Rozdział 17 - Trening
Przyjaciele wyszli z domu i natychmiast udali się w stronę placu treningowego. Po drodze spotkali Versa.
-Vers? (Kazaki)
-O cześć Kazaki, wybacz, śpieszę się. (Vers)
-Dzień dobry Versie. (Zerken)
-Ooo...oo... Mistrz Miecza. Dzień dobry! (Vers)
-Śpieszysz się do Sarana, prawda? (Zerken)
-Tak, ale skąd pan wie? (Vers)
-Rozmawialiśmy z nim niedawno. Swoją drogą, mam do ciebie prośbę. (Zerken)
-Słucham. (Vers)
-Czy zawalczyłbyś dzisiaj z Kazakim? (Zerken)
-Ze mną? Raz już go pokonałem, ale jeśli chcesz, mogę to powtórzyć. (Kazaki)
-W porządku, zawalczę, ale teraz muszę się pożegnać. (Vers)
-Dobrze, do widzenia. (Zerken)
-No cześć. (Kazaki)
Vers w pośpiechu pobiegł zobaczyć się z Saranem. Kazaki spytał Zerkena:
-Dlaczego chciałeś, abym z nim walczył?
-Chciałbym tylko coś sprawdzić.
-Zerken?
-No?
-Możesz przestać tak robić? Gadaj, o co chodzi.
-Hmm...
-Nie denerwuj mnie.
-Haha... No dobra, droczę się tylko. Tak więc idziemy trenować, Saran z Versem również, czyli że oboje będziecie świeżo po treningu, będę mógł sprawdzić, który z was zrobił większe postępy.
-I tak go pokonam, nie da się pokonać kogoś iluzją.
-Cały czas jesteś pewny siebie, szanuję to i jednocześnie uważam to za głupie.
-Sam zobaczysz.
-Może.
-Idziemy już, nie mogę się doczekać, aż objaśnisz mi moje statystyki.
-Znasz drogę, prawda? Prowadź, ale i tak czeka cię dużo nauki.
Przyjaciele ruszyli na plac, jednocześnie wciąż kontynuując rozmowę.
-Nauki, w sensie, że treningu?
-Tak, niby walczyć umiesz, ale twoje umiejętności są poniżej przeciętnej. Poza tym nie chodzi jedynie o trening, chodzi o poznanie Miast, Mistrzów i ogólnie świata.
-Jeśli tak na to spojrzeć, to rzeczywiście potrzebuję się tego nauczyć, ale wydaje mi się, że jeśli będę siedział w tym Mieście, to rozłożenie tych ważniejszych budynków przyjdzie mi z czasem.
-Tego Miasta tak, a co z resztą?
-Resztę też mam poznać? Serio?
-Skoro masz uratować ten świat, to wydaje mi się, że musisz poznać go jak najlepiej.
-Niby ta... Z-zaraz, skąd ty to wiesz?
-Mówiłem, że Wyrocznia nie kontaktowała się tylko z tobą, jednakże tak jak Farengar powiedział, porozmawiamy o tym na zamku.
-Nie mam pojęcia, dlaczego niby ja.
-Też zadaje sobie to pytanie.
-No wiesz, trochę wiary w przyjaciela.
-Wyrocznia wszystko nam wyjaśni, gdy tylko do niej dotrzemy, taką mam cichą nadzieję.
-Ej, pamiętam ten sklep, jesteśmy blisko.
-Ano.
Chłopaki skręcili w prawo. Na swojej drodze dostrzegli ścianę, której wcześniej nie było.
-Umm... Zerken? Tej ściany nie było tu wcześniej, co nie?
-Nie, nie było. Daj mi chwilę, coś mi tu nie pasuje.
-No dobra, rób, co chcesz.
Kazaki odwrócił się i spojrzał na Zerkena, wokół jego głowy zaczęły latać jakieś małe niebieskie kuleczki, a jego oczy zmieniły kolor, z piwnych na niebieski.
-Ahh... Rozumiem.
-Ej, co ci lata przy głowie? Co rozumiesz? O co chodzi?
Kuleczki zniknęły, a oczy Zerkena wróciły do normalności.
-Powiem ci potem, a teraz chodź.
Zerken ruszył do przodu, jak gdyby nigdy nic, przeszedł przez ścianę, jakby w ogóle jej nie było. Kazaki był mocno zdziwiony.
-Co jest do cholery?
Nie zwlekając, Kazaki ruszył w ślady przyjaciela, zrobił dokładnie to samo. Po drugiej stronie zobaczył Sarana i Versa, śmiejących się.
-Jak się podoba ściana? - wciąż lekko się śmiejąc (Vers)
-Haha.. Bardzo śmieszne zając. (Kazaki)
-Mówiłem, żebyś tak do mnie nie mówił. (Vers)
-Bo? To śmieszne przecież. (Kazaki)
-Dobra tam, spokój. Płaszczyk ci się znowu pogniótł. (Saran)
-Przestań, błagam cię. To nie jest śmieszne. (Kazaki)
-Owszem, jest. (Vers)
-Płaszczyk? (Zerken)
-Ta, Saran uczepił się mojej zbroi i mówi, że noszę płaszczyk. (Kazaki)
-W sumie to nawet można się uśmiechnąć. (Zerken)
-I ty przeciwko mnie? Znowu? (Kazaki)
-Bywa, ale jak to znowu? (Zerken)
-Nie pamiętasz, jak kiedyś wyszliśmy z Sarah i resztą? (Kazaki)
-No tak. Wrócimy do tego. Saran, zaproponowałem tym dwóm walkę po treningu, naszła mnie taka myśl, chcesz się spróbować? (Zerken)
-Podwójny pojedynek? (Saran)
-Podwójny? (Kazaki)
-Podwójny pojedynek to taki, gdzie walczą dwie osoby na dwie, ale na to jeszcze przyjdzie czas. Na razie zawalczmy osobno. (Zerken)
-W porządku więc my się będziemy zbierać. (Saran)
-Idziecie na plac? (Zerken)
-Nie, poza Miasto. Później was znajdziemy, cześć. (Saran)
-Cześć. (Zerken)
Saran z Versem udali się w stronę głównej bramy Miasta. Gdy Zerken i Kazaki dotarli już na plac, rozpoczęli trening, stanęli z boku placu i zaczęli rozmawiać o statystykach.
-Wyciągaj kartkę.
-Yym... Miałem ja gdzieś, o tu jest. Dać ci ją?
-Nie trzeba.
-Dobra, mam przeczytać czy coś?
-Na razie mnie wysłuchaj.
-Ok.
-Więc jak widzisz, od samej góry masz wypisanych pięć rzeczy.
-Ta, atak, obrona, magia, szybkość i...
-I co?
-No nie wiem, tu są znaki zapytania.
-Dokładnie.
-Co to znaczy?
-To oznacza, że ostatnia statystyka jest jeszcze nie, odkryta.
-Nie możesz mi powiedzieć co to?
-Niby mogę, ale nie chcesz sam się dowiedzieć? Zrobimy to dzisiaj, obiecuję.
-Niech ci będzie.
-No i git. Tak więc, jak widzisz, przy każdej statystyce masz liczbę, pokazuje ona, jak dobry jesteś w danej dziedzinie.
-Na przykład przy ataku mam dziewięćdziesiąt na dwieście... Na dwieście?
-Tak, dwieście jest maksymalną wartością na każdej statystyce. Pamiętasz, kiedy byłeś u mnie? Widziałeś, że w mojej grze było identycznie, znaczy prawie, bo nie było tam maksymalnej wartości.
-Racja... Więc tak, ataku mam dziewięćdziesiąt, obrony siedemdziesiąt, magii czterdzieści, hmm... magiem raczej nie będę.
-Wystarczy ćwiczyć.
-Jeszcze szybkość, osiemdziesiąt. Jak oceniasz?
-Żadnej setki? Ojoj.
-Aż tak źle?
-Nie mówiłem, że jest źle. Później Farengar zaaplikuje ci to wszystko.
-W jakim sensie?
-Magowie królewscy zatwierdzają statystyki innym wojownikom, czyniąc ich silniejszymi.
-Jaśniej proszę.
-Na razie twoje ciało posiada połowę tego, co jest na tej kartce, co oznacza, że póki nie zostanie to zatwierdzone, nie będziesz potężniejszy. Statystyki zmieniają się w trakcie zdobywania przez ciebie doświadczenia w boju etc.
-Czyli że mogą pójść w górę?
-Tak, ale o tyle dobrze, że aplikuje je się tylko raz. Lecimy dalej.
-Ymm... Zalecana klasa to wojownik.
-To mówi jaką ścieżkę najlepiej jest ci podjąć, nie musisz wybierać klasy wojownika, to sugerują jedynie początkowe statystyki, wybierasz, co chcesz, wszystkiego można się nauczyć. Mogę na przykładzie Junriri powiedzieć, że zwiadowca wyszedł jej na lepsze.
-Co jej polecało?
-Złodzieja.
-Uu...
-Taa... Dawaj dalej.
-Trzy napisy: Pokonani wrogowie, wygrane pojedynki i przegrane pojedynki.
-I jak?
-Pokonani wrogowie, jeden.
-Kiedy ty z czymś walczyłeś?
-Gdy spotkałem Sarana, tak myślę. Zabiłem jakieś grandlaki, ale tu jest jeden, a zabiłem dwa.
-Zabiłeś tego, który się z niego odrodził?
-Tak.
-Liczy się jedynie oryginał.
-Ooo, to zrozumiałe. Dalej mam wygrane pojedynki, jeden, a przegrane, dwa. Nie fajnie to wygląda.
-Nie przesadzaj, z czasem się wszystko poprawi. Dość o tym, jeszcze dwie rzeczy.
-Umiejętności i trzy razy znaki zapytania. Czy ja będę miał jakieś umiejętności?
-To chyba oczywiste.
-Ekstra, a kiedy je dostanę?
-Jedną załatwimy ci dzisiaj, po walce z Versem. Na resztę będziesz musiał poczekać.
-Długo?
-Tego nie wiem.
-Jeszcze jedno.
-No.
-Jak te umiejętności wyglądają u magów? Mogą używać tylko trzech czarów?
-O nie, nie. Mylisz umiejętności z czarami, magowie mogą rzucać czarów tyle, ile się nauczą, jednakże jeśli chodzi o umiejętności, mają ich jak wszyscy, czyli trzy, mogą używać jednej na raz, aby użyć kolejnej, poprzednia musi się albo skończyć, albo muszą ją anulować.
-Ciekawie to brzmi.
-W rzeczy samej. Zostało nam ostatnie, co widzisz?
-Wielka liczba jeden.
-To jest...
-Mój poziom?
-Tak, brawo.
-Zgaduję, że póki nie zatwierdzę tego u Farengara, to nic się nie zmieni?
-Jakiś ty bystry.
-U nas zawsze byłem genialny.
-A tu się muszę z tobą zgodzić.
-Jak z twoimi?
-Zgaduj.
-Yym... Wszystko na maksa?
-Chyba cię to nie dziwi.
-W sumie, nie. Czy zdobycie takich statystyk jest łatwe?
-Yym... Nie za bardzo, z tego, co się orientuję, tych, którym się udało, można policzyć na palcach jednej ręki.
-Oj... Mało coś.
-Masz rację, ale zacznijmy w końcu twój trening, ustaw się przy tamtych manekinach. Zaraz wrócę.
-Dobra.
Zerken poszedł do budynku obok, natomiast Kazaki ustawił się przed manekinami i zaczął je oglądać. Nie było w nich nic nadzwyczajnego. Zaczął rozmyślać.
~I, że to niby ja mam uratować ten świat? Jak miał ten smok? Kinshi? Zerken się do tego lepiej nadaje, będę musiał z nim o tym pogadać.
W momencie, gdy Kazaki skończył myśl, wrócił do niego Zerken.
-Wróciłem. Gotowy?
-Ale na co?
-Spójrz.
Zerken pokazał Kazakiemu, co trzyma w dłoniach, były to trzy, dość małe kulki.
-Co to?
-Zobaczysz, ustaw się proszę kawałek przede mną i dobądź broni.
Kazaki zrobił, co Zerken mu kazał.
-No, co teraz?
-Broń się.
-Hę..?
Zerken rzucił kulkami prosto w Kazakiego, ten zaskoczony i nieprzygotowany na nagły atak, odskoczył na bok.
-Stary, co to miało być?!
-Odwróć się.
-Co znowu?
Kazaki odwrócił się i zobaczył, jak kule wracają w jego stronę.
-Zgaduję, że mam je rozwalić.
-W rzeczy samej.
-Niech ci będzie.
Gdy kule były blisko Kazakiego, ten wziął zamach i przeciął jedną w pół. Dwie przeleciały obok i wróciły do Zerkena, krążyły wokół niego.
-Jedna z głowy. Zostały ci jeszcze dwie.
-Jak to działa?
-Jak je rozwalisz, to w nagrodę ci powiem.
-Hmm... Sprawiedliwe.
-Więc nie zwlekaj.
Zerken wydał rozkaz kulkom, aby ponownie zaatakowały. Poleciały one w stronę Kazakiego, jednak tym razem leciały one w sposób bardzo nieprzewidywalny.
-Mam nadzieję, że takie małe coś, nie będzie w stanie cię pokonać.
Kazaki zasłonił się mieczem, w miejsce gdzie kulka miała go trafić, natomiast drugą udało mu się zniszczyć.
-Gratuluję, pozwolisz że dorzucę jeszcze jedną?
-Śmiało, bawię się świetnie.
-W porządku.
Zerken rzucił w Kazakiego jeszcze jedną kulkę, która natychmiast zwiększyła swój rozmiar dwukrotnie, poprzednia kulka, która została, również. Tym razem Kazaki trafił obie, jednak nie zniszczył ani jednej.
-Coś jest nie tak z tymi kulkami.
-Jeśli zgadniesz co, to zaoszczędzimy trochę czasu.
-Pomyślę.
Kulki zawróciły, tym razem Kazaki zaatakował je mocniej, pierwszą uderzył z całej siły, niszcząc ją, drugą zaś trochę lżej, jedynie ją uszkadzając.
-Brawo stary, jeszcze jedna.
Ostatnia kulka, lecąc w stronę Kazakiego, wysunęła z siebie ostrza. Pierwszy cios Kazakiego jedynie odbił kulkę, drugi również, dopiero za trzecim udało mu się ją trafić pomiędzy ostrza i ją zniszczyć. Po wszystkim podszedł do Zerkena.
-Mimo że nie było to ciężkie ćwiczenie, należą ci się gratulacje.
-Dzięki.
-Zrozumiałeś, jak działają te kulki?
-Za każdą zniszczoną, reszta stawała się silniejsza.
-Więc po kolei, pierwsze kulki tak naprawdę nie robiły nic, co dalej?
-Gdy zniszczyłem pierwszą, reszta zaczęła lecieć jakoś inaczej. Później były większe, a na końcu ta ostatnia wysunęła ostrza. Na jakiej zasadzie to w sumie działa?
-Są to adaptacyjne kulki. Działają one w taki sposób, że przy każdej zniszczonej, cała reszta adaptuje się do osoby, która z nimi walczy. Gdy zniszczyłeś pierwszą, reszta postanowiła zmienić sposób lotu, następne urosły, zwiększyły swoją wytrzymałość, powód był jasny, zablokowałeś uderzenie jednej z nich, a ostatnia wysunęła ostrza, ponieważ przetrwała uderzenie, co czyniło ją bardziej wytrzymałą, jednak nie udało jej się ciebie zranić, dlatego potrzebowała czegoś do ataku.
-Jeśli coś zrobi się jednej, reszta od razu wie to samo?
-Dokładnie.
-Nie mieliśmy czegoś takiego w naszym świecie, co to jest za technologia.
-Tu nie ma czegoś takiego jak technologia, to czysta magia.
-No tak.
-Gotowy na następne ćwiczenie?
-Jeszcze jak.
-Widzisz tamtego samotnego manekina?
-Ta, co z nim?
-Podejdź do niego i przygotuj się.
Kazaki zrobił to, co kazał mu Zerken, przyjął postawę i czekał na dalsze polecenia przyjaciela.
-Nogi szerzej.
-Ok.
Zerken lekko trącił Kazakiego, ten zachwiał się.
-I stań jakoś stabilniej, strasznie łatwo cię przewrócić.
-No dobra.
-Miecz złap mocniej.
-O tak?
-Może być, a teraz posłuchaj, to ćwiczenie ma przetestować twoją wytrzymałość i szybkość. Zaatakuj manekina mieczem.
Kazaki uderzył manekina, a ten natychmiast przemienił się w dwu i pół metrowego golema.
-Co jest do cholery?!
-Hyhyhyhy... Spodziewałem się takiej reakcji. Golemie, to jest Kazaki, chciałbym, abyś się z nim zmierzył.
Golem kiwnął głową na znak zgody.
-Proszę, nie zabij go.
Golem ponownie kiwnął głową.
-Czyli mam go zniszczyć?
-Mówiłem, że to test wytrzymałości i szybkości albo dostajesz po pysku, albo unikasz. Jeśli chcesz go zniszczyć, możesz spróbować, ale obiecuję, że ze swoimi aktualnymi umiejętnościami nawet nie dasz rady go zranić.
~Zerken ewidentnie mnie nie docenia. Pokażę mu, że się myli. -I tak spróbuję.
-Jak chcesz, zaczynajcie.
Golem w jednym momencie rzucił się na Kazakiego, próbując uderzyć go pięściami, jednak on w porę odskoczył.
-Wow. Jak na golema jest dość szybki.
-Radzę nie rozpraszać się rozmową. On jest przystosowany do walki, będzie wykorzystywał każdą okazję, aby cię zaatakować.
Nie zwlekając, golem ponownie zaatakował, tym razem jedną pięścią ponownie spróbował uderzyć Kazakiego, chłopak odskoczył w bok i od razu przystąpił do kontrataku, wziął zamach, próbując uderzyć golema, niestety bezskutecznie, gdy jego miecz już prawie sięgnął przeciwnika, golem natychmiast użył swojej drugiej ręki, aby uderzyć rywala. Kazaki przyjmując na siebie cios, odleciał kawałek do tyłu. Gdy golem już chciał skoczyć za nim, Zerken podniósł rękę na znak "zaczekaj chwilę". Gdy Kazaki wstał, kierowały nim już tylko złe emocje, nie myślał już o tym, co robi, wtedy był otwarty na jakikolwiek atak, co wykorzystał golem, nie uderzył go, jedynie złapał w pasie i podniósł, chłopak zaczął się strasznie wiercić i krzyczeć.
-Puszczaj mnie!
Golem jedynie odwrócił go głową do dołu. Po pewnym czasie Kazaki zmęczył się, wtedy przemówił Zerken.
-Już, uspokoiłeś się?
-Pff... Tak... - stanowczo, ze złością
-Dziękuję ci golemie, możesz odejść.
Golem kiwnął głową, upuścił Kazakiego na ziemię i wrócił do swojego oryginalnego miejsca spoczynku.
-Po tym, gdy zostałeś trafiony, bardzo się zdenerwowałeś. Dlaczego?
-Wcale się nie zdenerwowałem.
-Nie wciskaj mi kitu.
-No może odrobinę.
-W swoim czasie dostaniesz jeszcze wiele ciosów, musisz nauczyć się opanowania, to częściowo moje zadanie, od tego tu jestem.
Kazaki mruknął pod nosem:
-Kogo to obchodzi?
-Co tam marudzisz?
-Nic.
-Stary, widzę, że coś ci chodzi po głowie. Co się stało?
-Wiesz, od pewnego czasu zadaje sobie pytanie, po co ja tu w ogóle jestem?
-Nie rozumiem.
-Wyrocznia mówiła, że mam uratować ten świat, ale czemu niby ja mam to zrobić, na tym świecie jest o wiele więcej lepszych wojowników niż ja, czemu ty nie możesz tego zrobić?
-Kazaki, sam nie wiem, o co tu chodzi, skoro Wyrocznia twierdzi, że to ty musisz to zrobić, to wydaje mi się, że tak musi być.
-Wiesz, kiedy Wyrocznia mówiła, że to ja mam uratować ten świat, to myślałem, że będę OP, wiesz jak postaci z isekaii, albo jak jakiś władca demonów, który jakimś gówno atakiem jest w stanie wysuszyć ogromne jezioro.
-Anime chyba za bardzo siedzi ci we łbie.
-Może i tak.
-Na razie nie myśl nad tym, na to przyjdzie czas, wszystko się ułoży.
-Mam nadzieję.
-Prawdopodobnie Saran i Vers zaraz tu będą, jesteś gotowy na walkę z kolegą?
-Chyba tak.
W tym samym momencie zjawili się wspomniani bohaterowie.
-To dobrze. (Saran)
-Chcę zobaczyć, jak pokonujesz mnie tym razem. (Vers)
-Jesteście już. Wspaniale. (Zerken)
-Więc kto zaczyna? (Saran)
-Może my? (Kazaki)
-Dla mnie spoko. (Vers)
-Dobrze, ustawcie się i powodzenia. (Zerken)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top