Rozdział 21 - Spotkanie z królem i rozmowa z Wyrocznią
Jest wieczór, godzina koło dziewiętnastej. Przyjaciele powolnym krokiem idą do zamku. Zerken tłumaczy Kazakiemu, jak ma się tam zachowywać w obecności króla i królowej.
-Wydaje mi się, że nie muszę ci mówić, jak masz się zachowywać na miejscu. Prawdopodobnie wiesz to z filmów, ale na wszelki wypadek, żebyś mi siary nie zrobił, wytłumaczę.
-Ja? Siary?
-Gdy tylko wejdziemy do środka, uklękniesz przed królem jak cała reszta. Jeśli chodzi o zabieranie głosu, to nie musisz czekać na pozwolenie, o ile nie będziesz się komuś wbijał w środek zdania. Nasz król jest jednym z tych, którzy nie denerwują się z byle powodu, ale zachowuj się jakoś.
-Dobra, luz.
-Obiecaj.
-Serio? To dla ciebie aż takie ważne?
-Obiecaj!
-Dobra, obiecuję. ~Rozumiem, że to król, ale bez przesady.
-Mam wrażenie, że król nie będzie dla ciebie cięty.
-Czemu? Dlaczego niby miałby być?
-Wiesz, jest królem, ma władzę, może patrzeć na wszystkich z góry. Jednakże z tego, co wywnioskowałem od Farengara, król wie, jakie jest twoje zadanie i raczej będzie dla ciebie miły.
-Czyli nie ma dramatu.
-Ale i tak się zachowuj. Nawet jeśli nie dla niego, to dla mnie.
-Obiecałem już przecież. ~Zdecydowanie coś jest na rzeczy. -Myślisz, że Junriri i Saran już na nas czekają?
-Junriri na pewno, a Saran nie wiem.
-Skąd ta pewność?
-Ruria i Toko.
-Hę..?
-Pamiętasz te koleżanki Junriri, które ci dziś pokazała?
-Ta.
-Ehh... Jaki ty jesteś mało domyślny. To córki króla.
-Oooo...
-Kopara opadła, co?
-Trochę.
-Hyh... Nie dziwię się.
-Ej... To przypadkiem nie Saran?
-Gdzie?
-No tam.
Kazaki wskazał Zerkenowi na fontannę z popiersiem orła na szczycie.
-Rzeczywiście. Hej Saran!
Saran usłyszał, że go wołają, natychmiast odwrócił się w ich stronę i podszedł do nich.
-Cześć. (Saran)
-No cześć. (Kazaki)
-Myślałem, że będziesz czekał przy zamku. (Zerken)
-Chciałem, ale stwierdziłem, że skoro zamek jest za rogiem, to zaczekam tutaj. (Saran)
-Ze względu na te fontanny? (Kazaki)
-Tak. Lubię tu siedzieć, to mnie odpręża. (Saran)
-Nie dziwię ci się, ale musimy już iść. Junriri najprawdopodobniej już na nas czeka. (Zerken)
-Racja. (Kazaki)
Cała trójka udała się do zamku za rogiem. Zerken miał rację, Junriri już na nich czekała. Dziewczyna, gdy tylko ich zobaczyła, uśmiechnęła się i zaczęła im machać, merdając przy tym ogonem.
-Cześć chłopacy. (Junriri)
-Hej. (Kazaki i Zerken)
-Witaj. (Saran)
-Skoro jesteśmy już wszyscy, możemy iśśś... Cholera. (Zerken)
Zerken strzelił sobie facepalma.
-Co jest? (Kazaki)
-Zapomniałem skoczyć po Dwarga. (Zerken)
-Ale Mistrz Młota wchodził niedawno do środka. (Junriri)
-Co? Kiedy? (Zerken)
-Wszedł do zamku, jakoś kilka minut, zanim tu przyszliście. (Junriri)
-No dobra, a skąd wiedział, żeby tu przyjść. (Zerken)
-To moja sprawka. Stwierdziłem, że skoro dotyczy to nas, Mistrzów, to Dwarg też powinien tu być. Nie miałem pojęcia czy po niego pójdziesz, czy nie. (Saran)
-Dzięki, że mnie wyręczyłeś. Chodźcie. (Zerken)
Zamek był przeogromny, był to największy budynek w całym Mieście. Z zewnątrz można było dostrzec trzy wielkie flagi z orłem na środku, powiewające na wietrze. Budowla była bardzo dobrze chroniona, gdzie nie spojrzeć, były straże. W środku znajdowało się wszystko, czego potrzebuje zamek. Na każdym kroku można było poczuć, że jest się w wyjątkowym miejscu. Gdy bohaterowie byli już blisko sali tronowej, Zerken spytał Kazakiego:
-Pamiętasz, jak masz się zachowywać? (Zerken)
-Ta luz. (Kazaki)
-Junriri. (Zerken)
-Hmm..? (Junriri)
-Strzel go w łeb jak coś zacznie odwalać. (Zerken)
-No ej! (Kazaki)
-Dobra. (Junriri)
Kazaki spojrzał na Junriri ze zdziwioną miną, ta tylko wzruszyła ramionami.
-Hoho... (???)
-A oto i on. (Zerken)
Zza słupa wyłonił się krasnolud.
-Kogo ja widzę, Dwarg! (Zerken)
-Witaj przyjacielu! (Dwarg)
Zerken wraz z Dwargiem uścisnęli sobie dłonie.
-Saranie. Panienko Junriri. Aaa... Ty pewnie jesteś Kazaki. (Dwarg)
-Tak, zgadza się. Mistrz Młota jak mniemam. (Kazaki)
-Zgadza się, miło mi cię w końcu poznać. (Dwarg)
Dwarg jako krasnolud nie jest wysoki, mimo swoich 76 lat, ma jedynie 130 centymetrów wzrostu. Krasnolud ma rude włosy, długą rudą brodę i brązowe oczy. Jego codzienny strój to długa krasnoludzka szata.
-Mi również. (Kazaki)
Momentalnie Junriri uderzyła Kazakiego w tył głowy.
-Ała..! Za co to?!
-Za nic, korciło mnie.
Junriri wpadła w śmiech, Kazaki pstryknął ją w czoło, ta podskoczyła lekko.
-Ał...
Zerken jedynie się im przyglądał.
~Też tak chcę. -Dobra idziemy, nie będziemy marnować więcej czasu. (Zerken)
-Masz rację. (???)
W korytarzu pojawił się Farengar.
-Długo jeszcze mamy na was czekać? (Farengar)
-Tak, tak wiem. Już idziemy. (Zerken)
-Straszne z was guzdrały. (Farengar)
-Ymm... Farengar. (Kazaki)
-No. (Farengar)
-Mam do ciebie sprawę. (Kazaki)
-Załatwimy to po spotkaniu. (Farengar)
-Ok. (Kazaki)
Cała szóstka udała się do sali tronowej, gdy Farengar otworzył drzwi, znajdowali się tam, król, królowa oraz ich dwie córki, starsza Ruria i młodsza Toko. Cała rodzina siedziała na swoich tronach. Kazaki, Junriri, Saran oraz Dwarg uklękli przed królem, natomiast Farengar wraz z Zerkenem podeszli trochę bliżej i jedynie ukłonili się. Farengar stanął przy tronie Toko, natomiast Zerken szedł w stronę tronu Rurii. Dziewczyna wstała, położyła mu ręce na ramiona, chłopak ręce na jej biodrach i pocałowali się. Kazaki był zdumiony, spojrzał na Mistrzów i Junriri.
~Co jest do cholery? Zerken ma dziewczynę? Księżniczkę?
Ruria usiadła na tronie, a Zerken stanął przy niej. Wtem król rozpoczął rozmowę.
-Witam wszystkich, a w szczególności ciebie, Kazaki. (Król)
-Witaj, królu. (Kazaki)
-Wstańcie, proszę. (Król)
Na jego polecenie wszyscy wstali. Król Miasta Twierdzy ma 189 centymetrów wzrostu i 56 lat. Ma długie, szarawe włosy i ciemnoniebieskie oczy. Córki są dla niego najważniejsze na świecie, zawsze stawia je na pierwszym miejscu.
-Prócz Kazakiego wszyscy nas tu znają. Pozwól, że się przedstawię, nazywam się Kugaha, to moja żona Aiha, oraz moje piękne córki, Ruria oraz Toko. (Król)
-My się już widzieliśmy tato. (Toko)
Toko jako młodsza córka króla ma o wiele mniej obowiązków niż Ruria. Młodsza księżniczka ma 166 centymetrów wzrostu i 14 lat. Wie ona, że skoro nie jest pierworodna, ma o wiele więcej swobody niż jej siostra. Toko ma długie czarne włosy i fioletowe oczy. Nie lubi ona chodzić w sukniach, zdecydowanie bardziej woli zwykłe bluzki i spodnie.
-Doprawdy? (Król)
-Tak, gdy wyszłyśmy dziś z Junriri, spotkałyśmy Kazakiego i Zerkena niedaleko wieży wojownika. (Toko)
-Jednak nie mieliśmy czasu porozmawiać. (Ruria)
-Pogawędki zostawcie sobie na później. Słyszeliśmy od naszego czarodzieja, że przychodzicie tu w pewnej sprawie. (Królowa)
Królowa ma 183 centymetry wzrostu i 48 lat. Jej włosy są długie i wyblaknięto różowe, natomiast jej oczy są zielone. Nie przepada ona za większością ludzi i łatwo ją do siebie zrazić.
-W rzeczy samej. Chcieliśmy ustalić wszystkie informacje, jakie dała nam Wyrocznia, a Farengar mówił, że król również jakieś dostał. (Zerken)
-Owszem, dostałem. (Król)
-Tak więc? (Zerken)
-Na start powiem, że są cztery wersje, nie wiem, dlaczego Wyrocznia tak to skomplikowała, ale tego nie zmienimy. Tak więc najszczególniejszą wersję usłyszałem ja oraz reszta króli, drugą wersję usłyszałeś ty Zerkenie. (Król)
-Więc jednak nie dostałem tej samej informacji co reszta Mistrzów, co oznacza, że pozostałe dwie usłyszeli, oni i Kazaki. (Zerken)
-Dokładnie. (Król)
-Więc skoro to już wiemy, powinniśmy ustalić jakie to informacje. (Dwarg)
-Może zacznijmy od tego, co raczej wiemy wszyscy, czyli informacje, które dostał Kazaki. (Saran)
-Nie dostałem ich zbyt dużo, jedyne co zostało mi powiedziane to, to że muszę znaleźć nauczyciela, którym został Zerken. Wiem też, że muszę pokonać Kinshiego i to tak naprawdę tyle. (Kazaki)
-Tak to się zgadza, jednakże w porównaniu do reszty, to tak naprawdę nic. (Król)
-To trochę dziwne, że osoba, od której zależy tak naprawdę wszystko, wie najmniej. (Królowa)
-Mamo, daj im mówić. (Ruria)
-Królowa ma rację, jednak póki wszyscy tu jesteśmy, to bez różnicy. (Zerken)
-Następni w kolei są Mistrzowie. (Saran)
-Wiemy po krótce, kim jest Kazaki i że miał się spotkać z Zerkenem. Wiemy też, że jego przeciwnikiem jest smok o imieniu Kinshi. (Dwarg)
-Poza tym znane są nam również zadania Kazakiego, które musi wykonać, aby udowodnić, że jest gotów na walkę z tym smokiem, znamy też role, które wszyscy pełnimy w jego zadaniach. Natomiast to, że oboje są z innego świata, dowiedzieliśmy się później. (Saran)
Ruria zwróciła się do Zerkena.
-Nikomu nic nie mówiłeś? (Ruria)
-Nie chciałem zwracać na siebie zbyt dużej uwagi. Do pewnego momentu byłaś jedyną osobą, która o tym wiedziała. (Zerken)
-Wracając do tematu. To, co powiedzieli Saran i Dwarg, również się zgadza. Zerkenie. (Król)
-Dostałem rozwiniętą wersję Mistrzów, oczywiście chodzi mi o Kinshiego. Kinshi jest czterokrotnie większy niż przeciętny smok oraz jest ich wodzem. Mało tego, włada wszystkimi podstawowymi żywiołami, jednak nie mam pojęcia jak. (Zerken)
-Pozostałem jedynie ja. Jeśli chodzi o żywioły Kinshiego i jak ich używa, może to trochę dziwnie zabrzmieć, ale zmienia on formy. (Król)
-Słucham? (Kazaki)
-Każda forma Kinshiego odpowiada innemu żywiołowi. (Król)
-Ale jak to niby działa? (Kazaki)
-Kinshi zmieniając swoją formę, używa innego żywiołu. (Król)
-Hmm... (Zerken)
-Co się stało? (Ruria)
-Coś mi tu nie pasuje. (Zerken)
-Ale co? - z uśmiechem (Król)
-Walczyłem z niejednym smokiem, każdy używał ognia. Reszta żywiołów przynależy do innych ras, nie są to smoki. Poza chyba dwoma wyjątkami. (Zerken)
-Co masz na myśli? (Kazaki)
-Królu, czy Kinshi na pewno jest smokiem? (Zerken)
-I tak i nie. (Król)
-Proszę jaśniej. (Zerken)
-Król chce powiedzieć, że Kinshi to hybryda? (Kazaki)
-Bingo Kazaki. (Król)
-Czy mógłbym spytać, jakiemu gatunkowi odpowiada który żywioł? (Kazaki)
-Smoki używają ognia, wody używają amphithry, ziemi hydry, natomiast powietrza wiwerny. (Zerken)
-Jak jego ciało jest zdolne do czegoś takiego? (Dwarg)
-Nie mam pojęcia Dwargu. Jednak to, że to potrafi, jest niezaprzeczalnym faktem, w końcu to słowa Wyroczni, a jej zależy na tym świecie prawdopodobnie jeszcze bardziej niż nam, więc nie widzę powodu, aby kłamała. (Król)
Kazakiemu zakręciło się w głowie i ledwo stał na nogach, zauważyła to Toko.
-Ymm... Kazaki, wszystko w porządku? (Toko)
-T-tak, tylko t-t-trochę m-mi słab-bo. (Kazaki)
Kazaki upadł na ziemię. Junriri, Saran i Dwarg podbiegli do niego.
-Kazaki żyjesz?! (Junriri)
-T-tak. Trochę boli mnie głowa. (Kazaki)
-Tato? (Toko)
-Słucham. (Król)
-Skoro objaśniliście już wszystko, a Kazaki nie czuje się najlepiej, to może zabiorę go na chwilę do siebie. (Toko)
-Hmm... (Król)
-Niech idą. (Królowa)
-W porządku idźcie. Wróćcie, kiedy z Kazakim będzie wszystko dobrze. (Król)
-Junriri, chodź ze mną. (Toko)
-Ok. (Junriri)
Toko wraz z Junriri zabrały Kazakiego do jej pokoju. W sali tronowej zostali król, królowa, Farengar, Saran, Dwarg oraz Ruria i Zerken.
-Co jest z tym chłopakiem? (Królowa)
-Nie rozumiem. (Król)
-Kogo ta Wyrocznia nam przysłała, on nie potrafi nawet ustać na własnych nogach. (Królowa)
-Przejął się po prostu. (Król)
-Ojoj... Jak mi przykro, przejął się. - ironicznie - Skoro Zerken to taki jego wielki przyjaciel, to już dawno powinien nauczyć go czegoś konkretnego. - z pogardą (Królowa)
-Co jak co, ale nie pozwolę obrażać mojego przyjaciela i przy okazji mnie. (Zerken)
-Uważaj na język. (Królowa)
-Biorąc pod uwagę moją pozycję w Mieście, nic mi nie może zrobić, poza tym, Kazaki jest tu dopiero kilka dni, a już spada na niego taka odpowiedzialność. (Zerken)
-Nie interesuje mnie, ile czasu tu jest, jeśli ma zadanie, ma je wykonać. - bardzo stanowczo (Królowa)
-Wykona je, jeśli będzie gotowy. - bardzo stanowczo (Zerken)
-Nie mów tak do mnie. (Królowa)
-Bo co? (Zerken)
-Nie spotkasz się więcej z Rurią. (Królowa)
-Nie zabronisz mi się z nim spotkać, skoro ja mam w przyszłości rządzić tym Miastem, to ja decyduję, kogo sobie wybieram, poza tym, on ma rację. Kazaki musi się przygotować do tego wszystkiego, nie tylko fizycznie, psychicznie również. Jestem pewna, że jeśli Zerken będzie miał go na oku, wszystko skończy się dobrze. (Ruria)
-Nie mam zamiaru się z tobą kłócić. Niby czemu twój kochany Zerken, nie może pokonać tego smoka? (Królowa)
-Dość! Kugaha! - bardzo zdenerwowany (Zerken)
Ruria złapała Zerkena za rękę.
-Kochanie, Ruria ma rację, jesteś dla niego zbyt surowa, nie widziałaś nawet, jak walczy. (Król)
-Wystarczy, że widzę jego postawę. Dlaczego wszyscy są dla niego tacy pobłażliwi? Los tego świata leży w jego rękach. (Królowa)
-Ponieważ każdy, poza tobą, go wspiera. Jeśli zostawilibyśmy go samego, byłoby mu znacznie ciężej. (Ruria)
-To was wszystkich zgubi. Podajcie mi przynajmniej jeden powód, abym w niego uwierzyła. Jeden! (Królowa)
-... (Saran)
-... (Dwarg)
Zerken zaczął się zastanawiać, co mogłoby przekonać królową do zmiany zdania. W tym samym momencie, gdy trwała kłótnia, Toko i Junriri zajmowały się Kazakim. Cała trójka siedziała na łóżku.
-Masz Kazaki, napij się. (Toko)
-Dziękuję księżniczko. (Kazaki)
-Przestań, mów mi Toko. (Toko)
-Co ci się stało? (Junriri)
-Nie wiem, nagle poczułem się słabo i po prostu upadłem. (Kazaki)
-Ta, przestraszył się. (Dziewczyny)
-N-nie prawda. (Kazaki)
-Kogo ty próbujesz oszukać? (Junriri)
Kazaki zaczerwienił się i spuścił głowę.
-Przerasta cię to, prawda? (Toko)
-... (Kazaki)
-Wiem, że pewnie nie poprawię sytuacji, ale czemu nie powiesz Zerkenowi, że nie dasz rady. Jestem pewna, że to zrozumie albo przynajmniej z tobą porozmawia. Na pewno ci pomoże. (Toko)
-To nie o to chodzi. (Kazaki)
-Więc o co? (Junriri)
-Wiecie, to nie jest tak czy ja chcę, czy nie chcę, ja wiem, że nie dam rady. Obie wiecie, co potrafi Zerken, on nawet bez swojego miecza jest najpotężniejszy. Moje umiejętności nawet się do niego nie umywają, a poza tym, pewnie nie ma dużo czasu, zanim przyjdzie czas na walkę z Kinshim, nie dam rady nauczyć się tego, co on. (Kazaki)
-... (Dziewczyny)
-Może macie rację, boję się. Bardzo się boję. (Kazaki)
-Mam pomysł! (Junriri)
-To mów! (Toko)
-Kazaki, za niedługo, jutro albo pojutrze, sama nie wiem, idziemy pokazać ci smoki, prawda? (Junriri)
-No... (Kazaki)
-Może wtedy zdecydujesz czy powiesz reszcie, czy nie. (Junriri)
-To jest świetny pomysł. (Toko)
-Noo... dobra. Niech będzie. (Kazaki)
-Super! (Junriri)
Junriri z całych sił przytuliła Kazakiego.
-Wracamy? (Toko)
-Pozwól, że położę się jeszcze na moment. (Kazaki)
-Dobrze, odpocznij. Możesz tu zostać, ile tylko chcesz. (Toko)
W sali tronowej Zerken w końcu wpadł na pomysł.
-Światło! (Zerken)
-Słucham. (Królowa)
-Gdy Kazaki odbierał swoje statystyki w gildii, zabłysnęło światło. (Zerken)
-Tak jak u każdego wojownika. (Królowa)
-N-nie, nie takie światło. (Zerken)
-To jakie? (Król)
-Takie jak moje. (Zerken)
W sali zapadła cisza, każdy zaczął zastanawiać się nad tym, co właśnie powiedział Zerken.
-Ja dobrze usłyszałem? Mówisz, że światło Kazakiego, było identyczne, jak twoje? (Dwarg)
-No proszę, to zdecydowanie zmienia jego sytuację, jednakże byłem tam z nim, ale nic mi nie powiedział. (Saran)
-Nie powiedział ci, bo nie wiedział, co to mogło oznaczać. ~Nie mogę im na razie powiedzieć o tej ciemności, nie póki nie dowiem się, co to oznaczało. (Zerken)
-Nie spodziewałem się. (Król)
-Niesamowite. (Ruria)
-Hmmpf... Czy jest ktoś, kto mógłby to potwierdzić? (Królowa)
-Owszem, właściciel gildii. (Zerken)
-Dobrze więc, sprawdzę to w najbliższym czasie, a na razie usiądźcie i zjedzcie coś. (Królowa)
Akcja ponownie powraca do pokoju Toko. Kazaki jest pogrążony we śnie, a w swej głowie zadaje sobie pytania.
-Czemu ja? Wszyscy mówią mi, że będzie dobrze, że nie ma się czym martwić, że dam radę. Czemu nikt kurwa nie rozumie, że to jest niemożliwe!
-Kim jesteś, żeby mówić, co jest możliwe, a co nie?
-Jestem kimś, na kim wszyscy bezsensownie pokładają nadzieje. Zaraz, kto tu jest?
-Jeszcze się nie domyśliłeś?
-Moment, znam ten głos... Wyrocznia?!
-Witaj Kazaki.
-Czemu znowu jesteś w mojej głowie?
-Ponieważ znów w siebie wątpisz.
-Oczywiście, że wątpię. Poza tym nie jestem idiotą, wiem, że nie mam żadnych szans z tym smokiem, hydrą czy czymś tam.
-Dlatego tu jestem.
-Słuchaj, wiem, że chcesz, żebym z nim walczył, ale masz mi na coś odpowiedzieć, bo inaczej nic z tego.
-Czy ty mi grozisz?
-Nie, nie grożę ci. Chcę odpowiedzi.
-Nie przyszłam tu by odpowiadać na twoje pytania, tylko aby nakierować cię na dobrą ścieżkę.
-Jeśli chcesz to zrobić, to odpowiesz na moje pytania. - stanowczo
-Hmm... Nasz chłopiec staje się stanowczy, dobrze więc.
-Czemu ja?
-Pytasz mnie, dlaczego wybrałam ciebie? Moja odpowiedź brzmi, dlaczego nie?
-Nie wiem, jakie są twoje intencje, ale gdziekolwiek się nie ruszę, widzę wojownika, wojownika, który jest silniejszy niż ja, nawet Vers był w stanie mnie pokonać, a ty i tak wybrałaś mnie.
-Nie widzę w tym żadnego problemu.
-Ale ja widzę, niby taka mądra, a nic nie rozumiesz. Nie chcę z nim walczyć, zrozum to, każ to zrobić Zerkenowi. Odeślij mnie do domu. Proszę. - ze łzami w oczach
Kazaki płakał we śnie, jednak nie tylko tam. Gdy Junriri wraz z Toko czuwały nad nim, również płakał.
-Ymm... Toko?
-Tak?
-Czy on płacze?
-Hmm..? Ohh... Rzeczywiście, biedactwo.
Wyrocznia wciąż rozmawiała z bohaterem.
-Wiem więcej, niż ci się wydaje. Uwierz mi, nikt poza tobą nie mógłby z nim walczyć, nawet Zerken, dlatego sprowadziłam tu ciebie.
-Nie interesuje mnie to, odeślij mnie do domu. Skoro mnie tu sprowadziłaś, to równie dobrze możesz mnie tam wysłać z powrotem.
-Odesłać? Czy wiesz w ogóle, o co mnie pytasz, o co prosisz? Czy już zapomniałeś, co zrobiłeś, zanim tu trafiłeś?
-Wyszedłem z domu i się...
-No, dokończ.
-N-nie mogę.
-I się zabiłeś. Czego ty ode mnie oczekujesz?
-R-racja. Więc to oznacza, że nie mogę wrócić? - zdołowany
-Ludzie nie wracają z martwych, a nawet jeśli bym mogła i tak bym tego nie zrobiła.
-Czyli, już nigdy nie wrócę do domu.
-Przykro mi.
-Ale to wcale nie oznacza, że muszę walczyć z Kinshim.
-Czy ty nie masz w sobie krztyny odpowiedzialności?
-Ty mi mówisz o odpowiedzialności?! To ty mnie tu sprowadziłaś, bez mojej zgody i każesz mi robić takie rzeczy?! Goń się!
-Skoro aż taka z ciebie baba. To może pójdziemy na układ?
-Chcesz mnie wciągnąć w jeszcze większe bagno?
-Nie, nic z tych rzeczy.
-Zatem mów, zastanowię się.
-Wiesz ile czasu Zerken jest w tym świecie. Tak więc dam ci tyle samo czasu na trening, co jemu. Jeśli do tego czasu stwierdzisz, że dalej nie dasz rady, ogłoszę całemu światu, że Kazaki Hinata jest porażką, a zadanie przypadnie twojemu przyjacielowi. Co ty na to?
~Ludzie mnie znienawidzą, Zerken również, nie wiem, dlaczego tak bardzo zależy mu na tym świecie.
-Nie próbuj, umiem czytać w myślach. To jak będzie?
-Dobra! Zgoda...
-Dobrze Kazaki, w takim razie zrobię wszystko, aby opóźnić atak Kinshiego. Daję ci dwa lata.
-Dobra, a teraz znikaj stąd, nie chcę cię więcej oglądać, nawet jeśli nie wiedzę twojej twarzy i tak mam cię dość.
Wyrocznia zniknęła, a Kazaki obudził się.
-Ooo... Kazaki obudziłeś się. (Junriri)
-Tak, chodźmy już. (Kazaki)
-Już lepiej? (Toko)
-Tak, chodźcie. - ze złością (Kazaki)
Cała trójka wróciła do sali tronowej. Reszta osób, które tam były, jadły. Królowa spoglądała na Kazakiego z pogardą.
-Jesteśmy. (Toko)
-Świetnie, więc możemy ustalić ostatnią rzecz. (Farengar)
-To znaczy? (Saran)
-Ja, Zerken oraz król postanowiliśmy wysłać Kazakigo na walkę ze smokiem, oczywiście nie samego. (Farengar)
-No tak. - bez entuzjazmu (Kazaki)
-Zerken, znów gdzieś wyruszasz? (Ruria)
-Tak, ale spokojnie, nic nam nie będzie. (Zerken)
-Z tobą na pewno wszystko będzie dobrze. Bardziej chodzi mi o to, że ostatnio nigdzie nie wychodzimy we dwoje. (Ruria)
-Obiecuję, że gdy tylko wrócimy i gdy znajdę chwilkę, pójdziemy gdzieś razem. (Zerken)
-To chciałam usłyszeć. (Ruria)
Ruria pocałowała Zerkena w policzek.
-Kontynuując, Zerken, Saran, Dwarg i oczywiście Kazaki, pójdą zawalczyć ze smokiem. (Farengar)
-Ja też idę. (Junriri)
-W porządku. (Farengar)
-Umm... Ty nie idziesz? (Dwarg)
-Postanowiłem, że Farengar zostanie tutaj, aby kontynuować badania nad tymi smokami. (Król)
-Bądźcie gotowi za dwa dni. Kazaki jutro będziesz zdany na siebie, ja pójdę na wszelki wypadek przebadać teren. (Zerken)
-No ok. (Kazaki)
-Kazaki, może spędzisz jutrzejszy dzień ze mną? Poznamy się bliżej. (Dwarg)
-W porządku. Jeszcze jedno, Farengar. (Kazaki)
-Słucham cię. (Farengar)
-Czy mógłbyś zaaplikować moje statystyki? (Kazaki)
~Nawet statystyk nie ma, matko... - załamując się (Królowa)
-Owszem, ale czy mógłbyś przyjść jutro? Dziś jestem trochę zmęczony. (Farengar)
-Jasne. (Kazaki)
-Dzięki wielkie. (Farengar)
-Wydaje mi się, że to już wszystko. (Król)
-Oczywiście. No, ludzie zbieramy się. Żegnam. (Zerken)
-Żegnajcie. (Rodzina królewska, poza królową)
Zerken, zanim wyszedł podeszła do niego Ruria i ponownie go ucałowała.
-Pa, kochanie. (Ruria)
-Pa, widzimy się później. (Zerken)
Kazaki czekał na Zerkena przy wyjściu, chciał mu coś powiedzieć, gdy tylko Mistrz Miecza zbliżał się do drzwi, ten zaczepił go.
-Ymm... Zerken?
-Nie wyszedłeś jeszcze? Co się stało?
-Chwilę temu gadałem z Wyrocznią.
-Jak i o czym?
-Znowu była w mojej głowie. Rozmawialiśmy na temat Kinshiego.
-No to mów, czego się dowiedziałeś?
-Najprawdopodobniej Kinshi zaatakuje za dwa lata.
-Hmm... Jesteś pewien?
-Tak mi powiedziała.
-Przynajmniej wiemy, ile czasu nam zostało.
-Tak... Racja...
-Jesteś jakiś nieswój, coś się stało?
-To nie była jedyna rzecz, o której rozmawialiśmy.
-Więc, o czym jeszcze?
-Widziała, jak bardzo załamy jestem, postawiła mi ultimatum.
-Tak po prostu?
-W sumie to bardziej moja wina.
-Nie rozumiem, ale co to za ultimatum?
-Jeśli zrezygnuję z walki z Kinshim w przeciągu tych dwóch lat. Zadanie przypadnie tobie.
-Dlaczego niby miałbyś to robić?
-Nie powiedziałem, że to zrobię. ~Nie powiem ci tego teraz, dam ci odpowiedź w zależności od tego, co stanie się podczas tej wyprawy.
-No, a już zaczynałem się martwić. Dzięki, że mi to powiedziałeś. Widzimy się za dwa dni.
-Cześć kumpel.
********************************************************
Amphithra czyt. Amfitera
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top