Rozdział 43 - Urodziny księżniczki Toko
Nazajutrz Kazaki obudził się z lekkim ciężarem na brzuchu. Gdy otworzył oczy, spostrzegł na sobie Toko. Spanikował.
-Wowowow, Toko co ty tu robisz?!
-Zerken narzekał, że dalej śpisz, więc przyszłam cię obudzić.
Chłopak chciał zrzucić ją z siebie, lecz tego nie zrobił.
-Mogłabyś ze mnie zejść? ~Chociaż, nie narzekam.
-A wyjdziemy po śniadaniu?
-Przecież zgodziłem się już wcześniej.
-Hmm...
Toko nachyliła się bliżej twarzy Kazakiego i powiedziała:
-... No dobra.
Po czym zeszła na podłogę.
-Będę czekać na dole, przekażę Zerkenowi, że się ubierasz.
-Ok.
Chłopak wstał, ubrał się i zszedł na dół. Gdy usiadł przy stole, z kuchni wyszła Ruria, wraz z tacą owoców w dłoniach.
-Cześć śpiochu. (Ruria)
-Cześć Ruria. (Kazaki)
Księżniczka położyła tacę na stole i usiadła przy Kazakim.
-Jak się spało? (Ruria)
-Wszystko spoko, ale gdzie jest Zerken? (Kazaki)
Ruria wskazała Kazakiemu wzrokiem na Toko.
-Oohhh... Rozumiem. - szeptem (Kazaki)
Cała trójka w spokoju zjadła śniadanie, pierwsza skończyła młodsza księżniczka i od razu chciała zabrać Kazakiego i wyciągnąć go z domu, złapała go za rękę i spytała:
-Idziemy? (Toko)
-Toko, daj mu zjeść w spokoju. (Ruria)
-No, ale im szybciej wyjdziemy, tym więcej czasu będziemy mogli porozmawiać. (Toko)
-Zakochałaś się? (Ruria)
Toko zrobiła wielkie oczy.
-Co ty gadasz? Nie! (Toko)
-To usiądź i daj mu zjeść. (Ruria)
~Heh. (Kazaki)
-Wrr. (Toko)
Młodsza księżniczka usiadła z powrotem na miejsce z założonymi ramionami. Po czasie, Kazaki skończył śniadanie, wtedy Toko ponowie spytała:
-Teraz możemy iść? (Toko)
-Idźcie. (Ruria)
-W końcu. (Toko)
Toko poszła ubrać się w swoje ciuchy, w których wychodzi do ludzi, a gdy młodsza księżniczka zniknęła już z pola widzenia, Ruria zwróciła się do Kazakiego.
-Pamiętaj Kazaki, że Toko nie może się nawet zbliżyć do zamku.
-Nie martw się, zadbam o to.
-I jeszcze jedno, weź ze sobą miecz.
-Hmm? Po co? Przecież nie wychodzimy z Miasta.
-Tak, tak wiem, ale pamiętaj, że Toko jest księżniczką, ludzie mogą pomyśleć, że skoro wyszła z jakimś mężczyzną, to coś was łączy, lepiej by było, gdyby sądzili, że jesteś jej ochroniarzem, rozumiesz mnie?
Kazaki postanowił podroczyć się z Rurią.
-Czyli nie będzie mogła być moją dziewczyną?
-Oczywiście, że będzie mogł... ZARAZ! O czym ty mówisz? - zdziwiona
-Droczę się tylko, chciałem zobaczyć twoją reakcję.
-Jeśli zostaniecie parą, to nie będę miała nic przeciwko, ale potraktuj ten dzień bardziej poważnie.
-Wybacz.
-Ludzie nie będę podchodzić do niej, jakby podchodzili do mnie, bo nie jest pierwszą księżniczką, ale wciąż mogą się tacy znaleźć.
-Damy sobie radę.
-Dobrze, ja zbieram się i pójdę pomóc Zerkenowi i innym. Miłego dnia Kazaki.
-Dzięki, ale co z twoją matką?
-Dam sobie radę, nie martw się, przecież nie będę tam sama.
-No tak.
-Pa.
-Cześć.
Ruria wyszła, machając Kazakiemu na pożegnanie. Toko wróciła z pokoju swojej siostry i Zerkena. Nie miała jeszcze dokończonego swojego pokoju na piętrze, więc wszystkie swoje rzeczy trzymała u nich.
-Jestem. Ymm... Gdzie Ruria?
-Yyyy... Wyszła na zakupy...
-Czyli mamy cały dzień dla siebie, super. Mam nawet kilka pomysłów gdzie możemy pójść...
Toko wzięła Kazakiego za rękę.
-...no chodź.
-Zaczekaj moment.
-Na co?
Kazaki poszedł do swojego pokoju, a gdy wrócił, miał na plecach swój miecz.
-Po co ci to?
-Nie chcę, żeby ludzie się na nas dziwnie patrzyli.
-Wstydzisz się mnie? - smutna
-N-n-nie w żadnym wypadku!
-Hyhy, wiem, wiem. Żart. Idziemy?
Bohaterowie wyszli na zewnątrz, Kazaki zamknął dom na klucz i oboje udali się do pierwszego dystryktu.
-Znajduje się tu moja ulubiona cukiernia, podskoczymy?
-Jasne, a na co masz ochotę?
-Nie wiem, zobaczy się. Swoją drogą wiesz, jaki jest dzisiaj dzień?
~Oczywiście, wiem, ale... -Nie mam pojęcia. ~...nie mogę powiedzieć.
Toko uśmiechnęła się.
-Tak myślałam, nie spodziewałam się, że będziesz wiedział, ale dziwi mnie to, że nikt ci nie powiedział. Dziś jest pewne święto.
-Święto? Jakie?
Toko zatrzymała się, spojrzała na Kazakiego i ze złączonymi rękoma przy pośladkach, rzekła:
-Dziś są moje urodziny...
-S-serio?!
Kazaki czuł się niezręcznie, ciężko było mu ukrywać to, że wiedział.
-W-wybacz nie miałem pojęcia, wszystkiego najlepszego...
-Dziękuję, wiem, że nie wiedziałeś. Potem ochrzanie za to Zerkena.
-Jego wina?
-No raczej, mógł ci powiedzieć.
~Mimo, że to nie moja wina, to sorki stary.
Kazaki zaczął się cicho śmiać, a Toko uśmiechnęła się. Poszli dalej. Gdy już dotarli do cukierni, do środka zaprosiła ich kobieta blisko czterdziestki.
-Ohh, kogo ja tu widzę, księżniczka Toko. (Kobieta)
-Dzień dobry. (Toko i Kazaki)
-Z kim księżniczka dziś do mnie przychodzi? (Kobieta)
-To mój przyjaciel, Kazaki. (Toko)
-Witam, miło mi panią poznać. (Kazaki)
-Mi również. (Kobieta)
Kazaki uścisnął kobiecie dłoń.
-Mogłabym prosić o to? (Toko)
Toko wskazała na pewne cukierki.
-Oczywiście. Ile ma być? (Kobieta)
-Wezmę dziesięć sztuk. (Toko)
Kobieta wzięła jedną z toreb, które wisiały na ścianie i wsypała do niej dziesięć cukierków. Po czym wręczyła torbę Kazakiemu.
-Proszę bardzo. Zważywszy na dzisiejszy dzień, jest to prezent ode mnie. Wszystkiego najlepszego księżniczko. - kłaniając się (Kobieta)
-Dziękuję, to bardzo miłe z pani strony. (Toko)
-Dla waszej królewskiej mości, zawsze. (Kobieta)
Bohaterowie wyszli ze sklepu i kontynuowali spacer.
-Powiedz mi Toko, znasz tę kobietę?
-Pewnie, że tak, mówiłam ci, że to moja ulubiona cukiernia.
-Wiem, ale nie sądziłem, że będziesz zaprzyjaźniać się z takimi ludźmi jako księżniczka.
-To nie jest moja przyjaciółka Kazaki, ta kobieta to zwykła sklepowa, którą często widuję, nic poza tym. Nie zaprzyjaźniam się z takimi ludźmi. Nie jestem jak Ruria, czy Junriri, nie rozmawiam z byle kim i no, nie jestem za bardzo przyjacielska.
-Przesadzasz.
-Moimi jedynymi przyjaciółmi jesteście wy, tak naprawdę nie rozmawiam z dużą ilością ludzi, u ciebie z pewnością jest inaczej. Powiedz mi, jak układało ci się z ludźmi w twoim świecie.
-Bardzo dobrze, szczerze to dość szybko nabywałem znajomości, ale głównie trzymałem się z kilkoma znajomymi.
-No widzisz, ja nie mam takich potrzeb, większość życia spędziłam w zamku, nie wychodziłam zbyt często, a co za tym idzie, nie szukałam sobie znajomych, lepiej jest mi być samej.
-A mimo to nalegałaś, abym z tobą wyszedł.
-Bo cię lubię... - z uśmiechem - ... Pora spróbować tych cukierków.
Kazaki otworzył torbę, a Toko wyciągnęła z niej jednego cukierka, po czym włożyła go do ust.
-I jak?
-Mmmmmmmm... Klei się! Spróbuj.
Chłopak również sięgnął po smakołyk.
-Fakt. Klejące. To krówka.
-Krówka?
-Tak, w moim świecie też istnieją takie cukierki, nie specjalnie je kupowałem, ale są smaczne.
Bohaterowie kontynuowali spacer, po drodze zjadając wszystkie krówki.
-Kazaki mogę cię o coś spytać?
-Wal.
-Czy w tym twoim świecie, miałeś dziewczynę?
-... Skąd to pytanie?
-Z ciekawości.
-Bardzo chcesz wiedzieć?
-Jeśli nie chcesz, to nie mów, ale zapamiętam to sobie.
-Mogę ci powiedzieć, ale nie wygadaj się nikomu. W momencie, gdy przybyłem na ten świat, to było już dawno po wszystkim, ale tak, kiedyś miałem dziewczynę i byliśmy ze sobą prawie dwa lata.
-Czemu zerwaliście?
-Yumi powiedziała, że nie jest gotowa na prawdziwy związek, przerosło ją to, w sumie nie dziwię jej się, zawsze była trochę nieśmiała.
-To jej imię? Będę pamiętać, gdy ją spotkam.
-Wątpię, przecież jej nawet nie ma na tym świecie.
-Skoro ty i Zerken tu trafiliście. To może ona też tu trafi.
~Wątpię, ale miło byłoby ją spotkać tak jak całą resztę, nawet Fuku.
-Uprawialiście seks?
Kazaki spojrzał na Toko ze zdziwieniem i zaskoczeniem.
-Hahahahaha! Spodziewałam się takiej reakcji. Żartuję sobie. - śmiejąc się
-H-ha, ha... - speszony
~Jest prawiczkiem.
A Toko dziewicą, ale to raczej oczywiste, przecież ma dopiero czternaście lat.
-Chcesz iść gdzieś jeszcze?
-Mam kilka miejsc w głowie.
Przyjaciele poszli do kilku miejsc, w których znajdowało się ulubione miejsce Toko, czyli arena gdzie szkolono orły do walki. Księżniczka uwielbiała oglądać pokazy.
-Co to za miejsce?
-Arena dla wojska, szkolą na niej orły.
-To stąd wzięła się nazwa Miasto Orła?
-Też tak kiedyś myślałam, ale Farengar powiedział mi, że to całkiem inna historia.
-Opowiesz mi?
-Gdybym ją znała.
-Przecież powiedział ci, że to inna historia.
-Tak, ale nie opowiedział mi jej, nie chciałam słuchać hehe... Możesz spytać Rurii, jestem pewna, że ona ją zna.
Bohaterowie spacerowali tak od rana, tego dnia rozmawiali, jedli i bawili się razem. Gdy dochodziła godzina dwudziesta, Kazaki musiał wymyślić jak zaprowadzić Toko do zamku, aby ta nic nie podejrzewała.
-Nie chciałabyś iść zobaczyć rodziców? Pewnie chcieliby złożyć ci życzenia.
-Matka bardzo... - ironicznie
-Matka to matka.
-Nie o to chodzi.
-A o co?
-Nie powiesz nikomu?
-Jeśli mam to trzymać w tajemnicy, to nikomu nie powiem.
Nastała chwila ciszy. Toko zbierała się w sobie.
-Kazaki, moja matka jest spokojna tylko i wyłącznie wtedy, kiedy są przy niej inni ludzie. Gdy zostaje ze mną lub Rurią, sam na sam, nie jest już tak kolorowo.
-Bije was?
-Nie, inaczej ojciec zauważyłby to od razu.
-Skoro was krzywdzi w jakikolwiek sposób, to czemu nikomu nie powiedziałyście?
-Bo ostatnio jest odrobinę lepiej, znaczy, od kiedy pojawił się Zerken. Jest dla nas w pewnym sensie ochroną, ale nie zmienia to faktu, że dalej się jej boję.
-Mogę jakoś pomóc?
-Nie, nie ma potrzeby, póki co mieszkamy razem i nie muszę mieć z nią do czynienia na co dzień, więc to wystarczy.
Toko przytuliła Kazakiego z całych sił.
-Ale masz rację. Mimo wszystko powinnam iść i ją zobaczyć.
Bohaterowie udali się w kierunku zamku, ale po drodze wydarzyło się coś niespodziewanego, coś, co opóźniło ich podróż.
-Hej Kazaki chodźmy tędy.
-Hmm..?
Toko wskazała Kazakiemu na boczną ścieżkę.
-Spokojnie to skrót do zamku, będziemy szybciej, niż ci się wydaje.
-Skoro tak mówisz.
Przyjaciele skręcili w boczną ścieżkę. Nie była ta żadna ciemna alejka ani szemrane przejście, było to zwykłe boczna droga, co dodaje więcej niepokoju do zaistniałej sytuacji. Niedaleko wyjścia z drugiego dystryktu zaczepił ich jeden mężczyzna z nożem, przypasanym do pasa.
-Dobry wieczór, a kogo my tu mamy, księżniczkę przechadzającą się z młodym chłopakiem. (Mężczyzna)
-Czego pan chce? (Kazaki)
Toko schowała się za Kazakim.
-Czego ja chcę? Niczego wielkiego. (Mężczyzna)
Mężczyzna wyjął nóż. Kazaki zrozumiał, co się dzieje i dobył miecza. Zza budynku wyszło jeszcze dwóch innych ludzi.
-Co dziś do nas przychodzi? (Mężczyzna 2)
-Świeże mięsko. (Mężczyzna 3)
Pierwszy mężczyzna posiadał jedynie nóż, drugi toporek, natomiast trzeci maczugę. Cała trójka powolnym krokiem zbliżała się do Kazakiego i Toko.
-Sądzisz, że sam dasz radę nam trzem? (Mężczyzna 1)
-A mam inne wyjście? (Kazaki)
-Możesz się poddać, a oszczędzimy ci życie, ale księżniczka idzie z nami. (Mężczyzna 2)
-... Wybacz Kazaki... - ze łzami w oczach (Toko)
-To nie twoja wina. (Kazaki)
-Dostaniemy za nią ładny okup, nie wspominając już o jej dziewictwie,
hahahahahahah! (Mężczyzna 3)
Toko strasznie się wystraszyła. Objęła Kazakiego od tyłu, z całych sił, ze strachu.
-Dość! (Kazaki)
Kazaki zaczął walkę z trzema bandytami, w trakcie można było zauważyć, że mężczyźni nie są wyszkoleni, ani nie posiadają żadnych godnych podziwu umiejętności. Raz atakował jeden, następnie drugi i tak w kółko, pojedynek nie sprawił Kazakiemu żadnych problemów, chłopak był już na tyle wyszkolony, aby zakończyć walkę w kilka sekund, jednak nie chciał, aby ktoś umarł, starał się obezwładnić napastników. Gdy cała trójka leżała już na ziemi, do Kazakiego podbiegła Toko, wraz z pięcioma strażnikami.
-Co tu się stało? (Główny strażnik)
-To, co panu powiedziałam, ci mężczyźni na nas napadli, proszę ich zabrać. (Toko)
-Tak jest wasza wysokość. (Główny strażnik)
-Bohaterze Kazaki czy wszystko w porządku? (Strażnik)
-Tak, nic mi nie jest. ~Bohaterze? Fajnie jak tak ktoś do ciebie mówi, tamten ratunek dla wioski niesie ze sobą więcej korzyści, niż myślałem. (Kazaki)
Strażnicy związali bandytów i zabrali ich do więzienia. Toko przytuliła Kazakiego i pocałowała go w policzek.
-D-dziękuję. Cieszę się, że nic ci nie jest.
-Trening Zerkena jednak czegoś mnie nauczył.
Kazaki i Toko usłyszeli powolne oklaski.
-Co by nie mówić.., gratuluję. (???)
Bohaterowie odwrócili się, z boku stały skrzynie, a na nich siedziała postać w tych samych czarnych szatach, które Kazaki pamiętał z wioski Ostatnie Skrzydło.
-To ty. Czego chcesz? (Kazaki)
Kazaki ponownie dobył miecza.
-Nie podchodź. - groźnie (???)
Nieznajomy rzucił Kazakiemu pod nogi trzy kunaie, które wbiły się w ziemię, prosto przed nim.
-Nie przyszedłem tutaj walczyć. (???)
Kazaki schował broń.
-Więc czego chcesz? (Kazaki)
-Chciałem się tylko przywitać. Najpierw ratuję ci i kilku innym życie, a ty tak mi się odwdzięczasz? Atakując mnie? Dzięki, to miłe z twojej strony. (???)
-Racja, wybacz, mój błąd, myślałem, że trzymasz z nimi. (Kazaki)
-Taa, impuls, rozumiem. (???)
-Kazaki kto to jest? (Toko)
-To jest... Ymm... Nie znam jego imienia, ale uratował mi życie. (Kazaki)
-Moje imię na razie nie jest ważne. Nie chcę rujnować niespodzianki. Chciałem się tylko przywitać i pogratulować zwycięstwa. Będę znikał, cześć. (???)
-Zaczekaj! Chcę cię o coś spytać. (Kazaki)
-Wybacz Kazaki, nie dzisiaj. Jeszcze się spotkamy, raczej nie będziesz musiał na to długo czekać, wtedy ci wszystko wytłumaczę. (???)
-Dzięki za ratunek, no wiesz, wtedy, w wiosce. (Kazaki)
-Nie ma sprawy. (???)
Postać w czarnych szatach zniknęła, a Kazakiemu zaczęła zaprzątać głowę jedna myśl.
~On chyba trzyma z nami.
Toko oplotła ręce wokół ręki Kazakiego i oboje udali się w stronę zamku. Niedaleko celu spotkali Rurię.
-Gdzie wy chodzicie? Martwiłam się. (Ruria)
-Toko chciała jeszcze iść do rodziców. (Kazaki)
Kazaki pościł Rurii oczko.
-Chcesz tam iść w tych ciuchach? (Ruria)
-A co? (Toko)
-Toko idziesz do rodziców, do króla i królowej, do zamku! Ubrałabyś swoją suknię albo przynajmniej coś uroczystego, jesteś księżniczką. Swoją drogą, nie martwi cię, że ludzie zwrócą uwagę, na to, jak chodzisz z Kazakim za rękę? (Ruria)
-Siostra przesadzasz. Wiesz jakoś mało mnie to, co ludzie o mnie myślą. (Toko)
-Chodź! (Ruria)
Ruria złapała Toko za rękę i zaciągnęła ją do domu Zerkena, Kazaki oczywiście poszedł z nimi. Na miejscu dziewczyny zostawiły bohatera na zewnątrz, a same weszły do środka. Ruria zaprowadziła Toko do swojego pokoju i zdjęła z niej wszystko poza bielizną, po czym pomogła ubrać jej suknię. Gdy dziewczyny skończyły, wyszły na zewnątrz.
-I jak Kazaki, podoba ci się? (Ruria)
-Ładnie ci w sukience Toko, mogłabyś częściej je nosić. (Kazaki)
-N-nie lubię s-sukienek. - z rumieńcami (Toko)
-Ktoś nam się tu zawstydził. (Ruria)
-Ty też wyglądasz ślicznie Ruria. (Kazaki)
-D-dziękuję. - z rumieńcami (Ruria)
-Yhym i kto tu się rumieni? (Toko)
-Pff... (Ruria)
Trójka bohaterów udała się do zamku. Strażnicy otworzyli im drzwi. W środku było mnóstwo dekoracji. Praktycznie każdy cal zamku był udekorowany z okazji urodzin księżniczki. Toko była zdumiona.
-Te dekoracje...
Kazaki i Ruria uśmiechnęli się do siebie. Głębiej w zamku było coraz więcej dekoracji, a gdy wszyscy dotarli już do sali tronowej oczy wszystkich gości, Zerkena, Junriri, Farengara, Kugahy, Aihy, znajomych, rodziny oraz innych ważnych ludzi z królestwa, były zwrócone na Toko, niestety tego dnia Mistrz Młota nie mógł się pojawić, wypadło mu bardzo ważne zadanie. Kazaki i Ruria zostawili Toko na środku sali i stanęli przy Zerkenie, Junriri i Farengarze. Mistrz Miecza zbił z przyjacielem piątkę.
-Dobra robota stary. (Kazaki)
-I vice versa. (Zerken)
-Wszystkiego najlepszego Toko! (Kazaki, Zerken, Junriri i Farengar)
-Wszystkiego najlepszego siostrzyczko. (Ruria)
-Wszystkiego najlepszego córeczko. (Kugaha i Aiha)
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO KSIĘŻNICZKO!!! (Reszta)
-Dz-dziękuję wszystkim! - speszona (Toko)
Toko ukłoniła się i wszyscy zaczęli się bawić. Jubilatka podbiegła do Kazakiego i reszty, cała piątka trzymała w dłoniach kieliszki z szampanem.
-Kazaki, wiedziałeś o całej imprezie, przyznaj się! - z uśmiechem, radośnie (Toko)
-Oczywiście, że wiedziałem. (Kazaki)
-Każdy odegrał swoją rolę, jak należy, a zwłaszcza Kazaki. (Zerken)
Zerken wzniósł kieliszek w górę i krzyknął:
-ZA KSIĘŻNICZKĘ!
-ZA KSIĘŻNICZKĘ!!! (Goście)
Toko przez większą część imprezy nie oderwała oczu od Kazakiego. W pewnym momencie król wziął łyżeczkę i zaczął stukać w kieliszek, aż nie nastała cisza.
-Czy mogę prosić wszystkich o uwagę? (Król)
-Chcielibyśmy coś ogłosić. (Królowa)
-Toko, możemy cię prosić? (Król)
Młodsza księżniczka podeszła do rodziców.
-W związku, że są to twoje piętnaste urodziny, wraz z twoją matką, mamy coś specjalnie na tę okazję. (Król)
Z piętra zaczął schodzić służący, z poduszką w rękach, a na poduszce leżał diadem.
[PH na diadem, dajcie mi kilka dni(albo godzin się zobaczy :P)]
Król zdjął diadem z poduszki i włożył go na głowę swojej córki.
-Niech ci się wiedzie kochanie. (Król)
Wszyscy zebrani zaczęli klaskać, a Toko wróciła do przyjaciół i siostry, obie przytuliły się.
-Ten diadem jest wspaniały. (Junriri)
-Nie mogę uwierzyć, że w końcu go mam, czuję się fantastycznie. (Toko)
Do grupki podszedł Kugaha.
-Rurio, Zerkenie, czy mógłbym was prosić do siebie, gdy będziecie mieli chwilę? (Król)
-Pewnie, przyjdziemy za niedługo. (Zerken)
-Dobrze. (Król)
-Tato. (Toko)
-Tak. (Król)
-Chciałabym, abyś wynagrodził Kazakiego. (Toko)
-Mnie? (Kazaki)
Zerken, Junriri, Farengar, Ruria i Kugaha spojrzeli na Kazakiego.
-Co on znowu zrobił? (Zerken)
-A dlaczegóż to? (Król)
-Porozmawiajmy na osobności. (Toko)
Siódemka bohaterów udała się do laboratorium Farengara.
-Bo widzicie, gdy cały dzień spędziliśmy razem... (Toko)
Młodsza księżniczka opowiedziała wszystkim, co dziś się wydarzyło, a w szczególności to, co wydarzyło się pod koniec dnia.
-No, no, Kazaki, jednego dnia ratujesz wioskę, a drugiego księżniczkę, zaczynam podejrzewać, że zabicie Kinshiego to zadanie poboczne hahaha... (Zerken)
-Kazaki, jestem ci wdzięczny, z całego serca. Opowiem o tym mojej żonie, będzie w szoku. (Król)
-Zrobiłem to, co zrobiłby każdy. (Kazaki)
-Ale zrobiłeś to dla niej. Ja też jestem ci wdzięczna. - przytulona do Zerkena (Ruria)
-Trochę przypominacie mi z Toko, Zerkena i Rurię, oni byli w podobnej sytuacji. (Farengar)
-Ale różni was to, że nie jesteście razem. (Junriri)
-Pamiętaj Junriri, że ta dwójka, - wskazując na Zerkena i Rurię - też wtedy nie była, a teraz. (Farengar)
Junriri spojrzała z zazdrością na Farengara, a Toko, normalnym wzrokiem, ale z uśmiechem, na Kazakiego.
-Oczywiście zadbam Kazaki o to, żebyś został wynagrodzony, jeśli będziesz czegoś potrzebował, przyjdź do mnie, a ja zobaczę, co da się zrobić. Jednak na chwilę obecną będę musiał zmobilizować wojsko, aby zajęli się sprawą tych bandytów, nie mam pojęcia, co robili wewnątrz murów. Miałem nadzieję, że wszyscy zostali wygnani. (Król)
-Spokojnie, zajmę się tym osobiście, jako generał. Jeśli chodzi o ciebie Kazaki, chyba właśnie zdobyłeś sobie poparcie u Kugahy. Brawo, a teraz moi drodzy bawmy się! (Zerken)
Wszyscy wrócili do sali tronowej, jednak nim Kazaki zdążył wyjść, Zerken chwycił go za ramię i wciągnął z powrotem do laboratorium.
-Co jest?
-Sorry, wolałem spytać na osobności.
-No dobra, ale o co?
-Intryguje mnie ten koleś w czarnych szatach. Udało wam się dowiedzieć, że to facet, po głosie, ale dalej nie wiesz, kto to jest.
-Niestety, ale powiedział, że jeszcze się spotkamy i to za niedługo, bądźmy gotowi.
-Tak, tak będziemy. Hmm... Swoją drogą, czemu Toko tak na ciebie patrzy?
-A bo ja wiem? Czekaj, tak? To znaczy jak?
-Z miłością w oczach?
-Co?
Zerken wpadł w śmiech.
-Nie gadaj, że tego nie widzisz.
-...
-Hyh, możesz to na razie ignorować, ale kiedyś będziesz musiał zareagować. Nie myśl o tym dzisiaj, chodź się bawić.
Zerken położył rękę na plecach przyjaciela i oboje poszli do sali tronowej. Po kilkunastu minutach Ruria podeszła do swojego, jeszcze trzeźwego, chłopaka.
-Zerkuś, chodź, mieliśmy podejść do taty, a zaraz będziesz pijany i nie będziesz w stanie normalnie rozmawiać.
-Fakt, dzięki za przypomnienie.
Zerken dał Rurii całusa i oboje udali się do Kugahy, który stał i rozmawiał ze swoją żoną.
-Tato jesteśmy. (Ruria)
-Oh, wspaniale, chodźcie ze mną. (Król)
-Idziesz mamo? (Ruria)
-Nie, zostanę, twój ojciec już mi wszystko wytłumaczył, nie będę tam potrzebna. ~I nie myślcie sobie, że jestem szczęśliwa z tego, o czym będziecie rozmawiać. (Królowa)
-W porządku, zatem pójdziemy sami... (Król)
Król wskazał na schody.
-...zapraszam. (Król)
Ruria weszła po schodach, a za nią Zerken oraz jej ojciec. Weszli do sali narad. Ruria była zdziwiona.
-Nigdy tu nie byłam. (Ruria)
-Naprawdę? Hmm... W sumie fakt nie widziałem cię na żadnej naradzie. (Zerken)
-To nie ważne, usiądźcie. (Król)
Cała trójka usiadła przy owalnym stole, przy krzesłach, obok siebie.
-Więc, o co chodzi? (Zerken)
-O królestwo. (Król)
-Nie rozumiem. (Zerken)
-Wiem, że jesteście jeszcze młodzi, ale Zerken, odpowiedz mi szczerze. Jak bardzo kochasz moją córkę? (Król)
Zerken i Ruria spojrzeli na siebie.
-Co to za pytanie? (Zerken)
-Odpowiedz. (Król)
-Kocham ją z całego serca i byłbym w stanie oddać za nią życie, a teraz mów, o co chodzi. (Zerken)
-Też chciałabym wiedzieć. (Ruria)
-Bo widzicie... Kiedyś nadejdzie czas, że będę musiał oddać królestwo w ręce Rurii, a co za tym idzie, tobie Zerkenie. (Król)
-Chwila moment, raczej się chyba z tym nie śpieszysz. (Ruria)
-Popieram. (Zerken)
-Ehh... To będzie zależało jedynie od was, im dłużej będziecie zwlekać ze ślubem, tym dłużej będę królem. Dlatego właśnie spytałem, jak mocno ją kochasz. (Król)
-Chcesz nam powiedzieć, że kiedy wyjdziemy za siebie, obejmiemy władzę? Czemu nie powiedziałeś mi tego wcześniej? (Ruria)
-Wybacz córeczko. Oczywiście nie będziecie musieli tego robić, istnieje kilka innych rozwiązań. (Król)
-W takim razie, jakie to rozwiązania? Nie sądzę, że jestem gotów, aby zostać królem. (Zerken)
-Pierwsze, po waszym ślubie możecie odczekać kilka lat, zanim obejmiecie władzę, możecie zostawić rządzenie mi, nawet do mojej śmierci, ale potem wy będziecie za nie odpowiedzialni. Druga, możecie całkowicie zrezygnować, a prawo do władzy zostanie przekazane Toko, ale gdy ona zrezygnuje, zostaje nam ostatnia opcja, co całkowicie zabiera wasze prawo do władzy i oddaje je najstarszemu z twoich kuzynów Rurio. Wybór należy do was. (Król)
Ruria milczała, Zerken złapał ją za rękę.
-Pomyślimy nad tym, daj nam czas. (Zerken)
-W porządku, jednak wolałbym wiedzieć czego mam się spodziewać. (Król)
-Póki co nie planowaliśmy ślubu, więc to może trochę potrwać. (Zerken)
-Rozumiem, ale mimo to prosiłbym was o jedno. (Król)
-To znaczy? (Zerken)
-Udowodniłeś już, że zasługujesz na moją córkę. Dlatego proszę cię, przynajmniej się jej oświadcz. (Król)
-WOWOWOWOWOW! Zaraz chwila moment! (Zerken)
-Tato! Nie możesz być taki natarczywy. (Ruria)
-Nie rozkazuję wam tego zrobić, proszę jedynie o to. (Król)
-Zaczekaj Ruria. Kugaha, wiem, że nie prosisz o to bez powodu. Co się stało? (Zerken)
-Ehh... Prawdę mówiąc, szlachta zaczęła mnie nachodzić. Dostaję też listy z innych Miast od ojców książąt. W większości z nich jest napisane o waszej aktualnej sytuacji. Wszyscy wątpią w waszą miłość i chcą sami zająć się ręką Rurii. (Król)
-Dlaczego nas wcześniej nie poinformowałeś? (Ruria)
-Chciałem, ale w tym momencie Zerken wraz z Kazakim zajmuje się ratowaniem świata. Nie było dogodnej okazji. (Król)
-Rozumiem. (Ruria)
-Więc jeśli bym się jej teraz oświadczył... (Zerken)
Ruria zaczerwieniła się lekko.
-... Wszyscy mielibyśmy spokój. (Zerken)
-Tak, zgadza się. (Król)
-Hmm... (Zerken)
-To jak będzie? (Król)
-Odmawiam. (Zerken)
Nastała chwila ciszy. Kugaha zamknął oczy i spuścił głowę. Ruria natomiast puściła rękę swojego chłopaka i zrobiło jej się strasznie przykro.
-Odmawiam, ponieważ nie chcę, aby tak to wyglądało. Kocham Rurię i nie chcę, żeby nasze oświadczyny były wymuszone. Chcę, aby Ruria zapamiętała ten dzień do końca życia, żeby mogła być szczęśliwa. Dlatego oświadczę się jej, gdy przyjdzie na to pora. (Zerken)
Ruria zaczęła płakać, ze szczęścia oczywiście.
-Z-Zerken. (Ruria)
Księżniczka przytuliła się do Zerkena, jak jeszcze nigdy dotąd, nie przestając płakać.
-Zerken, jesteś o wiele lepszym człowiekiem, niż myślałem. (Król)
-Nie jesteście na mnie źli? (Zerken)
-A czy ona wygląda, jakby była zła? Posłuchaj, postaram się jakoś udobruchać tych wszystkich ludzi, to jedyne co mogę na chwilę obecną dla was zrobić, ale wiedz, że nie wszyscy będą czekać. (Król)
-Wiem, wiem. (Zerken)
-Kocham cię. - wciąż mocno płacząc (Ruria)
Obaj mężczyźni uśmiechnęli się.
-Musimy wracać. (Król)
-Wiem. Ruria, dasz radę iść? (Zerken)
Ruria puściła Zerkena, przetarła łzy i rzekła:
-Tak. Możemy wracać.
Wszyscy wrócili na imprezę Toko. Przyjęcie trwało do rana. Wszyscy bawili się świetnie, wiele gości wypiło odrobinę za dużo, a wśród nich byli Zerken i Kazaki. Toko i Junriri w ogóle nie piły, natomiast Ruria wypiła jedynie odrobinę. Dziewczyny musiały odprowadzić pijanego Zerkena i Kazakiego z powrotem do domu, po drodze znosić ich pijackie wybryki. Nie mogły się doczekać, aż rano wszystko opowiedzą chłopakom.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top