Rozdział 38 - Cztery osoby w jednym domu
Minęło już sporo czasu, od kiedy Kazaki, Zerken, Junriri oraz Dwarg wrócili do Miasta Orła. Nadchodził wieczór. Kazaki wciąż siedzi w domu Junriri, kończąc przymierzanie pozostałych ubrań.
-I jak Kazaki? To wszystko?
-Tak, nic więcej nie zostało. Jeszcze raz dzięki.
-Nie ma za co, poza tym ja się świetnie bawiłam, szukając tego wszystkiego.
Chłopak wyjrzał przez okno.
-Ściemnia się.
-To co?
-Powinienem chyba wracać.
-Musisz?
-Nie chcę niepokoić Zerkena. Prawdopodobnie, jeśli nie wrócę do domu, to zacznie mnie szukać.
-Bez przesady, przecież nie macie dziesięciu lat. Poza tym możesz zostać u mnie.
-Mogę?
-Pewnie.
-Hmm... To miłe z twojej strony, jednak wolałbym wrócić i przywitać się z Rurią, oczywiście, jeśli Zerken ją uwolnił. ~Miło, że chce mnie przenocować.
-Rzeczywiście, też powinnam się przywitać, ale jutro.
-Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko.
-Polecam się.
Kazaki przytulił Junriri, zabrał wszystkie swoje ciuchy i wyszedł, po drodze jeszcze machając na pożegnanie. Dziewczyna spojrzała na bransoletkę, którą wręczył jej przyjaciel, westchnęła radośnie, uśmiechając się przy tym i wróciła do środka. Bohater wracał do domu powolnym krokiem z powodu dużej ilości ubrań, których miał przy sobie, szedł na tyle wolno, że zanim dotarł pod drzwi, było całkowicie ciemno, a gdy chwycił za klamkę, drzwi były zamknięte. Chłopak sięgnął do kieszeni po klucz i włożył go do zamka, mało brakowało, a upuściłby trzymane ze sobą ciuchy. Wszedł do środka i zauważył, że żadne ze świateł się nie paliło.
-Zerken i Ruria pewnie już śpią, muszę być cicho. - szeptem
Gdy bohater zrobił zaledwie kilka kroków, z pierwszego piętra zeskoczył przed niego Zerken.
-ZERKEN!!!
-Ćśś, cicho. Ludzie śpią. - szeptem
-Karzesz mi być cicho, a skaczesz na mnie z piętra? - szeptem, z wyrzutem
Przyjaciele rozmawiali, jak najciszej się dało.
-Co tak późno wracasz?
-Byłem z Junriri.
-Zakupy?
Zerken spojrzał na bagaż przyjaciela.
-Tak. Junriri wybierała, ale mniejsza o to. Powiedz mi, udało ci się wyciągnąć Rurię?
-Jasne, początkowo był z tym mały problem, ale koniec końców, udało mi się i w tym momencie śpi.
-To dobrze.
-Zgadza się, a i przy okazji jest tu też Toko.
-Toko? Ją też więziła Królowa?
-Nie, nie do końca. Bardzo chciała tu zamieszkać, więc po krótkiej rozmowie z nią, Rurią i Farengarem, zgodziłem się.
-Ohh... Spotkałeś Farengara?
-Tak, pogadaliśmy trochę.
-No dobra, ale mów co z Toko.
-Dzisiaj śpi u mnie, razem z Rurią, ja pośpię tutaj, w salonie, twój pokój jest wolny.
-A gdzie będzie spała jutro?
-Toko nie chciała się narzucać, więc zaproponowała, że to ona będzie spała w salonie.
-Niby czemu? Przecież możemy oddać jej mój pokój albo kupić jakieś dodatkowe łóżko.
-Myślałem nad twoim pokojem, ale nie chciałem być chamski. Co do tego łóżka, to o tym już pomyślałem, jutro zlecę pracę kilku ludziom, żeby wybudowali na piętrze nowy pokój, zajmie im to kilka dni, ale Toko gdzieś spać musi.
-Będzie z ciebie niezły szwagier.
-Ygh... Jeszcze nic nie wiadomo.
-Tak, tak, wmawiaj se.
Zerken jedynie spojrzał na Kazakiego wzrokiem, który mówi "serio?".
-Jeśli się nie obrazisz, ja pójdę na górę poukładać te ciuchy i spać.
-Spoko, ja też się zdrzemnę. Widzimy się jutro.
Przyjaciele pożegnali się. Zerken położył się na kanapie, a Kazaki wszedł po schodach na górę i udał się do swojego pokoju. Poukładał ciuchy, włożył je do szaf i położył się spać. W pokoju Zerkena, gdzie była Ruria i Toko, młodsza księżniczka nie mogła zasnąć.
-Ruria?
Ruria śpiąc, nie słyszała siostry.
-Ruria.
Toko zaczęła szturchać siostrę, póki ta się nie obudziła.
-Hmm..? Co się dzieje? - zaspana
-Możemy porozmawiać?
-Pewnie... - ziewa - O czym?
-Myślisz, że Zerkenowi nie przeszkadza, że się tu wprosiłam?
-Niby czemu miałoby?
-No, tak po prostu.
-Wątpię, znam go bardzo dobrze, nie masz czym się martwić, twoja obecność nie jest żadnym problemem.
-Na pewno?
-Tak.
-Cieszę się.
-Yhym.
-A co zrobimy z matką?
-Co masz na myśli?
-Za wszelką cenę będzie chciała nas z powrotem zabrać do domu, nie uważasz?
-Będzie chciała, ale mamy Zerkena ze sobą, a on na to nie pozwoli.
-Dlaczego matka go nienawidzi?
-Nie wiem, ale mam podejrzenie, że to dlatego, że nie jest nikim z wyższych sfer.
-Ale jest najbardziej cenionym i utalentowanym Mistrzem na świecie, poza tym, ma przecież tytuł szlachecki.
-Dla niej to za mało.
-Nie rozumiem jej.
-Ja też siostrzyczko, ja też...
Ruria przytuliła Toko i razem poszły spać, jednak zanim młodsza księżniczka zasnęła, pomyślała:
~Hrmm... Dlaczego Ruria musi mieć takie cycki? Też chcę.
Nazajutrz, pierwszą osobą, która się obudziła, był Zerken. Wstał, przebrał się i poszedł do łazienki, żeby się umyć. Gdy wyszedł, z jego pokoju wyszły obie księżniczki.
-Wasze wysokości. - kłaniając się, z uśmiechem (Zerken)
Ruria i Toko uśmiechnęły się i powygłupiały się trochę.
-Witamy cię, Mistrzu Miecza. (Obie)
-Możesz wstać. (Toko)
-W czym mogę księżniczkom służyć? (Zerken)
-Zerkenie, jesteśmy głodne. (Ruria)
-Twoje słowa są dla mnie rozkazem, moja pani, zaraz zajmę się przyrządzaniem posiłku. (Zerken)
Cała trójka wpadła w śmiech, który obudził Kazakiego.
-Kto się tak głośno śmieje? - zaspany
Kazaki wstał, ubrał się i zszedł na dół, przeciągając się w trakcie schodzenia po schodach. Gdy był już na dole, zobaczył Toko siedzącą w salonie, na fotelu.
-Dzień dobry Kazaki.
-Dzień dobry księżniczko.
-Hrmm... Mów do mnie po imieniu albo będę zła.
-Hehe... Dobrze, dobrze. Cześć Toko.
-Od razu lepiej.
-Od wczoraj mieszkasz z nami, co?
-Nie przeszkadza ci to?
-Nie, skąd. Im więcej osób tym lepiej.
-Miło mi to słyszeć.
-Ymm... Gdzie reszta?
-Szwagier i Ruria? W kuchni.
Z kuchni wychylił się Zerken.
-Cześć! (Zerken)
-No siema. (Kazaki)
-Zaraz będziemy jeść śniadanie, pójdź się umyć czy coś. (Zerken)
-Spoko. (Kazaki)
-Nie wiem, czy wiesz Toko, ale Kazaki rzadko się myje. (Zerken)
-Co? (Toko)
-Dobra, Zerken, wywalaj do kuchni. (Kazaki)
-Haha... (Zerken)
Mistrz Miecza wrócił do kuchni. Kazaki złapał się za głowę.
-O czym on mówił Kazaki?
-Ehh... Nie zwracaj na to uwagi, idę do łazienki, zaraz wrócę.
-W porządku. ~Brudasek?
Bohater udał się do łazienki. W tym samym czasie Zerken wraz z ukochaną przygotowali stół do śniadania, po czym zawołali Toko do jadalni. Gdy Kazaki wyszedł z łazienki, dołączył do całej reszty.
-Cześć Ruria. (Kazaki)
-Dzień dobry. (Ruria)
-Jak tam mama? (Kazaki)
-Po staremu, dalej wściekła. (Toko)
-Hyh... (Kazaki)
-Byłabym zapomniała, Zerkuś, skoro już wróciłeś, pamiętasz, co mi obiecałeś, zanim wyjechaliście? (Ruria)
-Tak, pamiętam. (Zerken)
-Czyli? (Toko)
-Mieliśmy iść gdzieś razem, kiedy Zerken wróci. Już nie mogę się doczekać. (Ruria)
-Wybacz kochana, ale z tym może być mały problem. (Zerken)
-Hmm..? (Ruria)
Rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
-Zapraszałeś kogoś wczoraj? (Zerken)
-Nie, ale możliwe, że to Junriri, chciała się przywitać z dziewczynami. (Kazaki)
Zerken wstał, żeby otworzyć drzwi, Kazaki miał rację, była to Junriri.
-Cześć Zerken, mogę wejść?
-Jemy śniadanie, ale wejdź.
-Dzięki.
Zerken zabrał lisiczkę do jadalni, gdzie oboje usiedli.
-Cześć dziewczyny. (Junriri)
-Hejka Junriri. (Księżniczki)
-Jak się podoba w nowym domu? (Junriri)
-Jest super. (Toko)
-Powiedz mi Zerken, jaki jest problem z naszym wyjściem? (Ruria)
-Nie wiem, czy mogę wam o tym mówić. (Zerken)
Zerken spojrzał na Kazakiego i Junriri.
-Mów, nie ma co tego ukrywać. (Kazaki)
-O co chodzi? (Toko)
-Jak ty tego nie powiesz, to ja to zrobię. (Junriri)
-Ehh... W trakcie naszej podróży, gdy pojechaliśmy zabić smoka, spotkaliśmy Kinshiego. (Zerken)
-Tego Kinshiego? (Ruria)
-Tak. (Junriri)
-Zmierzyliśmy się z nim, ale pomimo starań i długiej walki nie daliśmy rady go nawet zranić, gdyby nie pomoc Wyroczni bylibyśmy martwi. (Zerken)
-Jest aż tak potężny? (Ruria)
-Bardziej niż myśleliśmy, my się z nim zmagaliśmy, a on? Hyh... A on jedynie kiwnął palcem. (Kazaki)
-To straszne. (Toko)
-Nie to nie jest straszne. Straszne jest to, że porwał Sarana. (Zerken)
Ruria i Toko zamarły.
-M-istrza S-arana? (Toko)
-Tak. Mimo tego, że był z nami Hisashi, nie zdążyliśmy nic zrobić. (Zerken)
-W-więc dlatego nie możesz ze mną zostać? (Ruria)
-Tak. Muszę załatwić kilka rzeczy. Po pierwsze pójdę do waszego ojca, żeby mu o tym opowiedzieć, przy okazji powiem waszej matce, żeby zostawiła was w spokoju, nie będzie mogła was stąd zabrać pod moją nieobecność. (Zerken)
-Co dokładnie planujesz zrobić? (Ruria)
-Pojadę do Miasta Twierdzy. Nie będzie mnie przez kilka dni. (Zerken)
-Rozumiem. (Ruria)
-Spokojnie, wrócę. Ty Kazaki będziesz miał w tym czasie trochę do roboty. (Zerken)
-Co masz na myśli? (Kazaki)
-Jeszcze zanim wyjadę, udam się do budowlańców, dam im klucze do tego domu, a oni zajmą się budową pokoju dla Toko, gdy skończą, zabierz im ten klucz. (Zerken)
-No dobra. (Kazaki)
-W wolnych chwilach postaraj się trenować i wykonywać zadania w gildii. Nie dam rady cię trenować. (Zerken)
-Rozumiem stary, nie ma problemu. (Kazaki)
-Niestety mylisz się, twój trening to mój obowiązek, a ja wyjeżdżam. (Zerken)
-Spokojnie, przypilnujemy go. (Junriri)
-Na to liczę. (Zerken)
Zerken wyszedł, aby się przebrać, założył na siebie zbroję i wrócił się pożegnać.
-Widzimy się za niedługo. (Zerken)
-Niedługo to kwestia sporna. (Ruria)
-Wybacz. (Zerken)
-Nie przepraszaj, skoro musisz to zrobić, to jedź. (Ruria)
-Tak, masz rację, żegnajcie. (Zerken)
-Cześć, powodzenia. (Kazaki)
-A i jeszcze jedno, nikomu o tym nie mówcie. Nikt nie powinien widzieć o tym, że Saran zniknął, jasne? (Zerken)
-Jak słońce. (Junriri)
-To dobrze. Cześć. (Zerken)
-Pa kochanie. (Ruria)
-Cześć szwagier. (Toko)
-Wróć tylko. (Junriri)
Zerken wyszedł z domu.
-Powiedzcie nam. Co dokładnie tam się wydarzyło? (Ruria)
-Gdy dotarliśmy na miejsce, spotkaliśmy smoka, któremu Zerken i Hisashi rzucili wyzwanie. (Junriri)
-Jednak okazało się, że jest to smok jakiejś wyższej rangi, we dwóch nie dali sobie rady, więc koniec końców zabiliśmy go wszyscy razem. (Kazaki)
-A po pewnym czasie pojawił się Kinshi i zaczął z nami walczyć. (Junriri)
-Pokazał nam wszystkie swoje formy, a przynajmniej tak nam się wydawało. Powiedział, że jest ich o wiele więcej. (Kazaki)
-Kinshi bardzo mnie zranił, więc Zerken musiał się mną zająć, zawdzięczam mu życie, po raz kolejny. (Junriri)
-W pewnej chwili oddzielił od nas również Dwarga i Hisashiego, a gdy zostałem sam z Saranem, pomogła nam Wyrocznia. Niestety to nie wystarczyło, Kinshi okazał się zbyt potężny, jednak gdy zauważył, że przegrywa, musiał uciekać, w mgnieniu oka zabrał ze sobą Sarana i znikł szybciej, niż się pojawił. (Kazaki)
-To przerażające. (Ruria)
-Kazaki proszę, powstrzymaj go. (Toko)
-Wiem... (Kazaki)
-Na razie musimy zostawić tę sprawę Zerkenowi. Kazaki, wychodzimy. (Junriri)
-Gdzie? (Kazaki)
-No do gildii, przydałoby się wykonać jakieś zadanie, nie sądzisz? (Junriri)
-Racja, wybaczcie dziewczyny, ale my pójdziemy. (Kazaki)
-W porządku idźcie. (Ruria)
Kazaki wrócił do pokoju, założył na siebie zbroję i razem z Junriri wyszli, zostawiając księżniczki same.
-Ruria, jak myślisz, czy Kazakiemu uda się pokonać Kinshiego?
-Nie wiem Toko, coraz bardziej zaczynam w to wątpić.
-Nie wierzysz w niego?
-To nie tak, że w niego nie wierzę, ale skoro Zerken i Hisashi sobie nie poradzili, to boję się, jak to się skończy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top