Rozdział 44 - Przygotowania do podróży

Gdy Kazaki obudził się w swoim pokoju, do którego w nocy zaniosły go dziewczyny,  leżał górną częścią ciała na łóżku, na plecach, a dolną na podłodze. Zerken spał u siebie, leżał w swoim łóżku pod kołdrą, a obok niego Ruria. Toko spała w swoim świeżo co wybudowanym pokoju, który został skończony w trakcie trwania jej imprezy urodzinowej. Ostatnia bohaterka, czyli Junriri, wróciła do swojego domu, tuż po tym, jak pomogła przyjaciółkom odprowadzić chłopaków. Jako pierwsza obudziła się młodsza księżniczka, od razu wyszła ze swojego pokoju, aby sprawdzić, czy pozostali jeszcze śpią, a gdy już skończyła się rozglądać, postanowiła pójść do kuchni i przyrządzić sobie śniadanie. Toko niezbyt chętnie chciała się uczyć, unikała tego od najmłodszych lat. Wiedzę czerpała głównie od swojej ukochanej siostry, która w przeciwieństwie do niej uczyła się chętnie. Wszystkie czynności domowe, sprzątnie, pranie, gotowanie, przychodziły Toko z trudem, jednak nie można było powiedzieć, że nie chciała próbować. Odkąd siostry wprowadziły się do Zerkena i Kazakiego, wszystkie obowiązki spadły na starszą księżniczkę. Jednakże, gdy chłopaków nie było w domu, Ruria starała się pokazać siostrze, jak się gotuje etc. Dziś Toko chciała spróbować zrobić coś sama, ale...

-AŁAAAAAAAAAAAA..!

... gdy przygotowywała sobie miejsce do naleśników, nadziała się dłonią na nóż, który wystawał z uchwytu na noże, ktoś musiał go źle tam wsadzić. Sztuciec nie przebił jej ręki, ale jednak poleciała krew. Księżniczka zaczęła rozglądać się za jakimś bandażem, aby opatrzyć ranę, znalazła go, tylko że problem tkwił w tym, że nie wiedziała jak to zrobić. Kazaki obudził się, słysząc krzyk przyjaciółki i zsunął się z łóżka, pobiegł na dół zobaczyć, co się stało, a gdy wszedł do kuchni, zobaczył Toko nieumiejętnie próbującą owinąć sobie bandaż wokół dłoni. Wtedy myślał, że jego przyjaciółka jedynie wyciera sobie rękę.

-Toko? Co ty robisz? - zaspanym głosem

Chłopak podszedł do księżniczki, aby przypatrzeć się z bliska, złapał ją za dłoń i zdjął z niej słabo zawiązany bandaż, a gdy zobaczył, że Toko się zraniła, zaniepokoił się.

-Co ci się stało?

-Nic, wszystko w porządku, będę żyć.

-To na pewno, ale trzeba cię opatrzyć. Chodź ze mną.

Kazaki zaciągnął Toko do salonu i oboje usiedli na kanapie. Bohater wziął bandaż i starannie opatrzył dłoń księżniczki. Gdy było już po wszystkim, zaczęli rozmawiać.

-Gdzie się tego nauczyłeś?

-Bandażowanie ręki to nie jest ciężkie zadanie, zwłaszcza że nie bandażowałem swojej, tylko twoją. Powiedz mi, co ci się stało?

-Chciałam zrobić śniadanie, ale nie zauważyłam wystającego noża i przypadkowo się ukłułam.

-Ciesz się, że tylko tak to się skończyło.

-Fakt, dziękuję za pomoc. Nie jesteś zmęczony?

-Hmm..? Czym?

-Wczoraj nieźle się z Zerkenem zabawiliście, no i popiliście. Nie masz kaca ani nic?

-Nie. Czuję się wspaniale.

-Wypiliście tak dużo, że musiałyśmy was odnosić do domu.

-Ohh... Tego akurat nie pamiętam, sorki.

-Hmpff... Pamiętasz cokolwiek?

-W sumie chyba całą imprezę, film urwał mi się jakoś przy wyjściu, hyh, gdy Zerken udawał gąsienicę.

-Hahaha... Śmieszna sprawa wypił tyle, że ledwo co stał na nogach, a jak upadł, to nie chciał wstawać, nawet nie wiesz, jak trudno było go postawić z powrotem. Ruria chyba nawet się zaczerwieniła ze wstydu.

-Mnie bardziej śmieszy ten moment z ciastem, pamiętasz?

-To z moją matką? Oczywiście, że pamiętam, nigdy o tym nie zapomnę. Farengar miał świetny pomysł z rzuceniem jej tym ciastem w twarz, nie wiem, czy bardziej dziwi mnie fakt, że zaproponował to właśnie on, czy to, że rzucała Ruria.

Oboje wpadli w śmiech, co obudziło Zerkena i Rurię. Mistrz Miecza wstał bez żadnych kłopotów, bez kaca, czego nie można było powiedzieć o jego dziewczynie. Gdy starsza księżniczka wstała z łóżka, zaczęło kręcić się jej w głowie, toteż oparła się o ścianę, przy czym lekko się z niej zsuwając. Zerken od razu do niej podszedł.

-Ruria, nic ci nie jest?

-N-nie jest dobrze, tylko lekko kręci mi się w głowie. Chyba za dużo wypiłam.

-Wypiłaś zaledwie dwa kieliszki wina.

-Wiem, ale ciężko znoszę alkohol. Pójdę do toalety.

Ruria wybiegła z pokoju w stronę łazienki, trzymając się za brzuch. Zerken wyszedł z pokoju i poszedł w przeciwnym kierunku, czyli do salonu. Na miejscu zastał oczywiście Kazakiego i Toko.

-Ohh, wy tutaj? (Zerken)

-Ta. Gdzie masz Rurię? (Toko)

-Poszła do łazienki, bolał ją brzuch. Zaraz powinna przyjść. (Zerken)

-Jak tam po imprezie? (Kazaki)

-Spoko, a jak u ciebie? (Zerken)

-Git, ale Toko już zdążyła się przyczepić. (Kazaki)

-Serio? (Zerken)

-Wcale nie! Pytałam tylko. (Toko)

-A o co, jeśli mogę widzieć? (Zerken)

Zerken usiadł na fotelu obok.

-Czepia... (Kazaki)

-Ekhem... - patrząc z lekko przechyloną głową na Kazakiego (Toko)

-Pytała, czemu nie mam kaca. Zresztą, widzę, że ty też się trzymasz. (Kazaki)

-Pewnie. (Zerken)

-Nie rozumiem was. (Toko)

-A co tu rozumieć, twarde głowy i tyle. (Zerken)

-Jasne. - ironicznie (Toko)

W końcu Ruria wyszła z łazienki i dołączyła do całej reszty. Usiadła Zerkenowi na kolanach. Wczorajszego dnia, gdy rozmawiali oni z Kugahą, starsza księżniczka zakochała się w swoim chłopaku jeszcze bardziej.

-I jak lepiej już? (Zerken)

-Tak, ale dalej mnie troszkę boli. (Ruria)

-Będziesz musiała się nią zająć Toko. (Zerken)

-A-ale ja nie jestem pielęgniarką. (Toko)

-Nie przesadzaj, to twoja siostra, dasz radę. (Kazaki)

-A czemu wy nie możecie się nią zająć? (Toko)

-Jutro wyjeżdżamy, pamiętasz? (Zerken)

-No dobra, a Junriri? (Toko)

-Jedzie z nami. (Kazaki)

-Chłopaki dam sobie radę, to tylko lekki ból. (Ruria)

-Lekki czy nie, nie będziesz się przemęczać. (Zerken)

-Toko? (Kazaki)

-Mmmmmmm... No dobrze. Spróbuję. (Toko)

-Wielka debata, kompletnie nie potrzebna, ale dziękuję, że się o mnie troszczycie. Swoją drogą, Toko, co ci się stało w rękę? (Ruria)

-To nic takiego... (Toko)

-Nadziała się na nóż. (Kazaki)

Toko szturchnęła Kazakiego łokciem.

-Bawiłaś się nożem?! (Ruria)

-Nie. Nadziałam się tylko. (Toko)

-Kazaki! - łapiąc się za głowę z bólu (Ruria)

~Zdenerwowana Ruria, tego nie widzi się na co dzień. -Mówi prawdę, byłem obok. (Kazaki)

-Masz szczęście. - groźnie (Ruria)

Zerken przytulił swoją dziewczynę, próbując ją uspokoić.

-Spokojnie. (Zerken)

-Łatwo ci mówić. (Ruria)

Toko odwróciła się od Kazakiego, ten zaś widząc to, przysunął się do niej, aby ją przeprosić. Zaczął szturchać ją palcem w plecy.

-No przepraszam no. Wybaczysz mi? (Kazaki)

-Nie jestem zła, mam focha. (Toko)

-A to nie to samo? (Kazaki)

-NIE! (Toko)

-Spokojnie przejdzie jej. (Ruria)

-Oby. (Kazaki)

-Głupek. - pod nosem (Toko)

Toko zarumieniła się, oczywiście nikt tego nie widział, bo była odwrócona tyłem do wszystkich. Kazaki wrócił na miejsce.

-Dobra Kazaki trzeba się zbierać. (Zerken)

-Już? (Kazaki)

-Ta, spakuj swoje rzeczy, idź i kup co potrzebujesz i pożegnaj się ze znajomymi, czy coś. (Zerken)

-A ty gdzie idziesz? (Kazaki)

-Powiedzieć Junriri, żeby też się przygotowała. Prawdopodobnie spotkamy się dopiero wieczorem albo za kilka godzin, więc miłego dnia, ja się zbieram, a ty Ruria, pójdź odpocząć, proszę. (Zerken)

-Dobrze, dobrz... WOOOO..! (Ruria)

Nim Ruria zdążyła skończyć, Zerken wstał, trzymając ją w rękach.

-Albo wiesz co? Sam zaniosę cię do łóżka.

Zarumieniona Ruria położyła głowę na ramieniu Zerkena.

-Przecież wiesz, że jak nosisz mnie na rękach, to się zawstydzam. - bardzo cichym szeptem

-Wiem, ale to jeden z powodów, przez które cię kocham.

Ruria zarumieniła się jeszcze bardziej. Mistrz Miecza zaniósł ją do pokoju i położył ją do łóżka, żeby odpoczęła. Zanim Kazaki wyszedł na zewnątrz, czekał przy drzwiach, aż przyjaciel wróci, przy okazji żegnając się z Toko.

-Tooooo... O której wrócisz?

-Pewnie wieczorem, chcę spotkać się z Versem i Efrem. Jest szansa, że spotkam Junriri, więc pewnie z nią też porozmawiam.

-Mhym...

-A ty zajmij się Rurią.

-Powiedziałam, że się zajmę, to się zajmę.

-Wierzę.

Do rozmowy dołączył się Zerken.

-Jeszcze tutaj? (Zerken)

-Ta. Czekałem na ciebie. (Kazaki)

-No dobra, to idziemy. Trzymaj się Toko, widzimy się wieczorem i zaopiekuj się Rurią. (Zerken)

-Tak, tak idźcie już. (Toko)

Toko wypchnęła chłopaków z domu, wytknęła im język i zamknęła drzwi.

-Hyh. To jak Kazaki. Idziesz ze mną?

-Raczej nie. Poszukam Versa i Efra.

-Czyli widzimy się później i nie zapomnij ani słowa o Saranie.

-Wiem przecież.

Przyjaciele zbili sobie piątkę i poszli w dwóch innych kierunkach, Zerken do Junriri. Natomiast Kazaki na plac treningowy, miał nadzieję, że spotka tam swoich kolegów. Nie mylił się, obaj chłopacy trenowali ze sobą. Bohater, gdy tylko ich zobaczył, pobiegł w ich stronę, żeby się przywitać, mało brakowało, a oberwałby kamieniem wielkości głowy, uchylił się w ostatniej chwili.

-Wo, Vers uważaj. (Kazaki)

-Przepraszam... Chwila moment... Kazaki? - zdziwiony (Vers)

Bohaterowie podeszli jeszcze bliżej siebie. Na placu było wielu trenujących żołnierzy oraz poszukiwaczy przygód.

-Co tu robisz? (Vers)

-Ciebie też miło widzieć. (Kazaki)

-Sorry. Po prostu dziwi mnie, że tu przyszedłeś. (Vers)

-Dlaczego? (Kazaki)

-Dawno cię tu nie było, więc pomyślałem, że trenujesz gdzieś indziej. (Vers)

-Nie, nie, spokojnie, ostatnio byłem w terenie, dość mało trenuję ostatnio, ale za to widzę, że wy ostro ćwiczycie. (Kazaki)

-Tak, odkąd nie mamy kontaktu z Mistrzem Saranem, to musimy radzić sobie sami. (Efr)

-... Nie kontaktował się z wami? (Kazaki)

-Nie. Ostatni raz widzieliśmy go przed waszą wyprawą. Po tym ani widu, ani słychu. Nie wiesz, gdzie mógł pójść? (Efr)

-Sorki, nie mam pojęcia. (Kazaki)

-Prędzej czy później wróci. (Vers)

-Miejmy nadzieję. Więc powiesz nam, co tu robisz? (Efr)

-Chciałem z wami pogadać, jutro wyjeżdżam do Miasta Księgi. Miło byłoby się pożegnać. (Kazaki)

-Dopiero co wróciłeś z Miasta Twierdzy, a już wyjeżdżasz? (Efr)

-Mam tam kilka spraw do załatwienia, gdy wrócę, zamierzam trochę odpocząć. (Kazaki)

-No to trochę to potrwa. (Vers)

-Co masz na myśli? (Kazaki)

-Jeśli będziesz miał szczęście, to wrócisz za miesiąc. (Efr)

-Co!? Tak długo? (Kazaki)

-Tak. Podróż w jedną stronę może wam zając minimalnie dziesięć dni. (Efr)

-Ale na koniach? (Kazaki)

-Yeap, no, a jeśli coś was zatrzyma, to podróż oczywiście się wydłuży. (Vers)

-No, a skoro masz kilka spraw do załatwienia, to pobyt tam też trochę zajmie. Hmm... Wydaje mi się, że wiem, po co tam jedziesz. (Efr)

-Pochwal się. (Vers)

-Jedziesz do Wyroczni, mam rację? (Efr)

-Tak, zgadłeś. (Kazaki)

-Nie gadaj. - zaskoczony (Vers)

-Mam wrażenie... Wróć. Jestem pewien, że wasza wizyta tam się przedłuży. (Efr)

-Czemu tak myślisz? (Kazaki)

-Przeczucie. (Efr)

-Oby nie, muszę odwiedzić jeszcze jedno miejsce po powrocie. (Kazaki)

-Wioskę Ostatnie Skrzydło? (Efr)

-To też wiesz? (Kazaki)

-Bohater Kazaki, pasuje ci ten tytuł. (Vers)

-Ty też? (Kazaki)

-Jasne, całe Miasto o tym trąbi. To tylko kwestia czasu, zanim dowie się reszta świata, wszystkie imiona bohaterów są sławne. (Vers)

Chłopacy spędzili tak kilka godzin, rozmawiając o tym, jak Kazaki został bohaterem, dlaczego jedzie do Wyroczni etc. Zbliżała się siedemnasta, Kazaki postanowił się pożegnać...

-Będę się zbierał, muszę jeszcze się przygotować na jutro. (Kazaki)

-Spoko, znajdź nas, jak wrócisz, opowiesz nam, jak było. (Vers)

-Nie ma sprawy. (Kazaki)

-Trzymaj się. (Efr)

-Wy też. (Kazaki)

... jednak zanim wrócił do domu, postanowił udać się do Junriri. Gdy dotarł pod dom przyjaciółki, zapukał do drzwi, jednak dziewczyna ich nie otworzyła, logiczne więc było, iż Kazaki pomyślał, że tej nie było w środku. Bohater, chcąc iść do domu, zawrócił, jednak za jego plecami, była właśnie lisiczka.

-Już uciekasz? - prześmiewczo

Kazaki uśmiechnął się, a przyjaciółka zaprosiła go do środka. Usiedli na kanapie i zaczęli rozmawiać.

-Jak idą przygotowania?

-Zerken był u mnie jakiś czas temu i powiedział o wszystkim. Od razu zaczęłam się przygotowywać, ale ciężko jest spakować wszystkie rzeczy.

-Jutro pewnie wyjedziemy z samego rana.

-Jak nie w nocy.

-Tak sądzisz?

-Nigdy nie wiadomo co Zerkenowi wpadnie do głowy, poza tym, podróż do Miasta Księgi nie będzie krótka.

-Tego zdążyłem się już dowiedzieć. Mamy po drodze jakieś przystanki?

-Trochę, zgaduję, że Zerken zechce pojechać do Miasta Twierdzy.

-Coś poza tym?

-Po całym świecie rozsiane są wioski, gdzieś będziemy musieli się zatrzymać.

Podobnie jak z Versem i Efrem, Kazaki spędził kilka godzin na rozmowie z Junriri. Zbliżała się noc, toteż chłopak postanowił wracać.

-Będę leciał.

Bohater wstał i podszedł do drzwi.

-Kazaki!

-No.

-Właśnie sobie o czymś przypomniałam.

-To znaczy?

-Zapomnieliśmy potwierdzić wykonanie zadania w gildii.

-Szlak. Faktycznie.

-Chciałbyś się tam teraz ze mną przejść?

-Pewnie.

-Daj mi chwilkę, tylko się przebiorę.

Dziewczyna poszła zmienić bluzkę i wróciła do przyjaciela.

-Gotowa?

-Gotowa, możemy iść.

Oboje wyszli z domu i udali się do gildii. Ledwo weszli do środka, a już zostali zauważeni przez właściciela.

-Kogo to moje oczy widzą. Długo kazaliście na siebie czekać. Podejdźcie.

Przyjaciele podeszli do lady. 

-Czekał pan na nas? (Kazaki)

-Od dwóch dni zastanawiam się, kiedy zechcecie tu wrócić. (Właściciel)

-Proszę wybaczyć, gdy odebraliśmy nagrodę w wiosce Ostatnie Skrzydło, mieliśmy kilka rzeczy na głowie i zapomnieliśmy tu przyjść. (Junriri)

-W porządku. Zatem tu wasze obiecane pieniądze... (Właściciel)

Właściciel położył na ladzie dwie sakiewki, w których były pieniądze podzielone na pół.

-... Zanim pójdziecie, jest jeszcze jedna sprawa. (Właściciel)

-Tak? (Junriri)

Właściciel spojrzał na Kazakiego i wyciągnął złoty amulet spod lady. Był on taki sam jak ten poprzedni, tylko tym razem był on złoty.

-Trzymaj chłopcze. (Właściciel)

-To jest? (Kazaki)

-Kazaki! Czy ty wiesz, co się właśnie stało? (Junriri)

-Domyślam się, że moja ranga wzrosła. (Kazaki)

-Żeby tylko. Po brązowej powinieneś dostać srebrną, a ty od razu awansowałeś do złotej, ale dlaczego tak się wydarzyło? (Junriri)

-Odpowiedź jest prosta. Pan Kazaki, a właściwie to bohater Kazaki, wykazał się ogromnymi zdolnościami w waszym poprzednim zadaniu, toteż jego zasługi musiały zostać odpowiednio wynagrodzone. Chciałbym, aby twoja ranga wzrosła bardziej, jednak jest to niemożliwe, nawet jeśli były to wadroki. (Właściciel)

-Tak czy siak jestem wdzięczny. (Kazaki)

-To będzie wszystko, dziękuję za wykonanie zadania. (Właściciel)

-Również dziękujemy za nagrodę. Do widzenia. (Junriri)

Bohaterowie wyszli z gildii i pożegnali się, a gdy już mieli odchodzić, Junriri krzyknęła:

-Zaczekaj chwilkę!

Junriri podbiegła do przyjaciela.

-Zamknij oczy.

-Po co?

-Zamknij.

-No ok.

Kazaki zamknął oczy, a Junriri pocałowała go w usta. Zdziwiony chłopak otworzył oczy, zmarszczył brwi i spytał:

-Za co to?

-Mała zemsta.

-Powtórzę pytanie. Za co to?

-Odpłacam ci się za to, co zrobiłeś na urodzinach Toko.

-Ale co ja zrobiłem?

-Nie pamiętasz, a ja ci nie powiem. - wytykając język - Będziesz musiał dowiedzieć się od kogoś innego. Uciekaj już, muszę skończyć przygotowania. Do jutra.

-Cz-cześć?

Kazaki wyszedł i udał się do domu, po chwili zatrzymał się, położył wskazujący i środkowy palec prawej ręki na ustach, pomyślał chwilę, za co ten buziak, uśmiechnął się i kontynuował drogę. Natomiast Junriri stała w swoim domu, oparta plecami o drzwi i patrząc w sufit, westchnęła z uśmiechem. Cała sytuacja wyniknęła jedynie z małego kłamstwa lisiczki, otóż ten całus nie był żadną zemstą, dziewczyna pocałowała przyjaciela jedynie dlatego, że chciała, wykorzystała to, że Kazaki stracił świadomość swoich czynów w którymś momencie tamtej nocy. Skończyła przygotowania i położyła się spać. Gdy Kazaki dotarł do domu, postanowił sprawdzić co u Rurii i Toko. Podszedł więc do pokoju Zerkena i wszedł do środka. Wewnątrz zobaczył obie siostry leżące na łóżku obok siebie, smacznie śpiąc, a obok, na krześle, siedział Zerken.

-Wróciłeś.

-Ta, sorki. - szeptem

-Spoko, wątpię, żeby się obudziły. Zastałem je tak, gdy wróciłem.

-Załatwiłeś wszystko?

-Tak. Masz coś przeciwko jeśli jutro wpierw wpadniemy do Hisashiego?

-Nie, w sumie, fajnie byłoby go spotkać.

-Hyh. Spakowany?

-Właśnie miałem to robić.

-Trochę późno.

-Spokojnie, dam radę.

-Nie wątpię.

-Ej, skoro dziewczyny tu śpią, to gdzie pójdziesz?

-Raczej do salonu.

-Nie lepiej byłoby ci pójść do pokoju Toko?

-Gdybym to zrobił, miałbym jutro przerąbane.

-... Po głębszym zastanowieniu się salon to rzeczywiście lepsza opcja.

Zerken wstał i wyszedł z pokoju.

-Do jutra Kazaki, obudzę cię rano.

-Dobranoc.

Kazaki poszedł do swojego pokoju, spakował dosłownie wszystkie ciuchy, jakie miał i położył się spać. Zanim zasnął, starał się sobie przypomnieć, co takiego mógł zrobić, że Junriri dała mu buziaka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top