogli trochę jej tego dać? (Kazaki)

-Kazaki, nie będę surowy, ponieważ nie znasz tego Miasta. Przypomnij sobie, co mówiłem ci o zasadach panujących tutaj. (Hisashi)

-Łamanie zasad jest niedopuszczalne, ale jakie to zasady? (Kazaki)

-Zasad jest wiele, więc pozwól, że je streszczę. Patrząc na to logicznie, zamachy, morderstwa no i oczywiście kradzieże są zabronione. Czasem straże przeprowadzają tak zwane przeszukania, sprawdzają oni wtedy czy nie masz jakiś niebezpiecznych rzeczy przy sobie lub w domu. Przyjeżdżając tutaj, powinniście się z tym zaznajomić. (Hisashi)

-W porządku, a jakie są kary za łamanie takich zasad? (Kazaki)

-Wybiera się karę jedną z dwóch. Zazwyczaj jest to wygnanie z Miasta, ciebie oraz całej twojej rodziny. Drugą opcją jest ścięcie. (Hisashi)

Kazaki i Junriri zrobili wielkie oczy.

-Jak to... Ś-ścięcie? (Kazaki)

-Nie widziałeś nigdy, jak ktoś umiera? (Hisashi)

Hisashi trafił w czuły punkt, Kazaki wiedział, co znaczy śmierć.

-Nie mówmy o tym. (Kazaki)

-Hyh... Chciałbyś zapytać o coś jeszcze? (Hisashi)

-... (Kazaki)

Kazaki nie odpowiadał, Junriri spojrzała na niego i powiedziała:

-Ja chcę, mogę? (Junriri)

-Owszem. (Hisashi)

-Ta kobieta wspominała coś na temat podatków, o co jej chodziło? (Junriri)

-Wszyscy płacą podatki. W waszym Mieście, również, mylę się? - ironicznie (Hisashi)

-N-nie, nie o to mi chodzi. Mówiła o tym, że zabrały jej wszystko. (Junriri)

-Widzisz, to Miasto musi na siebie jakoś zarabiać, aby bezpieczeństwo było tak wysokie, dlatego podatki są tu przepotężne. Nie każdego stać na życie tutaj. (Hisashi)

-Ohh... Mówi pan, że nie każdego stać by tutaj mieszkać, ale razem z Kazakim, widzieliśmy sporo ludzi, kiedy się przechadzaliśmy. (Junriri)

-To, że nie każdego stać na życie w tym miejscu, wcale nie oznacza, że mieszka tu mało ludzi, ale jeśli komuś skończą się pieniądze, musi pożegnać się z tym Miastem. (Hisashi)

-To dość dziwne, że Miasto nie wspiera swoich mieszkańców. (Junriri)

-Nie... Wspiera..? (Hisashi)

~Junriri... (Kazaki)

-Według mnie, skoro mieszkaniec ma kłopoty, to władze powinny wymyślić jakiś inny sposób na zapłatę albo wesprzeć w jakiś sposób. (Junriri)

-Powiedz mi, czy słuchałaś czegokolwiek, co powiedziałem? Miasto chroni ich życia za wszelką cenę, dlatego do tego Miasta nie da się praktycznie wejść. Wiesz, ile razy ktoś wdarł się do środka? Zero. Dzięki strażnikom nikt w tym Mieście nie został skrzywdzony, a ty mówisz, że Miasto nie wspiera mieszkańców? - z wyrzutem (Hisashi)

-Ona nie miała tego na myśli. (Kazaki)

-Milcz. (Hisashi)

Hisashi patrzył na Junriri z góry. Kazaki próbował jakoś ostudzić atmosferę.

-Może zmienimy temat? (Kazaki)

-Jesteście żałośni. (Hisashi)

Kazaki szturchnął Junriri łokciem.

-Ehh... Niech będzie. Kazaki, zaproponowałeś zmianę tematu. Mów więc. (Hisashi)

-Ymm... Jak wielkie jest to Miasta? W sensie widzieliśmy tu mnóstwo ludzi i domów, ale główna droga nie była dość długa. (Kazaki)

-Szliście wyłącznie główną drogą? (Hisashi)

-Tak. (Kazaki)

-W porządku. Główna droga rzeczywiście nie jest zbyt długa, ale nie pokazuje ona nawet małej części tego Miasta. Większość jest poza nią, z tyłu zamku. (Hisashi)

-Jak duża jest tamta część i jak wygląda? (Kazaki)

-Zabezpieczenia są identycznie, jednak mieszka tam również więcej ludzi. Jedyna różnica jest taka, że są tam również obozy, zbrojownie oraz cała reszta związana z wojskiem. (Hisashi)

-Rozumiem. (Kazaki)

-Macie jeszcze jakieś pytania? (Hisashi)

Junriri była cicho.

-Co do Miasta to chyba wszystko, ale mam pytanie o pana. (Kazaki)

-Zapewne chcesz spytać o moją broń i jak zostałem Mistrzem. Ehh... No i o Zerkena. (Hisashi)

-Może pan o nim mówić? (Kazaki)

-Słyszeliśmy, że nie przepada pan za nim. (Junriri)

-Dobrze słyszeliście. Rzeczywiście nie lubię rozmawiać ani z nim, ani o nim, jednakże nie mam powodu, aby się tego obawiać. (Hisashi)

-On mówił co innego. (Junriri)

-Muszę ustalić to raz na zawsze. To, że za nim nie przepadam, nie oznacza, że go nie szanuję, wiem, jaki jest i co zrobił przed, jak i w trakcie bycia Mistrzem, szacunek należy mu się bardziej, niż większości ludzi, jakich znam. (Hisashi)

-W takim wypadku, dlaczego pan się go boi? (Kazaki)

Kazaki zdał sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział i zakrył usta swoimi dłońmi. 

-Boi? Ja się go boję? Dlaczego tak stwierdzasz? - lekko zdenerwowany (Hisashi)

-Z-z-znacz-czy, ymm... Tak słyszałem... (Kazaki)

To nie był pierwszy raz, gdy ktoś powiedział Mistrzowi Szabli takie słowa, miał on już powoli tego dość. Hisashi złapał Kazakiego za kołnierz i powiedział mu prosto w twarz:

-Uświadom sobie jedną rzecz drogi chłopcze. Nie, boję, się, Zerkena... 

Po tych słowach Hisashi puścił Kazakiego.

-W takim razie, dlaczego nie chce pan z nim walczyć? (Kazaki)

-W końcu zacząłeś mówić normalnie. (Hisashi)

-Dlaczego nie chce pan zawalczyć z Zerkenem o ten cały tytuł najpotężniejszego Mistrza!? Skoro przez to nie chce pan rozmawiać z Zerkenem, to co za problem z nim zawalczyć i ustalić kto tak naprawdę na niego zasługuje!? (Kazaki)

-Uważasz, że krzyczenie na mnie ci pomoże? (Hisashi)

-Nie, ale może masz jaja, żeby powiedzieć, co ci w nim przeszkadza..! - zdenerwowany (Kazaki)

-........... (Hisashi)

Hisashi odwrócił się od Kazakiego plecami.

-Bo... To nie ma sensu... (Hisashi)

Kazakiemu najwidoczniej udało się trafić do Hisashiego.

-Hmm..? (Kazaki)

-Walka z Zerkenem, nie ma sensu. (Hisashi)

-Hę? Jak to nie ma sensu? (Kazaki)

-Widzisz chłopcze, wiele osób już zadawało mi to pytanie. Może w końcu pora to powiedzieć. (Hisashi)

-Ale powiedzieć co? (Junriri)

-Zerken opowiadał wam o naszej walce, prawda? (Hisashi)

-Tak, mówił, że chciał pan walczyć honorowo, a on użył umiejętności. Wytłumaczył nam, że nie zrozumieliście się. (Junriri)

-Bo widzicie, dla mnie walka honorowa, to zwykła bitwa bez używania żadnych umiejętności. (Hisashi)

-Czyli dlatego jest pan na niego zdenerwowany. (Kazaki)

-Ehh... Tak... (Hisashi)

-Ale dalej nie rozumiem, dlaczego nie chce pan z nim zawalczyć teraz. (Junriri)

-Mówiłem już przecież. To nie ma sensu. Walka z Zerkenem w tym momencie nic nie zmieni, nawet jeśli walczylibyśmy, jak ja bym chciał, przegrałbym. (Hisashi)

-Nie rozumiem. (Kazaki)

-Kiedyś dałbym mu radę, gdy Zerken został Mistrzem, nie był jeszcze wtedy tak potężny, jak teraz, minęło zbyt dużo czasu od tamtej chwili. Ten chłopak jest w tym momencie dla mnie zbyt silny. (Hisashi)

-Nawet bez miecza? (Kazaki)

-Nawet bez miecza. (Hisashi)

-To wszystko? (Junriri)

-Tak, po co miałbym walczyć z kimś, z kim nie dałbym rady wygrać? (Hisashi)

~W pewnym sensie cię rozumiem. Kinshi... (Kazaki)

-Nie chce pan przynajmniej spróbować? (Junriri)

-Po co? (Hisashi)

-Nie wiem, przynajmniej dlatego, żeby upewnić się, że rzeczywiście nie ma pan z nim szans. (Junriri)

-Czemu tak wam na tym zależy, nie pojmuję. (Hisashi)

-Na początku robiłem to tylko i wyłącznie, bo Zerken mnie o to poprosił, ale teraz naprawdę uważam, że powinien pan z nim zawalczyć. (Kazaki)

-Pomyślę nad tym, ale nic nie obiecuję, a na razie pójdę już, wy też chyba powinniście już iść. (Hisashi)

-Junriri ile mamy jeszcze czasu? (Kazaki)

-Trochę. (Junriri)

-Możemy jeszcze o coś spytać? (Kazaki)

-Zatem pośpieszcie się. (Hisashi)

-Nie pójdzie pan z nami zabić tego smoka? (Kazaki)

-Nie. (Hisashi)

-Dlaczego? (Kazaki)

-Ponieważ nie mam zamiaru współpracować z Zerkenem. (Hisashi)

-Ale powiedział pan... (Kazaki)

-Że się zastanowię. (Hisashi)

-No tak... (Kazaki)

-To może w takim razie, pokaże nam pan swoją broń i opowie, jak został Mistrzem. (Junriri)

-Dobrze, ale po tym pójdę. (Hisashi)

Hisashi wyciągnął rękę przed siebie, zaczęło z niej świecić bardzo jasne światło, a z niego wytworzyła się szabla. Mistrz Szabli przywołał swoją broń. Ostrze było ostre i czyste, mieniło się w świetle słońca. Rękojeść była w większości złota, posiadała różne zdobienia oraz skórę w miejscu, gdzie znajdowała się dłoń właściciela.  

-Wspaniała... - zachwyceni (Kazaki i Junriri)

-Hyh... - z uśmiechem (Hisashi) 

Tak, Hisashi potrafił się uśmiechać.

-Więc, jak Mistrz stał się, no Mistrzem? (Kazaki)

-Teoretycznie można uznać, że to przez pracę. (Hisashi)

Hisashi odwołał swoją broń.

-Kim pan był? (Junriri)

-Byłem w gwardii królewskiej. (Hisashi)

-Został pan Mistrzem tylko dlatego, że tam był? (Kazaki)

-Ehh... Nie o to mi chodziło, gdy mówiłem o pracy. Nie zostałem Mistrzem, bo byłem w gwardii królewskiej, tylko dlatego co tam zrobiłem, opowiem o tym w skrócie. Któregoś dnia król z tego Miasta udał się na spotkanie z innym królem, z Miasta Kuźni, nie mają ze sobą zbyt dobrych stosunków, jednak było to potrzebne. W drodze powrotnej zostaliśmy zaatakowani przez dużą grupę durahen, większość z nas broniła króla, reszta musiała walczyć. Nasi żołnierze nie byli przyzwyczajeni do takiej walki, więc pod naporem wroga, musieli wycofać się do tych, którzy trzymali się z tyłu. Na polu bitwy zostałem sam, nie miałem pojęcia, że król bacznie mi się przygląda. Musiałem zrobić wtedy coś, aby uratować sytuację. Miałem mało czasu do namysłu, ale wiedziałem, że nie mogę wymyślić czegoś głupiego, ponieważ kosztowałoby nas to wszystkich życie. Nakazałem trójce strażnikom ustawić się za mną i osłaniać moje tyły, gdy ja w tym czasie postaram się wybić alfę, mam nadzieję, że wiecie, o czym mówię. (Hisashi)

~Junriri ratuj. (Kazaki)

-Tak, jest to odmiana skorpiona, która nie żyje na pustyni tylko na zwykłym trawiastym terenie, jednak każda grupa durahen ma swoją alfę, jeśli nie jest się w stanie pokonać wszystkich tych istot, zazwyczaj szuka się alfy, ale jest ją ciężko dostrzec. (Junriri)

~Oof... (Kazaki)

-Tak. Jak na zwykłą zwiadowczyni podziwiam twoją wiedzę. (Hisashi)

~Zwykłą? Pff... (Junriri)

-Nie wielu wie, że wygląd to nie jedyna rzecz, która różni alfę durahen od reszty. Zazwyczaj widzi się to po kolcu jadowym, jednak jest jeszcze jeden sposób, wystarczy się wsłuchać. Gdy te stwory chcą zaatakować, wydają dźwięk, żaden specyficzny, jest to swego rodzaju syczenie, natomiast syczenie alfy wydaje odrobinę cieńszy dźwięk. Więc gdy duraheny zaczęły syczeć, był to moment, w którym zaatakowałem. Zabiłem alfę jednym prostym cięciem, a cała reszta schowała się pod ziemię i uciekła. Gdy było już po wszystkim, wróciliśmy do Miasta, na miejscu król awansował mnie na głównego królewskiego obrońcę i głównego taktyka, a kilka dni później zostałem postawiony przed dziesięcioma wojownikami z Miasta Kuźni, była to walka jeden na dziesięciu. Mam nadzieję, że domyślacie się jakiej broni używali. Zwyciężyłem i zostałem Mistrzem Szabli. (Hisashi)

-Te duraheny są aż tak potężne, że wystarczy je pokonać, żeby zostać Mistrzem? (Kazaki)

-Są jednymi z cięższych potworów do zabicia, a zwłaszcza gdy atakują w grupie. (Junriri)

-Więc dlatego Miasto Twierdzy ma takiego Mistrza, a nie Mistrza Tarczy czy coś. Czy ten tytuł nadał panu obecny król? (Kazaki)

-Nie, zrobił to poprzedni. Aktualny jest porażką. (Hisashi)

~Porażką? (Kazaki)

-Będę się zbierał. Idźcie już, prawdopodobnie cała reszta już na was czeka. (Hisashi)

-Dobrze, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś porozmawiamy. Do widzenia. (Kazaki)

-Do widzenia. (Junriri)

-Mam nadzieję, że nie będę musiał was więcej oglądać. (Hisashi)

Hisashi odwrócił się i odszedł. Junriri spytała przyjaciela:

-Dlaczego on jest taki niemiły?

-Nie mam pojęcia, ale zrobiliśmy to, o co prosił nas Zerken. Możemy iść.

-Idziemy do bramy głównej?

-Tak, jak stoimy z czasem?

-Nie wiem, ale na wszelki wypadek chodźmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top