Rozdział 2 - Niespodziewany gość - Prolog
Kazaki bardzo rzadko widywał ojca. Kazuo, tak miał na imię jego tata, nie mieszkał razem z synem, kilka razy rocznie był wysyłany przez swoją firmę w różne miejsca na świecie, dlatego nie miał zbyt wiele czasu, aby przebywać długo w jednym miejscu.
-Czemu dzwonisz akurat dzisiaj? Przecież zawsze dzwoniłeś jakoś w środku wakacji.
-Wyczuwam, że nie chcesz ze mną rozmawiać.
-Nie, znaczy, przepraszam, jestem po prostu zdziwiony.
-Domyślam się synu, żartuję sobie przecież.
-Mniejsza o to, zgaduję, że nie dzwonisz bez powodu. Stało się coś ważnego?
-Otóż to synu, zawsze przyjeżdżam do ciebie pod koniec wakacji, prawda?
-Czy chcesz mi powiedzieć, że dzwonisz, bo...
-Tak, zgadłeś, w tym roku będę u ciebie wcześniej!
-Nie gadaj! Serio? - radośnie
-No i to jest radość, którą chciałem usłyszeć, haha. Jakbyś mógł, przygotuj mi, proszę pokój na jutro.
-Tak, jasne, nie ma sprawy.
-Dzięki wielkie, no ja kończę, bo prowadzę, a zielone mi się zapaliło.
-Do jutra tato!
Ojciec Kazakiego rozłączył się, a zaraz po zakończonej rozmowie szczęśliwy i uśmiechnięty chłopak powiedział:
-Długo się nie widzieliśmy tato, cieszę się, że w końcu przyjedziesz.
Jeszcze później tego samego dnia, gdy Kazaki zdążył już wszystko przygotować na powitanie ojca, postanowił do niego zadzwonić, aby jeszcze trochę z nim porozmawiać. Niestety ten nie odebrał. Chłopak pomyślał, że pewnie zasnął w jakimś hotelu, toteż bohater nie dzwonił więcej, nie chciał go budzić. Kazaki położył się spać. Następnego dnia z samego rana nastolatka obudził dźwięk dzwonka do drzwi, ten natychmiast wstał, założył na siebie pierwsze lepsze ciuchy i czym prędzej pobiegł do drzwi. Nieco zawiódł się, gdy za progiem nie zobaczył swojego ojca, tylko matkę Zerkena.
-Cześć tat... Oh, dzień dobry pani.
-Witaj Kazaki, przepraszam, że zawracam ci głowę tak wcześnie, jednak mam do ciebie prośbę, mogę wejść na chwilkę?
-Tak oczywiście, zapraszam.
Kazaki zaprosił kobietę do środka i zaprowadził ją do salonu. Usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać.
-Chce pani kawy?
-Nie, nie, dziękuję, ja naprawdę tylko na moment.
-W takim razie, z czym pani do mnie przychodzi?
-Mam do ciebie pewną sprawę, chodzi o Zerkena.
-Coś z nim nie tak?
-Nie, nie o to chodzi. Czy mógłbyś raz na jakiś czas sprawdzić, czy Zerken żyje? Wiesz już, że ja i mój mąż wyjeżdżamy i nie będziemy w stanie się nim zajmować. Jesteś jedyną osobą, z którą mój syn tak naprawdę rozmawia, więc dlatego przychodzę z tym do ciebie.
-Jeśli o to chodzi, to nie widzę problemu i tak dość często się widzimy.
-Naprawdę? Jestem ci bardzo wdzięczna. Proszę, tu masz klucze do naszego domu, jeśli coś by się działo, to zadzwoń do mnie.
-Wszystko będzie w porządku, ma pani moje słowo.
-Dziękuję ci z całego serca. Wiem, że Zerken jest już prawie dorosły, ale mimo wszystko i tak trzeba się nim zajmować. Ehh, mój syn nie potrafi sam o siebie zadbać.
-Niech pani nie będzie taka zawiedziona, znam Zerkena bardzo dobrze i wiem, że odrobinę pani przesadza, haha.
-Może i masz rację, hehe. Dziękuję za gościnę, będę się zbierać.
-Odprowadzę panią.
Kazaki odprowadził kobietę do wyjścia i pożegnał się z nią, po czym wrócił do środka i usiadł przed telewizorem. Po kilku minutach ponownie zadzwonił dzwonek. Bohater wstał, tym razem z nieco mniejszym entuzjazmem i poszedł otworzyć drzwi, tym razem stał za nimi jego ojciec.
-Witaj, synu. Rok się nie widzieliśmy, hę?
-Cześć tato. - z niedowierzaniem
Po chwili patrzenia się ojcu w oczy chłopak rzucił się mu na szyję. Chwilę trzymali się w objęciach, zanim weszli do środka. Usiedli do stołu, Kazaki zrobił kawę i zaczęli rozmawiać. Rozmowa toczyła się bardzo długo, blisko cztery godziny siedzenia w jednym miejscu i opowiadania o tym, jak to u każdego z nich z osobna było w trakcie rozłąki. Rozmawiali o różnych rzeczach, o szkole, o znajomych i oczywiście o pracy Kazuo.
-Opowiadaj jak w pracy.
-W sumie to nie wiem, od czego zacząć, więc zacznę od samego początku. Gdy wylądowaliśmy w Ameryce, praktycznie nazajutrz musieliśmy wsiadać w kolejny samolot do Czech, bo wyobraź sobie, że szef pomylił adresy. Nic dziwnego, że wszyscy się zezłościli, ale wracajmy do tematu. Dotarliśmy do Czech, zostaliśmy zakwaterowani w hotelu i biorąc pod uwagę wczesną godzinę, bo było południe, wszyscy poszliśmy pozwiedzać. Przynajmniej po locie było przyjemnie, ale mieliśmy jeden dzień w plecy, więc zamiast dodatkowego dnia odpoczynku, który nam swoją drogą obiecano, to następnego dnia wszyscy musieliśmy zacząć pracę.
-Bardzo byliście wściekli?
-Byliśmy, ale nie aż tak bardzo, pracować trzeba. Bardziej chodziło tutaj o niespełnienie obietnicy, no ale to nie od nas zależało.
-No wszystko zależne od szefa prawda?
-Tak dokładnie. Pierwszego dnia pracy mieliśmy już do przygotowania dość duży projekt, który potem mieliśmy przedstawić przed wieloma wpływowymi ludźmi, więc no sytuacja była dość poważna...
Rozmawiali, rozmawiali i rozmawiali, nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się ciemno. Gdy ojciec Kazakiego spojrzał na zegar, było grubo po dwudziestej trzeciej, toteż położyli się spać. Następnego dnia udali się na miasto, chłopak pokazywał ojcu, co zmieniło się w mieście pod jego nieobecność. Przeszli się na główny rynek, po parku etc. Tak minął im drugi dzień. Spędzili cały tydzień na rozmowach i chodzeniu po różnych miejscach. Każdego dnia mieli okazję porozmawiać o czymś innym, nie nudzili się ze sobą, za każdym razem, gdy ktoś z nich podrzucił jakiś temat, rozmawiali do bólu. Nastał ostatni dzień, który mogli ze sobą spędzić, ponieważ następnego dnia Kazuo musiał się spakować i wyjechać dość wcześnie, więc rozmawiali.
-Tato.
-No mów, słucham cię.
-Nie powiedziałeś mi, dlaczego w tym roku przyjechałeś do mnie wcześniej.
-Naprawdę?
-Tak.
-W takim razie wybacz, już wyjaśniam. Mówiłem ci wcześniej o projekcie, który prezentowaliśmy w Czechach z zespołem, prawda?
-Tak prawda, co z nim?
-Nie chwaląc się, nasz projekt został zaakceptowany.
-Gratuluję wam, ale dalej nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
-Daj mi dokończyć. Nasz projekt został zaakceptowany dość szybko po przedstawieniu go, to znaczy, że zostaliśmy wcześniej odesłani do domów. Osobiście uznałem to za rekompensatę w zamian za tamten stracony dzień.
-W takim razie zrobiłeś mi bardzo miłą niespodziankę.
-Tak sądzisz? Cieszę się, synu.
Kazaki przytulił ojca, ale niestety humory obu bohaterów w jednym momencie odwróciły się o 180 stopni.
-Kazaki możemy zamienić kilka słów na temat twojej matki?
-Wolałbym uniknąć tej rozmowy, ale wiem, że i tak zaczniesz o tym rozmawiać.
-Ile razy będę musiał ci jeszcze powtarzać, że to nie twoja wina?
Kazaki puścił ojca i usiadł przy stole.
-O co ci chodzi? Specjalnie nie wspominałem o mojej matce, bo wiedziałem jak będzie wyglądać ta rozmowa, chciałem tego uniknąć. - lekko zdenerwowany
-Wiedziałem, że się zdenerwujesz, ale porozmawiajmy na spokojnie. Wiem jak czujesz się z tym, co się stało.
-A co ty niby możesz o tym wiedzieć!? - zdenerwowany
-Wyobraź sobie, że dużo, nie myśl sobie, że sam o tym nie myślę.
-Żartujesz sobie ze mnie? To nie jest śmieszne, akurat ty nie mogłeś nic z tym zrobić.
-Że ty niby mogłeś? Przestań się tym zadręczać.
-Nie będziesz mi mówić, o czym mam myśleć.
-Kazaki proszę cię...
-Nigdy więcej o niej nie wspominaj! Wychodzę, widzimy się wieczorem.
-Ehh... Synku. - smutny
Kazaki zdenerwowany wyszedł z domu, trzaskając drzwiami i zostawiając ojca samego w domu. Nastolatek wybrał się do parku, posiedzieć sobie na ławce i myśląc o rozmowie, którą prowadził z ojcem. Chwilę potem wypominał sobie, co stało się z jego matką. Jego matka zmarła przy porodzie, nikt nie spodziewał się takiego obrotu wydarzeń, ponieważ lekarze upewniali wszystkich, że ciąża nie zagraża życiu matki. Kazaki miał dwanaście lat, gdy jego ojciec mu o tym powiedział, chłopak się załamał, przez cały czas, gdy tylko przypomni sobie o matce, zasmuca się i przestaje być obecny, wypomina sobie, że to jego wina. Gdy Kazaki tak sobie siedział, dostrzegła go jego przyjaciółka, więc postanowiła się dosiąść, nazywała się Sarah.
-Kazaki?
-Kto znowu!?
Sarah rzadko kiedy jest w mieście, ponieważ mieszka bardzo daleko i przyjeżdża tutaj tylko okazjonalnie. Widzą się strasznie, strasznie rzadko, nie zmienia to jednak faktu, że rozmawia im się bardzo przyjemnie. Dziewczyna ma długie, brązowe włosy, niebieskie oczy, szczupłą talię, 168 centymetrów wzrostu i bardzo lubi sukienki.
-Wybacz, nie chciałam cię rozzłościć, coś się stało?
-Ooo... Cześć Sarah, przepraszam cię bardzo, pokłóciłem się z ojcem.
-Już przyjechał?
-Tak...
-Nie cieszysz się?
-Cieszę, ale...
-Niech zgadnę. Pokłóciliście się, o twoją mamę.
-Tak.
-Czasem naprawdę nie mogę cię zrozumieć, tyle lat się tym zadręczasz.
-A co ja mogę z tym zrobić?
-Hmm... Wiem, co może poprawić ci humor.
-Co?
Sarah rzuciła się na Kazakiego, mocno go ściskając, tak, że ten prawie zleciał z ławki. Oboje zaczęli się śmiać.
-Lepiej? Hehe. - rozbawiona
-Hyh, odrobinę.
-Super, spójrz.
Nastolatka odgarnęła włosy z piersi, zdjęła z szyi naszyjnik i położyła go Kazakiemu do dłoni.
-Co to?
-To mój drogi jest przedmiot nazywający się naszyjnik.
-Znaczy, wiem, co to jest.
-Haha.
-No ej, nie śmiej się.
-Sorki.
-Więc?
-Dostałam ten naszyjnik od babci. Chciałam cię jutro znaleźć, pochwalić się nim i spytać, czy ci się podoba, ale skoro spotkałam cię dzisiaj.
-Ładny.
-Co nie?
Był to złoty naszyjnik ze srebrnymi zdobieniami, posiadał na sobie trzy klejnoty, pośrodku znajdował się diament, a po jego bokach dwa szafiry. Był bardzo lekki, a kryształy mieniły się w świetle księżyca.
-Dobra już ci wystarczy, bo zepsujesz. - wytykając język - Ymm, pomożesz mi go założyć z powrotem?
-Jasne, odwróć się.
Sarah odwróciła się i odsłoniła szyję.
-Kazaki, teraz porozmawiajmy na temat twojego taty.
-Proszę, nie.
-No weź, chcę ci pomóc.
-Ehh... Niech ci będzie. Co chcesz wiedzieć?
-Raczej nie ma nic, o czym jeszcze nie wiem, chcę, żebyś po prostu do niego poszedł, przeprosił i z nim porozmawiał.
-Nie mam teraz na to ochoty.
-To cię nic nie kosztuje, poza tym i tak się jeszcze zobaczycie. Kazaki, widzisz go raz na parę dni w roku, nie możesz się tak z nim kłócić.
-Daj spokój.
-Wiesz, że tobie akurat nie odpuszczę.
-Wiem, wiem, to oznacza, że chyba jednak muszę do niego iść.
-Prędzej czy później i tak się z nim spotkasz, a chyba nie chcesz rozstawać się z nim skłócony. Kiedy wyjeżdża?
-Jutro.
-No to tym bardziej nie ma na co czekać.
-Może i masz rację.
-Oczywiście, że mam.
Przyjaciele spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się.
-Dobra leć, bo jeszcze pójdzie spać i nie zdążysz.
-Idę, idę. Trzymaj się.
-Pa, pa.
Gdy Kazaki odszedł, Sarah powiedziała pod nosem:
-Przepraszam cię Kazaki, musiałam to zrobić, ale nie martw się, nie będziesz sam.
Chłopak dotarł do domu, przeprosił ojca, a on jego. Tak zakończył się ten dziwny dzień. Kolejnego dnia ojciec Kazakiego musiał wyjechać, pożegnał się z synem i wrócił do pracy. Kazaki był zadowolony, że udało mu się naprawić relacje z ojcem.
-Miałem coś do załatwienia... Tylko co? Matko, zapomniałem, Zerken!
********************************************************
Sarah czyt. Sara ("h" jest nieme)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top