Rozdział 25 - Trening z Efrem, kłopot Rurii i powrót Zerkena
Obaj chłopacy stoją przed sobą. Kazaki wypowiada słowa rozpoczynające pojedynek:
-Nazywam się Kazaki Hinata, jestem uczniem Mistrza Miecza, Zerkena. Moim zadaniem jest pokonanie Kinshiego. Akceptuję pojedynek.
Zaraz po nim, zrobił to Efr.
-Jestem Efr, uczeń Mistrza Ostrzy. Akceptuję pojedynek.
W tym czasie Junriri i Ruria rozmawiały ze sobą z boku na ławce. Księżniczka wciąż była przygnębiona.
-Wiesz co Ruria?
-Noo..?
-Efr miał rację, rzeczywiście nie wyglądasz najlepiej. Co się stało?
-Nie przejmuj się tym, to nic ważnego.
-Na pewno?
-Tak.
Junriri przysunęła się bliżej Rurii.
-Naaaa pewnoooooo?
-T-tak... - speszona
Junriri zaczęła łaskotać Rurię ogonem, ta zaczęła się śmiać. Lisiczka najwidoczniej była z siebie zadowolona.
-P-prze-przestań! - rozbawiona
-Hmm... Pomyślmy. Nie.
-Pro-p-prosz-szę!
-Jeśli powiesz mi, dlaczego jesteś taka smutna, to się zastanowię.
-No d-dob-brze!
Junriri przestała, a Ruria otarła łzy. Akcja powraca do Kazakiego i Efra. Gdy chłopaki już się przedstawili, okrąg zamknął się, a oni przystąpili do treningu.
-Dobrze Kazaki, jesteś w stanie pokazać mi, czego nauczyłeś się do tej pory?
-Pewnie.
-To czekam. Z ciekawości, na jakim poziomie są twoje statystyki?
-Wszystkie na sto.
-Serio? Wow. Jesteś pierwszą osobą, która zaczyna z takimi wysokimi liczbami, ale to dobrze, przynajmniej jesteśmy na podobnym poziomie.
-Jakie masz?
-Średnio dziewięćdziesiąt.
-Ok.
-Nie zwlekajmy, lepiej skończyć to nim się ściemni.
-Masz rację, szykuj się.
Kazaki wziął głęboki wdech i zaczął szarżować na Efra, ten wyjął swoją książkę, którą miał przypiętą do pasa i zaczął rozmyślać:
~Szarża huh..? Czy ty nie zaczynałeś tym samym przy walce z Mistrzem Saranem? Polecam zmienić taktykę, ta jest strasznie zdradziecka.
Efr zaczął czytać książkę. W momencie, gdy Kazaki do niego dotarł, ten unikał wszystkich jego ataków, nie były one bardzo szybkie, więc młodzieniec nie miał z nimi problemów. Kazaki był zdziwiony.
~Co jest? Dlaczego nie mogę go trafić? I dlaczego wyciągnął tę książkę? Ona mu ewidentnie pomaga. Farengar mówił, że na tym świecie są jakieś magiczne przedmioty.
Kazaki wymierzał swoje kolejne ataki w książkę. Po kilku wymachach udało mu się ją zniszczyć. Efr westchnął:
-Ehh...
Gdy Kazaki wyprowadzał kolejne ataki, jego przeciwnik już ich nie unikał, tylko blokował, w pewnym momencie, gdy Efr zablokował jeden z nich, pchnął Kazakiego z całej siły, odrzucił go na krótki dystans, wtedy spytał:
-Powiedz mi, dlaczego zniszczyłeś moją książkę?
-Mam lepsze pytanie. Czemu w ogóle ją czytałeś w trakcie walki?
-Wybacz, po pierwsze to moja wina, a po drugie, za lekceważenie cię.
-Niby nie ma sprawy, ale co cię podkusiło, żeby to zrobić?
-Szczerze? Sam nie wiem, to było głupie, wybacz. ~Nie jest zdenerwowany za to, że go zlekceważyłem, chociaż z czasem zaczął mocniej wymachiwać mieczem. Będę musiał sprawdzić coś jeszcze.
Efr ewidentnie chciał sprawdzić, czy uda mu się zdenerwować Kazakiego i potwierdzić to, o czym mówił Vers.
-Ta książka dawała ci coś?
-Hmm..? Nie rozumiem pytania.
-Czy dawała ci jaką przewagę, sam nie wiem, w postaci mocy czy coś?
-Aaa... O to ci chodzi. Odpowiedź brzmi nie, ta książka to po prostu książka.
-Wątpię, żeby naprawiła się, gdy pojedynek się zakończy, mam ci ją odkupić?
-Nie spokojnie, zniszczyłeś ją z mojej winy, a poza tym mam drugi egzemplarz w domu.
-W takim razie, w porządku.
-Tak, a teraz posłuchaj. Dam ci pewną radę, zaczynanie walki z szarży, nie zawsze jest najlepszym pomysłem. Walcząc z Mistrzem Saranem, zrobiłeś dokładnie to samo. Dlaczego?
-Znaczy, nie zrozum mnie źle, kompletnie się na tym nie znam. Ja naprawdę nigdy wcześniej nie walczyłem, a coś takiego wydaje mi się łatwe.
-Dobrze, zadam ci pytanie.
-Słucham.
-Sądzisz, że walcząc z Kinshim, szarża ci pomoże? Przypominam, że to smok, który zieje ogniem.
-Niby masz trochę racji.
-Trochę? Mam stuprocentową rację.
-Fakt.
-Szarża może działać na amatorów, więc sama technika jest dość średnia. Pozwól teraz, że podejdę do ciebie i pokażę ci kilka rzeczy.
-Dobra.
Kazaki stanął na prostych nogach, a Efr podszedł do niego. Junriri wciąż rozmawiała z Rurią.
-Czyli dlatego nie chciałaś nic mówić.
-Tak, wybacz, że musiałaś tego słuchać.
-O czym ty mówisz? Jestem twoją przyjaciółką, to oczywiste, że i tak bym tego wysłuchała.
-Dziękuję.
Przyjaciółki przytuliły się nawzajem.
-Opowiesz o tym Zerkenowi, jak wróci?
-Jasne, że tak. Przecież dlatego tu przyszłam. Czekam, aż wróci i może przy okazji powiem to Kazakiemu.
-Będzie dobrze, nie martw się.
-Wiem, wiem, a teraz patrzymy, co robią chłopcy.
-Oki.
Efr stoi przy Kazakim i pokazuje mu, co ma robić.
-Dobra, biorąc pod uwagę, że używasz miecza dwuręcznego, to chciałbym nauczyć cię ataku z obrotem. Wydaje mi się, że skoro twoje statystyki są wyższe niż moje, a mi się udaje, to tobie też się uda. Ruch nie jest skomplikowany, ale wymaga tak naprawdę wszystkich statystyk, które są dla ciebie ważne, jako wojownika. Ataku, obrony i szybkości. Chociaż jeśli miałbym być szczery, to atak jest tu najmniej ważny. Obrona jest tu o tyle potrzebna, że jeśli zostaniesz wytrącony z równowagi, to musisz jak najszybciej się ogarnąć. Natomiast, szybkość, jest potrzebna tylko przy obrocie, no wiesz, im szybciej, tym lepiej. Jest to ruch wymyślony od podstaw przeze mnie, więc pomyślałem, że wymyślę mu kilka wariantów. Gotowy?
-Jasne.
-W takim razie zacznijmy od najprostszego wariantu. Złap miecz oburącz i przyłóż go do prawego ramienia.
Kazaki zrobił to, co powiedział mu Efr.
-O tak?
-Dokładnie, a teraz po kolei wykonuj wszystkie ruchy, o których ci powiem, ok?
-Ok.
Efr ucząc Kazakiego swojego ruchu, sam wykonywał wszystko, co mówił, aby Kazaki widział dokładnie, co ma robić.
-Po pierwsze użyj swojej siły, aby wykonać cięcie pod skosem. Chodzi mi o to, abyś wykonał taki atak, żeby miecz, który w tym momencie masz przy policzku, znalazł się przy twojej lewej nodze, o tak.
-To nie jest trudne, patrz.
Kazaki wykonał polecenie Efra, rzeczywiście nie sprawiło mu to problemów.
-Kolejny etap to obrót. Gdy ponownie wykonasz to cięcie, to wtedy, jak najszybciej, złap miecz jedną ręką i obróć się razem z nim.
-No dobra.
Kazaki wykonał cięcie oraz obrót w identycznym momencie co Efr.
-Dobra, uczysz się tego szybciej, niż myślałem.
-Dobry jestem, co nie?
-Zachowaj ten tekst, kiedy nauczysz się już wszystkich trzech wariantów i pozostałych dwóch ruchów. Jeśli nauczysz się wszystkich dzisiaj, to wtedy przyznam, że jesteś dobry.
-Jak chcesz.
-Dokończmy to, co zaczęliśmy. Po wykonaniu cięcia i rozpoczęciu obrotu powinieneś ponownie złapać miecz oburącz, po to, żeby pod koniec obrotu zrobić kolejne cięcie, identycznie jak na początku.
-Ok... Czyli jeśli dobrze rozumiem. Na początku robię cięcie z góry w dół pod skosem z prawej do lewej. Następnie łapię miecz jedną ręką i wykonuję obrót, a cały atak kończę ponownym cięciem, zgadza się?
-W stu procentach. Końcowe cięcie możesz zrobić tak, jak ci będzie wygodniej.
-No to próbujemy.
Kazaki dokładnie wykonał wszystko, czego nauczył go Efr, udało mu się wykonać ten atak za pierwszym razem.
-Muszę cię pochwalić. Ruch, nad którym pracowałem kilka dni, opanowałeś w kilka minut. Nie ukrywam, że trochę mnie to drażni.
-Heh...
-No nic, spróbuj wykonać ten atak jeszcze raz.
-Nie pokażesz mi drugiego wariantu?
-Zaraz, wpierw powtórz pierwszy.
-Nie widzę sensu, ale ty tu rządzisz.
Kazaki ponownie próbował wykonać atak, jednak w połowie obrotu jego miecz odbił się, a chłopak mocno zachwiał się na nogach.
-Co jest?!
-Tak myślałem.
-Ale co do cholery?! - zdenerwowany
~Czyżbym trafił w punkt? -Popełniłeś jeden duży błąd.
-Ale jaki i co się stało? Poczułem, jakbym w coś przywalił.
-Po pierwsze, powiedz mi, co widziałeś, kręcąc się?
-Yymmm...
-Nic nie widziałeś, prawda?
-No, nie za bardzo.
-Powiedz mi, jak chcesz coś widzieć, kiedy zamykasz oczy?
-No, nie wiem, tak wyszło.
-To żadna wymówka, następnym razem miej oczy szeroko otwarte.
-W porządku, ale w co ja przywaliłem.
-W mój miecz rzecz jasna.
-To było chamskie.
-Chamskie? Chcesz się uczyć czy nie?
-No chcę.
-Co to by była za nauka, jeśli nie miałbyś utrudnień?
-No dobra, coś w tym jest. Wybacz, moja wina, możemy kontynuować?
-Ciszę się, że to zrozumiałeś. W takim razie drugi wariant tego ataku wygląda następująco. Powtarzaj wszystkie ruchy za mną. Pierwsze cięcie jest identyczne, drugi ruch nie jest już obrotem, tylko ponownym cięciem, a wygląda ono następująco.
Efr wykonał pierwszy ruch swojego ataku, a następnie zrobił to samo, ale w drugą stronę, od lewej do prawej, z dołu do góry.
-Widzisz, proste.
-Czyli tak naprawdę, muszę zrobić tak, żeby miecz wrócił na pozycję początkową.
-Tak.
-Dobra.
Kazaki powtórzył ruchy Efra.
-Teraz będziesz musiał wykonać cięcie poziome, które przejdzie w obrót, a następnie już dokończyć to w taki sposób jak w pierwszym wariancie. Spróbuj.
Kazaki wpierw wykonał pierwszy wariant, dla przypomnienia, a następnie drugi, zrobił to bez problemowo.
-Widzę, że nie masz problemów z tymi atakami. Dość szybko przyswajasz wiedzę, podoba mi się to.
-Jeszcze niedawno mówiłeś, że drażni cię to, że idzie mi to tak łatwo.
-To się nie zmieniło, ale i tak uważam, że to dobrze.
-Zostało jeszcze jedno, co nie?
-Tak, to akurat będzie wymagało trochę czasu do opanowania. Gwarantuję ci to.
-Zobaczymy.
-Nie bądź taki pewny siebie.
-Co mam robić?
-Pierwsze cięcie jest takie samo, następnie jedną ręką zamachnij się tak, aby twój miecz znalazł się za tobą. Następnie uderz pionowo, zaczynając od góry, celuj w ziemie, złap miecz z powrotem oburącz i zaatakuj obrotem, wyskocz i ponownie uderz po skosie lub pionowo, jak wolisz.
-Eeee...
-Co?
-Daj mi chwilę. Jak mam wyskoczyć i nie wywrócić się w powietrzu?
-Wywrócić w powietrzu? Chodzi ci o to, że ciężko jest wyskoczyć, kręcąc się?
-No, mniej więcej.
-Wiem, że nie jest to łatwe, ale po pewnym czasie to opanujesz, sam widziałeś, że przed chwilą to zrobiłem.
Kazaki nawet nie słuchał Efra, próbował jedynie odwzorować atak, który mu pokazał. Po raz kolejny udało mu się wykonać go za pierwszym podejściem. Efr patrzył na niego z niedowierzaniem, nie odzywając się.
-...
-Dobrze było?
-...
-Halo, ziemia do Efra.
-Ta, ta, jestem.
-Jesteś zły?
-Nie, nie jestem.
-Ale wyglądasz.
-Nie martw się, nie jestem zdenerwowany, tylko zdziwiony.
-Rozumiem, że ty to wymyśliłeś, ale jak sam to zrobiłem, to w sumie nie takie trudne. Mógłbyś być dobrym nauczycielem.
-Dzięki, ale póki co wolę się pouczyć niż dawać lekcje innym, nie zbyt czuję się na siłach, żeby kogoś nauczać, ale później nad tym pomyślę.
Dziewczyny siedząc na ławce, wciąż rozmawiały ze sobą.
-I jak Ruria, co sądzisz o Kazakim?
-W jakim sensie?
-No, o tym, jak mu idzie.
-Nie wiem, dzisiaj jest pierwszy raz, kiedy widzę, jak walczą, nie rozumiem tylko jednej rzeczy.
-Jakiej?
-Przyszłam tu, ale nie mam pojęcia, co oni robią. To chyba nie jest walka.
-No, bo oni nie walczą. Efr pokazuje Kazakiemu nowe ataki.
-Jak to pokazuje? Kazaki wygląda, jakby już znał te ruchy.
-No wiesz, mnie też to dziwi, zwłaszcza że wyglądają na trudne.
-Może Kazaki ma jakiś dar.
-Albo dar, albo po prostu bardzo szybko się uczy.
-Porozmawiam z nim na ten temat, gdy skończy.
-Pójdziesz z nim do Zerkena?
-Hmm..? On też tam idzie?
-Z tego, co mi wiadomo, od dzisiaj mieszkają razem.
-Ohh...
-Czemu się smucisz?
-Nie smucę się, tylko, chciałam pobyć u Zerkena kilka dni, a w najlepszym przypadku tam zamieszkać, bo nie chcę wracać do zamku.
-Sądzisz, że Kazaki będzie wam przeszkadzał?
-Nie, po prostu nie wiem, czy Zerken będzie miał dla nas obu miejsce.
-Na pewno coś wymyślicie.
-Mam taką nadzieję.
Akcja ponownie wraca do chłopaków. Efr pokazuje Kazakiemu pozostałe dwa ruchy.
-Skoro masz te ruchy opanowane, co jest dla mnie dziwne, ale wygląda na to, że masz talent do niezwykle szybkiego uczenia się. Mniejsza o to, nauczę cię teraz jeszcze dwóch rzeczy, jednego ataku otwierającego i jednej pozycji obronnej.
-Na jakiej zasadzie ma działać pozycja obronna?
-To potem, zaczniemy od ataku otwierającego.
-Czyli mam zrezygnować z szarży?
-Nie, nie mówię ci, żebyś o nim zapomniał. To, czego cię teraz nauczę, będzie przydatne w jeden sytuacji, ale twoja szarża faktycznie może działać w niektórych momentach. Gotów?
-Oczywiście.
-Dobra w takim razie ustaw się przede mną i blokuj moje ataki. Postaraj się nie umrzeć.
-Yhym...
-Dobra, cała filozofia polega na tym, żeby uderzać na tyle mocno, aby wywrócić przeciwnika z równowagi. Rozumiesz?
-Jasne, że rozumiem.
-Ten ruch wymaga jedynie statystyki ataku, więc jeśli chodzi o ciebie, to nie ma się o co martwić. Przy okazji, żeby było jasne, to podstawowy ruch, nie ja go wymyśliłem i nie jest on też najlepszy, ale zazwyczaj działa. Oczywiście jest więcej ataków otwierających i są one często bardziej pomocne, jednak wydaje mi się, że to może ci się przydać. Próbujemy?
-Jedziesz.
Efr zaczął wyprowadzać jak najmocniejsze ataki na przeciwnika. Ciosy były na tyle mocne, że wystarczyło ich tylko kilka, żeby Kazaki upuścił swój miecz.
-Ała... Pojebało cię?! - mocno zdenerwowany
-O co chodzi? Mówiłem, żebyś uważał. ~Znowu trafiłem w czuły punkt?
-Niby mówiłeś, ale weź się opanuj, dobra?
-Nie umrzesz przecież.
Kazaki wziął głęboki wdech i uspokoił się.
-Spróbujmy jeszcze raz. Weź tym razem trochę lżej, ok?
-Nie.
-Dobra to daw... Zaraz, czemu nie?
-Jeśli mam cię czegoś nauczyć, to musi to być wiarygodne. Zadałem ci wcześniej pytanie. Jak chcesz się czegoś nauczyć, jeśli będę dawał ci fory?
-Chociaż trochę.
-Powiedziałem, nie. - stanowczo
-Chamski jesteś, wiesz?
-Kazaki uspokój się już i kontynuujmy.
-Tak... Tak racja, moja wina, nie potrzebnie się rzucam, chcesz mi pomóc, a ja mam pretensje, przepraszam.
-Zapomnij o tym i spróbuj tym razem utrzymać broń. ~Teraz to ja już nie wiem, czy ty denerwujesz się za każdym razem, gdy coś ci nie wyjdzie, czy jesteś osobą, która przeprasza za wszystko.
Kazaki podniósł miecz, który wcześniej upuścił i ponownie ustawił się przed Efrem.
-Gotowy?
-Tak.
-To zaczynam. Wyprowadzę około dziesięciu ciosów. Potem przyjdzie czas na ciebie. Gdy skończę, chciałbym, abyś zrobił dokładnie to samo.
Jak powiedział, tak zrobił. Kazaki wytrzymał wszystkie ataki.
-Dobra twoja kolej.
Kazaki zaczął robić dokładnie to samo co jego przeciwnik. Jednak ostatni atak, nie został zablokowany przez Efra, a odbity. Kazaki przypomniał sobie wtedy o tym, co powiedział mu Zerken, o tym, żeby przestał się tak denerwować, bo nic z tego dobrego nie wyniknie. Efr stwierdził:
~Tym razem nie zdenerwował się aż tak bardzo, ale widać, że coś jest na rzeczy. Vers miał rację, nie sądziłem, że kiedykolwiek to powiem. Dam Kazakiemu wygrać.
Chłopaki znów stali na prostych nogach.
-I jak mi poszło?
-Jest super.
-Mówisz? Ja tak nie uważam.
-Dlaczego?
-Miałem nadzieję, że uda mi się wytrącić ci miecz z rąk, no wiesz, tak jak tobie udało się zrobić to mi.
-Jeśli cię to uspokoi, to pamiętaj, że trenuje trochę dłużej, więc wiem jak go używać, a tym bardziej skontrować.
-Kompletnie o tym zapomniałem, dzięki za przypomnienie.
-Luz. Nie wiem, czy ktoś ci o tym mówił, ale same statystyki nie pokazują, jak silny jesteś. Wpływ ma na to również samo doświadczenie, które nabywasz w trakcie walki.
-Wydaje mi się to logiczne, aczkolwiek, chyba Zerken coś mi wspominał.
-Lepiej to zapamiętaj. Kontynuując, została nam ostatnia rzecz, czyli pozycja obronna. Jest to pozycja, która nie tylko pozwala ci się świetnie obronić, ponieważ dzięki niej możesz skontrować swojego przeciwnika.
-Czy chodzi ci o to, co zrobiłeś przed chwilą?
-Spostrzegawczy jesteś. Tak, chodzi mi dokładnie o moment, gdy uderzyłeś po raz ostatni, a ja odbiłem twój miecz.
-Akurat wtedy bacznie cię obserwowałem, gdy blokowałeś każdy mój atak, po kolei, to twój miecz był strasznie blisko twojego ciała. Takie małe pytanie. Dlaczego? Przecież im bliżej siebie trzymasz broń, tym masz mniejszy zasięg manewru. Wydaje mi się to bez sensu.
-Jeśli chodzi o zasięg manewru, to muszę się z tobą zgodzić, ale zastanów się nad dwiema rzeczami. Wykonując atak otwarcia, do czego zmuszasz swojego przeciwnika?
-Wtedy jest najbardziej skupiony na atakowaniu i zwraca mniejszą uwagę na siebie.
-A na co pozwala ci ta postawa obronna?
-Na skontrowanie przeciwnika, który jest bardzo blisko mnie?
-Dokładnie. Atak i pozycja obronna, które pozwalają ci utrzymywać kontrolę nad dystansem, który trzymasz z przeciwnikiem. Czy to nie jest genialne?
-Jest i to bardzo. Sam to wymyśliłeś?
-Pozycje tak, samo odbicie zna większość wojowników.
-Masz łeb.
-Dzięki. Potrzebujesz przetestować tę pozycję?
-Przydałoby się.
-To będziesz miał świetną okazję.
-W sensie?
-Nie rozumiesz? Zawalczymy.
-Oooo... W takim sensie.
Efr uśmiechnął się.
-W porządku, zgadzam się. ~A co gdyby tak? -Wiesz co? Mam coś w zanadrzu.
-Nie mogę się doczekać. ~Skoro mam zamiar przegrać, to muszę zrobić to tak, żeby nikt się nie zorientował, ani on, ani dziewczyny.
-Gotowy? Start.
-Czek...
Kazaki nie zwlekając, rzucił się na przeciwnika, w tym celu rozpoczął od ataku otwierającego, którego się dzisiaj nauczył. Efr zaczął blokować ataki, do momentu, gdy udało mu się odbić jeden z nich i skontrować wroga. Wtedy role się odwróciły, atakującym był wtedy Efr, zaczął od zwykłego atakowania mieczem, po czym przeszedł do drugiego wariantu ataku z obrotem. Kazaki bez problemowo zablokował wszystko do momentu, gdy jego przeciwnik zaczął się obracać, ten obrót wytrącił Kazakiego z równowagi, co zmusiło go do odskoku, aby nie uderzyło go końcowe cięcie.
-Widzę, że zapamiętałeś ten atak. Od razu odskoczyłeś.
-Nie byłbym w stanie już go zablokować.
Efr ponownie zaatakował rywala, tym razem to jego atak został odbity. Kazaki przygotowywał się do trzeciego wariantu ataku z obrotem. Gdy wykonał dwa pierwsze cięcia, Efr zauważył, że jego przeciwnik na moment się odsłonił, momentalnie zaatakował. Kazaki widząc tę sytuację, uśmiechnął się, a gdy Efr miał już uderzyć, odepchnęła go fala uderzeniowa, którą Kazaki wywołał ze swojej umiejętności. Gdy młodzieniec był w powietrzu, pomyślał:
~Co się stało? Chciałem mu się podłożyć, ale to nie miało tak wyglądać. Po prostu przegrałem?
Bohater wyskoczył w powietrze i odciął przeciwnikowi głowę. Gdy Kazaki wylądował na ziemi, a ciało jego rywala również upadło, okrąg zamknął się. Głowa Efra wróciła na swoje miejsce. Kazaki był z siebie zadowolony, a gdy jego rywal się podniósł, jako pierwszy zabrał głos.
-Muszę ci przyznać, zaskoczyłeś mnie. Nie sądziłem, że wykorzystasz mój ruch, żeby stworzyć swój, ale powiedz mi jedno.
-Chcesz wiedzieć, czym dostałeś?
-Tak, chyba nie zwróciłem na to uwagi.
-To raczej chodzi o coś innego niż zwrócenie uwagi. Bo widzisz, nie ma opcji, żebyś zobaczył, co się stało.
-Nie rozumiem.
-Moją pierwszą umiejętnością jest fala uderzeniowa. Nie da się jej zobaczyć.
-To nie do końca tak działa.
-Hmm..?
-Falę uderzeniową można zobaczyć normalnie.
-To dlaczego jej nie widziałeś?
-Nie mam zielonego pojęcia, ale mam zamiar się dowiedzieć.
-Czyli mówisz, że umiejętności są normalnie widoczne, ale moich nie widać?
-Tak, jeśli ciebie również zastanawia dlaczego, dam ci znać, gdy to odkryję.
-Byłoby fajnie.
W momencie, gdy chłopaki skończyli rozmawiać, podeszły do nich Junriri i Ruria.
-Brawo Kazaki. (Junriri)
-Wiesz, to nic takiego. (Kazaki)
-Nie chodzi mi o to, że wygrałeś, jestem pod wrażeniem, jak szybko się uczysz. (Junriri)
-Tak czy inaczej, dzięki. (Kazaki)
-Jeśli wam to nie przeszkadza, to ja już będę się zbierał. (Efr)
-Idziesz już? (Kazaki)
-Tak, zrobiłem to, o co poprosiła mnie Junriri, więc nie ma potrzeby, żebym został tu dłużej. (Efr)
-Myślałam, że mimo to, zostaniesz na jakiś czas, żeby przynajmniej trochę porozmawiać. (Junriri)
-A co jeśli ja cię poproszę? (Ruria)
-Księżniczka wybaczy, ale wolę posiedzieć sam, w domu. (Efr)
-No weź. (Junriri)
-Dziewczyny, odpuście mu. Gdyby chciał zostać, to by to zrobił. (Kazaki)
-Dzięki Kazaki. (Efr)
-Nie ma za co, ale... (Kazaki)
-Ale, co? (Efr)
-To nic takiego. Chciałem tylko powiedzieć, że w pewnym stopniu jesteś podobny do Zerkena, zanim tu trafiliśmy, też cały czas siedział samotnie w domu. (Kazaki)
-Ohh... Nie wiedziałem. (Efr)
-To teraz już wiesz. (Kazaki)
-Ta. Dobra, dzięki za trening. (Efr)
-Dzięki wielkie, że chciało ci się mi pomóc, do następnego. (Kazaki)
Efr opuścił towarzystwo.
-To jak dziewczyny, mamy jeszcze trochę czasu, zanim się ściemni. Co robimy? (Kazaki)
-Wiecie cooooo? Przypomniałam sobie, że Ruria chciała z tobą porozmawiać. Także ja też pójdę. (Junriri)
-I tak już ci o tym powiedziałam, zostań. (Ruria)
-Nie, porozmawiajcie sami. (Junriri)
-No wiesz. (Ruria)
-O co ci chodzi? (Junriri)
-Dopiero co chciałaś, żeby Efr został, a teraz sama sobie idziesz. (Ruria)
-Przestańcie się mnie czepiać, mam ważne sprawy, pff... (Junriri)
-Dobrze, dobrze. Pójdę z Rurią do domu Zerkena. (Kazaki)
-Oki. Nie spóźnij się jutro. (Junriri)
-Nie spóźnię, spokojnie. (Kazaki)
-A jeszcze jedno, nie zapomnij, że idziemy na zakupy, kiedy wrócimy. (Junriri)
-Pamiętam, pamiętam. (Kazaki)
-To papa. (Junriri)
-Cześć. (Kazaki i Ruria)
Junriri również sobie poszła, zostawiając znajomych samych.
-To co Ruria, idziemy?
-Chyba tak.
Kazaki wraz z Rurią wyruszyli do domu Zerkena. Po drodze rozmawiali.
-Więc Ruria, powiesz mi, co się takiego stało, że byłaś taka zdołowana?
-Chodzi o moją matkę.
-Stało się jej coś?
-N-nie. ~Chociaż nie byłoby mi wtedy przykro. -Bardziej chodzi o ciebie.
-O mnie?
-Tak, no wiesz, cały czas na ciebie narzeka i nie daje mi, ani Toko spokoju. Ciągle tylko Kazaki to, Kazaki tamto, ble, ble, ble.
-Dalej na mnie narzeka?
-Tak, miałam tego serdecznie dość, poza tym miała do mnie wyrzuty, że wpuściłam cię do mojego pokoju. "Jak to księżniczka, następczyni tronu może wpuszczać do swojego pokoju jakiś plebs?!" Pytała jeszcze, dlaczego nie wywaliłam cię wtedy z zamku.
-Wydaje mi się, że nie powinienem się wtrącać, ale sądzę, że skoro twoja mama narzeka na mnie, to trochę błahy powód, żeby uciekać z domu.
-Po pierwsze, nie uciekłam, tylko wyszłam, a to, że nie powiedziałam im kiedy wrócę, to już inna sprawa. Natomiast jeśli chodzi o to, dlaczego wyszłam, to nie chodzi mi o samo narzekanie mojej matki na ciebie, ale też o jej pretensje do wszystkich po kolei, do ojca, do mojej siostry, do Farengara, wyobraź sobie, że chciała odebrać mu tytuł królewskiego maga, ale tata się nie zgodził, a już przede wszystkim nie mogłam znieść jej złości do Zerkena. Nie da się mieszkać w takim miejscu. Dlatego mam prośbę do Zerkena, tylko muszę poczekać, aż wróci.
-A o co chcesz go spytać?
Ruria z początku nie chciała mówić nic Kazakiemu, bo nie wiedziała, jak zareaguje, ale po pewnym czasie, przełamała się.
-Wiesz, chodzi o to, że chciałabym z nim zamieszkać.
-Awwww...
Księżniczka zaczerwieniła się i lekko szturchnęła Kazakiego. Chłopak uśmiechnął się. Po chwili dotarli oni pod drzwi domu Zerkena.
-Kazaki, masz klucze?
-Tak, spokojnie.
Kazaki otworzył drzwi i zaprosił koleżankę do środka.
-Byłaś już tu?
-Tak, kilka razy.
-Pójdziemy do salonu?
-Dobrze.
Kazaki zamknął drzwi na klucz, udał się do salonu i usiadł naprzeciwko Rurii.
-Pozwól, że spytam jeszcze o twoją mamę.
-Pytaj, nie mam nic przeciwko.
-Jak to wyglądało, w sensie, jak pokazywała swoje narzekanie.
-Niech pomyślę... Głównie to podchodziła do wszystkich po kolei i w twarz wyrzucała im, w tym i mnie, że nie warto cię wspierać, ani ci pomagać. Przepraszam cię za nią, naprawdę nie wiem, o co jej chodzi.
-Nie musisz przepraszać, to nie twoja wina.
-Wiem, że nie moja, ale to moja matka, ktoś musi cię za nią przeprosić.
-Naprawdę nie trzeba. Tak przy okazji, Toko nie chciała z tobą iść?
-Chciała, jednakże nie mam pojęcia czy Zerken miałby miejsce dla nas obu i czy nie miałby nic przeciwko, dlatego wpierw chciałam go o to spytać.
-Jeśli o mnie chodzi, to wątpię, żeby Zerken się nie zgodził.
-Czemu tak uważasz?
-No wiesz, jesteś jego dziewczyną, ciężko będzie mu ci odmówić.
-Nie chcę go do niczego zmuszać, skąd ta pewność?
-Znaczy, wiesz, na walce może i się nie znam, ale jeśli chodzi o życie, to co nieco ogarniam.
-Chciałabym, żeby Zerken się zgodził. Nie chcę zostawiać jej samej.
-Przecież matka jej nie zabije.
-Wiem, ale będzie cały czas na nią krzyczeć, a ja nie będę mogła jej obronić ani jej pomóc.
-A twój ojciec? Czemu nic nie próbuje z nią pogadać?
-Z dwóch powodów. Po pierwsze jest zbyt zajęty Miastem, a po drugie, jeśli już by spróbował, to po chwili by odpuścił.
-Dlaczego?
-Bo niby za bardzo ją kocha. - ironicznie
-Więc chyba rzeczywiście będzie ciężko cokolwiek zrobić.
-Nom.
-Ciekawi mnie jeszcze jedno, czy twoja matka nie pośle za tobą wojska? Pod pretekstem uprowadzenia.
-Wątpię.
-Dlaczego?
-Zapominasz o jednym.
-Hmm..?
-Kto ma największą władzę w tym Mieście?
-No król, twój tata.
-Iiii..?
-I... Zerken?
-Brawo, pamiętasz.
-Więc to znaczy, że nie może tego zrobić.
-Nie no, wysłać wojsko może, ale nic jej to nie da, bo gdy wojsko odkryje, że jestem tutaj, to moja matka i tak nic nie będzie mogła zrobić. Za to, jeśli Zerken wysłałby wojsko do mojej matki, to już inna sprawa.
-Wtedy wojsko by zareagowało?
-Wtedy tak, moja matka byłaby skończona, jeśli oczywiście byłoby, o co ją oskarżyć.
-Więc jeśli wysłałaby wojsko do niego, to miałby pretekst.
-Tak, ale wątpię, żeby się jej czepiał.
-Czemu?
-Przez wzgląd na mnie, bądź co bądź to moja matka.
-No tak, racja.
-Mam jeszcze do ciebie małe pytanie, na temat twojej walki z Efrem.
-Jakie?
-Efr uczył cię ruchów, prawda?
-Tak, coś nie tak?
-Nie, oczywiście, że nie, ale każdy ruch powtórzyłeś za pierwszym razem. To dar?
-Nie sądzę. Po prostu szybko się uczę.
-Czyli Junriri zgadła.
Rozmowę przetrwało im pukanie do drzwi.
-Jak myślisz Ruria, wywołaliśmy wilka z lasu? Czyżby to twoja matka?
-Mam nadzieję, że nie.
-Pójdę sprawdzić kto to.
Kazaki wstał, wyszedł z salonu i podszedł do drzwi. Stanął przy nich, przekręcił zamek i otworzył je. W progu stał Zerken.
-Dobry wieczór, można?
Obaj chłopaki uśmiechnęli się, Zerken wszedł do środka i razem z Kazakim uścisnęli sobie dłonie.
-Nareszcie jesteś.
-Nareszcie? A co, nudziło ci się beze mnie?
Z salonu można było usłyszeć głos Rurii.
-Kazaki, kto to?
Zerken był zdziwiony, więc spytał:
-Sprowadzasz mi laski na chatę?
-Nie wiem, idź i sam się przekonaj.
-Ok..? - nieufnie
Zerken w towarzystwie Kazakiego wszedł do salonu. Gdy Ruria go ujrzała, natychmiast wstała i podeszła do niego. Przytuliła go i pocałowała w policzek.
-Cześć kochanie, co tu robisz? W sensie nie dziwię się, ale dlaczego tak późno? - zdziwiony (Zerken)
-Nie cieszy cię moja wizyta? - ze smutkiem (Ruria)
-Co ty mówisz? Oczywiście, że cieszy, ale nie ukrywam, że się cię tu nie spodziewałem. (Zerken)
-No wiem, domyślam się. (Ruria)
-Mam pomysł, przestańcie się obściskiwać i przejdźmy do rzeczy. (Kazaki)
-No tak. (Zerken)
-Jestem tu przez matkę, to trochę długa historia, więc opowiem ci później, ale chciałabym cię o coś poprosić. (Ruria)
-O co? (Zerken)
-Mogłabym z tobą zamieszkać? Proszę? (Ruria)
-Jest aż tak źle? (Zerken)
-No, nie jest najlepiej. (Ruria)
-Mogę to potwierdzić. (Kazaki)
-W takim razie nie mam nic przeciwko, ale wątpię, że będę w stanie ci przygotować pokój, więc będziesz musiała spać ze mną. (Zerken)
-Nie przeszkadza mi to. Jesteśmy razem, prawda? Co w tym złego? (Ruria)
-Hyhy... Nic. Cieszę się, że będziesz mieszkać ze mną. (Zerken)
Kazaki zaczął jęczeć.
-Ty, a tobie co? (Zerken)
-Nic, za dużo czułości. Ruria, nie chciałaś go spytać o coś jeszcze? (Kazaki)
-Dziękuję, że mi przypomniałeś. Zerkuś... (Ruria)
Kazaki zaczął się podświadomie śmiać.
~Zerkuś?! Ja pierdole hahahahahahahahahhahahaha!!! (Kazaki)
-... chciałabym jeszcze, żeby Toko tu zamieszkała, przynajmniej na jakiś czas, proszę. Nie chcę zostawiać jej tam samej, wiesz, że ją kocham. (Ruria)
-No wiem, ale... (Zerken)
-Jeśli nie da rady to znajdę jej coś bliżej nas. (Ruria)
-Jeśli ja przeszkadzam, to nie ma problemu, wrócę do karczmy. (Kazaki)
-Nie! Znaczy, nie chcę, żebyś przeze mnie musiał stąd wychodzić, poza tym wolałbym, jednak żebyśmy mieszkali we czwórkę. To jak będzie? (Ruria)
-Póki co nie mogę ci nic obiecać, ale gdy wrócimy z tej wyprawy, na którą idziemy jutro, to postaram się coś wymyślić. (Zerken)
-Kochany jesteś, dziękuję. (Ruria)
Ruria ucałowała Zerkena.
-Dobra, teraz moja kolej, żeby coś powiedzieć. (Zerken)
-Co jest? (Kazaki)
-Idziesz ze mną. (Zerken)
-Po co? (Kazaki)
-Teraz? Nie jest trochę późno? (Ruria)
-Jest, dlatego chciałbym załatwić to jak najszybciej. (Zerken)
-No dobra, ale mów, o co chodzi. (Kazaki)
-Idziemy na plac. (Zerken)
-Ale niedawno stamtąd wróciłem. (Kazaki)
-Wiem, ale pójdziemy tam tylko na chwilę. Jeszcze raz zawalczysz z golemem i wracamy. Jestem twoim nauczycielem, co nie? Muszę dbać o to, żebyś potrafił się obronić. (Zerken)
-To przez wzgląd na jutro? (Kazaki)
-Tak, chcę jedynie zobaczyć, czego się nauczyłeś, jeśli uznam, że to za mało to będę musiał na szybko cię czegoś nauczyć. (Zerken)
-Tak przy okazji, skąd wiesz, że byłem na placu? (Kazaki)
-Saran mi powiedział. Spotkałem go, gdy wchodziłem do Miasta, powiedział mi, że jesteś na placu z Efrem. (Zerken)
-No dobrze, a co z tym twoim zwiadem? (Ruria)
-Nie wydarzyło się tam nic specjalnego, nie zauważyłem też żadnych zagrożeń, więc możecie być spokojni. (Zerken)
-No to kamień z serca. Możemy już iść. (Kazaki)
-To chodź. (Zerken)
-W trakcie, gdy was nie będzie, zrobię wam kolację, w porządku? (Ruria)
-Nie mam nic przeciwko, jestem strasznie głodny. (Zerken)
-Umiesz gotować? (Kazaki)
Ruria i Zerken spojrzeli na Kazakiego strasznie zdziwieni.
-Wątpisz w moje umiejętności kulinarne? (Ruria)
-N-nie, nie to miałem na myśli, ale myślałem, że jedzenie w zamku przyrządza służba. (Kazaki)
-I masz rację, ale co nieco potrafię, sam zobaczysz. (Ruria)
-Nie mogę się doczekać. (Kazaki)
-Dobra idziemy, nie ma na co czekać. (Zerken)
-Idę. (Kazaki)
-Pa! (Ruria)
Ruria radosnym krokiem udała się do kuchni. Zerken i Kazaki szli na plac, przy okazji prowadząc krótką rozmowę.
-To jak było na tym zwiadzie?
-Bez przesady nie będę mówił tego teraz, wolę to powiedzieć wszystkim na raz. Jutro się dowiesz.
-No spoko.
-Ale za to ty mi powiedz, co dzisiaj pożytecznego robiłeś?
-Z samego rana spotkałem ciebie, a potem poszedłem szukać Farengara, ale go nie było. Gdy byłem w zamku, spotkałem Rurię, z którą chwilę rozmawiałem, póki Farengar nie wrócił, a następnie zatwierdziliśmy moje statystyki.
-I jak spodobała ci się moc bransolety?
-No nie powiem, byłem zdziwiony.
-Wszyscy byli uwierz mi, ja, Farengar, właściciel gildii i ludzie z wszystkich trzech wież. Wszyscy byli zdziwieni, że ma taką moc.
-Kontynuując, następnie z Dwargiem zwiedziliśmy dystrykt królewski, a potem poszliśmy do karczmy porozmawiać. Ni stąd, ni zowąd, do karczmy wbiegła Junriri i chciała, żebym z nią poszedł, za jej namową, jak i również Dwarga, zgodziłem się. Zaprowadziła mnie na plac, gdzie trochę bliżej poznałem się z Efrem, trenowałem z nim, a następnie zawalczyliśmy ze sobą.
-I kto wygrał?
-Ja.
-Stary przykr... Zaraz, wygrałeś z Efrem?!
-Tak.
-... Wow. Brawo.
-Dzięki, Efr naprawdę świetnie walczy, wydaje mi się, że gdyby nie nauczył mnie swoich ruchów i gdybym nie połączył ich z moją falą uderzeniową, to przegrałbym.
-Jedno muszę ci przyznać, zawsze byłeś sprytną osobą, nie dziwię się, że pomyślałeś o połączeniu ruchu z umiejętnością.
-Gdy skończyliśmy walkę, Efr poszedł do domu, a Junriri też gdzieś uciekła. Zostałem sam z Rurią, więc poszliśmy do ciebie.
-Do nas, od teraz to też twój dom.
-Ano.
-Czego się nie robi dla przyjaciół. Jesteśmy prawie na miejscu. Chciałbym, abyś pokazał mi to, czego nauczyłeś się od Efra. Mógłbyś?
-Pewnie.
Przyjaciele dotarli na plac i podeszli do golema, z którym Kazaki walczył wcześniej. Zerken obudził golema i kazał im zawalczyć.
-Dobra stary, golem będzie trochę mniej agresywny niż ostatnio, dlatego śmiało wyprowadzaj ataki, których się nauczyłeś. Zaczynajcie.
Kazaki rozpoczął walkę z golemem, tym razem szło mu o wiele łatwiej niż ostatnio. Wykonał każdy atak, którego nauczył go Efr, jak i również postawy obronnej. Walczyli ze sobą blisko dziesięć minut. Po wszystkim odezwał się Zerken:
-Stop.
Kazaki i golem przestali ze sobą walczyć.
-Dziękuję ci golemie, to by było na tyle. Możesz odpocząć.
Golem kiwnął głową na znak zgody i wrócił do snu.
-Brawo Kazaki, chyba nie będę musiał cię niczego dzisiaj uczyć.
-Uff... Co za ulga.
-Cieszę się, że tak bardzo się starasz.
-W końcu muszę co nie?
-No tak, Kinshi. ~Powiedzieć mu, że wiem o jego rozmowie z Wyrocznią? Nie, jeszcze nie teraz.
-To jak, wracamy?
-Tak, chodźmy już.
W drodze powrotnej przyjaciele powrócili do rozmowy.
-Powiedz mi, czego dowiedziałeś się o Dwargu?
-Wielu rzeczy.
-Na przykład?
-Hmm... Pomyślmy. Na przykład, to jak zabrałeś mu tytuł.
-... No tak, mogłem się tego spodziewać. Co dokładnie ci powiedział?
-Że pokonałeś go, a następnego dnia on pokonał ciebie.
-Tylko tyle?
-Jest coś więcej?
-Czyli nie znasz szczegółów.
-Chcesz przez to powiedzieć, że mnie okłamał?
-Nie, nic z tych rzeczy. To, co ci powiedział, to wszystko prawda, ale nie powiedział, w jakich okolicznościach mnie pokonał.
-Czyli to ma głębszy sens. Opowiedz mi o tym.
-Ehh... Mam nadzieję, że Dwarg nie będzie miał do mnie pretensji. Pokonałem go jednego dnia, to prawda i nie ma tu nic więcej do mówienia. Natomiast to jak on pokonał mnie to już trochę dłuższa historia, jakby to powiedzieć. Podłożyłem mu się.
-Hę..?
-Powiedział mi o swojej rodzinie i tradycji i o wszystkim. Zrobiło mi się go szkoda, zwłaszcza że był dla mnie miły, widziałem, jak bardzo mu zależy, więc po prostu dałem mu wygrać.
-On wie, że mu się podłożyłeś?
-Chyba nie i wolałbym, żeby tak zostało.
-Czyli to nie tak, że nie powiedział mi wszystkiego, on po prostu nie wie.
-Tak.
-O, jesteśmy już.
-Hmm..? A tak, rzeczywiście.
Gdy chłopaki weszli do środka, już na progu powitała ich Ruria.
-Cześć chłopcy, siadajcie do stołu, już podaję.
Kazaki i Zerken usiedli w jadalni i czekali na Rurię. Gdy ta już się pojawiła, zostawiła im jedzenie na stole i oznajmiła:
-Zjedzcie sobie, a ja pójdę się umyć. Smacznego. (Ruria)
-Nie zjesz z nami? (Kazaki)
-Nie, ja już jadłam, to co macie na stole, to dla was. (Ruria)
-W porządku. (Kazaki)
-Dziękuję Ruria. (Zerken)
Ruria wyszła, a chłopacy zjedli wszystko, co zostało im przygotowane.
-Wiesz co Zerken? To rzeczywiście było dobre.
-Ruria potrafi zrobić dobry posiłek, ale nie chcę mi się o tym rozmawiać. Jestem zmęczony, dupa mnie boli od konia, pójdę się położyć, jeśli ci to nie przeszkadza.
-Nie no luz.
-Dzięki, twój pokój jest na górze, po lewej. Jeśli chcesz pozwiedzać trochę nasz dom, to proszę cię bardzo, ale won od piwnicy. Serio, nie wchodź do niej.
-Czemu?
-Nie pytaj, po prostu tam nie wchodź.
-No ok, ale i tak chyba nie będę oglądał tego domu teraz. Też pójdę spać.
Ruria wyszła z łazienki.
-Zerken, idę się położyć. (Ruria)
-Dobrze, już do ciebie idę. (Zerken)
Zerken miał już wejść do pokoju, gdy odezwał się Kazaki:
-Dobranoc Zerkuś. - prześmiewczo
Po czym zaczął bardzo mocno się śmiać. Zerken zareagował:
-Jebnę ci.
Po tych słowach rzucił w Kazakiego butem, trafił w przeponę.
-Ała..!
-DO! BRA! NOC! Kazaki. - z wyrzutem
-Cześć, do jutra. - śmiejąc się, trzymając się na brzuch
Zerken trzasnął drzwiami. Kazaki był z siebie bardzo zadowolony.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top