Rozdział 42 - Wieści od Zerkena i promocja

Bazalt był w szoku, ale jednocześnie był szczęśliwy, w końcu po raz pierwszy w swoim życiu spotkał Mistrza. Zerken wciąż rozmawiał z Kazakim.

-Spokojnie stary, nie bądź taki hop do przodu. (Zerken)

-No to jedziemy tam czy nie? (Kazaki)

-Powiedziałem, że pojedziemy, to pojedziemy. Musimy tylko wrócić do Miasta Orła i przygotować kilka rzeczy. (Zerken)

-Czyli udaje się pan do Wyroczni? Jak ja wam wszystkim zazdroszczę. (Bazalt)

-Jestem pewien, że również ją kiedyś zobaczysz. (Zerken)

-Mam nadzieję. (Bazalt)

-No, zbieramy się, opowiecie mi po drodze dokładniej, co się stało. (Zerken)

-No to cześć Bazalt, dzięki, że nas oprowadziłeś. (Kazaki)

-Nie ma sprawy, do zobaczenia. (Bazalt)

Bohaterowie pożegnali się z Bazaltem i odeszli.

-Więc gdzie zostawiliście te konie, na których przyjechaliście?

Kazaki chciał sobie zażartować.

-Jakie konie? Przyszliśmy pieszo. (Kazaki)

~Ale przecież... Aaa, rozumiem. (Junriri)

-Dlaczego? Kazałem masztalerzowi dać wam dwa konie. (Zerken)

-Nic mi o tym nie wiadomo. (Kazaki)

-Ehh... Szkoda. Porozmawiam z nim później. (Zerken)

Kazaki i Junriri zaczęli się śmiać.

-Co? (Zerken)

-Jaja se robię. Konie są w stajni. - śmiejąc się (Kazaki)

-Osz ty, uznam to za zemstę. (Zerken)

-No chodźcie po prostu. (Junriri)

Cała trójka szła w stronę stajni, po drodze odezwał się Zerken.

-Wiecie, dlaczego chciałem, abyście wzięli te konie? (Zerken)

-Mam w głowie tylko dwie myśli albo chciałeś, żebyśmy szybciej tu dotarli, albo po prostu je nam kupiłeś. (Kazaki)

-Ta druga opcja. Jeśli mam być szczery, kupiłem je tak naprawdę ze względu na Junriri, jest w moim oddziale od dawna, a jeszcze nie ma konia, z powodu jej formy lisa nie był jej potrzebny, ale biorąc pod uwagę jej obecny stan z przemianą, to koń się przyda, więc korzystajcie. (Zerken)

-Miły prezent, dzięki stary. (Kazaki)

-Dziękuję Zerken, nie wiem jak mam ci się odwdzięczyć. (Junriri)

-Przestańcie, to nic wielkiego. (Zerken)

-O wszystkich tak dbasz? (Kazaki)

-Hmm..? (Zerken)

-Pytam, czy wszystkich swoich przyjaciół tak traktujesz. Za każdym razem wydajesz się całkowicie inny, niż znałem cię jeszcze w Japonii. (Kazaki)

Zerken uśmiechnął się.

-Bo widzisz Kazaki, wiele czynników potrafi wpłynąć na człowieka. (Zerken)

Bohaterowie dotarli do stajni. Wsiedli na konie i odjechali. Po drodze Junriri opowiedziała wszystko Zerkenowi, to co wydarzyło się ubiegłej nocy, bardzo szczegółowo.

-Kriny, wadroki i smok. No, no, jestem pod wrażeniem. Naprawdę, pierwsze słyszę, żeby ktoś osiągnął tyle w tak krótkim czasie Kazaki, ale co ważniejsze, cieszę się, że nic wam się nie stało. ~Wadroki... To małe gówno może wykończyć człowieka samym wyglądem. (Zerken)

-Masz może pojęcie, kim jest tamta osoba? (Kazaki)

-Nie mam zielonego pojęcia, nie znam zbyt wielu szybkich wojowników. Poza tym, skoro była w czarnych szatach, to nie mogę nic na ten temat wiedzieć, nie ulega jednak wątpliwości, że pochodzi z Miasta Wiatru. (Zerken)

-Też nad tym myślałam, ale co ktoś z Miasta Wiatru tu robił? (Junriri)

-Nie mam pojęcia, ale postaramy się tego dowiedzieć. Coś jeszcze chcielibyście mi powiedzieć, zanim dotrzemy do domu? (Zerken)

-Tak, w sumie tak. Kiedy spałem, ponownie odezwała się do mnie Wyrocznia. (Kazaki)

-Powiadasz? Co chciała? (Zerken)

-Przywitała się no i powiedziała, że to ona zleciła nam to zadanie. (Kazaki)

-Ohh... Nie mówiłeś wcześniej. (Junriri)

-Wybacz, zapominałem. (Kazaki)

-Olałeś mnie, pff... - dla żartu (Junriri)

Junriri odwróciła głowę od Kazakiego.

-Wcale nie! (Kazaki)

-Hyhyhy... (Zerken)

-Się nie śmiej. (Kazaki)

-Będę. Swoją drogą, jak chcecie nazwać swoje konie? (Zerken)

-Po co je nazywać? Koń to koń, co nie? (Kazaki)

-Nadawanie koniu imienia tworzy między wami więź, która nie może zostać złamana, póki jedno z was nie umrze. (Zerken)

-Jaką więź? (Junriri)

-Gdy nazywasz konia, on staje się twoim kompanem i będzie jeździł tylko z tobą, jak i będzie reagował tylko i wyłącznie na twoje polecenia. (Zerken)

-Ten świat ma wiele zagadek. (Kazaki)

-W rzeczy samej. To jak? (Zerken)

-Hmm... Nie wiem. (Kazaki)

-A ja tak, nazwę go Asterix. (Junriri)

-... (Kazaki)

-Kazaki? Coś się stało? (Junriri)

-N-nie, ale coś właśnie sobie przypomniałem. (Kazaki)

-Co? (Junriri)

-Nazwę swojego konia, Kazuo. (Kazaki)

-Kazuo? Przecież to imię twojego ojca. (Zerken)

-Tak, chcę go tak nazwać z szacunku do niego. (Kazaki)

-Rozumiem, ale dlaczego? (Zerken)

-Ehh... Niedługo po tym, jak trafiłeś do tego świata, on również umarł. (Kazaki)

-... (Zerken)

-... (Junriri)

Junriri i Zerken zamilkli.

-Nie chcę o nim zapominać. (Kazaki)

~No i po chuj ja się odzywałem? -Wybacz, nie wiedziałem. (Zerken)

-Spokojnie, już się z tym oswoiłem. (Kazaki)

Reszta podróży przebiegła w ciszy. Przyjaciele dotarli do Miasta Orła, odstawili konie i stanęli naprzeciwko nich.

-Dobra, teraz pokażę wam jak zapieczętować tę więź. Połóżcie swoje prawe dłonie na czołach koni. (Zerken)

Kazaki i Junriri zrobili to, co kazał im Zerken.

-Dla przykładu mój koń Rax. (Zerken)

Mistrz Miecza przekazał im, co mają teraz powiedzieć, tak więc zrobili to.

-Nazywam się Junriri, od dziś twe imię to Asterix.

-Nazywam się Kazaki, od dziś twe imię to Kazuo.

W miejscu, gdzie bohaterowie trzymali swoje dłonie, mignęło białe światło.

-Gratuluję, od dziś Asterix i Kazuo są wasi. (Zerken)

-To wszystko? (Kazaki)

-Ta. Teraz chodźcie, zapewne Ruria i Toko nie mogą się doczekać, aż wrócimy. (Zerken)

-Jak idzie budowa pokoju Toko? (Junriri)

-Powoli kończą. (Zerken)

Bohaterowie udali się do domu Zerkena i Kazakiego. Mistrz Miecza otworzył drzwi, a gdy weszli do środka, Ruria natychmiast rzuciła się na szyję swojemu chłopakowi i ucałowała go. Młodsza księżniczka siedziała na kanapie, pomachała bohaterom na przywitanie.

-Okłamałeś mnie (Ruria)

-Ja? (Zerken)

-Miało cię nie być kilka dni, mówiłeś, że jedziesz do Hisashiego. (Ruria)

-No właśnie, kompletnie o tym zapomniałem. (Kazaki)

-Nie ładnie okłamywać narzeczoną. (Junriri)

-Ruria nie jest jeszcze moją narzeczoną... (Zerken)

~Jeszcze? - zarumieniona (Ruria)

-.. Jednak ma rację, wybaczcie. Zajęło nam to o wiele mniej czasu, niż się spodziewaliśmy. Dlatego wróciłem wcześniej. (Zerken)

-To dobrze, nie? (Junriri)

-Yhym. (Zerken)

-Chodźcie. (Ruria)

Bohaterowie dołączyli do Toko w salonie.

-Swoją drogą chłopacy. (Toko)

-Hmm..? (Zerken i Kazaki)

-Był tu nasz ojciec. Chciał się z wami widzieć. (Toko)

-Mówił, że chodzi o coś związanego z jedną z naszych wiosek. (Ruria)

-Chyba się domyślam, o co może chodzić. Dobra, idziemy. (Zerken)

-Teraz? (Kazaki)

-Tak, nie chcesz chyba kazać królowi czekać. (Zerken)

-Pewnie, że nie, ale dopiero co wróciliśmy. (Kazaki)

-Odpoczniecie, jak skończycie, tata mówił, że to bardzo ważne. (Ruria)

-No dobra. Junriri, idziesz? (Kazaki)

-Nie potrzebujecie mnie tam. (Junriri)

-Ale powinnaś z nami iść, w końcu bez ciebie nie dałbym rady. (Kazaki)

-Mimo wszystko zostanę. (Junriri)

-Na pewno? (Kazaki)

-Tak. (Junriri)

-Ugadani? To idziemy. Za niedługo wrócimy. (Zerken)

Dwójka przyjaciół wyszła z domu i udała się do zamku, po drodze jednak Zerken musiał coś przekazać przyjacielowi.

-Skoro jesteśmy sami, musimy pogadać.

-O czym?

-O tym smoku, o tym, którego załatwiłeś.

-No, co z nim?

-Jak mogłeś zabić go jednym ciosem?

-A bo ja wiem? Jedyne co wiem to to, co powiedziała mi Wyrocznia.

-Co dokładnie?

-Że nasłała tego smoka, żeby obudzić we mnie jakąś moc, czy coś.

-Ciekawe. Gdy byłem w Mieście Twierdzy i rozmawiałem z Hisashim, powiedział mi, że podczas walki z Kinshim twój miecz nabrał czerwonego koloru, dobrze, że to zauważył. Możesz mi powiedzieć czy to ma jakiś związek z tą mocą, a co ważniejsze, możesz jej używać?

-Czy to ma związek, najprawdopodobniej tak. Wyrocznia mówiła, że jest to coś, co obudziło się we mnie, bo byłem zdenerwowany. Czy mogę jej używać, nie wiem, znaczy, nie opanowałem tego jeszcze.

-Przydałoby się to sprawdzić.

-Yhym, ale jak?

-Podczas treningu, ale nie teraz. Póki co mamy inne sprawy na głowie.

Bohaterowie dotarli do zamku i od razu poszli do sali tronowej, na miejscu spotkali Farengara, który siedział w papierach, oraz królową, siedzącą na tronie.

-Ohh, Zerken i Kazaki, witajcie. (Farengar)

-No hej. (Kazaki)

-Czego tu? - bez entuzjazmu (Aiha)

-Ciebie również miło widzieć Aiha. (Zerken)

-Tch.... (Aiha)

-Szukamy Kugahy, wiecie, gdzie jest? (Zerken)

-Z tego, co mi wiadomo, poszedł na górę, zaraz powinien wrócić. (Farengar)

-To chyba musimy poczekać. (Zerken)

-Chyba tak. (Kazaki)

-Skoro macie wolną chwilę, możecie pójść ze mną? (Farengar)

-Pewnie. (Zerken)

-Wspaniale. (Farengar)

Farengar zaprowadził bohaterów do swojego laboratorium. Wyciągnął papiery spod biurka i położył je na stole.

-Szybko ci poszło. (Zerken)

-Co to? (Kazaki)

-To są wszystkie informacje, które udało mi się skompletować na temat twojej mocy. (Farengar)

-Skąd o niej wiesz? (Kazaki)

-Zerken mi powiedział, mniejsza o to, poszperałem w książkach, popytałem tych, którzy mogli coś wiedzieć, ale tak naprawdę nie znalazłem nic o ludziach, którzy mieli identyczną moc, albo chociaż podobną, co oznacza, że tacy ludzie najprawdopodobniej nie istnieli lub po prostu nie mamy na jej temat wystarczających informacji. (Farengar)

-Czyli jestem pierwszą osobą, która to ma? Kozak. (Kazaki)

-Nie wykluczam tej opcji, doszedłem do wniosku, że nie dam rady samemu znaleźć czegokolwiek, więc wysłałem list do Grata. (Farengar)

-Kto to? (Kazaki)

-Jest to Mistrz z Miasta Księgi, Mistrz Przeładowania. Napisałem, aby spotkał się z wami, gdy tam dotrzecie, może on coś będzie wiedział. (Farengar)

-Dzięki za pomoc. (Zerken)

-Nie ma sprawy. (Farengar)

-Dobra wracajmy, może Kugaha już wrócił. (Zerken)

Cała trójka udała się z powrotem do sali tronowej, tym razem Kugaha był na miejscu i siedział na tronie. Farengar usiadł z powrotem do papierów. Natomiast Kazaki i Zerken podeszli bliżej, po czym ukłonili się.

-Wstańcie. (Kugaha)

-Mniej więcej wiem, o co chodzi, ale możesz oświecić Kazakiego. (Zerken)

-Dostałem list od naszego dowódcy Gregora stacjonującego w wiosce Ostanie Skrzydło i mam propozycję dla Kazakiego. (Kugaha)

-Co to za propozycja? (Kazaki)

-Mężu, chyba nie mówisz poważnie, przecież nikt go tak naprawdę nie zna. - zdziwiona (Aiha)

-Jestem pewien. (Kugaha)

Król wstał i podszedł do Kazakiego.

-Kazaki, wiem, że nie jesteś żołnierzem, ani nie podlegasz pod wojsko. Pozwól mi jednak nadać ci tytuł bohatera wioski Ostatnie Skrzydło...

Kazakiemu aż zabrakło słów.

-... Jako wojownik będziesz również rozpoznawalny pod tym tytułem, jak i bardziej szanowany. Przyniesie ci to oczywiście nowe przywileje, jak i obowiązki. Czy zaakceptujesz ten tytuł?

Kazaki wciąż milczał, za to odezwał się Zerken.

-Hyhy, Kugaha, odrobinę zaskoczyłeś mojego przyjaciela i nie dziwię mu się. Powiedz mu coś więcej. (Zerken)

-W porządku. Jako bohater, będziesz miał wpływy w tej wiosce, będziesz wiedział co się tam dzieje, oraz wszystkie ważniejsze decyzje będą podejmowane przez ciebie. Tank oczywiście pozostanie zarządcą, żebyś ty mógł skupić się na sobie. To jak będzie? Czy zostaniesz bohaterem? (Kugaha)

-... T-tak, zostanę! - bardzo radosny (Kazaki)

-A więc postanowione. (Kugaha)

~Niestety. (Aiha)

Król wyjął swój miecz z pochwy i nakazał Kazakiemu uklęknąć. Kugaha zaczął kłaść swoje ostrze na ramionach chłopaka w identyczny sposób, w jaki pasowałby go na rycerza.

-Jako król Miasta Orła, mianuję cię Kazaki bohaterem wioski Ostatnie Skrzydło. Wstań i noś ten tytuł z godnością. (Kugaha)

-No, no, kto by się spodziewał, że po dwóch miesiącach, przypadnie ci taki zaszczyt. Robisz postępy szybciej niż ja. (Zerken)

-To akurat fakt. (Farengar)

Kazaki wstał, a Zerken poklepał go po plecach.

-Jestem z ciebie dumny stary. (Zerken)

-Dzięki. (Kazaki)

Wszyscy ludzie w sali tronowej zaczęli klaskać, doradcy króla, generałowie, goście etc.

-Zerken, udajecie się do Miasta Księgi, prawda? (Kugaha)

-Tak, coś potrzebujesz? (Zerken)

-Nie. Kiedy zamierzacie wyruszyć? (Kugaha)

-Najprawdopodobniej za trzy dni. Dziś chcę trochę odpocząć, nie miałem czasu po powrocie z Miasta Twierdzy, zwłaszcza że od razu po powrocie pojechałem po Kazakiego i Junriri. Jutro też jestem zajęty, ponieważ muszę sporządzić raport wojskowy, no i są urodziny Toko, a pojutrze planujemy się przygotować i pozałatwiać to, co zostało. (Zerken)

-Zaraz. Toko ma jutro urodziny?! (Kazaki)

-Yhym, w zamku organizujemy przyjęcie. (Zerken)

-Zechciałbyś, może pomóc? (Farengar)

-Pewnie. Co mogę zrobić? (Kazaki)

-Hmm... Pomyślmy... Mógłbyś spędzić jutrzejszy dzień z moją córką, nie pozwól jej przyjść do zamku, jest opcja, że będzie próbować się spotkać ze mną i Aihą. (Kugaha)

-Nie ma problemu. (Kazaki)

-Dobra Kazaki zbierajmy się, dziewczyny czekają. (Zerken)

Kazaki i Zerken pomachali na do widzenia i udali się z powrotem do domu. Po drodze Mistrz Miecza powiedział przyjacielowi, żeby udawał, że nie wie nic o urodzinach Toko. Gdy bohaterowie weszli do środka, usiedli w salonie i dołączyli się do rozmowy.

-No i jesteśmy z powrotem. (Zerken)

-I co chciał od was tata? (Ruria)

-Wierzcie lub nie, ale siedzi przy nas nowy bohater wioski Ostatnie Skrzydło. (Zerken)

-Nie gadaj... (Toko)

-Moje gratulacje. (Ruria)

-Wow. (Junriri)

-Kiedy planujesz odwiedzić swoich ludzi? (Ruria)

-Wowowow... Moich ludzi? (Kazaki)

-Tak, jako bohater można mówić, że to twoi ludzie. (Ruria)

-Dobrze wiedzieć. Hmm, przydałoby się tam pójść jak najszybciej. Może po powrocie od Wyroczni? (Kazaki)

-Dobry pomysł, a teraz, jeśli pozwolicie, pójdę się położyć, w końcu będę miał chwilę spokoju. (Zerken)

-Nie zjesz nic? (Ruria)

-Nie jestem głodny, ale dziękuję. Dobranoc. (Zerken)

-Dobranoc kochanie. (Ruria)

Zerken udał się do swojego pokoju.

-Ja też będę uciekać. (Junriri)

-Wracasz do siebie? (Kazaki)

-Tak, chcę jeszcze załatwić jedną rzecz. Do jutra. (Junriri)

-Pa. (Ruria)

-Cześć. (Toko)

Junriri wyszła i wróciła do siebie.

-Tobie Kazaki też przydałby się odpoczynek. (Ruria)

-Nie jestem jakoś bardzo zmęczony. (Kazaki)

-Dla zdrowia lepiej to zrób. (Ruria)

-Nie trzeba naprawdę. (Kazaki)

-Kazaki lepiej idź odpocząć, inaczej Ruria cię zmusi i nie będzie to raczej miłe. - z powagą (Toko)

Ruria trąciła Toko łokciem.

-Nieprawda! (Ruria)

-Żartuję przecież. (Toko)

-Hyh, ok, pójdę się zdrzemnąć. (Kazaki)

-Chyba się nie przestraszyłeś. (Ruria)

-Spokojnie. - śmiejąc się (Kazaki)

Kazaki poszedł do swojego pokoju, położył się na łóżku i zasnął. Późno w nocy chłopak obudził się i spostrzegł żeńską postać siedzącą na krześle. Zaspanym głosem spytał:

-K-kto tu jest?

-Ohh, wybacz, obudziłam cię?

-Nie, chyba... Toko?

-Tak.

-Co tu robisz?

-Nie mogłam zasnąć, a chciałam z kimś porozmawiać. Ruria śpi z Zerkenem, więc tylko ty mi zostałeś, gdy weszłam do twojego pokoju, zauważyłam, że też śpisz, ale nie chciałam cię budzić, więc po prostu usiadłam obok.

-Yh-ym. - zaspany głosem

-Nie mieliśmy chyba okazji porozmawiać jakoś bardziej, chciałbyś może gdzieś wyjść po południu?

Kazaki przypominał sobie o jutrzejszych urodzinach księżniczki.

-Tak, z chęcią.

-Jej, tylko nie myśl sobie, że idziemy na randkę.

-Nic takiego nie powiedziałem.

-Wiem, wiem. Pójdę już, dobranoc.

-Dobranoc.

Toko wyszła. Kazaki ziewnął i z powrotem rzucił się na poduszkę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top