Rozdział 18 - Pojedynek rewanżowy

Zanim Kazaki zaczął walkę z Versem, Zerken poprosił Sarana na stronę.

-Saran, mógłbyś poprosić Versa, żeby ..?

Zerken wyszeptał Saranowi coś na ucho.

-Pewnie, ale po co?

-Wyszkolenie Kazakiego jest moim zadaniem, jeśli nie przygotuję go do walki z Kinshim, to będzie koniec. Muszę nauczyć go jeszcze wielu rzeczy, opanowania, sztuk bitewnych etc. W tym przypadku jest to akurat skupienie. Jeśli Vers zrobi to, o co proszę, Kazaki najprawdopodobniej straci czujność i to kilka razy, będzie to dla niego nauczką i w końcu zacznie uważać.

-Podstępny jesteś, ale w pełni rozumiem twoje zamiary. - gwizd - Vers! Pozwól na moment.

Zerken odszedł i podszedł do Kazakiego.

-I jak, gotów?

-Zerken, ja zawsze jestem gotowy.

-Tak jak, gdy rzuciłem w ciebie kulkami?

-No dobra, zazwyczaj jestem gotów.

-Haha... Życzę powodzenia.

-Dzięki, chociaż nie wiem, czy będzie mi to potrzebne.

~Strasznie się zmieniłeś. Ehh... Wyrocznio, mam nadzieję, że nie popełniłaś błędu.

Kazaki i Vers przybili sobie piątki, a następnie ustawili się naprzeciwko siebie i wypowiedzieli słowa rozpoczynające pojedynek. Okrąg natychmiast się zamknął.

-Także Vers, czego uczyłeś się z Saranem?

-Wiesz wielu rzeczy, najpierw testowaliśmy moją iluzję, a potem...

Chwila ciszy.

-A potem co?

-A potem to!

Vers bez chwili namysłu rzucił w Kazakiego kulą ognia.

-Chcesz mnie przestraszyć jakąś małą kuleczką?

Kazaki chwycił miecz jedną ręką i przeciął kulę w pół, obie jej części natychmiast wyparowały.

-Postaraj się bardziej.

-Ojoj, Kazaki, nie ignoruj moich umiejętności, pamiętaj, kto mnie trenuje.

-Hmm?

Kazaki zerknął na swój miecz, zobaczył, że płonie, w jednej chwili płomyki urosły, a następnie wybuchły bohaterowi prosto przed twarzą. Całej sytuacji z oddali przyglądała się zakapturzona postać, ta sama, która wcześniej pojawiła się w karczmie. Kazaki rzekł do Versa:

-Ała... Chcesz mnie zabić?

-Nie rozśmieszaj mnie.

Vers cisnął kolejną kulą ognia, Kazaki odskoczył.

-Kiedy ty się tego nauczyłeś?! ~To mi wygląda na zaawansowany czar.

-Dzisiaj. Opowiedziałem Mistrzowi Ostrzy, jak to przegrałem z tobą poprzednim razem, więc pomógł mi nauczyć się bardziej ofensywnej magii, ale spokojnie, dalej używam iluzji.

Po tych słowach Vers pojawił cztery swoje kopie.

-To niesprawiedliwe.

-Co niby jest niesprawiedliwe? Czy nie jest tak, że każdy chce wygrać?

Każda z iluzji Versa, jak i on sam, rzucili głazami w Kazakiego. Dwa na pięć trafiły, jednak te, które trafiły, pochodziły od iluzji, co oznacza, że również chybiły, jedynie przeleciały przez cel.

-Tak szybko nauczyłeś się czegoś takiego, jestem w szoku.

-Mistrz Ostrzy bardzo dobrze mnie uczy, a poza tym, byłem jeszcze z Efrem. Kojarzysz może?

-Efr? Nie, zaraz, to ten drugi, który był z wami, gdy spotkałem was po raz pierwszy?

-Tak, walczyłem z nim, udało mi się wygrać, tak naprawdę zawsze mnie pokonywał, ale od kiedy Mistrz nauczył mnie kilku ruchów, nareszcie udało mi się zwyciężyć.

-Kilku, póki co pokazałeś mi dwa, ta kula i kamienie. Zaczynam się bać.

-I słusznie, ale dla twojego spokoju powiem ci, że są tylko cztery.

Zerken spytał Sarana:

-Cztery zaklęcia w tak krótkim czasie? Jak ty to zrobiłeś?

-Co ja mogę? Nie opanował ich jeszcze do perfekcji, ale chłopak szybko się uczy.

-To ci muszę przyznać, trafił ci się świetny uczeń. Bo nauczyciel z ciebie średni.

-O ty, tak się bawimy?

Vers i jego iluzje utworzyli dziesięć run wybuchowych na około Kazakiego.

-Ryzykujesz i idziesz do przodu, czy zostajesz w miejscu i przegrywasz?

Vers utworzył ogromny głaz nad Kazakim.

-Wybieraj.

Saran wraz z Zerkenem nie kryli zdziwienia.

-Ty serio go tego nauczyłeś?!

-Nie, znaczy, chyba.

-Jaśniej.

-Znaczy, sprawdzał te zaklęcia, jak trenował z Efrem, ale nie łączył ich w taki sposób.

-Ten chłopak jest naprawdę niesamowity.

Oboje spojrzeli na siebie i zaczęli się śmiać. W tym samym czasie walka obu chłopaków wciąż trwała, Kazaki wciąż zastanawiał się jak uciec z tej sytuacji.

~Muszę jakoś stąd uciec, hmm... Muszę zaryzykować.

-To jak?

Kazaki wziął głęboki wdech i zaczął on wolno iść przed siebie. Stanął na pierwszej runie, a ta rozpłynęła się, stanął na drugiej, ta natomiast wybuchła.

~Ugh... Kss...

-Hyhahaha...

Bohater czym prędzej złapał miecz oburącz i zaczął biec na Versa, ten z lekka się przestraszył, wypuścił głaz na ziemię i zaczął przygotowywać się do obrony. Gdy Kazaki dobiegł do celu, machnął mieczem i zniszczył dwie iluzje przeciwnika. Vers zniknął na moment i pojawił się w innym miejscu, wraz z pozostałymi kopiami. Saran postanowił wymienić kilka zdań z Zerkenem.

-Hmm... Kazaki jest dość szybki. Jak wygląda jego statystyka szybkości?

-Osiemdziesiąt.

-Byliście już u Farengara?

-Nie, będziemy dopiero pod wieczór.

-Czyli czterdzieści. Hmm... To dziwne, nie powinien być taki szybki.

-Też mi się tak wydaje, jednak gdy Kazaki wręczył mi tę bransoletę, poczułem coś dziwnego.

-W sensie?

-Poczułem jakby, przepływ mocy w moim ciele, wtedy nie wiedziałem, co się stało, więc postanowiłem spytać o to właściciela gildii. Okazało się, że zwiększa ona statystyki.

-Dwa pytania.

-Wal.

-Twoje statystyki przecież są już maksymalne. Po co ci ona?

-Pamiątka od Kazakiego.

-Aaa... Ok. Drugie. Co ona ma wspólnego z Kazakim?

-Kazaki również taką posiada.

-Wszystko jasne.

-Oglądajmy dalej.

Kazaki wciąż walczył z Versem.

-Kazaki, zakończymy to.

-Masz rację, nie ruszaj się.

Kazaki pomyślał:

~Hmm... Zostały dwa i Vers. Nie dam razy załatwić wszystkich na raz. Ten golem zrobił ciekawą rzecz, gdy z nim walczyłem, uderzył jedną ręką, a nim uderzył drugą, czekał na mój atak, hmm...

Kazaki po chwili złapał miecz jedną ręką i pobiegł w stronę przeciwnika. Zniszczył jego ostatnie iluzje. Vers wykorzystując chwilę, zaczął ładować kulę ognia, jednakże Kazaki przewidział to i użył drugiej ręki, którą miał wolną, aby uderzyć Versa pięścią w twarz, po czym odskoczył, z paniki myśląc, że jego kolega może mieć asa w rękawie na taką sytuację. Vers lecąc na ziemię, strzelił kulą ognia pod siebie aby nie upaść, kula podrzuciła go do góry, a on sam wylądował na nogach. Kazaki uśmiechnął się.

-To jak Vers, kończymy ten cyrk.

W tym samym momencie pojawiła się Junriri. Gdy Kazaki ją zauważył, pomachał jej i pomyślał :

~Teraz to już na pewno muszę wygrać.

Obok Kazakiego przeleciał kamień. Vers rzekł:

-Kazaki łap!

Vers rzucił w Kazakiego jeszcze dziesięcioma. Chłopak uniknął wszystkich. Junriri krzyknęła:

-Cześć Kazaki! Liczę na ciebie! Poradzisz sobie!

Kazaki odpowiedział:

-Dzięki!

Vers utworzył kolejną runę, tym razem centralnie pod nogami przeciwnika. Ta, natychmiast eksplodowała, podrzucając Kazakiego do góry, chłopak wylądował na nogach, mocno się chwiejąc. Vers korzystając z sytuacji, postanowił sprowokować Kazakiego.

-Ty się zakochałeś?

-Próbujesz mnie zdenerwować?

-Może.

Kazaki znów spojrzał w stronę Junriri, rozmawiała ona wtedy z Mistrzami. Zauważyła, że Kazaki na nią spojrzał, puściła oczko w jego stronę i powoli zaczęła zanikać. Kazaki zdziwiony, rzekł pod nosem:

-Co jest?

Vers odrzekł:

-Hej, Kazaki.

Kazaki spojrzał w stronę Versa, zauważył, że trzyma on rękę w górze. Natychmiast zaczął rozglądać się dookoła, otaczały go runy, a gdy spojrzał w górę, zauważył ogromny głaz, podobny do wcześniejszego, jednakże tym razem był on większy.

-To. Za zająca. - z uśmiechem na twarzy

Vers upuścił głaz na Kazakiego. Okrąg w jednej chwili zniknął, zwycięzcą został Vers. Zerken powiedział do Sarana:

-Lepiej go zasłoń.

-Po co?

-Zrób to.

-No, dobra?

Saran pobiegł do Versa, gdy Kazaki wstał był strasznie zdenerwowany. Na szczęście Zerken zdążył złapać go, nim ten rzucił się na kolegę. Kazaki krzyczał ze złości.

-Zerken! Puść mnie! A ciebie Vers, zabiję! (Kazaki)

-Matko. (Saran)

-Mówiłem? (Zerken)

-Typie wyluzuj. (Vers)

-Jak mogłeś mi to zrobić! Upokorzyłeś mnie przed nią! (Kazaki)

Kazakiemu zaczęła lecieć łza, a gdy zaczął się rozglądać, zauważył, że Junriri nigdzie nie było.

-G-gdzie ona jest? (Kazaki)

-Hyhy... (Zerken)

-Kazaki, Junriri tu nie było. (Saran)

-Hę..? (Kazaki)

Zerken puścił przyjaciela.

-Przecież była tu, widziałem ją, rozmawialiście z nią. (Kazaki)

-To nie była Junriri. Versie, mógłbyś? (Zerken)

-Ymm... Tak, panienka Junriri była moją iluzją. (Vers)

-Ale jak? Znaczy, możesz używać iluzji poza miejscem pojedynku? (Kazaki)

-Mówiłem ci, że nauczyłem się czterech rzeczy, to jedna z nich, znaczy nie to, że mogę używać magii poza miejscem walki, bo z tego, co się orientuję tego, w ogóle się nie da, ale umiejętności to już inna sprawa. (Vers)

-Czyli twoją umiejętnością jest? (Kazaki)

-Mogę utworzyć iluzję kogokolwiek, czegokolwiek, kiedykolwiek i gdziekolwiek. Znaczy, nie gdziekolwiek, ale na dość sporym. (Vers)

-Ooo... (Kazaki)

-Nie była to silna iluzja, sam zauważyłeś, że panienka zaczęła znikać po chwili. (Vers)

-Tak, racja. To kwestia poziomu? (Kazaki)

-Nie, raczej biegłości w tej konkretnej umiejętności, im częściej będę jej używać, tym silniejsza będzie. (Vers)

-Yhym... Przechytrzyłeś mnie. (Kazaki)

-Tak naprawdę to nie był mój pomysł, tylko Mistrza Sarana, to dzięki niemu zwyciężyłem, nawet nie miałem pojęcia, że znasz panienkę Junriri. (Vers)

-Serio? (Kazaki)

-Emm... Nie do końca, to pomysł Zerkena. (Saran)

-Zerken, po co? (Kazaki)

-Jeszcze się pytasz? Kazaki czy ty nie rozumiesz, jak ważna jest twoja osoba w walce z Kinshim? Chciałem nauczyć cię skupienia, ale do tego jeszcze długa droga, to samo z opanowaniem. Strasznie się zdenerwowałeś na Versa, gdy przegrałeś. (Zerken)

-P-przepraszam... - ze smutkiem i żalem (Kazaki)

-To nie mnie powinieneś przepraszać. (Zerken)

-Wybacz Vers. (Kazaki)

-Nic się wielkiego nie stało. Ymm... Mogę spytać, kim jest Kinshi i co on ma wspólnego z Kazakim? (Vers)

-Saran. (Zerken)

-Gdy będziemy mieli chwilę czasu, wszystko ci opowiem Versie. Wydaje mi się, że możemy to zrobić, gdy skończę walczyć z Zerkenem. (Saran)

-Ymm... W porządku. (Vers)

-Vers? (Kazaki)

-No. (Vers)

-Kiedy rewanż? (Kazaki)

-Może tak, nigdy? (Vers)

-Czemu? (Kazaki)

-Człowieku, jesteś nie zrównoważony, ja się ciebie boję. (Vers)

-Ohh... Rozumiem. (Kazaki)

-Spokojnie Versie. W końcu nauczy się kontroli nad emocjami, gwarantuję. (Zerken)

Zerken spojrzał na Kazakiego z pogardą.

-Jeśli tak się stanie, to się zastanowię. (Vers)

-Cieszę się. Także, Saran. Chyba nasza kolej. (Zerken)

-W rzeczy samej. Kazaki, Versie, mam nadzieję, że zostaniecie. (Saran)

-Oczywiście, mi się nigdzie nie śpieszy. (Vers)

-T-ta... Tak. (Kazaki)

~Widzę, że cierpi, ale nie mam zamiaru go pocieszać. Może to będzie sposób, aby go czegokolwiek nauczyć. (Zerken)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top