Rozdział 26 - Wyprawa za Miasto

Jest wcześnie rano, Kazaki śpi w swoim łóżku. Do jego pokoju wchodzi Zerken i mówi:

-Te, królewna, budzimy się.

Bohater nie usłyszał przyjaciela, toteż spał dalej. 

-Ehh... Chyba będę musiał spróbować czegoś innego.

Zerken złapał Kazakiego i zrzucił go z łóżka. Chłopak obudził się w momencie, gdy leciał na podłogę, lekko przerażony, a gdy już upadł, krzyknął:

-CO JEST!?

Zerken uśmiechnął się.

-Dzień dobry paniczu. Śniadanie czeka. - prześmiewczo

-Ta, ta, bardzo śmieszne.

-Ubierz się i zejdź na dół i przy okazji, nie kupiłeś sobie innych ciuchów?

-Nie.

-Stary, lepiej kup coś sobie, zanim będziesz śmierdział na kilometr.

-Spoko, jestem umówiony z Junriri na zakupy, gdy wrócimy.

-Chociaż tyle. Hmm...

-Co?

-Umówiony coooo?

-Znaczy, mówię na zakupy, nie na randkę. Nie dopowiadaj sobie.

-Ta, ta.

-No tak.

-Niech ci będzie.

-Serio to wygląda, jakbym szedł z nią na randkę?

-Z mojej perspektywy trochę może to tak wyglądać, ale jeśli mam być szczery, to wydaje mi się, że kiedy ją widzisz, to bardziej jesteś zachwycony jej ogonem i uszami niż nią samą, więc miłością chyba nie można tego nazwać.

-Yhym...

-Zbieraj się, będę na dole.

-Spoko, zaraz zejdę.

Zerken zszedł na dół, natomiast Kazaki zaczął się ubierać, w tym samym momencie rozmyślając.

~Ja serio aż tak śmierdzę? - wąchając się - Nie, znaczy nie aż tak, ale mimo to Zerken i Junriri mają rację, przydałyby mi się nowe ciuchy. Właśnie, skoro mowa o ciuchach, zobaczę Zerkena, Dwarga, Junriri i Sarana w zbrojach. Znaczy, Sarana już widziałem, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale zobaczyć ich wszystkich, to coś innego.

Gdy chłopak już się ubrał i założył miecz na plecy, zszedł na dół. Przy stole czekali na niego Zerken wraz z Rurią.

-Dzień dobry Kazaki. - z uśmiechem (Ruria)

-Cześć. (Kazaki)

-Siadaj, bo wystygnie, zaraz wychodzimy. (Zerken)

-Tak szybko? (Kazaki)

Kazaki przysiadł się do stołu.

-Tak. Im szybciej wyruszymy, tym szybciej wrócimy. (Zerken)

-Niby tak. (Kazaki)

-Tak na marginesie, o której zamierzacie wrócić? Obiecałeś mi, że spędzimy trochę czasu razem, gdy wrócisz. (Ruria)

-Jeśli nie będzie żadnych komplikacji, to najprawdopodobniej wrócimy wieczorem. (Zerken)

-W sumie nie pytałem. Skąd wiesz, gdzie i o której pojawi się ten smok? (Kazaki)

-Z tego, co pamiętam, to Farengar mu powiedział. (Ruria)

-W takim razie, skąd on wie? (Kazaki)

-Farengar od dłuższego czasu śledzi ruchy smoków, niby coś mi tam tłumaczył, ale nie zrozumiałem z tego za wiele. Na razie wystarczy nam informacja, że wiem, gdzie będzie. (Zerken)

-Skoro tak twierdzisz. (Kazaki)

Zerken wstał od stołu.

-Dziękuję za posiłek. Będę się zbierał. (Zerken)

-Nie poczekasz na mnie? (Kazaki)

-Nie, dzięki. (Zerken)

-O ty. (Kazaki)

-Muszę przygotować konie i poinformować króla, że wyjeżdżamy, poza tym chyba masz coś do zrobienia. (Zerken) 

-Ja? (Kazaki)

-Ta. (Zerken)

-Niby co? (Kazaki)

-Rurii pytaj. (Zerken)

-Hmm..? (Kazaki)

-Emm... Pomyślałam, że skoro pozwoliliście mi tu zamieszkać, to powinnam się wam jakoś odwdzięczyć, więc poza jedzeniem, przygotowałam wam kąpiel. (Ruria)

-Ohh... Dzięki wielkie i szczerze mówiąc, chyba mi się to przyda. (Kazaki)

Rurii zrobiło się miło. Zerken powiedział:

-Przynajmniej przestaniesz śmierdzieć. 

I natychmiast po tych słowach wyszedł z domu.

-Ej ja wcal... Aha, wyszedł.

Ruria zaczęła się leciutko śmiać.

-Uwielbiam słuchać waszych rozmów.

-Serio? Co w tym takiego fajnego?

-Nic, po prostu jesteście najlepszymi przyjaciółmi, patrząc na was, robi mi się ciepło na sercu.

-Miło mi to słyszeć. Pójdę się umyć, zaraz wrócę.

-Dobrze, nie śpiesz się.

Kazaki opuścił koleżankę i udał się do łazienki. W rogu stała wielka misa z ciepłą wodą.

-To tu? Chyba tak. Nie umywa się to do mojej wanny, ale czego ja oczekuję.

Bohater zdjął z siebie ubrania i wskoczył do wody, dokładnie obmył swoje ciało, a gdy już skończył, ubrał się i wrócił do Rurii.

-Już wróciłeś?

-Tak. Co porabiasz?

-Sprzątam, chcę troszkę przeczyścić dom, zanim wyjdę.

-Wychodzisz?

-Tak, muszę iść do zamku po swoje rzeczy, wiesz ciuchy, szczotkę do włosów i takie tam.

-A co jeśli spotkasz swoją matkę?

-Będę musiała jakoś ją znieść.

-W takim razie, życzę powodzenia.

-Ja również, zbieraj się już, Zerken i reszta na pewno już na ciebie czekają.

-Masz rację, cześć.

-Pa.

Kazaki wyszedł z domu i udał się pod główną bramę Miasta, z oddali widział już Zerkena, Sarana oraz Dwarga. Mistrz Ostrzy rozmawiał z Mistrzem Młota, natomiast Mistrz Miecza przygotowywał konie.

-Cześć wszystkim. (Kazaki)

-No, witam. (Dwarg)

-Hej. (Saran)

-Jesteś wreszcie. (Zerken)

-Taa, swoją drogą, gdzie Junriri? (Kazaki)

-Nie mam pojęcia, myśleliśmy, że przyjdzie z tobą. (Saran)

-Nie widziałeś jej nigdzie? (Dwarg)

-Nie. Dlaczego niby miałaby być ze mną? (Kazaki)

-Nie wiem, takie przeczucie. (Saran)

-Mógłbyś jej poszukać? Mamy jeszcze chwilę więc może zdążysz. (Zerken)

-Mogę, ale gdzie ona może być? (Kazaki)

-Poszukaj przy gildii, mieszka niedaleko, w najgorszym wypadku prawdopodobnie siedzi z Toko. Przygotowanie tych koni zajmie mi jakieś dziesięć minut, więc jeśli zdążyłbyś ją znaleźć w tym czasie, to będzie super. (Zerken)

-No spoko, zaraz wrócimy. (Kazaki)

-Pośpiesz się. Chcę wyjechać o ósmej. (Zerken)

Kazaki udał się tam, gdzie wysłał go przyjaciel, po dłuższym rozglądaniu się nigdzie nie mógł znaleźć Junriri, więc postanowił wejść do gildii. W środku spytał właściciela, czy przypadkiem nie widział jego koleżanki.

-Przepraszam bardzo.

-Słucham.

-Czy nie widział pan przypadkiem tu dziś Junriri?

-Tej lisiczki? Była tu jakiś czas temu.

-Czy powiedziała panu, gdzie idzie?

-Nie, wybacz chłopcze, ale najprawdopodobniej tamci chłopcy mogą ci pomóc.

Właściciel gildii wskazał Kazakiemu na chłopaków, którzy rozmawiali w rogu pomieszczenia.

-Dziękuję panu bardzo, do widzenia.

-To nic wielkiego, życzę miłego dnia.

Kazaki odszedł od właściciela i podszedł do chłopaków.

-Ej, chłopaki, mam pytanie. (Kazaki)

-Wal. (Chłopak 1)

-Słyszałem, że widzieliś... Chwila moment, Vers? (Kazaki)

-Kazaki? Cześć. (Vers)

-Znacie się? (Chłopak 2)

-Tak, poznaliśmy się niedawno. (Vers)

-Co tu robisz? (Kazaki)

-Głupie pytanie, co mogę robić w gildii? (Vers)

-Szykujemy się na zadanie. (Chłopak 2)

-Idziemy zawalczyć z paroma potworami. (Chłopak 1)

-A Efr nie idzie? (Kazaki)

-Nie, stwierdził, że woli zostać w domu, ale mniejsza o to. Chciałeś o coś zapytać. (Vers)

-No tak, właściciel powiedział mi, że możecie coś wiedzieć na temat Junriri, wiecie może, gdzie poszła? (Kazaki)

-Junriri? To ta sexy dziewczyna lis? (Chłopak 1)

-Hyhy... Tak to ona. (Vers)

-Czyli wiecie, gdzie jest? (Kazaki)

-Tak, panienka Junriri była tu dosłownie kilka minut temu, szukała cię. (Vers)

-Co mówiła i gdzie poszła? (Kazaki)

-Spokojnie, wyszła dosłownie kilka minut temu. Mówiła, że jeśli nie spotka cię po drodze, to tu wróci. Swoją drogą, to dzisiaj wyjeżdżacie? (Vers)

-Ymm... Tak, idziemy gdzieś zawalczyć ze smokiem. (Kazaki)

-Ze smokiem!? (Chłopak 1)

-Tak we dwoje? No to musicie być serio jacyś silni. (Chłopak 2)

-Nie to nie tak. Idziemy w piątkę. (Kazaki)

-To i tak nieźle. (Chłopak 1)

-Mogę zgadywać, kto idzie? (Vers)

-Zgadywać czy po prostu wiesz? (Kazaki)

-Ty, panienka Junriri i trójka Mistrzów, mam rację? (Vers)

-W stu procentach. Zerken, Saran i Dwarg, też idą. (Kazaki)

Koledzy Versa zrobili wielkie oczy.

-WSZYSCY MISTRZOWIE IDĄ Z TOBĄ!? (Obaj)

-Ta. (Kazaki)

-Vers, nie wyglądasz na zdziwionego. (Chłopak 2)

-Ta... Wiesz, od dawna wiem, że mój drogi kolega Kazaki, zna Mistrzów i to bardzo dobrze. (Vers)

-Typ jest na ty z Mistrzami? Szacun. (Chłopak 1)

-Dobra będę się zbierał, cześć. Powodzenia na zadaniu. (Kazaki)

-Dzięki, wam też. (Vers)

Kazaki wyszedł z gildii i ponownie zaczął rozglądać się w poszukiwaniu Junriri. Nigdzie nie mógł jej dostrzec, więc zaczął chodzić w kółko i mówić sam do siebie.

-No i weź tu teraz człowieku szukaj igły w stogu siana, łatwiej by było, gdyby Zerken powiedział mi, gdzie ona mieszka, ehh... Vers mówił, że zaraz tu pewnie wróci, pozostaje mi czekać, albo po prostu mogę ją zawołać. JUNRIRI! Hmm... Jeszcze raz. JUNRIRI!

Kilkoro ludzi na ulicy zaczęło się na niego dziwnie patrzeć.

-JUNRIRI..! Dalej nic, może jakoś inaczej? Kici, kici!

Nagle Kazaki poczuł jakieś szarpnięcie przy lewej nodze i natychmiast się przewrócił.

-Ja ci dam kici kici! Czy ja ci wyglądam na kota?

Była to Junriri, podała Kazakiemu dłoń i pomogła mu wstać.

-Dzięki, teraz tyłek mnie boli.

-Było mnie nie wołać kici kici.

-No wiem, wybacz.

-Wybaczam, ale nie rób tak więcej, lisy to nie koty.

-Zapamiętam.

-Mniejsza o to, szukałeś mnie.

-A ty mnie.

-Chciałam spędzić z tobą trochę czasu, zanim wyruszymy za Miasto. No wiesz, miałeś mi opowiedzieć o tych grach i wiadukcie, z którego podobno skoczyłeś.

-Z chęcią bym to teraz zrobił, ale muszę cię zmartwić.

-Co się stało?

-Nie za bardzo mamy czas, szukałem cię, aby zabrać cię pod główną bramę, Zerken i reszta już na nas czekają.

-Tak? Czemu nikt mi nie powiedział, o której mam tam być?

-Nie wiedziałaś?

-No, nie. Spytam o to Zerkena. Idziemy?

-Tak, chodź.

Kazaki i Junriri udali się pod główną bramę.

-Powidz mi Junriri, to twoja zbroja, tak?

-Tak. Jak wyglądam?

-... Super.

Zbroja Junriri jest dość skąpa. Jedyny pancerz, który posiada, chroni jej tułów, plecy oraz biodra. Ręce są kompletnie odsłonięte, posiada jedynie małe naramienniki. Podobna sytuacja występuje na nogach, przy udzie ma jedynie dwie sakiewki, w których trzyma różne materiały oraz mikstury. Cały pancerz przykrywa cienki materiał, który zwisał lekko z przodu oraz z tyłu. Taka zbroja jest dla zwiadowcy czymś ważnym, ponieważ biorąc pod uwagę przeznaczenie zwiadowców, zapewnia im swobodę ruchów. Junriri posiada również trzy bronie, sztylet przyczepiony do uda prawej nogi, małą kuszę przy pasie, oraz nieco większą na plecach. 

-Powiedz mi, ta zbroja chroni cię przed czymkolwiek?

-Nie rozumiem.

-Jak to wszystko chroni cię przed walką? ~To w ogóle jest zbroja?

-Moja zbroja nie jest stworzona, aby mnie chronić, znaczy, chroni mnie w pewnych miejscach, ale w tych ważniejszych. Pamiętasz, jaka jest moja klasa?

-Zwiadowca.

-Dokładnie, zbroja jest specjalnie dostosowana do tego, aby zapewnić mi jak najwięcej mobilności, poza tym jest wygodna, hihi...

-Skoro tak mówisz.

Gdy dotarli już na miejsce, odezwał się Zerken.

-Brawo Kazaki, zdążyliście. Gdzie ty się szlajałaś? (Zerken)

-To nie moja wina. (Junriri)

-To kogo? (Zerken)

-Trochę twoja. (Junriri)

-Moja!? Niby czemu? (Zerken)

-Może dlatego, że nie powiedziałeś mi, o której ani gdzie mam przyjść. (Junriri)

-To powiedz mi, dlaczego reszta wiedziała? (Zerken)

-Hmmpf... (Junriri)

Zerken faktycznie nie powiedział nikomu, o której i gdzie mają się zebrać. Dwarg i Saran wiedzieli to, ponieważ gdy udawali się na zadania z Mistrzem Miecza, za każdym razem spotykali się o tej samej godzinie w tym samym miejscu. Junriri wychodziła z Zerkenem zazwyczaj w innych celach, dlatego nie miała pojęcia.

-Dobra, uspokójcie się. Nie mamy czasu na kłótnie. (Dwarg)

-Dwarg ma rację, pokłócicie się później. Zerken, gdzie my tak właściwie jedziemy? (Saran)

-Wpierw pojedziemy do Miasta Twierdzy, musimy tam coś załatwić. (Zerken)

-To coś ważnego? (Kazaki)

-Powiem po drodze, wskakujcie na konie. (Zerken)

-Ymm... Zerken... (Kazaki)

-Co jest? Aaa... No tak. (Zerken)

-Co się stało? (Junriri)

-Kazaki chyba nigdy nie jeździł konno. (Zerken)

-To jedno. (Kazaki)

-Coś jeszcze? (Zerken)

-No są cztery konie, a nas pięcioro. (Kazaki)

-Nie potrzebujemy pięciu, ze względu na Junriri. (Zerken)

-W jakim sensie? (Kazaki)

-No, ja mogę zmienić się w lisa i pojechać z którymś z was, nie ma sensu zabierać ich więcej. (Junriri)

-Jesteś pewny Kazaki, że nie dasz rady pojechać na koniu? (Saran)

-Mogę spróbować. (Kazaki)

-To wskakuj. Zobaczysz, że to nie takie trudne. (Dwarg)

-Junriri z kim jedziesz? (Kazaki)

-Mogę z tobą? (Junriri)

-Pewnie. - z entuzjazmem (Kazaki)

~Mogłem się tego spodziewać, że będzie ci to odpowiadać. -Dobra ludziska, jedziemy. (Zerken)

Cała piątka wyruszyła poza Miasto. W trakcie podróży Kazaki zaczął oglądać swoich towarzyszy, patrzył na ich uzbrojenie. Saran ma na sobie tą samą lekką zbroję, którą miał, gdy spotkali się po raz pierwszy, składa się ona głównie ze skórzanych elementów, poza nimi posiada metalowe części, które pokrywają całą zewnętrzną część jego rąk, nie ma przy sobie swoich broni, ponieważ może je normalnie przywołać. Zbroja Zerkena jest dość podobna do zbroi Sarana, jednakże nie jest ona aż tak lekka, posiada stalowy napierśnik oraz stalowy pancerz na ramionach, jego bronie, czyli rękawice, są przyczepione do siodła jego konia. Dwarg natomiast cały pokryty jest ciężkim pancerzem. Zbroja wygląda na tak dobrze zrobioną, jakby nie pochodziła Miasta Orła, natomiast jego broń, czyli ogromny młot, jest na jego plecach. Jako Mistrz również może przywoływać swoją broń, identycznie jak Saran, ale woli jednak trzymać go przy sobie.

-Jedziemy tak już trochę czasu. Zerken, nie sądzisz, że pora powiedzieć nam o tym twoim zwiadzie? (Kazaki)

-Kazaki ma rację. (Dwarg)

-Prawda, biorąc pod uwagę, że za jakiś czas powinniśmy dojechać do Miasta Twierdzy, pora objaśnić wam wszystko. Zwolnijmy trochę. (Zerken)

Zerken i cała reszta wydała koniom polecenie do zwolnienia, konie zwolniły ruch, a znajomi kontynuowali rozmowę.

-Dla waszej wiadomości to nie był tylko zwiad. Owszem sprawdziłem i zabezpieczyłem miejsce, gdzie zawalczymy dziś ze smokiem, ale odwiedziłem również Hisashiego. (Zerken)

-Czyli po to jedziemy do Miasta Twierdzy, ale Hisashi... (Saran)

-O co chodzi? (Kazaki)

-Jakby to ująć? Hisashi nie zbyt przepada za Zerkenem, tak naprawdę go nienawidzi. (Saran)

-Mniejsza o to, ważniejsze jest to, że poprosiłem go o małą pomoc z tym smokiem. (Zerken)

-Zgaduję, że się nie zgodził. (Dwarg)

-Zgadłeś. (Zerken)

-Czyli pójdziemy w piątkę. Skoro i tak planowałeś sam zabić tego smoka, to raczej nie będzie problemu. (Saran)

-Jeśli mam być szczery to nie chodzi o to, żeby poszedł z nami, chciałem z nim porozmawiać z dwóch powodów. Po pierwsze, chciałem się z nim pogodzić, a po drugie, aby poznał się z Kazakim, wydaje mi się to dobrym pomysłem, aby poznał wszystkich Mistrzów. (Zerken)

-Czyli Hisashi jest Mistrzem, jeśli dobrze pamiętam, jest to Mistrz Szabli, zgadza się? (Kazaki)

-Oczywiście. (Dwarg)

-Jeśli mogę spytać, dlaczego cię nie cierpi? (Kazaki)

-Nie mogę powiedzieć, że nie cierpi mnie słusznie. (Zerken)

-No dobra, ale o co chodzi? (Kazaki)

-Nie mówiliśmy ci o rankingu Mistrzów, prawda? (Zerken)

-Nie za bardzo. (Kazaki)

-Pozwól, że wyjaśnię. W naszym świecie istnieje system rankingu Mistrzów, wyznacza on poziom naszych umiejętności. Mistrzowie walczyli ze sobą na arenie o tytuły, każdy na każdego. Za każdym razem, gdy pojawia się nowy Mistrz, organizuje się taki pojedynek. Gdy Zerken został ogłoszony Mistrzem, Wyrocznia zorganizowała taki pojedynek, jak nie trudno się domyślić, ostatnimi na polu walki byli Zerken oraz Hisashi, Mistrz, który przez dłuższy czas utrzymywał się na pierwszym miejscu w rankingu. Mistrz Szabli chciał walczyć honorowo. Niestety, obaj inaczej zrozumieli, co to znaczy. (Dwarg)

-Nadal nic nie rozumiem. (Kazaki)

-Chodzi o to, że pokonałem go, używając moich umiejętności, Hisashi nie chciał takiej walki, przez co przegrał. Teraz obwinia mnie za to i uważa, że boję się z nim zawalczyć fair. (Zerken)

-Serio? To tyle? Jak dla mnie to trochę żałosne. (Kazaki)

-Niby tak, ale Hisashi jest naprawdę dobrym wojownikiem, jak i dowódcą. Nie bez powodu uważa, że należy mu się tytuł najsilniejszego z Mistrzów. (Zerken)

-Nie możesz po prostu z nim zawalczyć dzisiaj? (Kazaki)

-Problem w tym, że za każdym razem, gdy pytam go, czy chciałby zawalczyć, odmawia. Nie mam pojęcia dlaczego. (Zerken)

-Już wiem, do czego zmierzasz. (Kazaki)

-Ja chyba też. (Saran)

Zerken uśmiechnął się.

-Chcesz, żebym z nim pogadał i przekonał go do tego pojedynku, co nie? (Kazaki)

-Zbyt dobrze mnie znasz. Nie masz nic przeciwko? (Zerken)

-Biorąc pod uwagę, że jesteś moim przyjacielem, to nie ma problemu. (Kazaki)

-Normalnie bym cię o to nie prosił, ale skoro to ostatnia możliwa opcja to nie mam wyboru. (Zerken)

-Nawet nie ma o czym mówić, mam tylko z nim pogadać, to raczej nie będzie trudne. (Kazaki)

-Jeśli nie zrobisz na nim złego wrażenia, to raczej będzie normalnie z tobą rozmawiał, jeśli możesz, unikaj rozmowy o Kinshim. ~Nie chcę, abyś wygadał, że boisz się tej walki, zwłaszcza że chcesz z niej zrezygnować. (Zerken)

-Czemu? (Kazaki)

-Zaufaj mi. (Zerken)

-No, dobra? (Kazaki)

-Zerken, mam małe pytanie. (Saran)

-Pytaj. (Zerken)

-Ustaliliśmy już, co chcesz od Miasta Twierdzy, ale tak naprawdę nie powiedziałeś nam, co znalazłeś w tym całym miejscu, do którego się udajemy, prawdę mówiąc nie powiedziałeś nam nawet, gdzie jedziemy. (Saran)

-Jakby na to nie spojrzeć, Saran ma rację. (Dwarg)

-Wybaczcie, jakoś kompletnie wypadło mi to z głowy. Już wyjaśniam. Kojarzycie te wielkie kamienie niedaleko Miasta Twierdzy? (Zerken)

-Kamienie? To nie są po prostu małe góry? (Dwarg)

-Niby tak, ale są to tak małe góry, że lepiej nazywać to kamieniami. Nie zmienia to faktu, że właśnie tam jedziemy. (Zerken)

-Skąd pewność, że akurat tam zjawi się smok? (Saran)

-Farengar był tego bardzo pewien. Mówił, że smoki podobno bardzo lubią góry, nie wiem, jak do tego doszedł, ale nie miał powodu, żeby nas okłamywać. (Zerken)

-Czyli góry mówisz, hmm... To nie jest wygodny teren do walki, ale niech będzie. Teraz druga część pytania, co znalazłeś w tych górach. (Saran)

-O to akurat nie musisz się martwić, jedyne co znalazłem to kilka golemów, którymi już się zająłem, oraz ślady szponów smoka, co chyba jedynie dowodzi, że tam był. (Zerken)

-Argument nie do podważenia, co sądzicie? (Dwarg)

-Nie mogę się nie zgodzić. (Saran)

-Ja również, a ty co sądzisz Junriri? (Kazaki)

-... (Junriri)

-Jesteś tam? (Kazaki)

Dwarg spowolnił konia jeszcze odrobinę i podjechał za Kazakiego.

-No kto by się tego spodziewał? (Dwarg)

-Co jest? (Kazaki)

-Nic, twoja koleżanka usnęła. (Dwarg)

-No nie gadaj. (Kazaki)

-Ostatnio ciągle jej się to przytrafia w tej formie. (Zerken)

-Chodzi ci o to, że zasypia w formie lisa? (Kazaki)

-Tak, pytałem ją o to, ale nie wie, czemu jej się tak dzieje. Poprosiła mnie o pomoc. (Zerken)

-I jak? (Kazaki)

-... (Zerken)

-Czyli nie masz żadnych poszlak? (Kazaki)

-Niestety. (Zerken)

-A próbowałeś czegokolwiek? (Kazaki)

-Spytałem jej, czy nie mogłaby udać się do swoich rodziców, ale gdy tylko poruszyłem ten temat, od razu kazała mi przestać o nich mówić, więc nie mam pojęcia, jak mogę jej pomóc, może któryś z was dałby radę coś odkryć. (Zerken)

-Nie ma sprawy, co nie chłopaki? (Kazaki)

~Tak jak myślałem, przejęty jak zwykle. (Zerken)

-Jeśli o mnie chodzi, to nie dam rady, mam wiele rzeczy na głowie, ale jeśli będzie to coś poważnego, to możecie dać mi znać, pomogę, jeśli będzie taka potrzeba. (Dwarg)

-Ja również pomogę, jeśli będę w stanie, ale oczywiście również mam swoje zajęcia. (Saran)

-Będziemy musieli udać się do Miasta Jelenia, pamiętasz? Tam mieszka jej rodzina. (Zerken)

-Tak, pamiętam. (Kazaki)

-No, ale póki co skupmy się na zadaniu. Spójrzcie, jesteśmy na miejscu. (Zerken)

********************************************************

Hisashi czyt. Hisaszi

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top